Wyrok Trybunału ma paradoksalny skutek: informacja o telefonie Aborcji Bez Granic rozeszła się po całej Polsce. Kobiety dzwonią po pomoc lub żeby pomóc komuś. "W tym tygodniu pomożemy 33 osobom w aborcji w drugim trymestrze, kiedyś tyle zgłoszeń miałyśmy przez cały miesiąc"
"Test ciążowy zrobiłam w poniedziałek, tuż po powrocie z protestu przeciw zakazowi aborcji. Już od paru dni wiedziałam, że jestem w ciąży – czułam się okropnie, cały czas było mi niedobrze, a raz nawet niemal zemdlałam przy robieniu porannej kawy" - pisze Karolina.
"Ani przez chwilę nie zastanawiałam się, co zrobić. Aborcję zrobiłam w środę. Był przy mnie mój chłopak. Mam niski próg bólu, więc bolało mnie bardzo, ale już następnego dnia czułam się super". To jedna z aborcyjnych historii, które dzieją się w Polsce cały czas. [Cała historia Karoliny tutaj]
Od 22 października, kiedy polityczny Trybunał Przyłębskiej wydał wyrok skazujący kobiety na niemal całkowity zakaz aborcji, numer 222 922 597 wypisywano na murach, skandowano na protestach i rozpowszechniano w mediach społecznościowych. Aborcja Bez Granic - inicjatywy, która pomaga Polkom w dostępie do legalnej i bezpiecznej aborcji ma od tamtej pory rekordową liczbę zgłoszeń.
Jak informuje Aborcyjny Dream Team (grupa organizująca inicjatywę), każdego dnia dzwoni ponad 300 telefonów, tyle samo jest też maili i wiadomości w mediach społecznościowych. Od dnia wyroku z pomocy Aborcji Bez Granic w przerwaniu ciąży w drugim trymestrze, czyli po 12. tygodniu skorzystały 33 osoby. Pojechały lub pojadą do Niemiec, Holandii i Anglii, czyli tam, gdzie kobiety mają prawo legalnie przerwać ciążę w profesjonalnej klinice.
"To absolutny rekord od kiedy działamy. Wcześniej 33 osoby to była nasza liczba miesięczna" - pisze ADT.
Skąd dzwonią? Zewsząd. "My o nic nie pytamy" - mówi Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. "Ale z tego, co kobiety same nam mówią, wiemy, że są z bardzo różnych części Polski, nie tylko z dużych miast. Często dopiero się o nas dowiedziały, wcześniej nie miały z tematem aborcji nic wspólnego, nie angażowały się w żaden ruch, politykę. Czasem dopiero od nas słyszą, że mogą przerwać ciążę nawet jeśli minęło już 12 tygodni".
Z 33 kobiet, które przerwą ciążę w drugim trymestrze, niektórym niedawno odwołano w Polsce legalne zabiegi po wyroku Trybunału.
Przerwanie ciąży w drugim trymestrze jest jednak rzadkie, najczęściej dzwonią osoby przed 12. tygodniem ciąży, które chcą zrobić aborcję farmakologiczną. Tych zgłoszeń też jest teraz o wiele więcej. "Dzisiaj mamy ok. 20 takich telefonów dziennie, wcześniej było ich ok. 7-8. To wzrost o ponad 100 proc. Numer się rozszedł, dotarłyśmy do zupełnie nowych osób" - mówi Broniarczyk i przyznaje, że nie poradziłyby sobie ze wzrostem liczby zgłoszeń, gdyby nie zespół.
Aborcja Bez Granic ma swoje lokalne działaczki w wielu miastach w Polsce. Od wyroku Trybunału coraz więcej osób zgłasza się, żeby się do inicjatywy przyłączyć. "Lada dzień powstanie grupa na facebooku, która pomoże pogrupować te wszystkie osoby pod względem umiejętności. Mamy psycholożki, graficzki, osoby chętne, żeby pomagać w innych krajach... Codziennie dostajemy kilkadziesiąt pytań o nasze wlepki i ulotki, grupa Marsz dla Bezpiecznej Aborcji cały czas je dodrukowuje, pakuje i wysyła w Polskę" - relacjonuje Broniarczyk.
Takie paczki z ulotkami docierają w ten sposób nie tylko do Warszawy, ale do miejscowości takich, jak 40-tysięczny Mikołów w województwie śląskim czy 5-tysięczne Siemiatycze na Podlasiu. Z inicjatywą ściągnięcia i roznoszenia ulotek wychodzą często nastolatki.
"Piszą do nas: mam 17 lat, co mogę zrobić? Zgłasza się wiele młodych dziewczyn, które bardzo chcą się zaangażować. Wysyłają nam swoje rysunki z tematem aborcji, pomysły na działania, chcą robić komiksy, ulotki. Piszemy jasne, działaj, bo widzimy, że czekają na takie nasze symboliczne klepnięcie" - mówi Broniarczyk.
Wiele osób zainspirowało się też aborcyjnym comingoutem, wydarzeniem zorganizowanym przez aktywistki w Warszawie. W piątek 20 października w centrum miasta kobiety podchodziły do mikrofonu i opowiadały sobie nawzajem o własnych aborcyjnych doświadczeniach. Do czasu, aż nie zostały zaatakowane.
"Chcemy przygotować dobry scenariusz takich wydarzeń, żeby były jak najbardziej bezpieczne" - mówi Broniarczyk, która planuje też zorganizowanie szkoleń dla nowych osób, żeby wiedziały, jak pomagać i wspierać inne kobiety. Przyjaciółki w aborcji są dziś nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech (Ciocia Basia) Holandii (Abortion Network Amsterdam) Anglii (Abortion Support Network) w Czechach (Ciocia Czesia) i Austrii (Ciocia Wienia).
"Mamy nadzieję, że nasza sieć będzie się cały czas rozrastać. W tym roku na naszym aborcyjnym obozie było prawie 60 osób. A może w przyszłym roku będzie 100?".
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze