Podczas patrolu aktywistów w przygranicznym lesie bez ostrzeżenia pada strzał ze strony pograniczników. Funkcjonariuszka SG przyznała, że strzelała. Ale rzecznik SG przekonuje: „nie strzelano ostrą amunicją z broni służbowej”. Aktywiści: „Bezczelnie kłamią”
Aktualizacja 11 listopada: Na końcu zamieszczamy odpowiedź Straży Granicznej nadesłaną po opublikowaniu tekstu.
Rankiem 9 listopada 2023 Mariusz Kurnyta zwany Człowiekiem Lasu – aktywista z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego, z trójką innych członków POPH patrolowali las w rejonie Judzianki w okolicach Hajnówki, ok. 13-14 km od granicy. Szukali migrantów, by ich ewentualnie wspomóc jedzeniem, ubraniami itd. Głośno rozmawiali między sobą, bo dzieliło ich po kilkadziesiąt metrów.
Najpierw Mariusz idący na czele z psem znalazł białoruski kombinezon. Szukał więc wzrokiem ludzi. Ok. 200 metrów od szosy zauważył kogoś leżącego w lesie.
„Człowiek” – odwrócił się i krzyknął do reszty wolontariuszy.
W tym momencie od strony leżącego padł strzał. Leżący wyskoczył jak z katapulty w stronę Mariusza. Zza drzewa wynurzyła się kobieta – też w mundurze Straży Granicznej.
„Trzymała się za kaburę – widocznie właśnie schowała broń, z której strzeliła” – uważa Mariusz. Nie widział tego, w którą stronę kobieta strzelała, ale jest przekonany, że w jego.
„Nie słyszałem świstu kuli, ale tak mi zadzwoniło w uszach!” relacjonuje. Dodaje, że „zamurowało go” na moment.
Na filmie nagrywanym przez kamerę drugiego z członków ekipy – był kilkanaście metrów za Kurnytą – widać jak aktywista przy strzale odruchowo zasłania się ręką. I potem nagły bieg pogranicznika.
„Co pan strzela?” – słychać pytanie Mariusza.
Funkcjonariusz mówi, że myślał, iż to „ci nasi goście” – miał na myśli migrantów.
Kurnyta do funkcjonariuszki: „A okrzyki gdzie ostrzegawcze?”
Ta nie odpowiada.
– Imię, nazwisko, stopień!- żąda aktywista.
– A ja nie muszę panu... (niewyraźne).
– Oddała pani strzał tym ślepakiem? – pyta aktywista.
– Tak ślepakiem – przyznała funkcjonariuszka.
– Gdzie jest ostrzegawczy okrzyk?
Drugi pogranicznik uspokaja sytuację, potem obydwoje mundurowi przekonują, że „nic nie zrobili”, nie strzelali.
Gdy Kurnyta prosi filmującego sytuację, by zadzwonił na policję, funkcjonariuszka w rewanżu chce sprawdzać tożsamość aktywisty.
Aktywiści mówią strażnikom o migrancie, który od postrzału w kręgosłup leży w szpitalu.
Faktycznie 3 listopada, przy granicy polsko-białoruskiej, mundurowi postrzelili w plecy Syryjczyka, który szedł z grupą migrantów. Kula utkwiła mu w kręgosłupie. Trafił do szpitala, przeszedł poważną operację. Grozi mu paraliż.
Sprawcą był żołnierz. Według Jakuba Ławniczaka, prawnika, który reprezentuje poszkodowanego, migranci usłyszeli niezrozumiały dla nich krzyk. Padł strzał i dostał Syryjczyk. Przewrócił się na ziemię. Potem były jeszcze 3 strzały.
Wojsko tłumaczyło, że żołnierz… potknął się i wypalił.
„Bawicie się w wojenkę? Strażnicy, co jest z wami?!” – wścieka się na pograniczników Kurnyta.
Potem w rozmowie z OKO.press dodaje, że uważa, iż leżeli w krzakach z gotową bronią i czekali na migrantów – do tego sami częściowo się przyznali. To też potem SG częściowo potwierdziło, pisząc na TT o tym, iż ich funkcjonariusze prowadzili „niejawną obserwację”.
Pogranicznicy nie zaczekali na wzywaną przez aktywistów policję. Poszli sobie. „Uciekli” pisze potem aktywista.
Członkowie POPH wyszli z lasu i znaleźli patrol policji. Ta nie chciała w ogóle podejmować czynności wobec pograniczników. Dopiero długie i stanowcze nalegania skłoniły policjantów do sporządzenia notatki i zabrania pograniczników na komendę w Hajnówce.
„Straż Graniczna była długo przy aucie. Mieli dość czasu, by uzupełnić naboje” – zaznacza Kurnyta.
Pogranicznicy weszli z policjantami na komendę. Aktywistów nie zaproszono. Po 5-10 minutach wyszli.
„Stwierdzili, że przeliczono naboje i stan amunicji się zgadza. Nie był oddawany strzał” – relacjonuje Kurnyta.
„Z czego więc oni strzelali?” – zapytał komendanta. Ten nie odpowiedział.
„Komendant kłamie i kryje ich. Ręka rękę myje” – nie ma wątpliwości aktywista.
Dzwonimy do komendy. „My powiadomiliśmy prokuraturę o całym zdarzeniu. Proszę tam się pytać” mówi oficer prasowa Komendy Powiatowej w Hajnówce asp. Paulina Kośko-Pawełczuk. Nie chce nic więcej powiedzieć w tej sprawie.
Ewa Dmitruk prokurator Prokuratury Rejonowej w Hajnówce: „Tylko mogę potwierdzić, że taka sprawa wpłynęła do nas. Nie zdążyłam się jeszcze zapoznać z materiałami – mamy trudną sytuację kadrową i okres chorobowy. Dzisiaj się może zapoznam” deklaruje.
Mariusz Kurnyta poinformował o całej sprawie swojego adwokata. „Złożymy sprawę do sądu, o strzelanie w moim kierunku, bez jakichkolwiek komend”. Na razie aktywista nadal nie poznał nawet imienia i nazwiska funkcjonariuszki, która miała strzelać.
Wcześniej już wielokrotnie zdarzało się, że pogranicznicy czy wojsko straszyło bronią, a nawet mierzyło do aktywistów, aby ich zastraszyć. Czy był przypadek strzelania w stronę pomagających migrantom? „Nigdy sam tak nie miałem i nie znam takiego przypadku” mówi Kurnyta.
Rzecznik prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej nie chce z nami rozmawiać. Prosi o pytania SMSem. Pisze, że nie oddano strzału „w stronę aktywistów” i nie strzelano z broni służbowej.
„Funkcjonariusze nie prowadzili czynności wobec aktywistów, więc nie musieli im się legitymować” – dodaje. W tym miejscu poszukiwali osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę. „Nikt nie uciekał. Wracali do auta, by dalej prowadzić swoje czynności związane z poszukiwaniem (…) co uzgodnili z przełożonym. Nawet aktywiści piszą, że rozmawiali z funkcjonariuszami. Uciekającymi?” pyta się ironicznie mjr Zdanowicz.
Pisze, że w obecności policji przeliczono amunicję, co ma potwierdzać, że pogranicznicy nie strzelali „z broni służbowej”.
Skąd więc huk wystrzału?
„Też ustalamy, co to było” – odpisuje.
Dopytujemy, jak to możliwe, że funkcjonariusze, którzy – jak twierdzi SG – nie strzelali, usłyszeli gdzieś obok siebie huk wystrzału i zamiast szukać jego źródła, rzucili się w kierunku aktywistów, nie dopytując ich o strzelanie. Major Zdanowicz już nie odpowiada.
Pytamy, czy funkcjonariuszka miała ze sobą prywatną, nieostrą broń na akcji w lesie. Też cisza.
Rzecznik Prasowa Komendanta Głównego SG por. Anna Michalska idzie dalej, podtrzymując wersję, że funkcjonariusze nie strzelali „z broni służbowej” – podważa nawet to, że padł jakikolwiek strzał.
– Ja słyszę huk na filmie. A skąd pan wie, że to był strzał? – pyta rzeczniczka SG.
– A co to mogło być? Bo ja widzę na filmie biegnącego, uzbrojonego funkcjonariusza.
– Widzi pan, że on strzela?
– Nie. Ale to kto tam więc strzelał – żubry?
– Proszę nie nadinterpretowywać, że on strzelał. Użycia amunicji ostrej, z broni służbowej na pewno nie było – przekonuje por. Michalska.
Pytam, czy więc funkcjonariusze SG mają broń nieostrą na stanie – np. hukową. Michalska nie odpowiada. Prosi o maila i obiecuje odpowiedzieć. Do chwili opublikowania tego tekstu nie dostajemy żadnej odpowiedzi.
Ale por Michalska potwierdza: „Jeśli jest strzał ostrzegawczy, to funkcjonariusze powinni najpierw wydać komendę”.
Na nagraniach wyraźnie słychać, że nie pada żadna komenda przed hukiem wystrzału.
Mariusz Kurnyta: „To jest jakiś absurd. Funkcjonariusz Straży Granicznej strzela w miejscu publicznym, 200 m od drogi, bez ostrzeżenia i bez powodu. Nie padła żadna komenda w stylu „stój, bo strzelam”, czy „Stój kto idzie? Oni przecież mogli tam w lesie kogoś postrzelić – kawałek dalej kobiety zbierały grzyby! To już przekracza granice normalności. Ja tej sprawy nie odpuszczę” – zapowiada.
„Ta granica (normalności – red.) już została przekroczona wielokrotnie”, mówi Piotr Czaban w audycji swojego kanału „Czaban robi raban” poświęconej temu wydarzeniu. To do niego przed kilkoma miesiącami mierzył z karabinu jeden z niezadowolonych pograniczników.
„Straż Graniczna w tej sprawie bezczelnie kłamie” – na dowód Czaban w audycji puszcza kilka razy fragment nagrania z akcji w lesie.
Wyraźnie słychać huk wystrzału.
Aktualizacja 11 listopada 2o23 r.
Już po wysłaniu tego tekstu do redakcji, rzecznik podlaskiego SG mjr Katarzyna Zdanowicz napisała do autora: „W trakcie prowadzonych wczoraj czynności procesowych zabezpieczono prywatny hukowy pistolet funkcjonariuszki. Okoliczności jego ewentualnego użycia w czasie służby badane są pod nadzorem prokuratury”. Wcześniej jednak nie wspominała o tym ani rzecznik Zdanowicz, ani rzecznik por. Anna Michalska, choć pytałem. Ani słowa o zabezpieczonej, prywatnej broni hukowej nie usłyszeli też aktywiści od interweniującej policji czy funkcjonariuszy SG.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze