Polska nie jest w stanie utrzymać nawet obecnego, niskiego poziomu urodzeń w perspektywie kilkudziesięciu lat, ponieważ w okres płodności wchodzą coraz mniej liczne roczniki kobiet urodzonych w ostatnich 25-ciu latach. Programy prorodzinne poprzednich rządów i 500 plus obecnego rządu, to za mało by ten trend odwrócić
W 2016 r. urodziło się 13 tysięcy dzieci więcej niż w roku poprzednim. Media donoszą, że na oddziałach położniczych brakuje miejsc. Minister Rafalska zapowiada, że to dopiero początek, i ze w 2017 r. liczba urodzonych dzieci przekroczy 400 tys. Czy 500 plus odwróci negatywne trendy demograficzne?
Dla demografów stanem pożądanym jest prosta zastępowalność pokoleń. Termin ten oznacza, iż w długim okresie liczba urodzeń i zgonów jest jednakowa, a zatem liczba ludności pozostaje bez zmian. Nie zmienia się również struktura ludności według wieku: liczba dzieci i młodzieży, osób w wieku średnim oraz osób starszych pozostaje stała.
Prostą zastępowalność pokoleń zapewnia dzietność na poziomie ok. 2,1.
To wielkość, która określa przeciętną liczbę urodzonych dzieci przez jedną kobietę w wieku, kiedy może ona ze względów biologicznych mieć potomstwo (15-49 lat).
Gdy w dłuższym okresie dzietność znacząco spada poniżej poziomu zapewniającego zastępowalność pokoleń, to zmienia się struktura ludności – więcej jest osób starszych, którzy już nie pracują i wymagają często opieki, mniej osób pracujących, mogących zapewnić byt materialny nie tylko sobie ale i starszemu pokoleniu.
Takie zmiany powodują, że gospodarka rozwija się wolniej a jednocześnie coraz trudniej jest pokoleniu osób w wieku aktywności zawodowej unieść ciężar zobowiązań ekonomicznych i opiekuńczych wobec starszego pokolenia.
Poprawa musi mieć charakter stały. Już w latach 60. poprzedniego wieku współczynnik dzietności w polskich miastach nie gwarantował prostej zastępowalności pokoleń. W całej Polsce zaczął spadać w drugiej połowie lat 80., jednak do początków transformacji, dzięki utrzymującej się wysokiej dzietności na wsi, sytuacja demograficzna nie pogarszała się drastycznie.
Ulegała pogorszeniu w latach 90. poprzedniego wieku, głównie z powodu szybko spadającej dzietności na wsi.
Pod koniec lat 90. współczynnik dzietności w Polsce obniżył się do poziomu zwanego przez demografów bardzo niską dzietnością (poniżej 1,5), co oznacza, że przywrócenie prostej zastępowalności pokoleń jest bardzo trudne i wymaga bardzo długiego czasu.
Coraz mniej jest bowiem kobiet, które mogą urodzić dzieci – nawet jeśli zdecydują się na większa liczbę potomstwa, to dzieci będzie i tak zbyt mało, by zahamować szybkie zmiany struktury wiekowej ludności.
Ponadto, społeczeństwa przyzwyczają się do małych rodzin, odwrócenie tych zmian kulturowych jest bardzo trudne. Takie zjawisko występuje we Włoszech czy w Austrii – w Polsce jeszcze nie.
Polacy cały czas chcą mieć dzieci. Gdyby realizowali swoje plany – nie mielibyśmy problemów z zapewnieniem zastępowalności pokoleń. Ciągle jeszcze w wieku, kiedy można decydować się na dziecko, jest pokolenie wyżu z lat 80. Jednak kolejne pokolenia kobiet są już dużo mniej liczne.
Dlatego ważne jest, by zachęcić kobiety z wyżu demograficznego lat 80. do realizacji opóźnionych planów rodzicielskich.
Nie chodzi jednak tylko o to. Ważne jest również by kolejne, mniej liczne pokolenia chętniej decydowały się na pierwsze i kolejne dzieci.
Chodzi zatem o to, by następował trwały wzrost dzietności. Tylko w ten sposób Polska może w długim okresie odzyskać stabilność demograficzną.
Doświadczenie pokazuje, że zwiększenie liczby urodzeń w jednym lub paru latach nie gwarantuje stałej poprawy.
Przypomnijmy,
Wzrost urodzeń, który nastąpił w latach 2005-2009, przypisuje się na ogół opóźnionej realizacji planów prokreacyjnych dzieci powojennego baby boomu.
Również w 2014 roku urodziło się o 6 tys. dzieci więcej niż rok wcześniej, ale w kolejnym roku (2015) już o tyle samo mniej. Zatem
paroletnie zmiany w statystyce urodzeń nie dają odpowiedzi, czy udało się odwrócić dotychczasowy negatywny trend.
Obserwowanie liczby urodzeń w warunkach gwałtownych zmian demograficznych na niewiele się zda.
Polska nie jest w stanie utrzymać nawet obecnego, niskiego poziomu urodzeń w perspektywie kilkudziesięciu lat,
ponieważ w okres płodności wchodzą coraz mniej liczne roczniki kobiet urodzonych w ostatnich 25 latach.
Informację o tym, czy i jakim stopniu następuje poprawa, dostarczają współczynniki dzietności, one bowiem odzwierciedlają liczbę urodzonych dzieci w relacji do liczby kobiet, które mogą te dzieci urodzić.
Obecnie współczynnik dzietności w Polsce waha się w okolicach 1,3. Prognozy pokazują, że
nawet jeśli współczynnik dzietności wzrośnie stopniowo do 1,7 w ciągu kolejnych 40 lat, to liczba urodzeń będzie malała, choć zdecydowanie wolniej niż gdyby pozostał on bez zmian.
Prognoza liczby urodzeń w Polsce w latach 2015-2060, rosnący współczynnik dzietności do poziomu 1,68 w 2060 r.
Źródło: Eurostat
Nie ma jednego, złotego środka na to, by osiągnąć i utrzymać dzietność na poziomie pozwalającym utrzymać równowagę demograficzną.
Co prawda z doświadczeń takich krajów jak kraje skandynawskie, czy Francja wynika, że polityka rodzinna skierowana na usuwanie barier dzietności przynosi efekty, ale warunkiem długotrwałych pozytywnych trendów jest jej kompleksowość i stabilność.
Polska od kilku lat taką politykę buduje. Przypomnijmy: zrealizowanie za rządów PO-PSL działania ułatwiające godzenie pracy z obowiązkami domowymi. Takie jak
Ale również działania wspierające materialnie rodziny z dziećmi, takie jak
Do tego rząd PIS dołożył 500 plus.
Jednak nadal wiele jeszcze brakuje by uznać budowę za ukończoną.
Dlatego wzrost liczby urodzeń nie powinien zwalniać z potrzeby dalszych działań. A ewentualny sukces trzeba przypisać również poprzednikom.
Ekonomistka, specjalistka w dziedzinie polityki społecznej. W latach 1977-1980 założycielka i redaktorka podziemnego dwutygodnika „Robotnik”. Jako badaczka zajmowała się problematyką ubóstwa i wykluczenia społecznego, równością płci, polityką rodzinną, oraz systemami zabezpieczenia społecznego. Była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej (1991 do 1994) , potem sekretarzem stanu ds. społecznych w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego. W latach 2004-2010 była ekspertką Komisji Europejskiej ds. ubóstwa i wykluczenia społecznego.
Ekonomistka, specjalistka w dziedzinie polityki społecznej. W latach 1977-1980 założycielka i redaktorka podziemnego dwutygodnika „Robotnik”. Jako badaczka zajmowała się problematyką ubóstwa i wykluczenia społecznego, równością płci, polityką rodzinną, oraz systemami zabezpieczenia społecznego. Była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej (1991 do 1994) , potem sekretarzem stanu ds. społecznych w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego. W latach 2004-2010 była ekspertką Komisji Europejskiej ds. ubóstwa i wykluczenia społecznego.
Komentarze