Rachunki wyborcze Antoniego Macierewicza są równie precyzyjne, jak jego tezy o katastrofie smoleńskiej.
Macierewicz jako ideolog „obozu patriotycznego”
Mowa marszałka seniora Antoniego Macierewicza 12 listopada 2019 – ponad 23 minuty, dwa razy dłużej niż Kornela Morawieckiego w 2015 roku – okazała się zaskakującą, nawet jak na tego polityka, triumfalistyczno-agresywną deklaracją „obozu patriotycznego” PiS. Zwłaszcza na tle koncyliacyjnego orędzia prezydenckiego – skrojonego pod II turę wyborów prezydenckich 2020 roku – stanowiła skrajną deklarację ideowo-polityczną. Gorąco oklaskiwał ją klub PiS na czele z prezesem Kaczyńskim.
Istotą przekazu było wskazanie na wyższość „obozu patriotycznego”, czyli PiS i – być może, bez wskazywania wprost – Konfederacji nad pozostałymi formacjami. Z tej wyższości zdaniem Macierewicza wynika zadanie Sejmu jako całości: ma realizować program narodowo-katolicki, co ustawia opozycję w roli tych, którzy nie powinni przeszkadzać w tym wielkim zadaniu.
Szukając uzasadnienia swoich z gruntu niedemokratycznych tez Macierewicz sięgnął po trzy rodzaje argumentów:
- wyniku wyborów 2019 roku;
- historii Polski, w tym katastrofy smoleńskiej 2010 roku;
- Konstytucji, z której wybrał trzy artykuły.
Każdy z tych argumentów był oparty na wątpliwych lub jawnie zmanipulowanych faktach i interpretacjach. W tym tekście omówimy pierwszy z nich.
Absolutna większość ma absolutne prawo oczekiwać
O politycznej i moralnej wyższości obozu patriotycznego świadczyć mają – zdaniem Macierewicza – wyniki wyborów do Sejmu. Marszałek senior zastrzegł, że izba „reprezentuje wszystkie nurty polityczne narodu polskiego i ten Sejm jest bardzo zróżnicowany”, ale jednak:
Absolutna większość wyborców wsparła te ugrupowania, które jednoznacznie odwoływały się do wartości narodowych, niepodległościowych, katolickich.
fałsz. PiS poparło 900 tys. wyborców mniej niż opozycję KO, SLD, PSL. Dopiero doliczywszy elektorat Konfederacji ma przewagę 350 tys.
Z tezy o „absolutnej większości” wynika, że
„największym zadaniem, jakie stoi przed obecnym Sejmem jest ukształtowanie naszych instytucji państwowych, życia gospodarczego i społecznego zgodnie z tymi wartościami”.
I dalej: „Polacy mają prawo oczekiwać, że ich wola zostanie uszanowana”.
Oczywiście, dodaje Macierewicz „odpowiedzialność spada przede wszystkim na większość rządową, bo po raz pierwszy w historii Polacy w tak zdecydowany sposób dali jednej formacji obowiązek utworzenia jednorodnego rządu”.
Macierewicz odwołuje się tu do koncepcji pseudodemokracji, zwanej też „wyborczym autorytaryzmem” (termin Jana Wernera Müllera), popularnej w krajach rządzonych przez prawicowych populistów typu Orbán, czy Erdoğan. W demokracji rolą większości jest – wręcz odwrotnie – zadbać o to, by głos mniejszości liczył się i był uwzględniany w polityce państwa.
-
Zobacz więcej o tym
Populiści podważają istotę ustroju demokratycznego, jakim jest kontrola władzy. Wyznają zasadę, że kto wygrywa wybory, ma pełne prawo do realizacji swego programu, a ci którzy przeszkadzają czy krytykują – opozycja, ruchy i organizacje społeczne, sądy czy media – naruszają, jak to ujął Andrzej Duda, „podstawy demokracji przedstawicielskiej. Podmywają fundamenty parlamentaryzmu”.
„To nie jest już demokracja, lecz wyborczy autorytaryzm” – mówi o Węgrzech Orbána prof. Jan Werner Müller.
Były minister Witold Waszczykowski miał na ustrój, w którym zwycięskiej partii wszystko wolno, inną nazwą „normalna demokracja”.
-
A gdyby przyjąć prawne znaczenie terminu absolutna większość?
Wypowiedź Macierewicza wskazuje, że używa on pojęcia ” absolutna większość” w potocznym tego słowa znaczeniu, czyli „ogromna, dominująca” etc. Gdyby jednak uznać, że chodzi o pojęcie „wielkości absolutnej lub (bezwzględnej) tak jak ja rozumie np. kodeks wyborczym teza staje się jeszcze bardziej naciągana. Bo taka „absolutna” większość to większość wśród wszystkich podejmujących daną decyzję, a więc „większość bezwględna” wśród wyborców musiałaby brać pod uwagę także niegłosujących. Tymczasem wśród wszystkich wyborców PiS nawet razem z Konfederacją zdobył mniej niż jedna trzecią głosów.
Zasadnicze znaczenie ma jednak fakt, że teza Macierewicza jest budowana na jawnie fałszywych podstawach. Pokazujemy to na wykresach, porównując poparcie w wyborach do Sejmu w trzech konfiguracjach:
- wszystkie partie/koalicje osobno;
- w zestawieniu PiS kontra poparcie opozycji prodemokratycznej (KO, PSL, SLD) i osobno Konfederacji;
- w wariancie, w którym do „obozu patriotycznego” zaliczamy elektoraty PiS i Konfederacji.
Wyniki wyborów do Sejmu 2019 jako ilustracja tez Antoniego Macierewicza (w tys. głosów). Trzy warianty
Jak widać, w wariancie wszyscy osobno PiS ma znaczną przewagę nad KO i pozostałymi ugrupowaniami. Warto jednak dodać, że wynik 43,59 proc., jaki partia Kaczyńskiego uzyskała, choć największy w historii wyborów w III RP (SLD miało 41 proc. w 2001 roku, a PO proc. 41,5 proc. w 2007), był tylko minimalnie większy niż „granica zachowania władzy”, którą OKO.press wyliczyło przed wyborami na 43 proc. Gdyby PiS zdobył o 10-15 tys. głosów mniej, nie miałby samodzielnej większości.
Gdyby uznać, że „obóz patriotyczny” to tylko PiS (bez Konfederacji), to
PiS cieszy się poparciem mniejszym o 907 tys. głosów, co stanowi prawie 5 proc. głosów (4,92 proc.)
Dopiero gdy przyjąć, że „obóz patriotyczny” tworzą wraz z PiS Korwin-Mikke i nacjonaliści, ma on przewagę nad „obozem demokratycznym”, ale wynosi ona ledwie 350 tys., czyli 1,85 proc. głosów.
W żadnym z tych wariantów nie można mówić o „absolutnej większości”. Właściwe jest raczej określenie, że „obóz patriotyczny” uzyskał minimalną większość w Sejmie, a wśród wyborców stanowi niemal równo połowę.
Wynikałyby z tego wnioski odwrotne do tez Macierewicza: ostrożność w realizowaniu programu „narodowo-katolickiego” i podejście koncyliacyjne, by nie naruszyć wrażliwości połowy wyborców.
Cały Pacewicz. Ustawia sobie Macierewicza, że na pewno miał na myśli tylko PiS i wykazuje, że skłamał. Przecież Macierewicz wyraźnie mówi o ugrupowaniach w liczbie mnogiej, a nie o jednej – swojej – partii. Przemówienie Macierewicza było obrzydliwe, ale to nie powód, aby wypisywać głupoty.
Pan Macierewicz nie mówił nawet do swej partii, a do tej części jej elektoratu, która nadal jest przekonana, że to Tusk wspólnie Putinem dokonał zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Także nie należy pominąć jego "mrugania" do Konfederatów, którzy są bardzo niewygodnym "partnerem" dla PiS. Jednak takie gesty w polityce, to normalność. Zarzucając "głupotę" należy tą inwektywę bardzie uzasadnić, w innym przypadku takie słowa giną i nic poza smrodkiem po niech nie zostaje.
Nawet jeśli liczyć "obóz prawicowo-narodowy" jako PiS + Konfederaci + narodowcy bez określonej przynależności politycznej (chociaż ci zwykle apriorycznie odrzucają partie głównego nurtu, jako część zepsutego establishmentu), to nadal nie może być mowy o żadnej "absolutnej większości" – rozkład między tendencjami prawicowymi a umiarkowanymi/opozycyjnymi w społeczeństwie to nadal ok. 50:50, a nawet jeśli ta proporcja układałaby się inaczej, nie zmienia to faktu, że ogromna rzesza obywateli nie zgadza się na wizję Polski wg wizji środowisk prawicowych (słowo patriotyzm w rozumieniu "poparcie dla konkretnych ugrupowań" strasznie mnie razi, skończmy wreszcie z tą manipulacją semantyczną) i musi być uszanowane. P. Macierewicz usiłował stworzyć narrację pt. "naród z Partią", żeby uzasadnić przyszłe działania PiS jako mające oparcie w bezwzględnym poparciu społeczeństwa, co nie ma oparcia w rzeczywistości i jest zwykłym kłamstwem.
Logiczne jest przyjąć, że chodziło o PIS i Konfederację razem. Ale i tak Macierewicz nie ma racji, bo absolutna większość to większość liczona w stosunku do sumy glosujących i wstrzymujących się.
chodziło raczej o PIS, PSL/Kukiz'15 i Konfederację razem, czyli ta cała konserwa ma znaczną przewagę
Św. Antoni Smoleński żyje chyba w świecie równoległym. Niech już idzie na polityczną emeryturę i zacznie pisać pamiętniki (Baśnie Antoniego).
p.s. Św. to od świrnięty.