0:000:00

0:00

Decyzje jednego z najbardziej znanych i wpływowych hierarchów w Polsce – arcybiskupa Leszka Sławoja Głódzia – są badane od kilku tygodni. Były już metropolita gdański dwa miesiące temu przeszedł na emeryturę. Nie chroni go to jednak przed konsekwencjami, jeśli potwierdzą się zarzuty tuszowania przestępstw seksualnych, w tym pedofilii.

Postępowanie toczy się na podstawie przepisów motu proprio „Vos estis lux mundi”, dekretu ogłoszonego przez papieża Franciszka w maju 2019 roku. Wytycza on procedury zgłaszania i badania przypadków tuszowania przestępstw seksualnych przez biskupów. Jak ustaliliśmy, postępowanie prowadzone jest przez księży spoza diecezji gdańskiej, a wspierać ma ich duchowny cudzoziemiec z jednego z krajów z południa Europy. Nie jest on jednak głównym prowadzącym.

„Fakt prowadzenia postępowania przez duchownych spoza diecezji to dobry prognostyk. Wpływy arcybiskupa w polskim episkopacie były niepodważalnym faktem. Do tego na przeszkodzie postępowań stała też jego zażyłość z nuncjuszem apostolskim w Polsce" – mówi nasze źródło z okolic episkopatu.

Koneksje Głódzia sięgały także poza episkopat. Przez lata hierarcha, zaprzyjaźniony z politykami każdej strony, policjantami i środowiskiem Radia Maryja, był uznawany za nietykalnego.

„Jego wpływy w samym Watykanie obrosły legendą. Pomaga mu też, że jest byłym biskupem polowym, a w armii »dosłużył się« stopnia generała. Ma też posłuch wśród wielu członków Episkopatu, dziennikarzy katolickich i polityków najwyższego szczebla" - mówi nam jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy z Trójmiasta

Pod rządami abp. Głódzia archidiecezja gdańska od lat była targana skandalami. Księża zbuntowali się przeciwko metodom sprawowania władzy przez arcybiskupa w 2014 roku. To właśnie wtedy tygodnik „Wprost” pierwszy ujawnił skandaliczne traktowanie księży przez arcybiskupa. Te jednak przez lata nie szkodziły wpływowemu duchownemu. Wygląda jednak na to, że okres bezkarności ma się ku końcowi.

Nowa jakość w procesie kanonicznym

Według informacji OKO.press odbyły się już przesłuchania przynajmniej czterech świadków. Sprawa jest trzymana w wielkiej tajemnicy, ale mówi się o niej coraz głośniej wśród księży w diecezji. Świadkowie zeznający w sprawie mówią, że to zupełnie nowa jakość w porównaniu do postępowań prowadzonych wcześniej przez kurię gdańską.

„Przesłuchujący dają pełną swobodę wypowiedzi. Są dociekliwi, ustalają, kto może mieć jeszcze wiedzę o przestępstwach, chronologię i rolę poszczególnych duchownych w sprawie. Prosili o kontakt w razie, gdyby świadkowie przypomnieli sobie dodatkowe fakty" – mówi nasze źródło z okolic Episkopatu.

Jakie konsekwencje grożą arcybiskupowi w postępowaniu kościelnym? Tego dokładnie nie wiadomo. „Vos estis lux mundi" to nowa procedura, do tego niezbyt precyzyjna.

„Nie ma ugruntowanego postępowania w sprawach, w których obowiązuje, bo została wprowadzona bardzo niedawno. Sprawy są nadzorowane przez Kongregację ds. Biskupów, która nie ma doświadczenia w tym zakresie i wszystko jest dla niej nowe. Najpoważniejszą sankcją może być wydalenie do stanu świeckiego" – mówi nam jeden z wysoko postawionych księży, zajmujących się przepisami dotyczących przestępstwami seksualnych.

Cztery zgłoszenia przestępstw seksualnych

Jak ustaliliśmy w trzech niezależnych źródłach w diecezji gdańskiej, sprawa dotyczy co najmniej czterech księży. Doniesienia o tuszowaniu ich spraw wpłynęły wprost do Watykanu, czyli bez pośrednictwa kurii gdańskiej i nuncjusza w Polsce.

O dwóch z nich pisaliśmy już w OKO.press, znamy też tożsamość trzeciego księdza. Nie wiemy, kogo dotyczy czwarte postępowanie.

  • Pierwsze postępowanie bada historię księdza Michała L., który niedawno został skazany przez sąd na 12 lat więzienia za gwałt na 17-letniej wówczas dziewczynie.
  • Drugie postępowanie dotyczy księdza Mirosława Bużana, który dał się poznać jako przedsiębiorczy duchowny odpowiedzialny m.in. za przebudowę jednej z rezydencji abp. Głódzia. Jedna z dziewcząt w jego parafii oskarżyła go o próbę wykorzystania seksualnego. Ksiądz miał wcześniej ją upić. Duchowny nie tylko doczekał się wsparcia ze strony abp. Głódzia, ale był też chroniony przez prawicową prasę.
  • Trzecia dotyczy księdza, którego personalia znamy, ale ze względu na ochronę źródeł i prowadzone śledztwo dziennikarskie nie będziemy ich na razie ujawniać. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że po raz pierwszy jego sprawę sygnalizowano kurii 10 lat temu. Do dziś jego nazwisko widnieje w spisie księży diecezji, choć jest już emerytem.

Ksiądz gwałciciel w pięciu parafiach

Pierwszą sprawą, z której arcybiskupowi będzie trudno się wytłumaczyć, jest zgwałcenie przez księdza Michała L. jego parafianki Agnieszki w 2011 roku. Relację dziewczyny opisaliśmy w OKO.press w marcu 2020. Nikt z diecezji nie zgłaszał tej sprawy do prokuratury przez lata. Rodzina Agnieszki wymogła na proboszczu wydalenie księdza Michała L. z parafii, ale nie poniósł kary za to, co zrobił. Przez lata zaliczył pięć kolejnych parafii, z których przesuwano go dalej m.in. za drobne kradzieże.

Jak ustaliło OKO.press, do jednego z proboszczów, w którego parafii Michał L. był wikarym, zgłosiła się inna dziewczyna, która również miała być jego ofiarą.

Nie znamy jej tożsamości i najprawdopodobniej do dziś nie zgłosiła sprawy organom ścigania. Zrobił to dopiero inny duchowny w 2018 roku, kiedy opowiedziała mu o swojej tragedii. Przestraszył się, że jeśli tego nie zrobi, może sam narazić się na odpowiedzialność karną. Od dwóch lat obowiązuje w Kodeksie Karnym znowelizowany artykuł 240, który nakłada obowiązek denuncjacji przestępstw na małoletnich pod groźbą kary.

W marcu 2020 ksiądz L. został skazany na 12 lat więzienia, ale odwołał się od wyroku. Sprawę Agnieszka i jej adwokat zgłosili też kurii. Odbyło się przesłuchanie pokrzywdzonej, ale potem na wiele miesięcy zapadła cisza. Trybunał kościelny nie udziela odpowiedzi na pytania o konkretne sprawy. Jednak według naszej informacji adwokat o sprawie zawiadomił również Watykan.

Przeczytaj także:

OKO.press ustaliło potem, że arcybiskup Głódź był przesłuchiwany w przynajmniej dwóch sprawach dotyczących jego diecezji. Poza procesem karnym ws. Michała L. zeznawał też w sprawie molestującego chłopców księdza-harcerza Wojciecha L. Obaj zostali skazani, choć proces pierwszego jest jeszcze w apelacji. Sąd pytał o to, w jakich okolicznościach dowiedział się o przestępstwach jego podwładnych. W obu przypadkach arcybiskup albo zasłaniał się niepamięcią, albo unikał odpowiedzi. W niejawnych wyrokach sędziowie pisali potem, że nie dają wiary tym wyjaśnieniom.

Ks. Bużan z fundacją dla dzieci

Równie zawzięcie abp Głódź bronił księdza Mariusza Bużana, proboszcza z Bojana, który został skazany za molestowanie 15-latki. Ksiądz podał nastolatce alkohol, całował ją i wkładał ręce pod bluzkę. Udało jej się uciec do lasu. Gdy odnaleźli ją rodzice, była pijana i wymiotowała – pisała trójmiejska „Wyborcza”. Ks. Bużan dostał rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi.

Gdy ks. Bużan wyszedł z aresztu, abp Sławoj Leszek Głódź wysłał go na miesięczny urlop, a po jego zakończeniu po prostu pozwolił wrócić księdzu na parafię. W trakcie procesu Głódź powołał Bużana do kapituły kolegiackiej diecezji i mianował go jej kustoszem. Powierzył mu też pieczę nad remontem i wyposażeniem rezydencji biskupiej w Oliwie.

Z parafii w Bojanie Głódź odwołał księdza dopiero po uprawomocnieniu się wyroku w grudniu 2011 roku. W zamian pozwolił mu jednak zostać prezesem fundacji Tyberiada Dzieciom i zamieszkać przy ośrodku kolonijnym dla dzieci w Nadolu.

Abp Głódź nie wszczął w sprawie Bużana postępowania kanonicznego i nie powiadomił o jego sprawie Watykanu, chociaż kościelne przepisy zobowiązują do tego hierarchę, jeśli „otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa”.

„To nie była pedofilia” – powiedział w 2013 roku reporterowi „Wyborczej”.

W 2018 roku raport Fundacji „Nie lękajcie się” o biskupach chroniących przestępców seksualnych w swoich diecezjach, przypomniał historię ks. Bużana. W odpowiedzi kuria gdańska wydała komunikat, według którego „zaraz po otrzymaniu przez Kurię Metropolitalną Gdańską informacji o prawdopodobnym popełnieniu przestępstwa, ks. Mirosław został zawieszony w obowiązkach proboszcza parafii”, a „Archidiecezja Gdańska przeprowadziła postępowanie kanoniczne, które zostało definitywnie zakończone w 2018 roku, co potwierdziła Kongregacja Nauki Wiary”.

Komunikat nie informuje jednak, jakim wyrokiem zakończyło się postępowanie i jak ks. Bużan został ukarany.

Emerytura nie chroni

Według przepisów ogłoszonych przez papieża Franciszka postępowanie można wszczynać, gdy istnieje podejrzenie, że hierarcha tuszował sprawy dotyczące przestępstw seksualnych. Konsekwencje obejmują też duchownych na emeryturze. Dowodem na to jest sprawa niedawno ujawniona przez Onet i dotycząca tuszowania pedofilii, której miał dopuszczać się ksiądz w Międzybrodziu Bialskim. Wiedzę o przestępstwach miał bp Tadeusz Rakoczy, a po tekście wszczęto oficjalnie postępowanie w tej sprawie, pomimo że od dawna jest na emeryturze i ma 82 lata.

Pokrzywdzony przez księdza Janusz Szymik mówi, że doszło do 500 stosunków, a sprawa była tajemnicą poliszynela w miasteczku. Według niego pokrzywdzonych mogło być nawet kilkudziesięciu chłopców.

Obecnie emeryt arcybiskup Głódź wciąż mieszka w Gdańsku, ale ogranicza swoją działalność. Złym sygnałem dla jego przyszłości był fakt, że został odwołany z funkcji metropolity przez papieża Franciszka zanim oficjalnie wskazano jego następcę. Odwołano go 13 sierpnia, czyli w dniu jego 75. urodzin. Obecnie przejściowo władze nad kurią sprawuje administrator apostolski, dotychczasowy biskup elbląski Jacek Jezierski. Sytuacja, w której odwołuje się metropolitę bez mianowania następcy, jest bardzo rzadka.

Według części katolickich publicystów miało to być znakiem, że zarzuty wobec arcybiskupa Głódzia są znane stolicy apostolskiej i nie uznaje ich ona za nieprawdopodobne.

Abp Głódź zaprzecza i grozi

Sprawy pedofilii w polskim Kościele zaczęły być ujawniane na wielką skalę na fali oburzenia, jakie wywołał film braci Sekielskich. Doprowadziła też do rozłamu w Konferencji Episkopatu Polski. Po stronie ofiar jednoznacznie opowiedział się prymas Polski abp Wojciech Polak. Większość episkopatu, m.in. arcybiskup Dzięga z archidiecezji kamieńsko-szczecińskiej, stała na stanowisku, że oburzenie trzeba przeczekać. Wyjątkowo źle w tej dyskusji zapisał się właśnie metropolita gdański.

„Nie oglądam byle czego" – skomentował dopytywany przez dziennikarkę Faktów TVN abp Głódź.

Z lekceważącej wypowiedzi musiał się potem tłumaczyć i wycofać. Presję na niego wywierał między innymi wspomniany abp Polak. Gdański metropolita nie wyciągnął jednak wniosków. Po tym, jak na łamach tygodnika „Wprost" ujawniono w marcu, że jego działania znalazły się pod lupą Watykanu, a do zbadania sprawy został skierowany nieznany publicznie duchowny, abp Głódź wydał oświadczenie. Pisał w nim, że „nigdy nie tuszował żadnych przestępstw". Groził też autorowi tego tekstu procesem o zniesławienie. Wedle naszej wiedzy na groźbach się skończyło. Według naszych rozmówców fakt, że sprawa abp. Głódzia toczy się jako tzw. postępowanie uzupełniające, może być potwierdzeniem, że w lutym tego roku prowadzono już jakieś postępowanie. Nie jest jednak wiadomo, o które tuszowanie mogło wtedy chodzić.

Sprawa Jankowskiego

Do listy grzechów arcybiskupa można zaliczyć jeszcze jedną sprawę, o której szeroko pisały media. Chodzi o kapelana Solidarności i proboszcza parafii św. Brygidy, ks. prałata Henryka Jankowskiego, zmarłego w 2010 roku. Przypomnijmy – duchowny przez lata był obiektem wielu plotek, a w sprawie jednego z jego ministrantów toczyło się nawet postępowanie prokuratorskie. Sprawę umorzono, ale pod koniec życia ks. Jankowski został odwołany z funkcji proboszcza, a jego dawni wpływowi przyjaciele odsunęli się od niego.

Już po śmierci prałata wielkie oburzenie wywołał głośny reportaż dziennikarki Bożeny Aksamit „Sekret św. Brygidy" w „Dużym Formacie". Mowa w nim m.in. o sprawie Barbary Borowieckiej, która zarzucała Jankowskiemu wielokrotne molestowanie.

Grupa aktywistów w akcie protestu obaliła pomnik prałata ufundowany m.in. przez „Solidarność". Wcześniej ktoś namalował na nim czerwoną farbą napis „pedofil".

Arcybiskup Głódź długo nie zabierał głosu. Pod presją mediów najpierw ogłosił, że nie będzie prowadził żadnego dochodzenia ze względu na śmierć prałata. Nieoczekiwanie wiosną ujawniono, że jego sprawę zbada specjalna komisja. Miało tak się stać na polecenie Watykanu po tym, jak konsekwentnie wyjaśnienia sprawy żądała właśnie Borowiecka. Jej pełnomocniczka złożyła pozew o 500 tys. odszkodowania za molestowanie przez prałata.

Przebudzenie wiernych i apel we włoskiej prasie

Zniechęcenie rządami arcybiskupa Głódzia wybuchło ze zdwojoną siłą, gdy w maju 2019 bracia Sekielscy opublikowali swój pierwszy film „Tylko nie mów nikomu". Dziennikarze zaczęli coraz częściej ujawniać historie, w których dochodziło do ukrywania księży oskarżanych o czyny pedofilskie. Opisywali nie tylko historie księży antybohaterów filmu, ale wracali też do spraw, które były opisywane wcześniej, zwracając uwagę na to, jak reagowały na nie instytucje Kościoła.

Na tej fali powróciły zastrzeżenia wobec abp. Głódzia. Mimo upływu pięciu lat grupa księży zarzucających mobbing, symonię oraz budzenie zgorszenia wśród wiernych ostentacyjnym życiem w luksusie, długo nie otrzymywała żadnej odpowiedzi. Dopiero tuż przed pandemią dostali oni zaproszenie do Watykanu na spotkanie z abp. Charlesem Scicluną. To właśnie ten duchowny był autorem raportu, którego skutkiem były dymisje niemal całego episkopatu w Chile. Wizytę odwołano z powodu zamknięcia Watykanu z obaw przed koronawirusem i zawieszenia lotów.

Wtedy do głosu znów doszli wierni domagający się wyjaśnień oskarżeń wobec abp. Głódzia. Po zakończonej sukcesem zbiórce wykupili oni ogłoszenie we włoskim dzienniku „La Repubblica", podobno czytanym codziennie przez papieża. Wierni zwracali się z apelem o reakcje na nieprawidłowości w polskim Kościele. Zamieścili też link do założonej specjalnie strony internetowej, na której wśród nazwisk hierarchów oskarżanych o tuszowanie pedofilii umieścili m.in. Głódzia. Wieść o akcji obiegła cały świat. Pisały o nim media od „New York Timesa”, przez „Guardiana” i „Washington Post”. Tekst o polskim Kościele opublikowała watykanistka, korespondentka dziennika „La Nacion”, Elisabetta Piqué. Jej głos jest szczególnie znaczący, bo ma ona wiele wiarygodnych źródeł w Stolicy Apostolskiej.

„Polska jest nowym Chile” – napisała w swoim tekście o akcji gdańskich wiernych, nawiązując do skandali seksualnych i pedofilskich, które w 2018 roku doprowadziły chilijski episkopat do dymisji.
;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze