0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Stańczak / Agencja GazetaTomasz Stańczak / Ag...

Antoni Wręga jest zastępcą ambasadora Polski w Czechach (ambasador Barbarę Ćwiro dymisjonowano w czerwcu 2020 roku z powodu mobbingu). 10 marca 2021 do czeskiego Ministerstwa Zdrowia miał dotrzeć nietypowy list od Waręgi.

List dotyczył nowelizacji, która trafiła jakiś czas temu do czeskiego Parlamentu - ma ona usunąć niejasności co do legalności przeprowadzania zabiegów aborcji wobec cudzoziemek mających z Czechach zezwolenie na pobyt. To między innymi Polki, które przyjeżdżają do Czech jako obywatelki UE.

"Nowelizacja niewiele zmienia, dzięki niej ustawa będzie jedynie bardziej klarowna" - mówi OKO.press Michal Lebduška z czeskiego think-tanku Stowarzyszenia Spraw Międzynarodowych (AMO). Ciocia Czesia - kolektyw pomagający Polkom zorganizować aborcję w Czechach zapewnia: "pomagamy od dawna bez żadnych przeszkód, nowelizacja nie jest nam nawet potrzebna".

Mimo wszystko Antoni Wręga postanowił w sprawie dość nieistotnej dla Czechów nowelizacji przeprowadzić dyplomatyczną krucjatę wbrew wszystkim zasadom i konwenansom.

"Jeśli coś pogarsza relacje polsko-czeskie, to jest to ingerowanie niektórych polskich polityków w to, jakie prawa powinniśmy mieć w Czechach" - mówi OKO.press Václav Láska z partii Senator 21, który jest przewodniczącym klubu senatorskiego SEN 21 i Czeskiej Partii Piratów, która złożył projekt nowelizacji.

Nowelizacja

Nowelizacja zaproponowana przez senacki klub ma odpowiedzieć na problem niejasnych przepisów w przestarzałym czeskim prawie aborcyjnym.

"Ustawa z lat 80. mówi o tym, że aborcja w Czechach jest legalna tylko dla cudzoziemek, które mają stały pobyt w Czechach lub mogą przebywać w kraju na podstawie międzynarodowej umowy. Istniały dwie różne ścieżki interpretacji przepisów, jeśli chodzi o obywatelki UE - jedna mówiła, że mogą legalnie przerwać w Czechach ciążę, druga, że to wbrew prawu" - tłumaczy OKO.press Ciocia Czesia.

Zapytany o wyjaśnienie przepisów pomylił się sam minister zdrowia, który najpierw uznał, że Polki bez stałego pobytu w Czechach nie mogą przeprowadzić aborcji, a potem przeprosił i przyznał, że się pomylił, a Polki jako obywatelki Unii Europejskiej mogą w zrobić w Czechach aborcję.

"W mediach trwała wtedy burza. Pisano: Czechy nie pomogą Polkom. A dla nas to było surrealistyczne, bo cały ten czas bez żadnych problemów towarzyszyłyśmy w aborcjach. Trochę to zajęło, zanim udało się tę medialną dezinformację odkręcić" - mówi Ciocia Czesia.

Przeczytaj także:

Nowelizacja miała w końcu wątpliwość zlikwidować.

"Nasza poprawka ma głównie pomóc czeskim lekarzom w obliczu prawdopodobnego zwiększenia zapotrzebowania na aborcję ze strony polskich kobiet" - wyjaśnia OKO.press senator partii SEN21 Václav Láska, którego klub złożył w Senacie projekt nowelizacji.

"Nowelizacja usuwa artykuł mówiący o zakazie usuwania ciąży obcokrajowców, który jest niezgodny z prawem europejskim i wywołuje obawę lekarzy. Połowa odmawia przeprowadzania takich aborcji z braku pewności, czy nie popełniają przestępstwa. Nowelizacja potwierdza jedynie obowiązującą interpretację prawa i usuwa sprzeczności" - mówi senator, którego zdaniem nowelizacja jest na dobrej drodze do bycia przyjętą. Jeśli przejdzie przez czytanie w Senacie, trafi do Izby Deputowanych.

Sprawa nowelizacji nie jest jednak dla nikogo pilna. Láska woli poczekać na czas po wyborach, nie śpieszy się też Cioci Czesi. "Działamy już ponad pół roku bez żadnych przeszkód. Szpitale i kliniki cały czas wykonują zabiegi, także dla cudzoziemek. Zdarzały się placówki, które odmawiały, nie były pewne przepisów i trzeba je było doedukować, ale zawsze mamy siatkę sprawdzonych szpitali i klinik, które w zupełności nam wystarczą".

Najwięcej uwagi całej sprawie poświęciła polska ambasada.

Sprawa wagi państwowej

List Wręgi miał dwie strony. Jego treść znamy dzięki doniesieniom czeskiej gazety Respekt. Wręga na wstępie miał zapewnić ministra Jana Blatnego, że Polska szanuje suwerenność Republiki Czeskiej, proces legislacyjny i opinię czeskiego społeczeństwa na temat aborcji.

„Ale takiej postawy i szacunku dla procesów demokratycznych i wartości kulturowych oczekujemy również od strony czeskiej” - pisze Wręga uznając, że takim wynikiem demokratycznego procesu jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego Przyłębskiej zakazujący aborcji. Ambasador miał się również powołać na prawo europejskie, które pozwala państwom na prowadzenie własnej polityki w tym zakresie.

Zdaniem Wręgi zmiany legislacyjne w Czechach mają na celu "bezpośrednią interwencję w polską debatę" i nakłanianie Polek do łamania polskiego prawa chroniącego "nienarodzone życie". Grozi, że decyzja parlamentu i rządu w sprawie własnego prawa będzie miała konsekwencje dla polsko - czeskich relacji.

„Z punktu widzenia stosunków polsko-czeskich postrzegamy zatem jako niefortunne, jeśli propozycje legislacyjne legalizujące komercyjną turystykę aborcyjną są otwarcie usprawiedliwione intencją obchodzenia polskiego ustawodawstwa chroniącego nienarodzone życie ludzkie, a propozycje te mają skłonić polskich obywateli do naruszania polskiego prawa. Przyjęcie tak umotywowanej legislacji wydaje nam się krokiem niezgodnym z doskonałymi stosunkami między naszymi krajami” - pisze Wręga.

Poza absurdalnymi zarzutami i pogróżkami Wręga łamie też wszelkie dyplomatyczne reguły. Zwraca się do Ministra Zdrowia, a nie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Marek Grela, były wiceminister spraw zagranicznych i były ambasador RP przy UE zwraca uwagę, że funkcja chargé d’affaires polega raczej na przekazywaniu "oficjalne stanowisko polskiego rządu w postaci noty dyplomatycznej. Nie jest praktyką, że chargé d’affaires pisze jakby od siebie" - mówi w wywiadzie dla "Wyborczej" Grela, zauważając, że kolokwialny język, np. "turystyka aborcyjna" również nie przystaje do oficjalnych pism.

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie tylko nie wyparło się listu Wręgi, ale poparło inicjatywę ambasady. "Monitorowanie procesu legislacyjnego w krajach urzędowania, w szczególności w obszarach, które dotyczą, bądź mogą dotyczyć w istotnej skali obywateli RP, jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem ambasad RP" - komentował dla Onetu sekretarz stanu w MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.

"Ewentualne wprowadzenie prawa, które miałoby stanowić próbę obejścia polskiego ustawodawstwa i zachęcać do naruszenia praw polskich obywateli na terenie Czech, w zrozumiały sposób może budzić uzasadnione zaniepokojenie polskiej placówki dyplomatycznej" - powiedział i zapewnił, że jest gotów "przybliżyć szczegółowe wątpliwości na wyższym szczeblu, wskazując skutki opisanych działań dla relacji polsko-czeskich".

Wszystko wskazuje jednak, że w Czechach żaden wyższy szczebel nie jest przemyśleniami ministra zainteresowany w najmniejszym stopniu.

Czeski uśmiech politowania

Radek Policar, który w resorcie zdrowia jest wiceministrem ds. prawa i ustawodawstwa, był listem ministra zaskoczony. „Nie pamiętam żadnego podobnego listu. Jesteśmy ministerstwem, które nie jest ogniskiem konfliktów dyplomatycznych”.

"Ten list jest z mojej perspektywy częścią wewnętrznego sporu politycznego w Polsce. Mnie jako prawodawcę Republiki Czeskiej chodzi o poprawianie czeskiego prawa obowiązującego w Czechach. Nie widzę powodu, dla którego obce państwo miałoby się do moich działań mieszać" - mówi OKO.press Láska.

"Jeśli coś pogarsza relacje polsko-czeskie, to jest to ingerowanie niektórych polskich polityków w to, jakie prawa powinniśmy mieć w Czechach. Tak samo źle oceniam ich fałszywe oskarżenia wobec naszych działań. Myślę, że robią to tylko po to, żeby dobrze wypaść przed swoimi wyborcami".

"Nie zmieni to jednak mojego spojrzenia na Polskę jako kraj przyjazny, a na polskich obywateli, jako bardzo serdecznych i przyjaznych".

Minister Blatný odpowiedział na pismo Wręga 30 marca. Zwrócił uwagę, że chodzi o projekt Senatu, na który ma niewielki wpływ. Zaznaczył, że zgodnie z aktualną interpretacją Ministerstwa przeprowadzanie aborcji przez cudzoziemki z krajów UE, w tym z Polski, jest zgodne z prawem krajowym i europejskim. Poprawka, która znalazła się w Parlamencie, ma jedynie upewnić czeskich lekarzy, którzy wykonują tę procedurę na cudzoziemkach, że nie popełniają przestępstwa.

A jak na całą sytuację zareagowali Czesi?

"Taki trochę clickbait. List potraktowano jak kolejną śmieszną anegdotkę na temat Polski" - mówi Lebduška. "Ja byłam zszokowana, ale mój czeski chłopak nawet się nie zdziwił" - mówi Jolanta z Cioci Czesi. "Muszą mieć już o nas niezłą opinię".

Co Czesi myślą o Polakach? "Oprócz kilku negatywnych stereotypów do 2014 Polska miała całkiem dobrą opinię wśród czeskich elit, szczególnie przez to, jak dobrze radziła sobie na poziomie UE. Czeska polityka unijna była wtedy fatalna" - wyjaśnia Lebduška.

"Po 2015 roku informacje o Polsce w dużym stopniu opierają się już o śmieszne anegdoty związane z Kościołem albo z różnymi konserwatywnymi działaniami obecnego rządu. Dużym echem odbił się oczywiście wyrok TK - nie wywołał śmiechu, tylko zdziwienie i współczucie”.

A co z dyplomatycznymi pogróżkami i ostrym tonem listu? Czy nie przekroczono dyplomatycznych granic? "Forma nie jest zbyt szczęśliwa, ale wydaje mi się, że po czeskiej stronie prostu niewiele sobie z tego robią. Jeśli chodzi o zagrożenia dla polsko-czeskich relacji, to mamy o wiele większe problemy" - uważa Lebduška.

"Od czerwca w Pradze nie ma nawet polskiego ambasadora, to trochę pokazuje wagę, jaką rząd Polski przywiązuje do relacji z Czechami. Niedawno mieliśmy medialny skandal związany z próbami ograniczenia przez rząd czeski importu żywności z Polski. Obecnie najważniejszy problem to sprawa kopalni Turów przy czesko-polsko-niemieckiej granicy". Po stronie czeskiej od dłuższego czasu domagano się jej zamknięcia, skarżąc się na problemy z wodą poziomem wody, hałas i zapylenie. Polska w odpowiedzi przedłużyła koncesję, więc strona czeska złożyła skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Aborcja w Czechach ma się dobrze

"Nie wiem, co sobie ten zastępca ambasadora wyobrażał, pisząc ten list. Że będzie jak w Rumunii za Ceaușescu i kobiety będą kontrolowane na granicy? Szalony pomysł, ale prawda jest taka, że ten list niczego nie zmienia. Ani w naszej działalności, ani w czeskiej debacie" - mówi Ciocia Czesia.

W ciągu pół roku działania do kolektywu zgłosiło się 212 osób, tygodniowo pisze ok. 15. "Dlaczego akurat do Czech? Niektórym jest bliżej, innym język wydaje się bardziej przyjazny. Sami Czesi bardzo nas wspierają, aborcja nie jest tu żadną kontrowersją".

"Aborcja jest dozwolona do 12. tygodnia na żądanie, ze wskazaniem lekarza - do 24. W przypadku zagrożenia życia kobiety i ciężkiego uszkodzenia płodu nie ma ograniczeń czasowych" - mówi Lebduška i podkreśla, że poparcie dla prawa do decydowaniu o przerwaniu ciąży utrzymuje się na wysokim poziomie od lat.

W latach 90. zdania, że kobieta sama ma prawo zdecydować, czy przerwać ciążę było 60 proc. społeczeństwa, w 2019 68 proc. choć to i tak niewielki spadek z poparcia lat 2017 - 2018, kiedy utrzymywało się ono na poziomie 71 proc.

"Dzięki legalności aborcji, mamy też do dyspozycji bardzo ciekawe dane, które pokazują, jak liczba aborcji od lat maleje, a nie rośnie - jak pewnie uważa się w Polsce. W latach 90., kiedy był duży problem z dostępem do antykoncepcji, aborcji było najwięcej, ponad 100 tys. rocznie, w 2016 roku ok. 20 tys., a obecnie poniżej 17 tys. Te dane dobrze pokazują też, jak na przerwanie ciąży wpływa sytuacja ekonomiczna. W przeliczeniu na mieszkańców najwięcej aborcji robi się w najbiedniejszych regionach Czech" - mówi Lebduška.

Czeskie poparcie dla prawa do aborcji odbija się też na ich wsparciu dla Polek. "Dostajemy od nich dużą pomoc. Wpłacają na nasz fundusz pomocowy, organizują benefity, niedawno sprzedawaliśmy koszulki zaprojektowane przez czeskich designerów. Dzięki temu do końca roku możemy wspierać kobiety z Polski bez żadnych problemów" - mówi Ciocia Czesia.

Na zdjęciu ilustrującym artykuł: Zbigniew Rau, Minister Spraw Zagranicznych, któremu podlega polska ambasada w Pradze.

;
Na zdjęciu Marta K. Nowak
Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze