0:000:00

0:00

"Od żałoby tak naprawdę nie da się uciec. Najlepiej ją po prostu przeżyć, jednocześnie ucząc się, jak żyć bez osoby zmarłej. Jest to trudny i bolesny proces. Ale jeśli na poziomie wspólnotowym nie przeżywamy żałoby po 150 tys. osobach, które już zmarły podczas tej pandemii - czy bezpośrednio na covid, czy z powodu zapaści systemu ochrony zdrowia - to ci zmarli zostają zdehumanizowani" - mówi OKO.press Maciej Roszkowski, jeden z pomysłodawców akcji Dzień Covidowej Żałoby Narodowej (cała rozmowa dalej).

OKO.press symbolicznie uczestniczy w dniu żałoby - dlatego w naszym logo pojawił się czarny kolor.

Grupa aktywistów, popularyzatorów nauki, "osób ze środowisk lekarskich, psychoterapeutycznych, nauczycielskich, proszczepiennych i edukujących w aspekcie covid" postanowiła 3 grudnia zorganizować akcję, żeby pomóc bliskim zmarłym. Według danych z rejestrów stanu cywilnego oraz z GUS od początku pandemii w Polsce mogło umrzeć nawet 170 tys. osób ponad średnią z ostatnich lat. Co najmniej 100 tys. z nich to ofiary COVID-19, a prawdopodobnie ta liczba jest znacznie wyższa.

Organizatorzy dnia żałoby piszą:

„Aktualnie znowu umiera kilkaset osób dziennie z powodu covid, a w ciągu najbliższych miesięcy umrze minimum kolejne kilkadziesiąt tysięcy osób na covid oraz z powodu przeciążenia systemu zdrowotnego w Polsce, a my każdego dnia powiększamy skalę długu zdrowotnego. Liczba nadmiarowych zgonów w Polsce za parę miesięcy może sięgnąć 200 tysięcy osób, co stanowi aż 0.5 proc. ludności Polski. Co 200 osoba w Polsce będzie ofiarą pandemii i nieudolności władz w radzeniu sobie z nią. A każdy zmarły ma kilka-kilkanaście osób bliskich, które straciły daną osobę i z tego powodu były, są lub będę w żałobie. To ogrom ludzi, którym nikt nie dał w Polsce miejsca na wspólnotowe przeżywanie śmierci swoich bliskich.

Niestety nasze państwo nie zorganizowało i nie planuje zorganizować ani jednego dnia żałoby narodowej z powodu epidemii wykazując się smutną obojętnością.

Skoro państwo nie zrobiło i nie planuje zrobić tego, co powinno, to my musimy to sami zrobić. Dlatego organizujemy 3 grudnia dzień covidowej żałoby narodowej.

Tego dnia ubierzmy się na czarno, o 18:00 zgaśmy w domu światło i zapalmy świeczkę, aby upamiętnić ofiary pandemii covid w Polsce.

Jeśli ktoś ci umarł w wyniku covid lub przeciążenia systemu zdrowia albo otarł się o śmierć z tego powodu, podziel się z innymi emocjami. To dzień dla ciebie, gdzie możesz poczuć i wyrazić w pełni swój lęk, zagubienie, smutek, złość, bezradność, a czasem i ulgę, jaka wiążę się ze śmiercią bliskiej osoby. Wszystkie twoje uczucia z tym związane są w porządku, a konstruktywny proces radzenia sobie z żałobą zaczyna się od dopuszczenia w sobie różnych, często sprzecznych uczuć wynikających ze śmierci bliskiej osoby.

Przypomnij innym o tym, że istnieje skuteczny (w 90 proc. po dwóch dawkach, a po 3 w 98 proc.) sposób zapobiegania śmierci z powodu Covid - szczepionki.

Przypomnij także rządowi RP, że abdykacja z kontroli pandemii, jaką aktualnie stosuje doprowadza do kolejnych dziesiątek tysięcy zgonów. Nie czekaj aż ty lub ktoś z bliskich będzie ofiarą tej abdykacji. Domagaj się reakcji tu i teraz. Przykłady Portugalii, Włoch lub Francji pokazują, iż mając skuteczne narzędzie — szczepionki, odpowiedzialny rząd może doprowadzić do sytuacji, że właściwie mało kto umiera teraz na tą chorobę. To też jest możliwe w Polsce, tylko trzeba o to zawalczyć".

Przeczytaj także:

O Dniu Covidowej Żałoby Narodowej OKO.press rozmawia z Maćkiem Roszkowskim, psychoterapeutą, popularyzatorem wiedzy na temat COVID-19 i jednym z pomysłodawców akcji.

Zmarli nie mogą być tylko rubrykami w Excelu

Miłada Jędrysik, OKO.press: Co robi z jednostką, ze społeczeństwem nieprzeżyta żałoba?

Maciek Roszkowski: Jeśli próbujemy nie dopuścić procesu żałoby do siebie, ta żałoba i tak będzie się o siebie dopominać. Wyjdzie to prędzej czy później na przykład w formie depresji, dużych niepokojów, lęków.

Od żałoby się tak naprawdę nie da uciec. Najlepiej ją po prostu przeżyć. Przeżyć różne emocje, jakie ona wywołuje. Mogą być one bardzo różne: od smutku, czy niepokoju, ale też może pojawić się złość na bliskich, wyrzuty sumienia, ale też na przykład ulga, że ktoś umarł. Nie ma tu złych i dobrych emocji.

Kiedy te wszystkie przeżycia spróbujemy pomieścić w sobie, jednocześnie powoli ucząc się, jak żyć bez tej osoby, często jest to trudny i bolesny proces. Odnalezienie się w nowej rzeczywistości wymaga wielu miesięcy.

A jeśli na poziomie wspólnotowym nie przeżywamy żałoby po 150 tys. osobach, które już zmarły podczas tej pandemii - czy bezpośrednio na covid, czy z powodu zapaści systemu ochrony zdrowia - to ci zmarli zostają zdehumanizowani.

Stają się rubrykami w Excelu, przerzucamy po prostu w tabelce z pozycji „żywy”, na „zmarły z powodu COVID”. A bliscy takiej osoby zostają niezauważeni, często czują się opuszczeni.

Kiedy jednak przeżywamy to jako wspólnota — a żałoba narodowa temu służy — wtedy te osoby czują, że nie są same, że są inne osoby, które też kogoś straciły, również przeżywają różne emocje. I że są inni, którzy o nich myślą w życzliwy sposób. To daje bliskim zmarłych poczucie ulgi, świadomość, że są inne osoby, z którymi mam jakąś łączność w tym świecie. Ktoś mi bliski zmarł, ale są jeszcze inni ludzie, którzy teraz o mnie myślą.

Pandemia jest wydarzeniem społecznym. To jednostki chorują, przeżywają tragedie, ale są zależne od innych - mogą się od kogoś zarazić, mogą się izolować, żeby kogoś chronić. A jeśli nie ma wspólnotowej żałoby, to ginie społeczny wymiar wspólnie doświadczanego wyzwania.

Pandemia uświadamia nam dobitnie, że wszyscy jesteśmy od siebie zależni i to nawet nie tylko na poziomie kraju, ale całego świata. Teraz w Afryce pojawił się nowy wariant, prędzej czy później pojawi się i u nas. Już się nie da tego uniknąć. A można było tego uniknąć, gdyby nasza część świata solidarnie przekazywała szczepionki Afryce.

Takie sytuacje pokazują, że myślenie indywidualistyczne, bardzo silne w Europie i szczególnie w Polsce, jest nieadekwatne do rzeczywistości.

Tak naprawdę jesteśmy połączonymi ze sobą w sieci zależności jednostkami. Działania nas wszystkich determinują tak naprawdę, co się dzieje z daną jednostką: czy umrze, czy nie, jak będzie leczona, czy będzie dla niej miejsce w szpitalu, czy nie.

Wiodącą rolę w umacnianiu wspólnotowości podczas pandemii powinno mieć państwo – bo ma środki, żeby dawać przykład, budować społeczną spójność. Tymczasem rząd poświęca zdrowie i życie wielu osób, żeby nie narazić się sceptycznej wobec szczepień i lockdownów mniejszości, wręcz jest zakładnikiem części swojej kruchej sejmowej większości. Dlatego słyszymy, że Polacy mają „gen sprzeciwu”, że "wolność" jest najważniejsza. Władze nie zorganizowały też publicznej żałoby po ofiarach COVID-19.

Władze wysyłają sygnał, że przetrwa silniejszy i że każdy ma sam dbać o siebie. To czysty społeczny darwinizm. Umierają przecież nie tylko niezaszczepieni z wyboru, ale także ci najsłabsi, dla których zakażenie to ryzyko nawet pomimo szczepienia. A jeśli przesuwamy łóżka szpitalne i kadrę z oddziałów kardiologicznych, onkologicznych czy ortopedycznych na oddziały covidowe, to też prędzej czy później odbije się na zdrowiu, a nawet życiu osób słabszych, z różnymi przewlekłymi kłopotami zdrowotnymi.

To powoduje, że rozprzestrzeniają się postawy egoistyczne, skupione na sobie, na własnych przyjemnościach, na fałszywym poczuciu, że to jest wybór, że każdy może robić, co chce.

No nie. To nie jest indywidualny wybór, bo jeszcze są inni, słabsi, albo tacy, którzy po prostu nie mają szczęścia, bo potrącił ich samochód, a tu trzeba czekać na karetkę godzinę dłużej.

Albo mają zawał, czy udar.

Tak, wtedy liczy się każda minuta. A teraz, gdy rozmawiamy, w różnych regionach Polski karetki nie dojeżdżają na czas i ludzie nie otrzymują wystarczającej pomocy.

Wasza obywatelska inicjatywa żałoby narodowej to oddolna próba ratowania wspólnoty?

Państwo nawet się nie zająknęło, że trzeba ją zorganizować, przechodzi wobec tych śmierci obojętnie. Mieliśmy żałobę narodową z powodu katastrofy smoleńskiej, mieliśmy żałobę, kiedy w pociągu zginęło kilkanaście osób, kiedy ginęli górnicy.

A kiedy w pandemii umierają setki tysięcy, niebawem to będzie co dwusetna osoba — nic się nie dzieje.

Trudno w ogóle jest objąć tę liczbę wyobrażeniem - może to część problemu.

Możliwe. Ale właśnie to próbujemy przekazać: zmarli w pandemii to nie są liczby, to są osoby, które miały żonę, męża, partnera, partnerkę, dzieci, dziadków, babcie.

Umierają też 30-latkowie, osierocając 60-letnich rodziców, dla których jest to szokujące, bo w najgorszych koszmarach nie spodziewali się takiej sytuacji.

A dzieci w wieku przedszkolnym czy szkolnym tracą ukochanego tatę, dziadka czy ciocię. To dla nich traumatyczne przeżycie, zupełnie niezrozumiałe w dziecięcym świecie wydarzenie.

Albo zostają 90-letni rodzice, którymi się nie ma kto opiekować.

Chcemy przypomnieć, że to nie są abstrakcyjne liczby. To były kochające osoby, które miały bliskich. Wielu z nas zna teraz kogoś, kto mierzy się z nieodwoływalnym faktem, że ta osoba zniknęła i już nie wróci. Chcemy tych ludzi pokazać: zobaczcie, to są również ofiary pandemii, one czują, myślą, przeżywają. Pomyślmy o nich.

Jeśli tak to ujmiemy, to ofiary pandemii w Polsce liczymy już w miliony.

Trudno znaleźć osobę, która by nie znała, nie widziała na oczy kogoś, kto później zmarł w wyniku pandemii – głównie przez COVID, ale też przez obciążenie systemu ochrony zdrowia. A wielu z nas straciło kogoś bliskiego, najbliższego. Wczoraj np. dostałem list od pani, która straciła 39-letniego męża, jej dziecko miało siedem lat, kiedy straciło ukochanego tatę. To są tragiczne historie.

Co się będzie działo 3 grudnia?

Pokażmy tego dnia solidarność ze zmarłymi i ich bliskimi. Ubierzmy się na czarno, czy będziemy w pracy, czy też w domu. To będzie symbol jedności.

A o 18:00 zgaśmy w domach światła, zapalmy świeczkę - z przekazem: jestem z wami, myślę o was, o waszych zmarłych, o tym, że przeżywacie ból. A jak kogoś straciliśmy: myślę o tobie, mój zmarły mężu, moja zmarło żono, mój zmarły rodzicu.

Trzecim aspektem tej akcji jest zachęcenie osób, które straciły kogoś bliskiego do tego, żeby wejść w kontakt z sobą i zapytać się: co ja w związku z tym teraz przeżywam? Jeśli odczuwam ulgę, to OK, jak czuję smutek, złość, wyrzuty, sumienia to też OK. Ważne, żeby sobie zdać sprawę z tego, co mi towarzyszy.

Wszystkie uczucia są w porządku. Zachęcamy do tego, aby – jeśli mierzymy ze stratą bliskiej osoby i jesteśmy w procesie żałoby - porozmawiać z kimś bliskim, opowiedzieć o swoich przeżyciach. Nieważne, czy bliska osoba zmarła rok temu, czy tydzień temu, czy wczoraj. Ważne, żebyśmy dali sobie prawo do żałoby i znaleźli na nią przestrzeń w swoim życiu.

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze