24 listopada IPN umorzył śledztwo w sprawie akcji „Wisła”. W 1947 roku Polska przesiedliła w jej ramach 140 tys. Ukraińców. Dr Krzysztof Persak, b. dyrektor gabinetu prezesa IPN: według prokuratora „akcja miała charakter prewencyjny i ochronny wobec ludności ukraińskiej”
Dr Krzysztof Persak, historyk, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN, dyrektor gabinetu prezesa IPN Łukasza Kamińskiego, prezesa od 2011 do 2016 roku, zajmuje się m.in. problematyką rozrachunku ze zbrodniami przeszłości.
Jest autorem artykułu naukowego „Akcja »Wisła« – próba kwalifikacji prawnej”.
Akcja polegała na przymusowym przesiedleniu 140 tys. Ukraińców i Łemków z pasa wzdłuż wschodniej granicy powojennej Polski. Zorganizowano ją w odpowiedzi na zabicie przez oddział UPA gen. Karola Świerczewskiego w 1947 roku.
Adam Leszczyński, OKO.press: Dlaczego w ogóle IPN wszczął śledztwo w sprawie akcji „Wisła”?
Dr Krzysztof Persak: To po prostu należy do obowiązków IPN. Jednym z jego ustawowych zadań jest – zacytuję ustawę – „ściganie popełnionych na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości” zbrodni nazistowskich i komunistycznych, a także zbrodni przeciwko ludzkości.
W tym zakresie IPN kontynuuje pracę dawnej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, a wcześniej jeszcze – Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, którą powołano jeszcze w 1944 roku.
IPN, inaczej niż prokuratura powszechna, ma też uprawnienia do prowadzenia śledztw także w przypadkach, w których sprawcy nie żyją. Celem takiego śledztwa jest wyjaśnienie okoliczności sprawy i ustalenie osób pokrzywdzonych. Nazywamy je potocznie śledztwami historycznymi.
Kiedy wszczęto śledztwo w sprawie akcji „Wisła”?
Sprawa jest skomplikowana i ma długą historię. O zbadanie sprawy zwrócił się jeszcze do Głównej Komisji w 2007 roku Związek Ukraińców w Polsce. Prokurator Oddziałowej Komisji w Rzeszowie – sprawa tam została przekazana zgodnie z właściwością miejscową – odmówił wszczęcia śledztwa, argumentując, że nie doszło do popełnienia przestępstwa.
Zaraz. Wysiedlono 140 tys. osób!
W 2008 roku prokurator doszedł do wniosku, że nie doszło do przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień, a przesiedlenie nie stanowiło represji, toteż nie była to zbrodnia komunistyczna. Po drugie, że nie można akcji „Wisła” w rozumieniu ustawy o IPN uznać za zbrodnię przeciwko ludzkości, ponieważ nie było to „poważne prześladowanie”. W mojej ocenie były to argumenty skandaliczne.
Co się wydarzyło w czasie akcji?
Polegała ona na przymusowym przesiedleniu 140 tys. Ukraińców i Łemków, ludności cywilnej. Przesiedlano też rodziny mieszane. Wystarczyło, że jeden z małżonków był Ukraińcem.
Akcja objęła cały pas zamieszkały przez ludność etniczne ukraińską wzdłuż wschodniej granicy powojennej Polski, od Białej Podlaskiej po Bieszczady, a potem wzdłuż południowej granicy od Bieszczad prawie po Nowy Targ. Zorganizowano ją w odpowiedzi na zabicie przez oddział UPA gen. Karola Świerczewskiego w 1947 roku.
Właściwie nazajutrz po śmierci Świerczewskiego decyzję podjęło Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej. Zdecydowano, żeby „w ramach akcji represyjnej wobec ludności ukraińskiej” przesiedlić Ukraińców i rodziny mieszane na Ziemie Odzyskane, nie tworząc zwartych grup i nie lokując ich bliżej niż 100 km od granicy.
Widać więc, że akcja stanowiła rodzaj zbiorowego odwetu wobec społeczności ukraińskiej. Chodziło o ułatwienie operacji wojskowej, którą wtedy rozpoczęto przeciwko UPA, ale też o likwidację mniejszości ukraińskiej jako zintegrowanej grupy społecznej. W osiedleniu i rozproszeniu na ziemiach północnych i zachodnich chodziło o zniszczenie i zerwanie więzi społecznych łączących Ukraińców.
Była to więc forma inżynierii społecznej na wielką skalę.
Nazwałbyś to czystką etniczną?
To bardziej skomplikowane. Pojęcie „czystki etnicznej” pojawiło się w dyskursie międzynarodowym przy okazji wojny w Jugosławii na początku lat 90. XX w., przy czym jest to pojęcie opisowe, a nie prawne. W prawie międzynarodowym czystki etniczne kwalifikowane są jako jedna z form zbrodni przeciwko ludzkości.
„Czystkami etnicznymi” nazwano brutalne próby wypędzenia mniejszości narodowych. Elementem tego zjawiska jest więc usunięcie członków jakiejś grupy etnicznej z danego terytorium, aby to terytorium stało się jednolite etnicznie. Ten cel jest osiągany przemocą, często bardzo brutalną.
W przypadku akcji „Wisła” jedno z tych kryteriów zostało spełnione – niewątpliwie chodziło o usunięcie Ukraińców z danego terytorium.
Czy możliwe są wysiedlenia pozbawione brutalności?
Akcja „Wisła” nie była jednak tak pełna przemocy, jak wcześniejsze przymusowe wysiedlenie Ukraińców z Polski do Związku Radzieckiego. W końcu 1944 roku została podpisana polsko-radziecka umowa o tak zwanej wymianie ludności. Polacy z dawnych Kresów mieli prawo się przesiedlić do Polski w powojennych granicach.
Natomiast ludność ukraińska miała się przesiedlić do Związku Radzieckiego. Umowy przewidywały, że przesiedlenie ma mieć charakter dobrowolny – i tak początkowo było. Od lata 1945 roku, kiedy się okazało, że nie ma więcej chętnych Ukraińców do wyjazdu, władze polskie przy użyciu wojska zaczęły ich przesiedlać przymusowo.
Objęło to ponad 250 tys. osób, a więc nawet więcej niż akcja „Wisła”. Dochodziło do pacyfikacji wsi.
Najbardziej znane są pacyfikacje Terki i Zawadki Morochowskiej przez Wojsko Polskie. Podczas tych przymusowych wysiedleń polscy żołnierze zabili kilkaset osób.
Jeżeli więc mielibyśmy mówić o czystce etnicznej, to na tę nazwę zasługuje raczej pierwsza operacja z 1945-1946 roku – przymusowego wysiedlenia Ukraińców z Polski na teren Związku Radzieckiego.
Wróćmy do historii tego śledztwa. Co się działo, kiedy prokurator odmówił jego wszczęcia w 2008 roku?
Na odmowę zażalenie do sądu złożył Związek Ukraińców w Polsce. Sądy w Warszawie i w Rzeszowie przerzucały się tą sprawą jak gorącym kartoflem. Ostatecznie w 2009 roku Sąd Okręgowy w Warszawie podtrzymał postanowienie prokuratora.
Na tym sprawa by się skończyła. W 2012 roku zainteresował się nią jednak nowy prezes IPN Łukasz Kamiński.
Po przeanalizowaniu sprawy, zarówno pod względem historycznym, jak i prawnym, wraz z ówczesnym przewodniczącym Rady IPN prof. Grzegorzem Motyką wystąpił do dyrektora Głównej Komisji z prośbą o ponowne zastanowienie się nad zasadnością odmowy śledztwa. IPN wskazał przesłanki, które dosyć wyraźnie sugerowały, że jednak mieliśmy do czynienia zarówno ze zbrodnią komunistyczną, jak i zbrodnią przeciwko ludzkości.
Prezes IPN, co warto dodać, nie ma żadnego formalnego wpływu na działalność pionu śledczego. Może jedynie przekonywać. W efekcie jednak sprawa w trybie nadzoru prokuratorskiego trafiła z powrotem do Rzeszowa i w październiku 2012 roku prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa.
W sprawie – zacytuję, bo to jest istotne – „zbrodni komunistycznej stanowiącej jednocześnie zbrodnię przeciwko ludzkości popełnionej w 1947 r. [...], polegającej na przymusowym przesiedleniu obywateli polskich narodowości ukraińskiej [...], co stanowiło naruszenie prawa człowieka do samostanowienia oraz poważne prześladowanie tych osób z powodu ich przynależności do określonej grupy narodowościowej”.
Znalazła się tam kwalifikacja prawna według artykułów kodeksu karnego z 1932 roku oraz według ustawy o IPN.
Oczywiście to postanowienie nie było jeszcze końcową oceną prawną, ale prokurator uznał za wysoce uprawdopodobnione, że takie przestępstwa miały miejsce.
Co się potem działo w śledztwie? Chyba się nikt nie spieszył.
Nie wiem, nie miałem wglądu w akta. Nie wiem, jakie czynności procesowe zostały podjęte.
Ale ku mojemu zaskoczeniu rok temu przeczytałem komunikat IPN, że 29 września 2022 prokurator zawiesił śledztwo w sprawie akcji „Wisła”.
Zrobił to z powodu „wystąpienia długotrwałej przeszkody uniemożliwiającej prowadzenie postępowania w postaci braku możliwości przeprowadzenia dowodów z dokumentów przechowywanych na terenie Federacji Rosyjskiej i Ukrainy, niezbędnych do uzupełnienia materiału dowodowego i merytorycznego zakończenia postępowania”.
Tym bardziej się więc zdziwiłem, kiedy dowiedziałem się z kolejnego komunikatu, że prokurator to śledztwo odwiesił 24 listopada 2023 roku i tego samego dnia je umorzył.
Czy mógł zrobić co innego?
Umorzenie co zasady nie jest zaskakujące. To śledztwo, tak czy inaczej zostałoby umorzone, nawet gdyby je bardzo porządnie przeprowadzono i skończono. Alternatywą jest bowiem wniesienie do sądu aktu oskarżenia. Tymczasem nie należy się spodziewać w 2023 roku możliwości postawienia kogoś przed sądem za przeprowadzenie akcji „Wisła” w 1947 roku.
Problem polega na tym, jak to umorzenie uzasadniono i jaką kwalifikację prawną zastosowano. Prokurator oznajmił, że nie stwierdził popełnienia czynu zabronionego!
Czyli stwierdził, że nie było przestępstwa?
Tak, w szczególności, że nie było przestępstwa urzędniczego polegającego na przekroczeniu uprawnień i nie było zbrodni przeciwko ludzkości ani zbrodni komunistycznej.
Nie mam dostępu do samego postanowienia, z pełnym uzasadnieniem, ale mamy komunikat Głównej Komisji z 28 listopada 2023 roku, który, jak sądzę, opiera się na argumentacji zawartej w tym postanowieniu.
Odnajduję w nim te same argumenty i sformułowania, które były w pierwszej odmowie wszczęcia śledztwa z 2008 roku.
Po kilkunastu latach zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do punktu wyjścia.
Państwo polskie w osobie prokuratora twierdzi, że nic się nie stało.
Prokurator uzasadnia, że
„akcja Wisła” miała „charakter prewencyjny i ochronny wobec ludności ukraińskiej”, a nie była aktem represyjnym.
W związku z tym nie ma podstaw do twierdzenia, że przesiedlenia były zbrodnią komunistyczną, bo chodziło zapewnienie bezpieczeństwa ludności ukraińskiej, a wszystko odbyło się w humanitarnych warunkach. Potem jeszcze są dywagacje, że przesiedleni Ukraińcy otrzymali lepsze gospodarstwa, że im to naprawdę wyszło na dobre i w ogóle to sami chcieli „przeprowadzki”.
To już w ogóle jest powtarzanie komunistycznej propagandy. Oraz oczywiście nieprawda.
A jak było naprawdę?
Są na ten temat badania, powstało kilkanaście poważnych monografii naukowych, które mówią o przebiegu akcji „Wisła” i losie przesiedlonych Ukraińców.
Krótko mówiąc, w komunikacie znalazły się tezy budzące oburzenie zarówno pod względem historycznym, jak i prawnym.
Ten komunikat mówi, że czarne jest białe.
To tak, jakby dziś napisać, że Giordano Bruno został spalony na stosie całkiem słusznie i zgodnie z prawem, bo jego poglądy siały zgorszenie,
a poza tym wszyscy widzą, że to Słońce krąży wokół Ziemi. A w ogóle to wszystko odbyło się zgodnie z regułami rzemiosła katowskiego, więc nikt nie powinien mieć pretensji.
Dlaczego akurat teraz umorzono śledztwo? Kiedy rząd PiS odchodzi?
Nie wiem, mogę tylko spekulować. Wydano tę decyzję w piątek 24 listopada 2023, w ostatni dzień roboczy funkcjonowania poprzedniego rządu, w którym ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był Zbigniew Ziobro.
Wygląda to trochę jak sabotaż wobec nadchodzącego rządu, który miałby skomplikować i tak trudne stosunki z Ukrainą.
Ale to oczywiście tylko hipoteza.
Czy sprawa akcji „Wisła” zostanie w związku z tym definitywnie zamknięta?
Tego nie wiem. Możliwości powrotu do śledztwa oczywiście istnieją. To byłoby pewnie zadanie dla nowego ministra sprawiedliwości. Każde śledztwo, jeśli nie toczyło się przeciwko konkretnej osobie, można podjąć na nowo. Można zapewne interweniować w trybie nadzoru prokuratorskiego.
Jestem bardzo zaskoczony taką decyzją. Rok temu odebrałem zawieszenie śledztwa jako próbę odłożenia tej sprawy ad calendas graecas. Mogło być zawieszone przez całe lata z oficjalnego powodu, że nie ma dostępu do archiwów rosyjskich. Podjęto je jednak tylko po to, żeby umorzyć. Cóż się zmieniło w ciągu roku? Nagle otworzyły się cudownie rosyjskie archiwa? Przecież to nieprawda.
Dlaczego więc rok temu nie można było podjąć merytorycznej decyzji końcowej, a teraz ją nagle podjąć można? I to jeszcze decyzję całkowicie niesłuszną i sprzeczną z wiedzą historyczną?
Na zdjęciu u góry – Obchodzy 50. rocznicy „Akcji Wisła” 8 maja 1997 roku w Jaworznie, gdzie na teremie filii KL Auschwitz znajdują się groby ukraińskich więźniów zmarłych w obozie. Fot. Robert Krzanowski / Agencja Wyborcza.pl
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze