Dostały je trzy osoby, które według prokuratury w 2021 roku włamały się na skrzynkę mailową ówczesnego szefa Kancelarii Premiera. Nie kończy to jednak śledztwa w tej sprawie. Co więcej – nie ustalono, by oskarżeni mieli związek z publikowaniem jego maili w sieci
Prokuratura Okręgowa w Warszawie właśnie przesłała do sądów akty oskarżenia. Zarzuty postawiono całej trójce już dwa i pół roku temu, co ujawniła w sierpniu 2024 roku „Rzeczpospolita”. Jednak dopiero teraz sprawie nadano dalszy bieg. Śledczy uznali, że mają wystarczającą ilość dowodów, by oskarżyć trzech mężczyzn o nieuprawniony dostęp do informacji na koncie mailowym Dworczyka. Ale o nic więcej.
Jednocześnie prokuratura nie potwierdza nieoficjalnych informacji, które pojawiły się niedawno na jednej z platform społecznościowych, jakoby za aferą mailową mieli stać członkowie PiS, którzy mieliby w ten sposób chcieć zaszkodzić premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Obecnie nic na to nie wskazuje.
Prokuratura nie ma też dziś możliwości ani potwierdzenia, ani zaprzeczenia udziału w aferze cudzoziemców, w tym Białorusinów czy Rosjan. Nie ustalono także, czy w te działania na jakimkolwiek etapie zaangażowane były wschodnie służby specjalne.
Śledczy do tej pory ustalili, że w 2021 roku trzy osoby niezależnie od siebie dostały się do skrzynki Dworczyka i czytały jego maile. Nie ustalili, kto je wykradł ani kto je upublicznił w internecie.
Oskarżeni niekoniecznie mieli więc jakikolwiek związek ze sprawą znaną jako afera mailowa.
Polegała ona bowiem nie tylko na wykradzeniu maili Dworczyka, lecz także na uzyskaniu nielegalnego dostępu do skrzynek mailowych innych osób publicznych (np. Daniela Obajtka, Barbary Nowak, Piotra Bączka), a następnie ujawnianiu prywatnych maili w internecie. Mogło również dochodzić do nieuprawnionego dostępu do komputera (nie tylko do skrzynki mailowej) – takie podejrzenie pojawiło się w przypadku byłego doradcy premiera ds. obronności płk. Krzysztofa Gaja.
Wiele wskazuje na to, że drugim elementem tej samej afery były włamania na strony internetowe oraz konta w mediach społecznościowych. Zhakowane kanały komunikacji wykorzystywano do publikowania nieprawdziwych informacji, a następnie rozprowadzania ich na sieciowych platformach. W ten sposób zresztą Polacy dowiedzieli się o wycieku maili Dworczyka – wpis na ten temat pojawił się na Facebooku, na koncie żony ministra. Na jej konto także się włamano.
Udział służb białoruskich i rosyjskich w tym wątku afery wydaje się oczywisty – dowodzą tego zarówno ustalenia amerykańskich firm wywiadowczych, jak i treść rozprowadzanej dezinformacji.
Prokuratura do tej pory prowadziła jednak śledztwo w ograniczonym zakresie. Dotyczyło ono dwóch przestępstw: włamania się tylko na skrzynkę Michała Dworczyka oraz bezprawnego wywierania wpływu groźbą na czynności urzędowe Rady Ministrów, ze względu na nielegalny dostęp do niejawnych informacji.
Wszyscy oskarżeni mają zarzuty jedynie za włamanie.
W kwestii bezprawnego wywierania wpływu do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów.
Oskarżeni to:
Prokuratura podaje, że oskarżeni działali niezależnie od siebie. Nie ma też żadnych dowodów na to, by się znali.
Mężczyźni prawdopodobnie dostali się do skrzynki korzystając z loginu i hasła, które znalazły się w sieci w wyniku ogromnego wycieku danych.
Jak pisaliśmy w OKO.press już w czerwcu 2021, 2 lutego 2021 roku na jednym z forów internetowych został zamieszczony plik, zawierający ogromną bazę wykradzionych danych z adresami mailowymi i hasłami do nich.
Mowa tu o 3,28 miliardach haseł, powiązanych z 2,18 miliarda unikalnych adresów e-mail. Wyciek nazwano COMB21 lub Breachcomp2.0. Opublikowany plik był kompilacją wielu wcześniejszych wycieków, m.in. z witryn Netflix, LinkedIn, Exploit, Bitcoin i innych.
Dodajmy, że w tej samej aferze prokuratura chce postawić zarzuty także Michałowi Dworczykowi – za używanie prywatnej skrzynki do prowadzenia służbowej korespondencji na tematy istotne dla państwa. Na razie śledczy czekają na rozpatrzenie ich wniosku do Parlamentu Europejskiego o uchylenie byłemu ministrowi immunitetu. Dworczyk jest dziś bowiem posłem PE.
Co ciekawe, mimo iż polityk prowadził mailową korespondencję na tematy służbowe z innymi przedstawicielami rządu, w tym z samym premierem Morawieckim, i że niemal wszyscy korzystali przy tym z prywatnych maili, prokuratura nie planuje obecnie stawiania zarzutów rozmówcom Dworczyka.
Afera mailowa jeszcze się nie skończyła. Strona internetowa Poufna Rozmowa, na której publikowane są wykradzione maile, wciąż działa. Ostatni wpis pochodzi z drugiej połowy października i prezentuje mail wykradziony ze skrzynki osoby, której korespondencji wcześniej nie ujawniano.
Natomiast w marcu na stronie pojawiły się maile pochodzące ze stycznia 2024 roku.
Osoby administrujące Poufną Rozmową cały czas wchodzą więc w posiadanie nowych materiałów, pochodzących z kolejnych włamań.
Wciąż nie wiadomo, do ilu skrzynek się włamano, co z nich wykradziono i do jakich informacji uzyskali dostęp cyberprzestępcy.
Przesłane do sądów akty oskarżenia w żaden sposób nie wyjaśniają afery mailowej. Śledztwo w sprawie włamania na skrzynkę Dworczyka cały czas trwa.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze