Płace pracowników fizycznych są niewiele większe niż płaca minimalna - 2900, 3000 zł brutto. Tymczasem firma Solaris, podobnie jak cały przemysł, ma się bardzo dobrze. W 2020 roku odnotowała 100 mln zysku - mówi wiceprzewodniczący OPZZ
W poniedziałek ok. 06:00 rano w fabryce Solaris Bus & Coach w Bolechowie pod Poznaniem zaczął się strajk generalny. Spór zbiorowy w firmie trwał od kilku miesięcy. W styczniu odbyło się referendum strajkowe, w którym zagłosowały 1342 osoby, czyli 51,7 proc. uprawnionych. Strajk generalny poparły 1244 osoby, czyli 92,7 proc. głosujących. "To jednoznaczny i miażdżący wynik. Daje nam to silny mandat do dalszych działań" - pisali związkowcy.
Solaris Bus & Coach sp. z o.o. to jeden z największych europejskich producentów autobusów i trolejbusów. Firma - od 2018 należąca do hiszpańskiej grupy CAF - zatrudnia ok. 2600 osób. Jak wskazują związkowcy, ostatnie lata były dla firmy dobre. Zysk w 2020 roku - 108,5 mln zł - był najwyższy w historii. Rekordowe były też przychody - 3,08 mld zł.
"Nasze postulaty były dość skromne: 400 zł podwyżki dla każdego w 2021 roku i tyle samo w 2022 roku. Pracodawca konsekwentnie to odrzucał. Jego celem było skierowanie strumienia podwyżek tak, aby docenić specjalistów i menedżerów. Przez te miesiące trwała także kampania dezinformacji, powstawały »oddolne« listy pracowników, sam zarząd między wierszami straszył pracowników, że jeżeli związki zawodowe nie zaakceptują minipodwyżek, to nie będzie żadnych" - informuje na Facebooku OPZZ Konfederacja Pracy, współorganizator strajku obok NSZZ "Solidarność".
"Pracodawca w pełni respektuje prawo organizacji związkowych do podjęcia strajku (...) Jednocześnie wyrażamy głębokie ubolewanie, że strona Związkowa zdecydowała się na podjęcie, w naszym odczuciu nieproporcjonalnych działań, jakim jest decyzja o strajku. Od samego początku, na każdym etapie negocjacji, strona związkowa bowiem wykazywała pozorowaną chęć rozmów i wypracowania porozumienia kończąc jednostronnie poszczególne fazy negocjacji po zaledwie dwóch spotkaniach" - czytamy w oświadczeniu zarządu Solaris, wydanym jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem strajku.
"W dniu 14 stycznia pracodawca, jednostronnie przyznał wszystkim pracownikom firmy podwyżki w wysokości 5 proc. wynagrodzenia (minimum 270 zł brutto, co z premiami oznacza około 340 zł brutto). Dodatkowa grupa około 800 pracowników bezpośrednio produkcyjnych otrzymała dodatkową podwyżkę - dotyczy to elektryków, spawaczy, lakierników i brygadzistów. Jest to część wynagrodzenia zasadniczego. Podwyżki w takiej wysokości oznaczają łącznie w skali całej firmy podniesienie budżetu płacowego o blisko 17 mln zł rocznie. Przypomnijmy także, że firma Solaris w ostatnich trzech latach przeznaczyła łącznie (skumulowanie) na podwyżki dla swoich pracowników ponad 60 mln złotych. Wynik referendum strajkowego nie zmieni decyzji o przyznanych podwyżkach" - ogłasza zarząd.
Związkowcy nie akceptują tych argumentów.
"Płace pracowników fizycznych, na stanowiskach robotniczych na hali w Bolechowie, są niskie. Niewiele większe niż płaca minimalna - 2900, 3000 zł netto. Tymczasem firma Solaris, podobnie jak cała branża przemysłowa w Polsce, ma się bardzo dobrze. W 2020 firma odnotowała zysk w wysokości 100 milionów złotych" - mówi w rozmowie z OKO.press Piotr Ostrowski, wiceprzewodniczący OPZZ. - "800 zł brutto było wyjściową propozycją podwyżek. W toku negocjacji pracownicy zeszli z tej kwoty o połowę. Okazało się, że 400 zł to w dalszym ciągu za dużo zdaniem zarządu. Ta propozycja jest już jednak nieaktualna. Związek powrócił do swoich pierwotnych postulatów podwyżki o 800 zł".
W poniedziałek na hali związkowców wspierali politycy i polityczki Lewicy. Na hali pojawili się m.in. Adrian Zandberg i Maciej Konieczny z Razem oraz Katarzyna Ueberhan i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy.
"W Solarisie dzieje się to samo, co w wielu innych miejscach Polski. Wielkie firmy mają rekordowe zyski, ale płace pracowników stoją. Wystarczy wejść do sklepu, zobaczyć rachunki za gaz czy prąd, aby zorientować się, że jeżeli płace nie będą rosnąć, to miliony pracowników będą z miesiąca na miesiąc biednieć" – mówił Adrian Zandberg podczas konferencji prasowej, na której ogłoszono rozpoczęcie strajku. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk dodała: "Dzisiaj każdy z pracowników Solarisa przez inflację straci równowartość jednej pensji. Czas szalejącej drożyzny to czas, kiedy tymi zyskami trzeba się podzielić".
"Pracodawca sam z siebie nie będzie dzielił się zyskami, zrobi to, jeżeli będzie czuł, że w zakładzie są zorganizowani pracownicy. Z tego wynikają wysokie płace na zachodzie Europy, ponieważ tam związki zawodowe upominają się o swoje płace. Pracodawcy we Francji czy Hiszpanii nie są milsi i bardziej skłonni dzielić się zyskami. Oni po prostu wiedzą, że po drugiej stronie jest silny partner do negocjacji, z którym co roku trzeba usiąść do stołu" – mówił Maciej Konieczny.
W pierwszych godzinach strajku doszło także do incydentu — na teren zakładu nie wpuszczono przedstawicieli centrali związkowych. Zarząd firmy Solaris nie pozwolił, aby na teren weszli przedstawiciele central związkowych.
"To była dziwna sytuacja. Pojawiliśmy się przed szóstą rano pod zakładem. Ochrona nas wpuściła, uczestniczyliśmy w rozpoczęciu strajku. Przemawialiśmy, dyskutowaliśmy z pracownikami. O 08:00 wyszliśmy przed bramę zakładu na konferencję prasową, po której ochrona nie chciała nas wpuścić z powrotem na teren zakładu" - relacjonuje Piotr Ostrowski.
W sprawie dopuszczenia związkowców zainterweniowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Adrian Zandberg. Jak się dowiedzieli, decyzję podjął zarząd w związku z obostrzeniami covidowymi.
"Nie zostawimy tej sprawy. To naruszenie ustawy o związkach zawodowych oraz z Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy. Pkt. 17 ust. 1 zalecenia nr 143 stanowi: »Przedstawiciele związku zawodowego, którzy nie są zatrudnieni w przedsiębiorstwie, lecz którego pracownicy są członkami tego związku, powinni mieć wolny dostęp do takiego przedsiębiorstwa«, Polska tę konwencję ratyfikowała, to jest obowiązujące prawo" - komentuje Piotr Ostrowski.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze