0:000:00

0:00

Po polskiej stronie granicy z Białorusią mogą koczować w lasach w fatalnych warunkach dziesiątki, a nawet setki migrantów i uchodźców. Pięć osób już zmarło. Grupa Granica, koordynująca działalność kilku organizacji pomocowych alarmowało niedawno:

Przeczytaj także:

Podobne informacje docierały też do lekarzy. Szczegóły w dalszej części tego tekstu.

W piątek wieczorem dr Jakub Sieczko, anestezjolog, który prowadzi jeden z najbardziej popularnych profili lekarskich na FB, opublikował wpis z informacją o zorganizowaniu grupy 21 medyków, gotowych ruszyć w rejony nadgraniczne z pomocą medyczną.

"Kilka minut temu, za pośrednictwem ePUAP, złożyliśmy w gronie 21 medyków wniosek do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji o umożliwienie nam wjazdu do strefy stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią.

Chcemy pomagać obecnym tam osobom, których życie i zdrowie jest zagrożone. Deklarujemy, że zorganizujemy całą logistykę, będziemy poruszać się oznakowanymi ambulansami i przestrzegać przepisów prawa.

Według nas rozporządzenie w sprawie stanu wyjątkowego nie zabrania nam takiej działalności. Będę bardzo wdzięczny za udostępnienie tego posta. Dziennikarzy i dziennikarki proszę zaś o nagłośnienie sprawy i jej monitorowanie.

Bardzo dziękuję wszystkim moim wspaniałym kolegom i koleżankom, którzy zdecydowali się podpisać pod wnioskiem. I dziękuję za napływające w ogromnej ilości deklaracje pomocy - nie wszystkim zdążyłem odpisać, za co przepraszam".

List do MSWiA

Dr Sieczko zamieścił też skan listu do ministra spraw wewnętrznych i administracji:

Ci ludzie tam umierają bez pomocy

Inicjatywa dr. Sieczko to skutek informacji o dramatycznej sytuacji dziesiątek, a być może nawet setek osób, które po przekroczeniu granicy koczują po polskiej stronie w zagrażających życiu warunkach. Takie informacje docierały do niego od kilku dni.

Przypomnijmy, że do tej pory stwierdzono śmierć pięciu uchodźców. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

22 września, w środę, Sieczko zamieścił alarmujący wpis na swoim FB.

"Otrzymałem informację, że na terenie RP, w okolicach granicy z Białorusią, przebywają w lasach ludzie – dziesiątki, a być może setki. Wielu z nich jest w bardzo złym stanie – głęboko wychłodzonych, odwodnionych, poranionych od drutu, przez który musieli się przedzierać, ze świerzbem, zapaleniem płuc, COVID-19, a często kombinacją tych stanów. Ludzie ci znajdują się tam, ponieważ przedarli się przez granicę z Białorusią na polską stronę.

Polska jednak ich u siebie nie chce i niezgodnie z prawem siłami Straży Granicznej wywozi ich na stronę białoruską. Skąd Białorusini wywożą ich do Polski.

Ludzie ci utknęli w limbo – bez jedzenia, ciepłych ubrań, środków higieny, picia. Śmiem twierdzić, że wielu z nich jest w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Z jakichś przyczyn polski system ratownictwa medycznego nie zapewnia tym osobom odpowiedniej pomocy medycznej.

OD KOGO TO WIEM

Od trzech osób, z którymi niezależnie rozmawiałem. Każda z tych osób była na miejscu. Jedna z nich ma wykształcenie medyczne. Są to, w mojej ocenie, ludzie wiarygodni, trzeźwo oceniający sytuacje, nie hiperbolizujący. Są to ludzie, którzy byli świadkami wymienionych sytuacji poza strefą stanu wyjątkowego, bo do strefy członkowie organizacji pomocowych nie są wpuszczani.

DLACZEGO W OGÓLE SIĘ TYM ZAJMUJĘ?

Po pierwsze dlatego, że bezpośrednio poproszono mnie o jakąkolwiek formę pomocy medycznej na miejscu. Po drugie zaś dlatego, że uważam, że niezależnie od uwarunkowań geopolitycznych, nikt nie zasługuje na to, żeby zamarznąć w polskim lesie.

CZY WIEM, ŻE CAŁA TA AKCJA TO GRA ŁUKASZENKI?

Serio? Opowiedzcie mi o tym więcej.

Tak, wiem to. Wiem, że ci ludzie mamieni obietnicą lepszego życia w UE I prawdopodobnie płacąc za to pieniądze, trafiają samolotami na Białoruś, po czym są przewożeni na granicę polsko-białoruską.

To nie ja, Jakub Sieczko, mam jednak zajmować się rozwiązaniem kryzysu międzynarodowego, który wywołał Łukaszenka, a któremu władze RP nie potrafiły zapobiec.

Jeśli polityką władz RP jest to, żeby dać odpowiedniej liczbie ludzi w lesie zamarznąć, to odstraszy się innych chętnych, to: a) uważam, że będzie to polityka nieskuteczna, co pokazują przykłady krajów Morza Śródziemnego b) jako obywatel RP nie godzę się ze względów moralnych na taką politykę.

Nie uważam, że każdy człowiek, który tego chce, może zamieszkać na terenie Polski. Uważam jednak, że nikt nie powinien umierać tu z głodu na runie leśnym.

JAK SIĘ CZUJĘ?

Jak prawie równo rok temu – na początku października 2020 roku, gdzie patrząc na rosnące słupki zakażeń i oceniając sytuację w moich miejscach pracy oraz politykę władz RP, napisałem na facebooku: „Lockdown. Natychmiast lockdown. Za wszelką cenę lockdown. Andrzej, Mateusz, Jarosław, Jarosław, wszyscy Mariusze, Adam, Zbigniew - to jebnie”.

A potem przyszła druga fala.

Uważam, że wszystkie czynniki wskazują na to, że ten kryzys będzie eskalował – jeśli nasi nadwiślańscy mistrzowie dyplomacji nie robią właśnie dealu z Mińskiem, że ów proceder natychmiast zostanie zatrzymany, to możemy spodziewać się kolejnych setek lub tysięcy ludzi. Nie ma takiej ludzkiej siły, żeby część z nich nie zmarła.

CO CHCĘ ZROBIĆ?

Mam kilkoro znajomych gotowych wraz ze mną zorganizować pomoc medyczną, która wsparciem medycznym służyłaby grupom wolontariuszy działającym na miejscu (to ci ludzie, co rozwożą koce, kanapki, śpiwory, picie). Chcemy by ci wolontariusze, jeśli mają poczucie, że osoba, z którą mają kontakt, wymaga pomocy medycznej, mieli numer telefonu, pod który mogą zadzwonić.

I wtedy zespół kompetentnych medyków przyjeżdżałby na miejsce, oceniałby stan osób poszkodowanych, udzielał pierwszej pomocy i decydował, czy wymagają osoby te pomocy medycznej, po czym wzywał zespół ratownictwa medycznego.

Bo wiecie – jak lekarz dzwoni na 999 i mówi: “Dobry wieczór, jestem anestezjologiem. Informuję, że w miejscowości XYZ znajduje się około 30-letnia kobieta, której udzielam pierwszej pomocy. Według mojej oceny jest ona w stanie głębokiej hipotermii, granicznie wydolna oddechowo. Proszę o wysłanie zespołu ratownictwa medycznego”, to nie ma takiej ludzkiej siły, żeby dyspozytor tej karetki nie wysłał.

Nie zamierzamy nikomu pomagać w przekraczaniu granicy. Zamierzamy udzielać pierwszej pomocy. Może umrze dzięki temu kilka osób mniej.

KIM BĘDĄ CI MEDYCY?

Przede wszystkim osobami, które znam i którym ufam, bądź osobami, które znają i którym ufają osoby, które znam i którym ufam. Mam nadzieję, że rozumiecie. Zaczynamy od znajomych i znajomych znajomych. Zapraszam jednak do kontaktu na priv innych, którzy chcą pomóc – w zależności od naszych zasobów i dziur grafikowych, będziemy się do was odzywać.

Zrozumcie, proszę – to nie może być akcja przypadkowych ludzi, dlatego zaczynamy od tych, z którymi niejeden bandaż żeśmy skrzyżowali.

CZY TO JEST ZGODNE Z PRAWEM?

Jesteśmy w kontakcie z prawnikami z organizacji pozarządowych zaangażowanych w pomoc w tym kryzysie. Wszystko wskazuje na to, że nasz pomysł jest legalny. Podanie jedzenia czy picia jest legalne. Udzielenie pomocy osobie w stanie zagrożenia życia jest legalne. Rzekłbym nawet, że pożądane.

CZY CHCEMY WJEŻDŻAĆ DO STREFY STANU WYJĄTKOWEGO?

Nie. Nie możemy tego zrobić. Nikt nas tam nie wpuści. Możemy udzielać pomocy osobom poza strefą (są takie).

CZY JESTEŚMY PIĘKNODUCHAMI, KTÓRZY CHCĄ URATOWAĆ ŚWIAT?

Totalnie tak.

A tak serio – nie, uważamy, że długofalowym rozwiązaniem tego kryzysu, jak również pomocą medyczną dla osób w stanie zagrożenia życia, powinny zająć się władze RP. Chcemy działać tam najwyżej kilka tygodni – nie mamy zasobów na to, żeby organizować tam pomoc na całe miesiące bądź lata.

Chcemy pomóc wobec chwilowego kryzysu, który, w mojej opinii, nabierze wkrótce takiej skali, że władze RP będą musiały przyjąć wobec niego inną politykę niż “wywalmy wszystkich na Białoruś i zobaczymy, co się stanie”.

CZY DA SIĘ TO ZROBIĆ ZA DARMO?

Nie. Kosztuje wynajęcie odpowiedniego pojazdu, leki i inne środki medyczne, spanie, ubezpieczenie, jedzenie, zwrot kosztów dojazdu medyków. Część jest gotowa pracować tam bez wynagrodzenia, część nie może, bo musi oddać dyżury, żeby pojechać na granicę, a z czegoś żyć trzeba. Tym zapłacimy mniej więcej tyle, ile zarabia pielęgniarka czy ratownik medyczny na dyżurze na SOR.

SKĄD PIENIĄDZE?

Z waszych kont. Planujemy uruchomić zbiórkę publiczną (taką w dwustu procentach zgodną z prawem, więc ją trzeba wspaniale doszlifować). Dajcie wówczas dychę. Napiszę tu o tym.

CO MYŚLĘ O NIEKTÓRYCH KOMENTARZACH POD MOIMI POPRZEDNIMI POSTAMI?

Myślę o nich mało, ale zawsze źle.

CZY NIE ZAINTERESUJE SIĘ NAMI ZBIGNIEW ZIOBRO I NIE BĘDZIE Z TEGO KŁOPOCIKÓW?

Nic na to nie wskazuje. Ale no jak nie zrobimy, to się nie przekonamy, co nie?

CZY MOŻNA SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z OSOBAMI NA MIEJSCU, ŻEBY POTWIERDZIŁY MOJE DONIESIENIA?

Służę kontaktami. Przedstawicieli mediów zapraszam na priv. Przedstawicieli mediów publicznych oraz prawicowych gazet i portali zapraszam do zapoznania się w słowniku języka polskiego ze słowem “przyzwoitość”.

;

Udostępnij:

Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze