W pierwszy piątek Wielkiego Postu Kościół katolicki obchodzi Dzień Modlitwy i Pokuty za ofiary pedofilii. Abp Henryk Hoser uczcił ten dzień, zwalając winę na innych - na społeczeństwo. Retoryczną zagrywką uchyla się od odpowiedzialności za przypadki pedofilii w Kościele
OKO.press prezentuje cykl o pedofilii w Kościele:
Problem pedofilii w dzisiejszym, niesłychanie rozerotyzowanym społeczeństwie, narasta. (...) I nie wiem, czy społeczeństwa będą w stanie opanować takie zjawisko wobec tej kultury, która teraz jest dominująca.
„Nie sądzę, żeby przypadki pedofilii w Kościele były częstsze niż w innych środowiskach” – dodał abp Hoser. „Jest dużo pedofilii w innych obszarach naszego życia i na to też trzeba zwrócić uwagę”.
Stanowisko abp Hosera jest typowe dla polskiego Kościoła. „Wypowiedź Hosera to czysto retoryczna zagrywka, stała zresztą w linii obrony Kościoła. Wina leży w jakimś niezidentyfikowanym społeczeństwie, nie w zachowaniach duchownych, zdaje się mówić abp Hoser” - mówi OKO.press prof. Tadeusz Bartoś, filozof i były dominikanin.
Słowa abp. Hosera są echem wypowiedzi bp. Tadeusza Pieronka z 2013 r., że pedofilia jest „odwieczną namiętnością”, a Kościół ma na głowie większe problemy. Pieronek apelował też, by lepiej skupić uwagę na poważniejszych grzechach: „ileż ci chrześcijanie dokonują gwałtów, zabójstw czy różnego rodzaju przestępstw, a widzi się tylko to, co jest tą złą przypadłością u księży”. Dodał też, że pedofilia „była, jest i będzie”, a wierni – i niewierni – powinni też „widzieć belki we własnych oczach, zanim dostrzeże się te niewielkie elementy w skali światowej u tych, których chce się wystawić na pośmiewisko”.
Nie „wystawić na pośmiewisko”, tylko: karać. A z tym Kościół ma problem.
Kiedy w 2014 r. szef watykańskiej delegacji abp Silvano Tomasi przedstawił na forum ONZ-owskiego Komitetu Przeciwko Torturom w Genewie raport dotyczący liczby księży wykluczonych ze stanu kapłańskiego za pedofilię, okazało się, że było to 884 duchownych. Inne kroki dyscyplinarne podjęto w przypadku 2572 osób. Włoski duchowny poinformował także ekspertów Komitetu, że w ciągu ostatniej dekady w Kongregacji Nauki Wiary zanotowano 3420 przypadków pedofilii wśród duchowieństwa na świecie. Szef watykańskiej delegacji wyjaśniał, że przestępstwa te dotyczyły głównie lat 50., 60., 70. I 80.
Raport dotyczył lat 2003-2014. Jeśli porównamy tę liczbę z liczbą księży katolickich na świecie, okaże się, że jest ona szokująco niska.
Z danych z Rocznika Statystycznego Kościoła wynika, że pod koniec 2010 roku księży diecezjalnych i zakonnych było 412236, zakonników – 54708, diakonów stałych – 39004, a kleryków – 118990. Dodatkowo, na dzień 31 grudnia 2012 roku, kardynałów było 211, biskupów – 5133, zaś diecezji, z którymi Watykan pozostaje w kontakcie – 2979. Razem: 630 282 tys. mężczyzn.
Komitet ONZ ds. Praw Dziecka przy ONZ ocenił, iż postawa i linia postępowania Watykanu umożliwiły wykorzystanie dziesiątków tysięcy dzieci przez księży pedofilów. Wydał oświadczenie, z którego wynika, że jest „poważnie zaniepokojony” faktem, iż Watykan nie zdawał sobie sprawy ze skali przestępstwem pedofilii w Kościele. Komitet żąda od Watykanu nie tylko ukarania duchownych, ale także pełnego dostępu do archiwów Kościoła na ten temat.
Od 1922 do 2001 roku w Kościele Katolickim obowiązywała instrukcja „Crimen Sollicitationis”, zawierająca wytyczne, jak postępować z księżmi namawiających wiernych – także dzieci – do grzechu nieczystości. Jak? Milczeć. Pod groźbą ekskomuniki. „Ukrywanie prawdy, zmuszanie ofiar i świadków do milczenia, niewyjaśnianie tych spraw i działanie niczym zorganizowana grupa przestępcza – to jest grzech abp Hosera i innych hierarchów - mówi prof. Bartoś.
I tysiące ofiar milczały. Tych w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez lata marginalizowano problem, a księżom-pedofilom płacono za zrzucenie sutanny. Ofiary milczały latami, a sprawa wyszła na jaw dopiero w latach 90. W 2004 roku amerykański episkopat ogłosił raport za lata 1950-2002, z którego wynika, że 4392 księży było podejrzanych o pedofilię, a ich ofiarami padło ponad 10 tys. nieletnich. 1057 poddano dochodzeniu, 396 postawiono przed sądem, zaś 259 skazano. Do 2009 roku ofiarom wypłacono 2,6 mld odszkodowań, co spowodowało bankructwo wielu diecezji.
Milczały też ofiary w Irlandii. Kiedy 20 maja 2009 roku Komisja Rządowo-Kościelna opublikowała tzw. Raport Ryana, jego ustalenia wstrząsnęły społeczeństwem. Wynika z niego, że do przemocy i molestowani dochodziło w ponad 200 domach opieki – kościelnych i państwowych; w latach 1936-1990 800 księży, a także zakonników i zakonnic, molestowało i gwałciło swoich wychowanków w tych ośrodkach. W marcu 2010 roku kardynał Sean Brady wyznał, że w 1975 roku był świadkiem sytuacji, w którym dwie z ofiar księdza Brendana Smytha zostały zmuszone do podpisania oświadczenia, w którym zobowiązywały się do zachowania milczenia.
Do podobnych przypadków, o różnej skali i natężeniu, dochodziło w Wielkiej Brytanii, Austrii, Australii czy Polsce. W naszym kraju jednak żadne oficjalne statystyki nie istnieją. Ks. Adam Żak, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski wyjawia, że od 2010 do 2013 roku sądy skazały 19 księży za pedofilię.
W 2001 roku Jan Paweł II nałożył na duchownych obowiązek zgłaszania każdego przypadku pedofilii do Kongregacji Nauki Wiary. Dziewięć lat później sposób postępowania z księżmi oskarżonymi o pedofilię zaostrzył Benedykt XVI. Od 2010 roku przedawnienie następuje po 20, a nie 10, jak do tej pory, latach od momentu osiągnięcia przez ofiarę pełnoletności.
W opublikowanym z okazji Dnia Niewinnych Dzieci Betlejemskich liście papież Franciszek napisał: „Przyłączamy się do bólu ofiar i płaczemy z powodu grzechu: grzechu tego, co się stało, grzechu zaniechania udzielenia pomocy, grzechu ukrywania i negowania, grzechu nadużycia władzy”.
A hierarcha polskiego Kościoła mówi o nieuchronności występowania pedofilii w „rozerotyzowanym świecie".
„Popatrzmy na kontekst, w którym padły słowa abp Hosera: mamy sytuację, w której kolejne ofiary ujawniają, przez co przeszły, a hierarcha Kościoła mówi, że to nic takiego, bo przecież nie tylko duchowni dopuszczają się pedofilii. To klasyczne unikanie odpowiedzialności, które zresztą wpisuje się w całą strategię mataczenia, którą przyjął Kościół. Czy wobec tego biskup jest skłonny do rozgrzeszania duchownych oskarżonych o pedofilię, bo «inni też to robią»?" – mówi prof. Tadeusz Bartoś filozof i były dominikanin.
Komentarze