Kryzys humanitarny na granicy trwa siódmy miesiąc i nic nie wskazuje na to, by miał się skończyć. „Migracje na pograniczu polsko-białoruskim nie ustaną i będą tam docierać kolejni ludzie, których życie i zdrowie jest zagrożone w kraju pochodzenia" - mówi Katarzyna Czarnota z Grupy Granica
Piątek, 18 marca 2022, wiadomość od Grupy Granica: Fatima, jej 5-letni syn Mohamed, brat, także Mohamed, i dwójka znajomych - Ibrahim i Mazen, przekroczyli polską granicę w okolicy Mielnika. Wszyscy uciekają z Syrii.
“Kilka koszmarnych dni spędzili w polskim lesie, bojąc się spotkania ze służbami. Wczoraj rano zostali znalezieni przez polską Straż Graniczną. Fatima była całkowicie wyczerpana i chorowała z braku jedzenia oraz czystej wody. Cała grupa została zabrana na placówkę SG Mielnik i tam zostali rozdzieleni - Ibrahim i Mazen zostali od razu ponownie wywiezieni na Białoruś. Boimy się o życie Fatimy, małego Mohameda i jego wuja. Jeśli zostaną wywiezieni na białoruską stronę granicy, podobnie jak ich towarzysze, mogą tego nie przetrwać” - donoszą aktywiści i aktywistki.
Poniedziałek, 21 marca 2022, wiadomość wysłana o godz. 20:36: Tree ma 40 dni, urodziła się w hali Bruzgach (gdzie Białoruś przetrzymywała uchodźców i migrantki), zaraz przy polskiej granicy. “Niestety panują tam straszne warunki. Zakładnicy otrzymali ultimatum - mają przejść do Polski albo zostaną deportowani lub siłą wywiezieni do objętej wojną Ukrainy.
Rodzina Tree została wepchnięta w strefę bagien razem z drugą rodziną i pięcioma mężczyznami. Jest to razem 16 osób, z czego pięcioro dzieci w wieku 3, 4, 6, 9 lat i 40-dniowe niemowlę. - Tree. Najstarsza z kobiet ma 65 lat. Wszyscy chcą poprosić w Polsce o ochronę. Wszyscy wielokrotnie, w sumie już 14 razy, byli zawracani na Białoruś. Teraz utknęli w pułapce na bagnach. Czekamy aż odnajdzie ich Straż Graniczna, powiadomiona o 18:30, lub polskie służby ratownicze. Jednocześnie obawiamy się, że cała grupa, włączając maleńkie dzieci, zostanie wypchnięta na Białoruś”.
21 marca, godz. 22:15: rodziny, które utknęły na bagnach, wysłały do Grupy Granica nagranie, na którym deklarują chęć ubiegania się o ochronę międzynarodową. “I want asylum in Poland” - mówią wycieńczone kobiety i mężczyźni. Na nagraniu widać też maleńką Tree i kilkuletnie dzieci.
[video width="480" height="848" mp4="https://oko.press/images/2022/03/prosba-o-azyl.mp4"][/video]
Rodziny uwięzione na bagnach proszą o azyl w Polsce, mat. Grupy Granica
Godz. 22:55: Służby dotarły do rodzin, które utknęły na bagnach.
“Przed nimi teraz droga powrotna przez bagna i transport łodziami przez Narewkę. Boimy się o nich. Rodziny przekazały nam, że w ostatnich dniach strażnicy graniczni wielokrotnie ich łapali i stosowali wobec nich wywózkę na białoruską stronę granicy - mimo że widzieli wśród nich niemowlę. Także ośmiu mężczyzn z Syrii, wrzuconych 4 marca przez służby białoruskie na ten sam teren bagien, a następnie na naszą prośbę wyprowadzonych z tego terenu przez polską Straż Graniczną, ostatecznie zostało wywiezionych na białoruską stronę granicy. Mamy nadzieję, że tym razem rodziny i ich pięciu towarzyszy zostaną przewiezieni na noc na placówkę Straży Granicznej w Narewce i będą mogli tam bezpiecznie złożyć wnioski o ochronę” - pisze Grupa Granica.
