Strajk w Solaris Bus&Coach trwa. Dziś przedstawiciel zarządu wreszcie wyszedł do strajkujących, zgodził się na podjęcie rozmów ze związkowcami. "Nikt nie wyłamuje się ze strajku, dołączają za to kolejni" – mówi OKO.press Wojciech Jasiński, przewodniczący OPZZ-Konfederacji Pracy w zakładzie
Autobusy Solarisa są symbolem nowoczesnej komunikacji miejskiej w Polsce. Wysłużone Jelcze i Ikarusy w dużej mierze wymieniono na modele Urbino wyjeżdżające z wielkopolskich fabryk. Spółka Solaris
Bus&Coach rozpoczynała działalność jako polskie przedstawicielstwo Neoplana. Założone przez inżyniera Krzysztofa Olszewskiego przedsiębiorstwo zaczęło montować autobusy niemieckiego producenta, by w końcu się od niego uniezależnić. Od 1999 roku przedsiębiorstwo sprzedało swoje autobusy do wszystkich miast wojewódzkich w Polsce i stało się poważnym, międzynarodowym graczem. Charakterystyczne logo Urbino - spoglądającego do góry zielonego jamnika - można dziś zobaczyć między innymi w Berlinie, Atenach, włoskim Lacjum. Poza Europą z pojazdów Solarisa jeżdżą w Dubaju.
Solaris nadal produkuje w Polsce, jednak od 2018 roku spółkę przejęli Hiszpanie z grupy CAF. Firma kontynuuje znakomitą passę. W 2020 roku zanotowała rekordowy zysk – 108,5 mln złotych i rekordowe przychody - 3,08 mld złotych. Na ten sukces pracuje około 2600 osób. Według strajkującej dziś załogi w firmie docenia się jednak nielicznych.
Pracownicy fizyczni mają w Solarisie zarabiać niewiele powyżej minimalnej pensji. Według związkowców to kwoty rzędu 2900-3000 złotych brutto. 14 stycznia zarząd spółki przyznał pracownikom 5-procentowe „minipodwyżki” - jak nazywają je protestujący. Ich poziom jest uzależniony więc od bazowego wynagrodzenia, a najniższe według oświadczenia firmy mają wynosić 270 złotych brutto. Związkowcy proponowali z kolei 800 zł podwyżki dla każdego pracownika.
„W toku negocjacji pracownicy zeszli z tej kwoty o połowę. Okazało się, że 400 zł to w dalszym ciągu za dużo zdaniem zarządu. Ta propozycja jest już jednak nieaktualna. Związek powrócił do swoich pierwotnych postulatów podwyżki o 800 zł” - mówił OKO.press Piotr Ostrowski, wiceprzewodniczący OPZZ. Pracownicy Solarisa twierdzą, że zarząd docenia specjalistów i menadżerów, ignorując wkład pracowników fizycznych w wypracowany przez spółkę zysk. Dlatego trwający od kilku miesięcy spór zbiorowy zakończył się decyzją o strajku. W referendum jego rozpoczęcie poparło 92,7 proc. głosujących przy 51,7 proc. frekwencji. W poniedziałek o 06:00 produkcja w zakładach Solarisa stanęła – przekazali związkowcy z protestujących wspólnie „Solidarności” i OPZZ-Konfederacji Pracy. O początku strajku pisaliśmy w OKO.press:
„Pracownikom chodzi o to, żeby pieniądze, które na podwyżki są, trafiły do wszystkich pracowników, a nie zostały skonsumowane jedynie przez wąską grupę menadżerów. Stąd postulat kwotowy: 800 zł podwyżki dla każdego pracownika. Przecież szaleje drożyzna, rachunki idą w górę. Jednocześnie w górę idą zyski międzynarodowych korporacji, takich jak Solaris. Pracownicy mają prawo oczekiwać sprawiedliwego udziału w tych zyskach” - mówi OKO.press Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy, która w poniedziałek zjawiła się w zakładach w Bolechowie.
Strajkującą załogę w ten sam sposób wsparli również inni lewicowi politycy: Adrian Zandberg, Maciej Konieczny oraz Katarzyna Ueberhan. Na Twitterze postulaty protestujących wsparł również poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski.
Jak czytamy w oświadczeniu spółki, pracownicy zdecydowali o strajku przedwcześnie, po zaledwie dwóch spotkaniach. Reprezentujący Solarisa w mediach Mateusz Figaszewski powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że produkcja kolejnych autobusów mimo trudności nadal trwa.
"Wszystkie nasze zakłady kontynuują, z mniejszymi lub większymi utrudnieniami, swoją pracę. Wczoraj wykonaliśmy cztery z ośmiu zaplanowanych autobusów. Pierwsi pracownicy zrezygnowali dziś z udziału w proteście" – stwierdził Figaszewski.
Nikt nie wyłamuje się ze strajku, dołączają za to kolejni – odpiera Wojciech Jasiński, przewodniczący OPZZ-Konfederacji Pracy w Solaris Bus & Coach. W rozmowie z OKO.press twierdzi, że przytłaczająca większość znaczących prac nad nowymi autobusami nadal jest wstrzymana. Pracują jedynie pojedyncze osoby zatrudnione na umowach okresowych i zakontraktowane przez zewnętrzne agencje pracy – a więc niezatrudnione przez Solarisa.
"Do strajku przystąpiło 90 proc. pracowników produkcji bezpośredniej, on trwa we wszystkich lokalizacjach firmy. Główna produkcja w Bolechowie stoi. W Środzie Wielkopolskiej, gdzie spawane są szkielety pojazdów, również przerwanych jest większość prac. Strajkują też pracownicy magazynów, serwisu" – wylicza Jasiński. Jak mówi, osobom na "czasówkach" sam odradzał przystąpienie do strajku. Pracownikom zatrudnionym na czas określony firma może nie zaoferować kolejnej umowy lub w łatwiejszy sposób wypowiedzieć już obowiązującą. - "W ten sposób zarząd mógłby się zemścić na protestujących".
Figaszewski stwierdził w rozmowie z PAP, że 24 stycznia w zakładach firmy zmontowano cztery z ośmiu zaplanowanych pojazdów. Zdaniem Jasińskiego to niemożliwe. "Nie ma możliwości wyprodukowania nawet jednego autobusu" - twierdzi związkowiec. Jak dodaje, nadal pracujące osoby mogą jedynie doposażać wyprodukowane już modele. - "Gdzieś brakowało koła zapasowego, gdzieś gaśnicy, trójkąta ostrzegawczego. Władze spółki pozbierały takie autobusy, próbują uzupełnić ich wyposażenie, a potem triumfalnie ogłaszają, że produkcja nadal trwa".
Strajk oznacza duże problemy dla firmy, która w ostatnim czasie przyjęła przynajmniej kilka dużych zamówień. Obiecała między innymi o autobusy wodorowe dla czeskiego Uścia nad Łabą, trolejbusy dla Budapesztu i Mediolanu, 161 hybryd dla belgijskiej Walonii i prawie 200 elektryków dla Oslo. Przedłużający się strajk może narazić spółkę na kary umowne. Ich naliczanie nie jest rzadkością. Za opóźnienia w dostawach do Rzeszowa dwa lata temu producent zapłacił 426 tys. zł. Również w 2019 roku 660 tys. złotych kary dla Solarisa naliczyły władze Lublina. Kary za opóźnienia w Szczecinie były tak duże, że tamtejszy Urząd Miasta dostał kilka autobusów praktycznie za darmo.
Przypadki te dotyczyły jednak stosunkowo niewielkich zamówień. Skumulowane kary za opóźnienia w dostawie setek pojazdów mogą mocno odbić się na kondycji finansowej firmy.
"Rozpoczęta 24 stycznia akcja strajkowa może wpłynąć negatywnie na działanie przedsiębiorstwa, co w przyszłości nie tylko utrudni rozmowy o podwyżkach płac, ale może także zachwiać stabilnością miejsc pracy. Przypominamy, że osobom, które biorą udział w strajku, nie przysługuje za ten czas wynagrodzenie" - czytamy w oświadczeniu spółki.
"W strajku oczywiście chodzi o to, by był jak najkrótszy i skuteczny. Taktyka straszenia utratą wynagrodzenia czy redukcją zatrudnienia nie służy zakończeniu sporu. Rolą zarządu jest doprowadzenie do porozumienia, które jest na wyciągnięcie ręki — strona pracownicza jest gotowa do rozmów. Strajkujący nie zgłaszają żadnych wygórowanych i rewolucyjnych postulatów - chcą po prostu godnych wynagrodzeń nie tylko dla menedżerów, ale też dla pracowników produkcji" - komentuje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Według Jasińskiego pracownicy są zdeterminowani i będą protestować do skutku. Nie przeszkodzi zgodne z polskim prawem pracy wstrzymanie naliczania wypłat. Związkowcy uruchomili zbiórkę na Fundusz Strajkowy za pośrednictwem portalu Zrzutka.pl. Z tego źródła mają pochodzić środki na utrzymanie pracowników w trakcie strajku. Zebrana suma szybko rośnie – jeszcze w środowe przedpołudnie było to około 58 tysięcy złotych. Po południu kwota wzrosła do ponad 80 tysięcy.
„Solidarność” Regionu Wielkopolska na poniedziałek zapowiada pikietę na terenie Solarisa. Wiceprzewodniczący Komisji Krajowej związku Tadeusz Majchrowicz twierdzi, że w razie potrzeby „Solidarność” może ogłosić ogólnopolską mobilizację związkowców, którzy przyjadą protestować do Bolechowa. Jarosław Lange, przewodniczący organizacji w Wielkopolsce zapowiada z kolei, że będzie postulował o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia prezydium Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w sprawie sporu w Solarisie. Z kolei przedstawiciele OPZZ-Konfederacji Pracy w środę pojawili się w Sejmie, gdzie otrzymali wsparcie między innymi od wicemarszałka niższej izby parlamentu i współprzewodniczacego Nowej Lewicy Włodzimierza Czarzastego.
W czwartek około południa prezes spółki Javier Calleja wyszedł do strajkujących. Według relacji Wojciecha Jasińskiego miał na początku zapytać pracowników o samopoczucie i wyrazić chęć wysłuchania ich postulatów. Spotkanie przebiegło w burzliwej atmosferze – co widać było podczas transmisji udostępnionej na portalu Facebook przez związkowców z Konfederacji Pracy.
Jak przekazał nam Jasiński, zarząd zgodził się wreszcie na podjęcie rozmów ze związkowcami. Ich pierwsza tura jest zaplanowana na piątek. "Zarząd w końcu powinien podpisać z nami porozumienie płacowe. Strajkuje się nie po to, by sobie postrajkować, tylko żeby dojść do swojego celu. Naszym celem są godne podwyżki, a strajk jedynie narzędziem do ich osiągnięcia" - podsumowuje Jasiński.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze