0:000:00

0:00

Rekord nowych przypadków, sporo zgonów, coraz więcej osób na kwarantannie. W piątek 9 października minister zdrowia przyznał w TVN24, że epidemia w Polsce wymyka się spod kontroli, w sobotę okazało się niestety, że polityka informacyjna rządu to wciąż chaos łamany przez bałagan.

„Nie mamy wszystkiego pod kontrolą. Tak duża eskalacja była zaskoczeniem” - mówił w piątek w TVN24 minister zdrowia Adam Niedzielski i była to pierwsza od dawna wypowiedź członka rządu, która zrywała z urzędowym optymizmem obozu władzy. To również słowa, które miały prawo wywołać zaniepokojenie obywateli. Spokój miała wprowadzić sobotnia konferencja Niedzielskiego i premiera Mateusza Morawieckiego. Wyszło tak sobie.

Kilka godzin przed konferencją ministerstwo zdrowia podało, że mamy równo 53oo nowych zakażeń SARS-CoV-2 - kolejny smutny rekord. Wykres pnie się stromo do góry, granatowa linia średniej ostatnich siedmiu dni (3 357) jest dużo poniżej żółtych słupków ostatnich trzech dni, co świadczy o rosnącej dynamice COVID-19.

Ministerstwu poplątały się testy

Ministerstwo podało, że przeprowadzono 28,3 tys. testów, co by znaczyło, że pozytywny jest niemal co piąty, inaczej: wykryte zakażenia stanowią aż 19 proc. badanych.

To niespotykanie wysoki odsetek, który jest wynikiem przyjętej przez rząd strategii, by testować osoby z wyraźnymi objawami.

Na szczęście nie obowiązuje już absurdalne rozporządzenie ministra zdrowia, że lekarze rodzinni mogą kierować na test wyłącznie osobę, która ma komplet czterech objawów COVID-19 (gorączka, duszności, kaszel, zanik smaku i/lub wechu), co występuje niezwykle rzadko. Ale skoku testowania nie widać.

Powyższe wyliczenie przyjmuje za dobrą monetę podana liczbę 28,3 testów, choć nie zgadza się ona z podawanymi codziennie przez to samo ministerstwo sumą zbadanych próbek. W piątek było ich od początku epidemii 3 599 722, w sobotę 3 636 850, co daje różnicę 37 128 testów, a nie 28,3 tys.

Oto wpis z soboty:

A tak wygląda wpis z piątku:

Rzecz w tym, że w piątek po południu ministerstwo sprostowało podaną wcześniej liczbę testów 21,5 tys. na 30,4 tys., ale najwyraźniej nie wprowadziło tej korekty na zestawienie sumaryczne, które nadal wskazują na wyjątkowo niski wynik piątku, a zatem wyższy wynik soboty.

Podważa to wiarygodność podawanych danych.

Morawiecki: ponad 100 szkół. Prawda: ponad 1000 szkół

W piątek 9 października Morawiecki zapowiedział: „W sobotę zakomunikujemy bardzo dokładnie nasze decyzje dotyczące szkół w kolejnych tygodniach”. Dlatego zaskoczenie obserwatorów było ogromne, gdy po godz. 13:00 w głównej części wystąpienia premier o szkołach… nie powiedział ani słowa. Zrobił to dopiero po pytaniach dziennikarzy. I ogłosił, że nic się zmienia: „Strategia, którą zaproponowało w sierpniu ministerstwo edukacji zdaje egzamin i dlatego na dzisiaj nie widzimy takiej konieczności, żeby wprowadzać obowiązek nauki w trybie zdalnym”.

Dodał również, że obecnie tylko ponad 100 szkół na 48 tysięcy placówek (w tym są także przedszkola) pracuje w trybie mieszanym (hybrydowym) lub zdalnym.

Zdumiewający brak dokładności i lekceważenia faktów: w piątek 9 października w trybie mieszanym pracowało 811 placówek oświatowych, a w trybie zdalnym - 208. To ponad 1000, a nie ponad 100.

Premier tłumaczył też, dlaczego rząd nie wprowadza nowych obostrzeń w szkołach i robił to niezwykle mętnie. Podkreślił, że priorytetem rządu jest ochrona seniorów i stwierdził:

„Nie zamykamy szkół, bo osoby starsze nie chodzą już do szkoły… Chyba, że po dzieci i po wnuki”.

Pocieszanie dwoma tygodniami

Takich niepełnych danych na konferencji premiera i ministra zdrowia było więcej. Panowie powołali się na Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, by pokazać, że Polska jest dopiero na 19 miejscu w UE (+ Wielka Brytania) pod względem liczby nowych przypadków na 100 tys. mieszkańców w ujęciu 14-dniowym.

To prawda, ale gwałtowny wzrost liczby zakażonych w Polsce to kwestia ostatnich 7 dni - za tydzień ten sam ranking może już nie wyglądać dla Polski tak korzystnie.

Po drugie, w tym samym zestawieniu Polska jest na 7. miejscu pod względem liczby covidowych zgonów na 100 tys. mieszkańców, co jest wskaźnikiem niepokojącym. Dysproporcja między nowymi przypadkami a zgonami może świadczyć, że system opieki zdrowotnej zaczyna się chwiać.

Pierwsza dziesiątka krajów europejskich pod względem liczby zgonów na 100 tys. mieszkańców w ciągu ostatnich 14 dni wygląda następująco:

  • Hiszpania - 3,6
  • Rumunia - 3,4
  • Czechy - 3
  • Malta - 2,4
  • Węgry - 1,9
  • Belgia - 1,5
  • Polska, Francja, Bułgaria - 1,4
  • Holandia, Portugalia, Chorwacja - 1,2
  • Wielka Brytania - 1,1
  • Luksemburg -1

W sobotę ministerstwo podało, że umarły kolejne 53 osoby, nie wiemy w jakim wieku i gdzie, bo ministerstwo przestało podawać te dane. To czwarty wynik w historii epidemii w Polsce, ale średnia siedmiodniowa wciąż rośnie.

Rekordy ciężko chorych, chorych, respiratorów

Pod respiratorem jest rekordowe 346 osób, według niepotwierdzonych badaniami szacunków lekarzy, umrze z nich nawet połowa. To kolejny dowód, że epidemia przyspiesza, do końca września trzymaliśmy się poniżej bariery 100 osób sztucznie wentylowanych.

Zajętych łóżek jest już prawie 5 tys. ich liczba rośnie o 300-400 dziennie. W poprzednim systemie szpitali jednoimiennych liczba łóżek dla chorych na COVID-19 (ok. 10 tys.) stanowiła pewniejszą gwarancję zabezpieczenia ofiar koronawirusa. W obecnym systemie, gdy chorzy trafiają do różnych szpitali trudniej oszacować, jakie rezerwy nam zostały. W czwartek ministerstwo uspakajało, że będzie dodatkowe 4 tys. łóżek (razem ok. 14 tys.).

13. miejsce na świecie, ale z małym testowaniem

Pod względem dziennych zakażeń (w liczbach bezwzględnych, nie biorąc pod uwagę wielkości kraju) jesteśmy w sobotę już na 13 miejscu na świecie, (dla niektórych krajów najnowsze dane są z piątku), choć licząc sumę wszystkich zakażeń od początku epidemii, zajmujemy dopiero 36 miejsce. To kolejny niepokojący sygnał, że Polska zaczyna nadganiać początkowo wolne tempo rozwoju epidemii.

Wyprzedzają nas znacznie większe kraje jak Indie (73,2 tys. zakażeń), USA (60,6 tys. - znów więcej po krótkim okresie spadku), Brazylia (27.7 tys.), Rosja (12,1 tys.). Z krajów europejskich źle wygląda sytuacja we Francji (20,3 tys.), Wielkiej Brytanii (13,9 tys.), fatalnie w trzykrotnie mniejszych od nas Czechach (8,6 tys.), Holandii (6,0 tys.) i Belgii (5,7 tys.). Polska wyprzedziła Niemcy (4,9 tys.), choć i tam od początku października liczba przypadków rośnie, zbliżyła się do Ukrainy (5,8 tys.), a nawet do Hiszpanii (6,0 tys.).

Takie porównania mogą być mylące nie tylko dlatego, że kraje się różnią wielkością, ale także dlatego, że Polska wciąż testuje mało, a w tej chwili programowo zrezygnowała z prowadzenia testów przesiewowych jako działania prewencyjnego, które pozwoliłoby wychwytywać zakażenia w narażonych instytucjach czy miejscowościach.

Przeprowadziliśmy do tej pory 3 mln 637 tys. testów (próbek), które objęły 3 mln 491 osób (bo testy sa powtarzane).

Oznacza to 95 tys. testów (próbek) na milion mieszkańców. Z krajów, które mają więcej dziennych przypadków na ogół znacznie częściej testują:

  • Amerykanie - 351 tys. na milion (co trzecią osobę!);
  • Rosjanie - 340 tys. [te dane bywają kwestionowane];
  • Belgowie - 306 tys.;
  • Hiszpanie - 293 tys.
  • Brytyjczycy - 400 tys.;
  • Niemcy - 217 tys.;
  • Włosi - 204 tys.;
  • Holendrzy - 155 tys.;
  • Czesi - 144 tys.,
  • Rumuni - 137 tys.

To oczywiście oznacza, że ciemna liczba niewykrytych osób chorujących bezobjawowo lub niskoobjawowo jest w Polsce większa niż w tych krajach.

Mniej od nas testują w UE tylko Węgrzy, Bułgarzy i Chorwaci.

Morawiecki nie ma szczęścia do liczb

OKO.press krytykowało niefrasobliwe rzucanie liczbami na czwartkowej konferencji przez premiera Morawieckiego. Zarysował wizję apokaliptyczną:

„W przypadku takiej dynamiki podwojenie liczby zakażeń będzie zachodziło mniej więcej co trzy dni”.

Przeczytaj także:

Zgodnie z przewidywaniami OKO.press te prognozy nie potwierdzają się. W dwóch dniach wzrost jest znaczny, ale nie postępuje w tak gwałtownym tempie. Podwojenia można oczekiwać raczej w ciągu 10-12 dni, o ile nie zadziałają ograniczenia kontaktów społecznych nałożone w całej Polsce, która została ogłoszona strefą żółtą (pomarańczową).

Poniższy wykres pokazuje jak rozmijają się ponure wizje Morawieckiego z pandemiczną rzeczywistością. Jest źle, ale nie aż tak źle:

Oprócz nieporadności na konferencji rządu było również na szczęście również trochę konkretnych informacji: minister Niedzielski powtórzył, jakie obostrzenia obowiązują w związku z wprowadzeniem w całej Polsce strefy żółtej.

Ogłoszono również, że od czwartku obowiązują ponownie godziny zakupów wyłącznie dla seniorów: od godz. 10:00 do 12:00.

Minister Niedzielski uspokoił także, że rząd podpisał umowę na dostawę 80 tys. dawek leku remdesivir, kluczowy przy leczeniu osób zakażonych.

Na kwarantannie rekordowe ponad 200 tys.

Na kwarantannie przebywa 206 048 osób, do tego pod nadzorem epidemiologicznym jest 31,9 tys. To razem prawie ćwierć miliona osób, 1,7 proc. populacji, zapewne 2,0 proc. pracowników. Liczba, która może już mieć znaczenie gospodarcze.

Osób zakażonych jest prawie 40 tys., co wciąż stanowi tylko 0,1 procent populacji (1 promil), ale jest to dwa razy więcej niż w poprzednim szczycie pod koniec sierpnia 2020 i cztery razy więcej niż w wrześniowym dołku, kiedy wydawało się, że epidemia jest opanowana.

Na świecie rekord dziennych zakażeń 358 tys.

Dane globalne wyglądają w sobotę 9 października tak:

  • Zakażonych od początku epidemii - 37,2 mln osób;
  • Zmarło 1 mln 73 tys. (2,9 proc.)
  • Wciąż choruje 8,2 mln, z tego 69 tys. w stanie ciężkim lub krytycznym;
  • Nowych zakażeń było 358 tys., najwięcej od początku pandemii;
  • Zmarło ostatniej doby 6,5 tys. osób (wcześniej zdarzało się nawet 8,4 tys.).

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze