Przez cały rok OKO.press sprawdza wypowiedzi, weryfikuje informacje, punktuje tych, którzy mówią nieprawdę, docenia prawdomównych. Trzymamy się faktów. Z okazji Świąt i nadchodzącego Nowego Roku wyjątkowo pozwalamy sobie na spekulacje. Zapytaliśmy kilkoro autorów: co się wydarzy w 2017 roku? Jakie wnioski wyciągają z wydarzeń 2016? Dziś pierwszy głos
Rok 2016 przygotował do myślenia o tym, że na bieg spraw świata będą miały wpływ nie tylko nieprzewidywalne, ale i niewyobrażalne jeszcze kilka lat temu decyzje i wybory.
Gdy Władimir Putin dokonywał w 2014 r. aneksji Krymu, wywołał zgorszenie, za którym kryła się też wyższość komentatorów z Zachodu uznających, że Rosja zrywa z europejską cywilizacją i wraca na starą, wypróbowaną ścieżkę agresywnej polityki imperialnej. Gdy jednak Brytyjczycy zdecydowali się na Brexit, stało się jasne, że źródłem chaosu współczesnego świata wcale nie muszą być jego peryferie. A wybór Donalda Trumpa przez Amerykanów na prezydenta zakończył świat, jaki znamy.
Geostrategiczne decyzje nowego prezydenta USA będą miały kluczowy wpływ na bieg wydarzeń. Czy zdecyduje się na jakiś rodzaj współpracy z Rosją przeciwko Chinom, które wyraźnie znalazły się na jego celowniku? W takim scenariuszu uruchamia się cała kaskada konsekwencji dla Europy, a zwłaszcza naszego regionu. Ewentualne zniesienie sankcji oznaczać będzie faktyczne uznanie dotychczasowej polityki Rosji wobec Ukrainy i dawnej strefy imperialnej i tym samym usytuuje kraje wschodniej flanki NATO w strefie potencjalnego konfliktu.
Na tę niewiadomą nakłada się niepewność związana z wynikami wyborów prezydenckich we Francji. Nie można wykluczyć zwycięstwa Marine Le Pen, co z kolei oznaczałoby przyspieszoną dekompozycję Unii Europejskiej. A prorosyjskie sympatie przywódczyni Frontu Narodowego tylko uprawdopodobniłyby scenariusz normalizacji stosunków z Rosją na zasadzie akceptacji jej polityki wobec najbliższej zagranicy. Niestety, z tego punktu widzenia zwycięstwo Francois Fillona zapowiada podobny efekt.
Zostają Niemcy, które też czekają wybory - wybory o najwyższej nie tylko dla Niemiec, ale Europy i całego demokratycznego świata stawce. Niemcy stają się nie tylko liderem „wolnego świata” ale także lokomotywą procesu budowania polityki w wymiarze krajowym i międzynarodowym, której podstawą jest uznanie kategorii godności ludzkiej. Grundgesetz, niemiecka ustawa zasadnicza w artykule pierwszym stanowi: „Ludzka godność jest nienaruszalna. Szacunek dla niej i jej ochrona jest obowiązkiem całej mocy państwowej. Społeczeństwo niemieckie dlatego uznaje nienaruszalne i niezbywalne prawa człowieka za podstawę wszelkiej wspólnoty, pokoju i sprawiedliwości na świecie.”
Ta czysto kantowska wizja ładu światowego, w której punktem odniesienia jest podmiotowości osoby, wygląda dziś jak sentymentalna utopia. Jakie znaczenie ma godność, kiedy władzę w najważniejszych państwach zdobywają politycy depczący godność innych każdym swoim słowem i coraz częściej także czynami? Na tym jednak właśnie polega misja Niemiec i ich historyczna odpowiedzialność, by wobec wzbierających sił ksenofobii, nacjonalizmu i pogardy przechować praktyczną zdolność do myślenia i konstruowania rzeczywistości społecznej w oparciu o zasady etyczne.
To właśnie dlatego niemieckie wybory są tak ważne. Niestety, ich wyników także nie sposób przewidzieć – wystarczy zamach terrorystyczny taki, jak ten w Berlinie, by w gruzach legły wszelkie kalkulacje. Wkraczamy więc w okres wielkiej niepewności, której źródłem jest głęboka przemiana strukturalna rzeczywistości społecznej we wszystkich wymiarach.
To czas interregnum, bezkrólewia, kiedy stary ład instytucjonalny stracił już moc oddziaływania a nowy jeszcze się nie wykształcił. I na pewno nie wykształci się w 2017 r.
To czas, kiedy nie działają recepty z przeszłości – aktorzy społeczno-politycznej gry skazani są na rozpoznawanie terenu bojem. Niektórzy będą w swych działaniach kierować się etyką, inni uznają że w stanie wojny wszystkich ze wszystkimi liczy się tylko skuteczność oparta, gdy trzeba, na przemocy. Nikt w pojedynkę, żadne supermocarstwo ani super-lider nie jest w stanie tego procesu zdominować – Stany Zjednoczone nie są już hegemonem, Chiny nigdy nim nie będą – zaczyna się proces kształtowania świata wielobiegunowego. Zaczyna się w złym momencie, gdy rosną nacjonalizmy podpowiadające zasadę racji stanu i równowagi sił w kształtowaniu relacji międzynarodowych. Tyle tylko, że jak uczy historia, zasada ta prowadziła zawsze do wojen.
Sposobem na ich uniknięcie jest budowanie ładu światowego w oparciu o zasadę współzależności. Taka właśnie zasada leży u podstaw Porozumienia Paryskiego w sprawie klimatu, które ratyfikowało już ponad 100 państw. Wszystkie możliwości są więc na stole, w 2017 r. będziemy jedne odrzucać, inne uprawdopodobniać. Pewne jest, że powrotu do la belle epoque sprzed 2007 r. nie ma. Przyszłość sama nie nadejdzie, trzeba ją po prostu wymyślić i stworzyć, porzucając przy tym pokusę wielkich projektów i wielkich utopii.
Otwarty, świat różnorodnej wielości, świat połączony szacunkiem dla godności ludzkiej i solidarny wydaje się snem z innego porządku. W rzeczywistości jednak innego scenariusza, by ocalić przyszłość nie ma. Przekonamy się o tym w 2017 r.
Autor zrezygnował z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press
Edwin Bendyk - publicysta tygodnika „Polityka", prowadzi bloga Antymatrix
Dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.
Dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.
Komentarze