Tylko w ciągu ostatniej doby aktywiści i aktywistki otrzymali 88 zgłoszeń z prośbą o pomoc. Wśród potrzebujących było 32 dzieci, w tym 40-dniowa Tree.
"Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę kryzys przy granicy z Białorusią zszedł na drugi plan. Wszystkie oczy i kamery zwróciły się na Ukrainę. To zrozumiałe, zważywszy na skalę wyzwań humanitarnych, przed jakimi stanęliśmy, gdy do Polski w ciągu niespełna miesiąca przybyły niemal 2 miliony uchodźców i uchodźczyń. Odwróceniu uwagi od kryzysu w strefie przy granicy z Białorusią sprzyja fakt, że polski rząd przerzucił odpowiedzialność za pomoc osobom uciekającym z Ukrainy na organizacje społeczne i wolontariuszy.
Mieszkańcy Podlasia i organizacje działające na tym obszarze potrzebują dziś jeszcze więcej pomocy i zaangażowania. Codziennie mierzymy się ze zmęczeniem fizycznym i wypaleniem emocjonalnym aktywistek i aktywistów, którzy pracują w strefie od kilku miesięcy. Dlatego potrzebujemy nie tylko środków, ale też osób gotowych się zaangażować w działania pomocowe. Od waszego wsparcia i aktywnego włączenia się w naszą pracę zależy jej skuteczność. To z kolei przekłada się na więcej uratowanych istnień ludzkich" - apeluje Grupa Granica.
O aktualnej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej rozmawiamy z działaczką Grupy Granica z ramienia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Katarzyną Czarnotą:
Anna Mikulska, OKO.press: Kiedy ostatnio otrzymaliście naraz taką dużą liczbę zgłoszeń jak w ciągu minionej doby?
Katarzyna Czarnota: Jeśli dobrze pamiętam, to w listopadzie. Nie mamy wątpliwości, że sytuacja na Podlasiu od kilku dni systematycznie się pogarsza. Jakbyśmy wrócili do szczytu kryzysu humanitarnego sprzed kilku miesięcy. Co więcej, spodziewamy się, że to nie będzie chwilowy wzrost osób docierających do granicy.
Wśród tych, którzy się do was zgłosili, była rodzina z 40-dniowym dzieckiem, urodzonym w hali w Bruzgach. Co to za miejsce?
Ta hala to coś na kształt ośrodka powstałego na terenie byłej infrastruktury wojskowej, w którym białoruska Straż Graniczna do niedawna przetrzymywała uchodźców i migrantki w fatalnych warunkach. Decyzją reżimu Łukaszenki, ludzie, którzy przebywali tam od kilku miesięcy, zaczęli być wypychani na polską stronę lub deportowani do kraju pochodzenia. W tym drugim przypadku swój udział miała IOM, czyli Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji. To ona zapewniła tym, którzy wyrazili taką wolę, powrót do ojczyzny. Cała przestrzeń hali została teraz zamknięta.
Kilka dni temu pojawiła się informacja o kolejnej ofierze śmiertelnej znalezionej na granicy. Łącznie to już 23 zmarłe osoby, o których wiemy. Dlaczego mimo takiego ryzyka ludzie nadal decydują się docierać na to pogranicze?
Musimy pamiętać, że nawet jeśli tych śmierci jest znacznie więcej, niż podają oficjalne statystyki, to i tak ten szlak migracyjny jest bezpieczniejszy niż choćby docieranie do Europy przez Morze Śródziemne, gdzie przy zatonięciu jednego pontonu naraz ginie kilkadziesiąt osób. W wyniku kryzysu europejskiej polityki migracyjnej codziennie mamy do czynienia ze śmiercią ludzi na zewnętrznych granicach UE. Te wszystkie ofiary to pokłosie odbierania ludziom prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową, uniemożliwianie przyznawania wiz czy tworzenia korytarzy humanitarnych.
Skoro nowy szlak migracyjny, prowadzący przez granicę polsko-białoruską, został otwarty, będzie już zawsze funkcjonował w świadomości ludzi. Żadne mury tego ruchu nie zatrzymają - widzimy to na od dawna na innych granicach Europy.
Trudno uwierzyć, że mimo wojny w Ukrainie kolejne osoby decydują się docierać do Białorusi, która dziś przecież nie jest neutralna militarnie.
Możemy się też spodziewać, że tym szlakiem zaczną uciekać osoby, które nie będą chciały podporządkować się rosyjskiemu reżimowi. Powtórzę - migracje na pograniczu polsko-białoruskim nie ustaną i będą tam docierać kolejni ludzie, których życie i zdrowie jest zagrożone w kraju pochodzenia, a którym uniemożliwia się ubieganie o ochronę w sposób zgodny z prawem.
Co prawda ruch samolotowy, który znamy z początków kryzysu, się skończył, a biura podróży nie sprzedają już "wiz z ubezpieczeniem", ale migranci i uchodźczynie docierają tu różnymi sposobami i z różnych regionów. Jedyne, co się nie zmienia, to poziom przemocy ze strony białoruskich służb.
Docierały do nas informacje o gwałtach i przemocy, także wobec nieletnich, do których miało dochodzić w hali w Bruzgach. Ta przemoc wobec osób migrujących stała się czymś „normalnym".
Co wiecie o dalszym losie rodzin, które zgłosiły się do was po pomoc w ciągu ostatniej doby?
Wiemy na pewno, że 35 osób, w tym dzieci, zostało wywiezionych z powrotem pod drut kolczasty przy białoruskiej granicy. Te praktyki to oczywiście narażanie ich na tortury, utratę zdrowia, a jak wiemy, nawet życia. Robimy wszystko, by zapobiec wywózkom tych, którym udało się pomóc. Nasze działania są jednak cały czas utrudniane - pomoc jest kryminalizowana, a dostęp do strefy przygranicznej jest ciągle nielegalny, tak jak to miało miejsce od początku.
Do tego doszła jeszcze specustawa, która ułatwia przyjmowanie ukraińskich uchodźców i uchodźczyń - i dobrze - ale jednocześnie wyklucza obywateli/ki innych państw, którzy też chcą się ubiegać o ochronę w Polsce.
To, że dzielimy osoby migrujące, które potrzebują naszej pomocy, jest bardzo niebezpieczne.
W oparciu o te podziały, które teraz tworzymy, w przyszłości powstanie przyzwolenie na przemoc wobec konkretnych grup, ksenofobię i rasizm.
Ale warto przy tym wspomnieć, że narracja zbudowana wokół docierających do nas osób z Ukrainy może doprowadzić do odczarowania tego, jak myślimy o uchodźcach w ogóle. Mamy nadzieję, że przestaniemy upatrywać zagrożenia w tych, którzy szukają w Polsce bezpieczeństwa, niezależnie od tego, skąd do nas przychodzą.
Uchodźcy i uchodźczynie, wywożeni przez polską straż graniczną, z pewnością wiedzą, jak traktowane są osoby uciekające przez wojną w Ukrainie. Czy ci, którzy zwracają się do was z prośbą o pomoc, żalą się na podwójne standardy?
To ciekawe, ale nie. Spotykamy się raczej ze współczuciem z ich strony wobec Ukraińców i Ukrainek. To nam, aktywistom i aktywistkom, było wstyd przed nimi za państwo polskie. Ci, którzy sami uciekają przed wojną, rozumieją, co to znaczy i mówią, że wszyscy, których dotknęło to zagrożenie, zasługują na ochronę w bezpiecznym kraju. Więc nie, nie słyszałam od nikogo żalu z powodu nierównego traktowania, tylko wyrazy solidarności.
***
Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę do Polski przyjechało ponad 2,1 mln osób. Jednocześnie Straż Graniczna informuje, że 21 marca granicę polsko-białoruską "próbowały nielegalnie przekroczyć" 134 osoby. Najwięcej od początku roku. SG zatrzymała 40 z nich.
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze