Tweet pani premier, gdyby chciała zachować optymizm - i zarazem być jeszcze bardziej uprzejma wobec opozycji niż zwykle - powinien brzmieć: „Premier Beata Szydło komentuje dane GUS: Polki rodzą więcej dzieci. Może to nawet mała zasługa moich poprzedników? A zaraz zacznie działać #Rodzina500plus!”
Premier @BeataSzydlo komentuje dane GUS: Polacy chcą mieć dzieci, zakładać rodziny, czuć się bezpiecznie. Myślę, że #Rodzina500plus działa
Pani premier „myśli”, że tak działa program 500+.
Podobnie myślą prawicowe media, np. „Polonia Christiana”: „dane GUS zwiastują początek trwałej, pozytywnej tendencji”.
Tak czy inaczej premier naraziła się na szybkie sprawdzenie przez czujnych internautów i masę kpin. Wypłaty 500+ zaczęły się bowiem w kwietniu 2016. Renata Grochal wyliczyła w „Wyborczej”, że „dobra zmiana” skróciła polską ciążę do czterech miesięcy (od kwietnia do sierpnia). Grochal pomyliła się na korzyść pani premier, bo dane GUS obejmują przecież okres tylko do końca czerwca. Aby sprostać oczekiwaniom pani premier, Polki powinny wziąć przykład ze świnek morskich (ciąża trwa 67 dni), a jeszcze lepiej jeży (40 dni).
Internauta Krzysztof Bioczek wyliczył, że gdyby nawet podekscytowani zwycięstwem PiS Polacy wraz z Polkami rzucili się do łóżek w wieczór wyborczy 25 października 2015, a ich kalendarzyk (nie wyborczy, lecz małżeński) pokazywał akurat dni płodne, to i tak dzieci nie zdążyłyby się urodzić, bo do 30 czerwca jest tylko 8 miesięcy i 5 dni.
OKO.press jak przystało na poważny portal analityczny nie będzie rozwijać tych żartów. Zwłaszcza, że pozostałe dwie myśli pani premier są godne uwagi.
„Polacy chcą mieć dzieci” jest myślą trafną. Badani przez CBOS mężczyźni deklarują, że chcieliby dwoje (dokładniej 1,99). Gdyby pani premier miała na myśli Polki, wyszłoby jeszcze więcej (2,12). Te aspiracje rodzicielskie są na poziomie średniej unijnej, choć w krajach o większej dzietności (Francja czy Szwecja) znacząco więcej osób uznaje za idealny model rodziny z trójką i więcej dzieci.
Czy dzięki 500+ urodzi się więcej dzieci? Zależy jak rozumieć „więcej”, bo generalnie wisi nad nami zapaść.
W 2015 roku dzietność w Polsce (liczba dzieci na kobietę w wieku rozrodczym 15-45 lat) wyniosła według zeszłorocznych szacunków 1,33, co daje ostatnie miejsce w UE (ex aequo z Rumunią) oraz 216. miejsce na 224 kraje świata. Ostatnie informacje GUS mówią, że było jeszcze gorzej: 1,29
Jeżeli druga połowa roku 2016 będzie równie dobra co pierwsza (a nie musi), możemy liczyć na maksymalnie 390 tys. dzieci w 2016 roku, co podniosłoby wskaźnik dzietności do około 1,4. Dałoby to awans w światowym rankingu o pięć miejsc - dogonilibyśmy m.in. Japonię i Słowację.
Działa tu fatum demografii: poprzednie spadki urodzeń powodują, że jest coraz mniej kobiet w wieku rozrodczym i siłą rzeczy rodzą one coraz mniej dzieci, i to nawet jeżeli rodzą relatywnie nieco częściej. W prognozach Eurostatu na przykład przyjęto założenie, że współczynnik dzietności w Polsce wzrośnie w 2060 r. do 1,6, a mimo tego liczba urodzeń rocznie spadnie do 236 tys. i będzie nas (?) już tylko 32,6 mln. Najnowsze projekcje GUS są mniej pesymistyczne w połowie wieku w Polsce żyć będzie 35,7 mln.
Liczba urodzeń po II wojnie sięgała niewyobrażalnej dziś liczby 800 tys., ale potem spadała z roku na rok. Mocno podskoczyła znowu na przełomie lat 70. i 80. (powyżej 700 tys.), by przez następne 20 lat spadać aż do 351 tys. rocznie w 2003 r. (wskaźnik dzietności – 1,22).
Na początku XXI wieku, kiedy wchodziła w dorosłość masa Polek urodzonych w wyżu demograficznym lat 80. XX wieku, wzrost dzietności okazał się zaskakująco słaby (maksymalnie do 418 tys.). Przyszedł też opóźniony, w latach 2007–2010, bo kobiety rodzą coraz później: na początku III RP średnio w wieku 23 lata, dziś 27 lat.
Od 2010 roku dzietność spada znowu, z jednym wyjątkiem: rok 2014 (375 tys.), był minimalnie lepszy niż 2013 (370 tys.).
W efekcie umiera dziś w Polsce więcej ludzi niż się rodzi, także w 2016 roku.
Główna przeszkodą w posiadaniu dzieci jest… posiadanie dziecka. Wśród kobiet bezdzietnych 77 proc. planuje dzieci (13 proc. – nie planuje, reszta nie wie), po pierwszym dziecku kolejne planuje już tylko 41 proc., a 46 proc. nie, po drugim chętnych na dalsze rodzenie jest zaledwie 5 proc. (a 88 proc. mówi prokreacji nie).
Dlaczego Polki nie chcą rodzić zwłaszcza drugiego i następnych dzieci? Różne badania dają w miarę klarowny obraz. Poza czynnikiem wieku („jestem za stara, mam już dziecko/dzieci”) połowa badanych Polek w wieku 18-33 rezygnuje z dziecka (pierwszego lub kolejnego) z powodów materialnych. W jednym z badań: 32 proc. wybrało odpowiedź „nie stać mnie”, 18 proc. „nie mam warunków mieszkaniowych”, 12 proc. – „obniżyłby się mój poziom życia”.
Jedna trzecia kobiet rezygnuje z dzieci, żeby uniknąć konfliktu macierzyństwa z pracą i karierą zawodową: 22 proc. mówi o „trudności pogodzenia obowiązków opiekuńczych i zawodowych”, 13 proc. „boi się utraty pracy”, 2 proc. twierdzi, że „ważniejsza jest moja kariera”.
Wracając do tweeta pani premier, kluczowe jest tu bezpieczeństwo materialne i blisko z nim powiązane bezpieczeństwo pracy.
Decyzja o dziecku, a zwłaszcza kolejnym dziecku, to swego rodzaju kalkulacja pragnień, zysków i strat. Wzrost dzietności możliwy jest tylko, gdy zmniejszą się koszty posiadania dzieci. Jak pokazuje szwedzki przykład skutecznej polityki pronatalistycznej, kluczowe jest nie tyle wspieranie opieki kobiet nad dziećmi w domu, co zmniejszanie ryzyka utraty pracy przez kobiety-matki. Zwłaszcza w biedniejszym kraju – jak Polska – takie zagrożenie narusza podstawowe bezpieczeństwo rodziny (w tym samotnych matek).
Żeby zmniejszyć konflikt między pracą i macierzyństwem kobiet należy m.in.
Dodatkowym kulturowym czynnikiem sprzyjającym wyższej dzietności jest zaangażowanie ojców i zmniejszenie asymetrii podziału obowiązków opiekuńczych i domowych. Jest ona w Polsce relatywnie wysoka. Z badań CBOS wynika, że kobiety w większym stopniu liczą na pomoc swoich rodziców niż mężów. Jednocześnie zmieniają się szybko model rodziny, najwięcej osób wybiera model partnerskiego podziału (oboje pracują zawodowo i zajmują się dziećmi i domem), znacząco więcej kobiet (54 proc.) niż mężczyzn (41 proc.). Jeszcze niedawno najbardziej popularny był model tradycyjny (on pracuje zawodowo, ona zajmuje się resztą).
Wbrew powszechnym opiniom 500+ nie jest początkiem polityki prorodzinnej w Polsce. Poprzednie rządy były często krytykowane za zaniechania, ale:
Patrząc w szerszej perspektywie, zasiłek 500+ może zwiększyć poczucie bezpieczeństwa finansowego rodzin, zwłaszcza w przypadku rodzin uboższych i wielodzietnych. Jest też formą propagowania wzorca rodziny 2 + 2, a nawet 2 + 3. Z drugiej strony ryzyko polega na zmniejszeniu zatrudnienia kobiet, co może osłabiać efekt pronatalistyczny. Dodatkowo, osłabiłoby to istotną dla dzietności wzrost partnerskiego podziału obowiązków w rodzinie.
Wzrost dzietności w I połowie 2016 jest zbyt mały (i jednorazowy), by mówić o nowej tendencji czy odwróceniu trendu. Z pewnością nie ma on niczego wspólnego z programem 500+. Może być skumulowanym efektem prowadzonej poprzednio polityki pronatalistycznej, choć była ona niewystarczająca. Znaczną rolę odgrywa tu zapewne spadające bezrobocie, które generalnie zwiększa poczucie bezpieczeństwa rodzin. Dodatkowy czynnik, jakim jest tak duży zasiłek, może wzmocnić efekty poprzednich działań i zmniejszyć tempo spadku polskiej populacji, czyli ograniczyć rozmiary katastrofy demograficznej.
Tweet pani premier, gdyby chciała zachować optymizm i zarazem być jeszcze bardziej uprzejma wobec opozycji niż zwykle powinien brzmieć:
“Premier @BeataSzydlo komentuje dane GUS: Polki rodzą więcej dzieci. Może to nawet mała zasługa moich poprzedników? A zaraz zacznie działać #Rodzina500plus!”.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze