Czy uczuciem religijnym jest homofobia? Nietolerancja i wykluczenie? Czy to są uczucia reprezentatywne dla wiernych Kościoła? Jeżeli tak, sąd nie będzie miał innego wyjścia, będzie musiał skazać oskarżone – mówił w mowie obrończej adwokat Radosław Baszuk na procesie w Płocku o tęczowe Maryjki. Pełny tekst
"Nie o uczucia religijne w tej sprawie chodzi. Chodzi o spór, który toczy się od lat w przestrzeni publicznej, o to, jak będziemy kształtować nasze życie publiczne? Jak stanowisko instytucjonalnego Kościoła, hierarchii, ma wpływać na prawo i porządek społeczny krajów, społeczeństw i narodów?" - mówił adwokat Radosław Baszuk w wielkiej mowie, w której nie tylko bronił przed fanatyzmem trzy oskarżone kobiety, ale też bronił porządku demokratycznego i praw człowieka.
Na zdjęciu: Radosław Baszuk obok Elżbiety Podleśnej, 2019 rok.
W środę 17 lutego 2021 w Sądzie Rejonowym w Płocku odbyła się druga rozprawa w procesie przeciwko aktywistkom, które rozklejały wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą na znak sprzeciwu wobec homofobicznej instalacji Grobu Pańskiego w kościele św. Dominika w Płocku.
Elżbieta Podleśna, Anna Prus i Joanna Gzyra-Iskandar zostały oskarżone o naruszenie art. 196 kodeksu karnego, czyli o tzw. obrazę uczuć religijnych. Prokuratura domaga się pół roku ograniczenia wolności, pełnomocniczka księdza – półtora roku. Oskarżycielką posiłkową jest Kaja Godek. Wyrok ma zapaść 2 marca.
Rozprawę relacjonowaliśmy na żywo i opisaliśmy w tekście:
W tekście jest też całe wystąpienie Tadeusza Łebkowskiego, księdza w kościele św. Dominika w Płocku.
Opublikowaliśmy pełny tekst wystąpienie oskarżonej w tym procesie Elżbiety Podleśnej - słowo, w słowo.
Obecnie publikujemy w całości wystąpienie obrońcy oskarżonych kobiet adwokata Radosława Baszuka. Tytuł i śródtytuły od redakcji.
Wysoki Sądzie,
niejako dla oczyszczenia przedpola przed główną częścią mojej argumentacji, chcę odnieść się do kwestii, która dla mnie z niezrozumiałych powodów - albowiem nie twierdzę, że miałaby znaczenie dla rozstrzygnięcia - znalazła się w centrum zainteresowania oskarżycieli w tej sprawie.
Otóż w moim przekonaniu, dla rozstrzygnięcia w niniejszej sprawie nie ma jakiegokolwiek znaczenia, czy te wlepki z Matką Boską z aureolą w kolorach LGBT pojawiły się w toalecie TOI TOI i na koszu na śmieci, czy też nie.
Wartością i sensem procesu karnego musi być szacunek wobec faktu. A czasami szacunek wobec bezradności, co do możliwości poczynienia ustaleń faktycznych.
Otóż jak Sąd doskonale pamięta, oskarżone temu jednemu przejawowi swojej aktywności w nocy 27 kwietnia zaprzeczyły, mam na myśli umieszczenie wlepek z wizerunkiem Matki Boskiej na TOI TOI i na kosztu na śmieci.
Wysoki Sądzie, skąd zatem ta teza o tym, że te wklejki się pojawiły w tych dwóch miejscach, tylko o wyłącznie o tych dwóch miejscach – mówię – znalazły? Otóż można ją wywieść z zeznań świadków, w tym pokrzywdzonych.
O tym, że widział takie wlepki w tych miejscach, zeznaje świadek Tadeusz Łebkowski, który zeznaje też, że usunął je własnoręcznie, między godziną 07:45 a 08:00 rano.
O tych samych wlepkach, w tym samym miejscu zeznaje świadek Janina Ostrowska, która twierdzi, że je widziała na TOI TOI-u i na koszu na śmieci, oraz że usunęła je około godziny 10:00, dwie godziny po tym, jak zrobił to już ks. Łebkowski.
Wreszcie Wysoki Sądzie, przyjeżdża do Płocka Kaja Godek, i tu należy jej oddać brak konsekwencji, mam na myśli relacje między jej zeznaniami z postępowania przygotowawczego, a zeznaniami złożonymi przed sądem. Zgodnie z tymi złożonymi przed sądem, widzi te wlepki w tych samych miejscach ok. godziny 12:00, przed godziną 12:00.
Wysoki Sądzie, pozostałe dowody w sprawie, w zakresie, o którym mówię, mają charakter indyferentny, mam na myśli dowody osobowe. Inne osoby mówią, to są dwie panie przesłuchane przez sąd, o tym, jedna z nich, że słyszała o tym, że były.
Na pytanie, czy którakolwiek z oskarżonych nakleiła owe wlepki w tych dwóch krytycznych miejscach, nie odpowiada w żaden sposób ani opinia daktyloskopijna, ani opinia dotycząca badań DNA.
Skądinąd, gdyby przyjąć je za punkt odniesienia do czynienia ustaleń faktycznych, musielibyśmy przyjąć, że za akcją rozlepienia tych materiałów stał ks. Łebkowski, ponieważ najwięcej jego materiału genetycznego na tym materiale się znalazło. To, przepraszam, tylko uwaga o nieprzydatności dowodu dla czynienia ustaleń faktycznych.
Ale w dzisiaj Wysoki Sąd dokonał oględzin zapisów monitoringu. Ja starałem się dość uważnie śledzić te zapisy i ja mam pełną świadomość jego ułomności. Ułomność wynika z tego, że mamy do czynienia z odtwarzanym mniej więcej w sekwencji 4-minutowej, powtarzającym się obrazem z tych samych ujęć, z tych samych kamer. I oczywiście, w związku z tym nie możemy mówić o dowodzie pewnym, czy też dowodzie jednoznacznym.
Niemniej jednak to, co możemy zauważyć, Wysoki Sądzie, jeżeli idzie o kosze na śmieci, to tu trzeba się przyznać do porażki, bo żaden nie był przedmiotem wnikliwego zainteresowania kamery monitoringu, co poniekąd jest zrozumiałe, ale trochę inaczej jest z toaletą TOI TOI.
Ona pojawia się w kadrach monitoringu, ja naliczyłem sześciokrotnie, godzina 04:28, 04:49, potem 04:54, 04:58, 05:02, 05:06. W niektórych, w większości z tych wypadków, po pierwszym dalekim kadrze następuje pewne zbliżenie, to zbliżenie dalej jest kilkudziesięciometrowe, to niewiele daje, ale zauważyć można jedno.
Otóż to jest też kwestia jakości tego nagrania, sąd zapewne ma trochę lepszą jakość, mogąc skorzystać z komputera, my korzystaliśmy z ekranu, otóż po pierwsze, ponad wszelką wątpliwość w żadnym z tych sześciu ujęć placu zamkniętego parkiem i na tle parku przenośna toaleta, nie widzieliśmy żadnej z oskarżonych.
W moim kategorycznym przekonaniu, Wysoki Sądzie, na ile pozwalała mi to obserwacja, od godziny 04:28 do godziny 05:06, na widocznej w kamerze ścianie toalety, a to ta jest skierowana, ściana albo drzwi, nie wiem, jest skierowana w kierunku placu i jest dość dobrze widoczna, nie pojawia się żadna wlepka.
Proszę, by Wysoki Sąd miał na uwadze tę argumentację i poddał ją ocenie przy czynieniu ustaleń faktycznych odnośnie naklejenia wlepek na TOI TOI i koszach na śmieci.
Tyle tytułem pewnego rodzaju oczyszczenia przedpola, by móc mówić o tym, co chyba istotnie ważniejsze.
Wysoki Sądzie, art. 296, to złożona konstrukcja, publiczne znieważenie przedmiotu kultu w tym wypadku, a skutkiem tego obraza uczuć religijnych, no jednak chyba co najmniej dwóch osób, ale to bez znaczenia w tej sprawie.
Wysoki Sądzie, zacznijmy może zatem od tego, co w ocenie pokrzywdzonych przemawia za obrażeniem ich uczuć religijnych? Nie będę się posiłkował, ciekawymi, przyznaję, cytatami z Kai Godek z przestrzeni publicznej, będę się posiłkował wyłącznie treścią protokołu.
I tak jak to w chronologii rozprawy miało miejsce, zacznę od świadka Tadeusza Łebkowskiego. To będą tylko fragmenty oczywiście, nie mam zamiaru cytować całości protokołu.
„To, co tutaj zobaczyłem i usłyszałem, to manifestacja neomarksizmu, która falą mocno przetacza się przez świat, przez kraje zachodu”.
„Zdecydowanie protestuję przeciwko tego rodzaju nieodpowiedzialności, by po nazwisku przywoływać hierarchów Kościoła, jak kolegów ze szkoły. I tak autorytatywnie, według swojego przekonania, wiązać ich z nieodpowiedzialnością, ze złem, z przestępstwami, zdecydowanie przeciwko temu protestuję”.
„Bardzo mnie zraniło to, co spotkało wizerunek Matki Bożej, ponieważ sześć kolorów flag LGBT, tak jak wcześniej znak swastyki, powód treści tego wszystkiego, co działo się na ulicach miast zachodnich, co było postrzegane, dostępne i co dzieje się teraz w Polsce”.
„Oczywiste, że Matka Boża jest przedmiotem kultu. Ja tak to odczuwam, że wpisanie kolorów tęczy, sześciobarwnych kolorów tęczy, wpisanie ich w aureolę Matki Boskiej jest zniewagą, bo za tymi kolorami na ulicach widać treść obrzydliwą, godną potępienia. Flaga, która jest symbolem LGBT manifestuje swoje treści w marszach ulicznych, prasie i mediach, ale zwłaszcza jest niesłychanie i gdy widzę to na marszach ulicznych, dlatego to nazywam obrzydliwością, zachowanie ludzi podczas marszy, które odbywają się z flagami tęczy dzieją się rzeczy obrzydliwe, rozebrane kobiety, mężczyźni z narządami symbolicznymi, a część rozebranymi, dewiacją dzieci i młodzieży są obrzydliwe”.
I w wypadku ks. Łebkowskiego ostatni cytat: „Dla mnie współżycie dwóch mężczyzn to zaburzenie i zboczenie, ukierunkowanie u osób tej samej płci uważam, że to jest zjawisko, które trzeba leczyć”.
Wysoki Sądzie, Kaja Godek:
„Nauczanie Kościoła, do którego ja należę, jest jasne, że homoseksualizm jest grzechem wołającym o pomstę do nieba. O ile sąd nie ocenia, czy coś jest grzechem, czy nie, ale zestawienie jednego z najgorszych grzechów, chodzi mi o czyny homoseksualne i o propagowanie tych czynów, zestawienie tego symbolu w zestawieniu Boga i Matki jest wstrząsające”.
„To, co w tej sprawie jest uwłaczające nam katolikom, to zestawienie wynaturzeń seksualnych z wizerunkiem Boga i Matki”.
„W Piśmie Świętym homoseksualizm jest nazywany zboczeniem”.
Ja oczywiście przyznaję, wybrałem fragmenty i wybrałem je tendencyjnie, Wysoki Sąd wysłuchał zeznań pokrzywdzonych i dysponuje protokołem zawierającym całość tych zeznań. Czy Wysoki Sąd wie już o jakim uczuciu religijnym mówimy w tym wypadku?
Czy uczuciem religijnym (jak rozumiem, mówili o tym moi szanowni koledzy), zobiektywizowaną miarę należy zastosować w wypadku odpowiedzialności karnej, czy uczuciem religijnym jest homofobia? Jest nietolerancja i jest wykluczenie? Czy to są uczucia reprezentatywne dla wiernych Kościoła?
Jeżeli tak, sąd nie będzie miał innego wyjścia, będzie musiał skazać oskarżone, uznać je za winne.
Ja natomiast uważam Wysoki Sądzie, że
homofobia, nietolerancja i wykluczenie nie są po pierwsze uczuciami religijnymi, a po drugie zaś twierdził będę kategorycznie, że nie są reprezentatywne dla wiernych Kościoła katolickiego.
Wiemy już Wysoki Sądzie z jakiego powodu przyszli do sądu pokrzywdzeni. Oddajmy zatem głos oskarżonym i dowiedzmy się od nich z jakich powodów dopuściły się czynu, który jest przedmiotem tego postępowania.
Elżbieta Podleśna: „Użyłyśmy symbolu Matki Boskiej Częstochowskiej jako uniwersalnego symbolu miłości matki do dziecka. Uznałyśmy, że ten symbol zrozumie każdy, jako symbol troski, opieki i bezwarunkowej miłości.
Miłości, której nie interesuje, ani płeć, ani orientacja seksualna.
Matce dodaliśmy symbol tęczy, tęczy, która jest wyobrażeniem piękna, różnorodności i zgody na różnorodność. Takim symbolem piękna, różnorodności jest wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, ludzka ikona, przedstawiająca żydowską kobietę szanowaną w Polsce. Dla mnie – mówi Podleśna – nie ma piękniejszego symbolu i miłości i akceptacji i różnorodności”.
W dalszym ciągu: „Nie zakładałyśmy, że umieszczenie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczą może obrazić czyjeś uczucia, ponieważ obrazek nie jest obraźliwy, tęcza nie jest obraźliwa, umiejscowienie i lokalizacja tych wlepek również nie były w żaden sposób obraźliwe”.
Anna Prus: „Chciałam pokazać, że każde dziecko i każdy nastolatek ma szanse na doświadczenie rodzicielskiej miłości nawet jeżeli biologiczni rodzice, lub opiekunowie wyrzucają ich z domu, także jeszcze przed ukończeniem 18 roku życia.
Chciałam, by każde dziecko i każdy nastolatek poczuł, że ma prawo czuć się zaopiekowany. Wizerunek matki z dzieckiem sprzeciwiający się dzisiejszemu nauczaniu polskiego Kościoła katolickiego niemal natychmiast skojarzył mi się z Marią i jej synem”.
„Właśnie tej pogardzie i tej nienawiści chciałam się sprzeciwić, ponieważ nie chciałam tracić kolejnych przyjaciół i znajomych.
Nie chcę żeby moi przyjaciele, moi znajomi, a także osoby zupełnie mi nieznane i całkowicie bezbronne, nie czuły się w pełni ludźmi.
Milczenie oznacza zgodę. Brak sprzeciwu to przyzwolenie. Do głowy by mi nie przyszło, że ten wizerunek mógł być jakąkolwiek obrazą.
Założyłam, że jedyne, co można temu zarzucić, to artykuł z kodeksu wykroczeń mówiący o umieszczeniu plakatów czy ogłoszeń w jakimś miejscu bez wiedzy i zgody zarządcy. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale działałam też w stanie wyższej konieczności”.
Joanna Gzyra-Iskander: „Wybrałyśmy akurat ten wizerunek do wywieszenia w przestrzeni publicznej, gdyż wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej to wizerunek matki z dzieckiem, a przez dodanie tęczowej aureoli uważam to za symbol bezwarunkowej miłości, bezwarunkowej troski i akceptacji”.
„Działałam w dobrej wierze, żeby wyrazić solidarność z osobami, które są w Polsce prześladowane, ponieważ moja moralność każe mi stawać po stronie bitych, a nie bijących. W ogóle nie miałam takiej intencji żeby obrażać czyjeś uczucia. Ja już mówiłam, jakie ten obrazek ma dla mnie znaczenie”.
Wysoki Sądzie, dodajmy do tego jeszcze, że 27 kwietnia Płock to nie był debiut Matki Boskiej z aureolą w kolorach LGBT. Tego rodzaju plakaty, tego rodzaju wlepki pojawiły się w przestrzeni publicznej wcześniej. Nie wywołały, od siebie dodam szkoda, wówczas większego zainteresowania, ale też nie wywołały zainteresowania organów ścigania i przedstawicieli prawa.
Uparcie i konsekwentnie twierdzę, że nie uczucia religijne są w istocie przedmiotem tego procesu, a mówiąc precyzyjnie, przedmiotem oskarżenia.
Nie o uczucia religijne w tej sprawie chodzi. Chodzi w tej sprawie natomiast o spór, który toczy się od lat w przestrzeni publicznej, i który – o czym będę chciał próbować przekonać sąd w dalszej części – tylko z założenia ma charakter aksjologiczny, czy też religijny, a
jest tak naprawdę sporem o to, jak będziemy kształtować nasze życie publiczne, ład społeczny, wreszcie ten porządek społeczny.
Wysoki Sądzie 22 lipca 1992 roku Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła dokument, w którym stwierdziła, posłuchajmy wszyscy, że dyskryminacja ze względu na orientację seksualną nie jest tym samym, co dyskryminacja ze względu na rasę, pochodzenie etniczne itp., jako że budzi niepokój moralny.
Według Kongregacji Nauki Wiary „istnieją dziedziny, w których nie jest przejawem niesprawiedliwej dyskryminacji uwzględnienie skłonności seksualnej, na przykład gdy chodzi o adopcję dziecka, czy powierzenie go opiekunom, zatrudnienie nauczycieli lub trenerów sportowych, służbę wojskową”.
Podstawowe prawa człowieka, według dokumentu Kongregacji, mogą zostać „słusznie ograniczone ze względu na obiektywnie nieuporządkowane zachowania wewnętrzne”.
29 listopada 2003 roku ta sama Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła dokument potępiający wszelkie próby ustawodawcze sprzyjające związkom homoseksualnym.
Wprowadzenie w prawie rejestrowanych związków partnerskich KNW porównuje do „legalizacji zła”, jednocześnie zgodnie z tym dokumentem oczekuje się od wiernych Kościoła katolickiego przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, zaś wobec parlamentarzystów katolickich, którzy mają do czynienia z prawem przychylnym związkom homoseksualnym kongregacja nałożyła obowiązek moralny wyraźnego, publicznego sprzeciwu i głosowania przeciw projektom takich ustaw.
I w dalszym ciągu mówimy o uczuciach religijnych, czy też mówimy o tym, jak stanowisko instytucjonalnego Kościoła, hierarchii, ma wpływać na prawo i porządek społeczny krajów, społeczeństw i narodów?
Sięganie po Biblię, jako tekst, który ma wykazać istnienie uczucia obiektywnie weryfikowalnego, jako religijne i podlegającego ochronie prawa karnego, mnie osobiście wydaje się zabiegiem szalenie ryzykownym.
Już pomijam to, że mówimy o tekście, który liczy sobie blisko 2 tys. lat i który był w międzyczasie tłumaczony i cenzurowany zapewne tysiące razy. I bardzo proszę, bo nie jest to moją intencją, by nie odbierać tego, co za chwilę powiem i przeczytam, jako szyderstwa z Biblii, nie jest to moją intencją.
Przestrzegam tylko przed kreowaniem wyobrażenia w oparciu o literalny tekst tej księgi o tym, co dobre, co złe, co słuszne, a co niewłaściwe.
Księga Rodzaju, rozdział 19, zawiera znaną nam wszystkim zapewne, ale znaną w sposób uproszczony opowieść o Sodomie i jedynym sprawiedliwym Locie.
Wysoki Sądzie, do Sodomy, a konkretnie do Lota, przybyli aniołowie. Zaprosił on ich do swojego domu, czytam od wersu 4:
„Zanim jeszcze udali się na spoczynek, mieszkający w Sodomie mężczyźni i młodzi i starzy ze wszystkich stron miasta otoczyli dom. Wywołali Lota i rzekli do niego: gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru, wyprowadź ich do nas byśmy mogli z nimi poswawolić”.
A więc cztery wersy, choć moim zdaniem pięć, o czym za chwilę, cztery wersy Biblii, które nawiązują do kwestii homoseksualizmu.
„Lot, który wyszedł do nich do wejścia zaryglowawszy za sobą drzwi rzekł im: bracia moi, proszę was, nie dopuszczajcie się tego występku. Mam dwie córki, które jeszcze nie żyły z mężczyznami, pozwólcie, że je wyprowadzę do was. Postąpicie z nimi, jak się wam podoba, byle byście tym ludziom niczego nie czynili, bo przecież są oni pod moim dachem”.
Dalej sytuacja rozwija się tak, jak zapewne wszystkim nam wiadomo, Sodoma ulega zniszczeniu, przypadkową jak rozumiem ofiarą zostaje też żona Lota, która odwraca wzrok i zamienia się w słup soli, ale nie to jest najciekawsze.
"Lot wyszedł z Soaru i zamieszkał wraz z dwiema swymi córkami w górach, gdyż bał się pozostawać w tym mieście. A gdy mieszkał z dwiema swymi córkami w pieczarze, rzekła starsza do młodszej: ojciec nasz wprawdzie już stary, ale nie ma w tej okolicy mężczyzny, który by przyszedł do nas na sposób wszystkim właściwy, choć więc upoimy ojca naszego winem i położymy się z nim, a tak będziemy miały potomstwo z ojca naszego.
Upoiły więc swego ojca winem tej samej nocy. Wtedy starsza poszła i położyła się przy ojcu swoim, on zaś nie wiedział, ani kiedy się kładła, ani kiedy wstała. Nazajutrz rzekła starsza do młodszej, oto ostatniej nocy ja spałam z ojcem, upójmy go winem także tej nocy idź ty i śpij z nim, byśmy obie miały potomstwo z ojca naszego. Upoiły się i tej nocy ojca swego winem, poszła młodsza, położyła się przy nim, a on nawet nie wiedział, kiedy się kładła i kiedy wstała. I tak obie córki Lota stały się brzemienne za sprawą ojca swego. Starsza urodziwszy potem syna dała mu na imię Moab, ten był praojcem dzisiejszych Moabitów, młodsza również urodziła syna, nazwała go Ben-Ammi, ten zaś stał się praojcem dzisiejszych Ammonitów".
Wysoki Sądzie, czytając ten tekst literalnie musielibyśmy uznać, że potępia on homoseksualizm. Do tego stopnia potępia homoseksualizm, że nie dostrzega niczego złego w gwałcie heteroseksualnym. To ten passus dotyczący córek, które zastąpią gości Lota. Dodajmy więcej, nie tylko, że nie widzi niczego złego w gwałcie, to nie widzi niczego złego w kazirodztwie.
Czy to myślenie absurdalne? Oczywiście, że tak. Sąd wybaczy to sformułowanie, które zaraz padnie, to myślenie idiotyczne. Ponieważ tekstów historycznych nie czyta się w ten sposób.
Jeżeli będziemy robić to tak, jak zaproponowali nam to pokrzywdzeni, dojdziemy do absurdu. Jak już to starałem się wykazać na poprzedniej rozprawie, obowiązujący aktualnie katechizm Kościoła katolickiego stawia te sprawy nieco inaczej, o czym warto byłoby wiedzieć.
Wysoki Sądzie, znieważenie przedmiotu kultu religijnego jest znieważeniem w rozumienie prawa karnego, jak każde inne znieważenie w rozumieniu prawa karnego. A jak sądowi doskonale wiadomo, najprawdopodobniej społeczeństwo polskie, a na pewno polski ustawodawca, jest przesadnie wrażliwy i znieważenie funkcjonuje w kodeksie karnym i w ustawach zawierających przepisy karne w kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu odsłonach.
Ale w niczym to nie zmienia Wysoki Sądzie jednego, w dalszym ciągu zachowanie znieważające, to zachowanie obelżywe, poniżające, pogardliwe.
I jeżeli tak, musimy zadać sobie pytanie, a prawo karne jest jednak prawem czynu i sprawcy, czy jest możliwym, bym dopuścił się zniewagi, w tym wypadku przedmiotu kultu religijnego, jeżeli i ów przedmiot kultu w moim systemie wartości znajduje akceptację, i owa modyfikacja, która przedmiot kultu wprowadza, w tym wypadku aureola w kolorach LGBT, w moim systemie wartości także jest akceptowalna.
Łączę dwie akceptowalne przeze mnie wartości.
Obelżywe, poniżające, pogardliwe - wszyscy, i słusznie, mamy problem z normatywnym opisem obrażenia uczuć religijnych, ale nie powinniśmy mieć problemu z normatywnym opisem czynności wykonawczej, czynności sprawczej, znieważenia.
I nie ma żadnego znaczenia to, czy opowiemy się za konstrukcją w tym wypadku, art. 296, wyłącznie zamiaru bezpośredniego, czy też założymy zamiar ewentualny, to nic nie zmienia, także przy zamiarze ewentualnym, ja muszę przewidywać zrealizowanie znamion czynu zabronionego i godzić się na to.
A zatem muszę przewidywać, że moje zachowanie może mieć charakter obelżywy, poniżający, pogardliwy i godzić się na to.
To nie jest tak, że zamiar odnosi się do zdarzenia historycznego. Oczywistym jest to, że oskarżone pojawiły się w Płocku z wyraźnym celem i z opracowanym planem.
Ale zamiar odnosimy do znamion czynu, a nie do zdarzenia historycznego. Krótko mówiąc, by przypisać im znieważenie, musielibyśmy założyć ich pogardliwy, obelżywy stosunek do przedmiotu czynności wykonawczej, przepraszam za prawniczy żargon, w tym wypadku do wizualizacji wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. To nie miało miejsca.
Wysoki Sądzie, ten problem, o którym moi szanowni koledzy reprezentujący Kampanię Przeciw Homofobii, nakreślili, to jest kwestia po pierwsze pewnego rodzaju standardów międzynarodowych, które obowiązek mamy stosować w zakresie praw i wolności obywatelskich, w tym zakresie art. 10 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka.
To jest jedna kwestia. Kwestia konkurencyjności pewnych wartości, która w tej sprawie moim zdaniem nie ma zastosowania, podkreślę to raz jeszcze, bo to nie religijne uczucia zostały urażone, to jest sprawa druga.
Ale ten dyskurs, Wysoki Sądzie, przed którym my nie uciekniemy, który będzie się toczył, ja tylko wolałbym, żeby on się nie toczył na salach sądowych w sprawach karnych, to jest bardzo poważny dyskurs, bo wykracza poza nasze granice, i wykracza także poza nasz krąg kulturowy.
Bo to jest, Wysoki Sądzie, pytanie o zachowanie wolnych ludzi, żyjących w wolnych społeczeństwach w reakcji na nierzadko religijny fundamentalizm.
Mam nadzieję, że państwo także pamiętacie, to miało miejsce kilkanaście lat temu, siedziba pewnego satyrycznego, a niektórzy powiedzieliby nie bez racji, że dość kontrowersyjnego satyrycznego pisma we Francji, stała się obiektem ataku terrorystycznego, zginęli ludzie. Mam na myśli redakcją Charlie Hebdo.
Tytułem wprowadzenia tak, jak to przedstawiono, jednym z powodów, który finalnie skłonił terrorystów do ataku był kolejny rysunek wizualizujący Mahometa, w którym tenże Mahomet miał powiedzieć „ciężki los być kochanym przez durniów”.
Wysoki Sądzie po tym ataku terrorystycznym pojawiły się w przestrzeni publicznej takie głosy, które nawoływały właśnie do tego, by nie obrażać uczuć religijnych, w tym wypadku uczuć muzułmanów.
Ktoś, kto jest mi stosunkowo bliski myślowo, włoski filozof Paolo Flores D'Arcais, a jeżeli przyjąć, że jednak jest Korsykaninem, to chyba Darkai, autor bardzo ciekawego książkowego dialogu, rozmowy z kardynałem Ratzingerem pt. „Czy wiarę da się pogodzić z rozumem”, opublikował wówczas tekst, który w pewnym fragmencie, przepraszam Wysoki Sąd, chciałbym przywołać, i żeby nie było wątpliwości, to dotyczyło radykalnych muzułmanów.
„Czy twoja wolność słowa, to również wolność krytykowania, a nawet szydzenia z moich przekonań, czy też zatrzymuje się ona tam, gdzie skorzystanie z niej mogłoby moje przekonania obrazić? Kto jednak ma ustanowić granice między krytyką a zniewagą? Między tym, co jadowite, a tym, co już bluźniercze?”
I udzielił następującej odpowiedzi: „Moja wolność owszem, kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja – w domyśle twoja wolność – ale twoja wolność, a nie twoja drażliwość. Mogę drwić z twojej wiary, lecz nie zabraniam ci jej praktykować. Ty także masz prawo szydzić z mojej, lecz nie możesz mi zabronić wyrażania moich poglądów.
Z chwilą, gdy ustanawia się zasadę, że nie wolno obrażać czyjejkolwiek wiary, o wolności decyduje drażliwość wierzącego, co wiedzie do oczywistego paradoksu, że im bardziej będzie on przeczulony, aż do fanatyzmu, tym bardziej wolność słowa trzeba będzie ograniczać, by nie podpadała pod paragraf o bluźnierstwie”.
Wysoki Sądzie, Polska nie ma ani króla, ani królowej, Polska jest republiką, Rzeczpospolitą. Rzeczą wspólną wierzących i niewierzących, heteroseksualnych, homoseksualnych, biseksualnych i tych wszystkich innych, których ks. Tadeusz Łebkowski tak chętnie nazywa zboczeńcami. To także ich wspólna Rzecz, Rzeczpospolita.
Jestem przekonany o tym, że tak, jak niezależnie od tego, jak wiele czasu to zajęło, tak jak Kościół instytucjonalny poradził sobie też wreszcie i zaakceptował teorię ewolucji Darwina, heliocentryzm, choć początki nie były łatwe (Giordano Bruno, Galileusz), tak zaakceptuje wreszcie stan nauki dotyczącej sfery seksualności człowieka.
Nie wiem, jak wiele czasu to zajmie, wiem, że wcześniej, czy później tak się stanie. Choć na pewno nie pomagają w tym takie sytuacje, jak instalacje Grobu Pańskiego, w których pokrzywdzony, jak rozumiem, czerpie inspiracje z dorobku prałata Jankowskiego.
I jeszcze jedna rzecz, Sąd wybaczy, to nie jest częste, chcę powiedzieć zwracając się bezpośrednio do oskarżycieli: niezależnie od tego jaki wyrok na tej sali zapadnie, państwo przegraliście.
Dzisiaj Matka Boska Częstochowska z aureolą w kolorach tęczy LGBT jest powszechnie rozpoznawanym znakiem o zasięgu, uwaga, globalnym. Stała się częścią szeroko rozumianej kultury. I zdecydowana, miażdżąca, przytłaczająca większość ludzi nie uważa, że w jakikolwiek sposób ich obraża.
Wysoki Sądzie ja w tym miejscu wniosę o uniewinnienie trzech oskarżonych od czynu zarzuconego im aktem oskarżenia. I to jest ostatni akapit mojego wystąpienia, powiem tylko jeszcze jedną rzecz.
Wszyscy zapomnieliście, ja nie zapomniałem, wlepki nie były jedynym elementem tej akcji, nikt z was nie chciał powiedzieć o tym, że obok nich klejona była lista biskupów kryjących pedofili w sutannach.
Dlaczego? To nie były dwie różne akcje. Te kobiety pojawiły się w Płocku, jak to już ustaliliśmy z panią prokurator w sposób niebudzący wątpliwości, w konkretnym celu i z konkretnym zamiarem.
Nie możecie oceniać wlepek z Matką Boską w oderwaniu od listy biskupów, bo nie ma to nic wspólnego z szacunkiem dla prawdy. Wygodnie jest ustawić przedmiot sporu w ten sposób, ale jest to jego zafałszowanie, jest to pokazanie go w sposób nieprawdziwy.
Spisała z relacji na żywo Wanda Ostrowska
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze