W wywiadzie dla TVP prezydent Duda nie tylko zapowiedział referendum konstytucyjne. Naopowiadał także głupstw: że "komunistyczni zdrajcy" nadal trzęsą opinią publiczną, chociaż są za starzy na to, aby sprawować urzędy, oraz że konstytucja zapewnia "elitom" nietykalność
Prezydent Duda spędzał święta majowe bardzo aktywnie. Najpierw udzielił wywiadu TVP Historia (pisaliśmy o nim obszernie), w którym m.in. tropił dzieci i wnuków sowieckich namiestników w Polsce, fantazjował na temat rzekomo uprawianej w latach 90. "pedagogiki wstydu" oraz ogłosił, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków. Wywiad wzbudził liczne protesty.
W środę (3 maja) prezydent udzielił kolejnego wywiadu - tym razem wystąpił jako gość "Wiadomości" TVP. Zapowiedział tam m.in. referendum w sprawie zmiany konstytucji, które byłoby - jak twierdzą konstytucjonaliści - niezgodne z prawem.
Odniósł się także do swojej wypowiedzi o "zdrajcach komunistycznych" i ich potomkach, którzy nadal trzęsą Polską, m.in. kierując częścią mediów. Prezydent tym razem nic nie wspomniał o dzieciach, ale w zamian powiedział coś, co ma jeszcze mniej sensu.
Najpierw stwierdził, że w PRL większość ludzi ani nie wspierała władzy, ani nie walczyła z systemem. "Byli po prostu zwykłymi obywatelami, którzy chcieli przetrwać w trudnych czasach" - mówił. Do tej zdroworozsądkowej opinii dodał:
"Natomiast że zdrajcy byli? No byli. Ktoś w końcu mordował Polaków w okresie komunizmu. Ktoś strzelał do Polaków w tamtym czasie. To byli ludzie, którzy utrwalali u nas ustrój komunistyczny, to byli ludzie, którzy utrwalali, co najgorsze, rosyjską strefę wpływów (…) co niektórzy nazywają sowieckim zniewoleniem Polski".
Może nie tyle piastują ważne stanowiska, bo lata mijają, natomiast często jest tak, że mają wpływ na życie publiczne.
W tym momencie prezydent przeszedł sam siebie. O ile można zrozumieć, że ktoś uważa, że potomkowie zdrajców nadal rządzą - choć taki pogląd jest nieprawdziwy i obraźliwy - to idea, że ludzie zbyt starzy, aby sprawować urzędy, nadal "mają wpływ na życie publiczne", jest zupełnie groteskowa.
O kogo może tu bowiem chodzić? Raczej nie o szefów mediów (takich jak "Newsweek" czy "Gazeta Wyborcza"), ci bowiem z urzędowym komunizmem nie mieli nic wspólnego, a też nie są zbyt starzy, aby sprawować urzędy. Jakich złowrogich emerytów trzęsących opinią publiczną miał więc na myśli prezydent?
Dodajmy na marginesie, że w historii Polski nie tylko zdrajcy zabijali innych Polaków. Polacy wielokrotnie okazywali się zdolni do zabijania się wzajemnie z powodów politycznych - czy to w trakcie zamachu majowego w 1926 roku, czy rewolucji 1905 roku (żeby wymienić tylko przykłady z początku XX wieku).
Prezydent może uważać, że komunizm w Polsce instalowali "zdrajcy", ale to jest ocena - przed wojną w II RP była grupa ideowych polskich komunistów, którzy uważali, że komunizm jest dla Polski (i świata) najlepszym ustrojem. Należał do nich np. Władysław Gomułka, po wojnie m.in. wicepremier, a potem, po aresztowaniu w okresie stalinizmu, pierwszy sekretarz partii komunistycznej. Krótko: komuniści po wojnie zabijali masowo swoich przeciwników, prawdziwych i domniemanych, to były zbrodnie polityczne, ale sam ten fakt nie czyni ich jeszcze zdrajcami.
Prezydent Duda gładko przeszedł do kolejnej drażliwej sprawy - łamania konstytucji, co zarzucała mu wielokrotnie opozycja i prawnicy konstytucjonaliści, m.in. przy okazji kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego.
Michał Adamczyk z TVP, prowadzący ten wywiad, zadał mu jednak najpierw pytanie, które samo w sobie zawierało fałsz.
"Dlaczego niektórzy ludzie tak bardzo bronią konstytucji z 1997 roku? Ja tylko przypomnę, że została ona uchwalona przez siły postkomunistyczne. Premierem był Włodzimierz Cimoszewicz, prezydentem Aleksander Kwaśniewski" - pytał dziennikarz TVP.
Otóż Adamczyk mówił nieprawdę, że konstytucja z 1997 roku została "uchwalona przez siły postkomunistyczne". Premier i prezydent wywodzili się wówczas z SLD, ale to nie oni uchwalali konstytucję. Została przyjęta przez Zgromadzenie Narodowe (Sejm i Senat) przytłaczającą większością głosów - 451 "za", 40 "przeciw", 6 wstrzymujących się. "Za" głosowały także partie wywodzące się z "Solidarności", m.in. Unia Wolności. Konstytucja została potem zatwierdzona w referendum - przy frekwencji poniżej 50 proc. (42,86 proc.), ale jednak.
Prezydent przebił jednak prezentera "Wiadomości".
Bronią jej [konstytucji] ci, którzy ją stworzyli, bronią ci, którym ona, także w wyniku orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego (...) gwarantuje dzisiaj pewne status quo, pewną pozycję społeczną, pewną przynależność do elity, pewną nietykalność.
Zupełnie nie wiadomo, komu zdaniem prezydenta (który, dodajmy, jest doktorem prawa) konstytucja gwarantuje nietykalność.
W tekście słowo to pojawia się wyłącznie w art. 41, który mówi: "Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie".
Później prezydent wyjaśniał, że chodzi mu m.in. o prawników - co jest jeszcze bardziej bez sensu. Konstytucja nie gwarantuje im nietykalności, ani tym bardziej "pozycji społecznej".
Być może prezydent Duda już dawno jej nie czytał? Zdaniem OKO.press przydałaby mu się ponowna lektura. To ciekawy dokument, mamy go w redakcji. Stoi u nas na czołowym miejscu. Dla dobra ojczyzny oddamy prezydentowi egzemplarz.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze