Plan pokojowy przygotowany przez ludzi Donalda Trumpa wydaje się być nie do zaakceptowania nie tylko przez Ukrainę, ale i przez kraje Europy. Moskwa może być jednak z niego bardzo zadowolona
Ujawniony w całości przez portal Axios plan porozumienia pokojowego kończącego wojnę w Ukrainie przygotowywany przez ludzi Donalda Trumpa wygląda jak pisany pod dyktando Kremla. Oparty jest na gigantycznych ustępstwach terytorialnych Ukrainy, zawiera propozycję amnestii dla zbrodniarzy wojennych i funduje zaatakowanemu przez Rosję krajowi szereg upokorzeń w zamian za kruche amerykańskie gwarancje. Do tego amerykańscy negocjatorzy pozwolili sobie na sformułowanie bardzo daleko idących zobowiązań w imieniu Unii Europejskiej i NATO. Przez światowe media przetacza się fala komentarzy o „nowym Monachium”, a poszczególne kraje Zachodu – jak choćby Polska – mniej lub bardziej gwałtownie dystansują się od amerykańskiego projektu.
Wciąż jednak nie jest w pełni jasne, w jakim stopniu to plan rzeczywiście firmowany przez Biały Dom, a do jakiego propozycja forsowana przez jedną z koterii skupionych wokół Donalda Trumpa.
Według portalu Axios plan został opracowany przez specjalnego wysłannika Donalda Trumpa ds. Ukrainy Steve'a Witkoffa przy współudziale sekretarza stanu Marco Rubio i zięcia Trumpa Jareda Kushnera. Po stronie rosyjskiej negocjować szczegóły planu miał z kolei Kirył Dmitrejew, oligarcha namaszczony do tej roli przez Władimira Putina i jego otoczenie, niekoniecznie ściśle jednak współpracujący z rosyjskim MSZ. W przygotowaniu planu nie uczestniczył natomiast żaden przedstawiciel Ukrainy. Podobnie rzecz ma się z europejskimi sojusznikami Stanów Zjednoczonych.
Plan został ujawniony przez Axios ze szczegółami, co zapewne nie odbyło się bez udziału jego współautorów. Nadal jednak brak oficjalnego potwierdzenia, by zyskał on pełną akceptację Donalda Trumpa.
Moment ujawnienia planu pokrywa się z poważnymi turbulencjami politycznymi zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Ukrainie. Amerykańska opinia publiczna żyje obecnie ujawnianiem akt afery Jeffreya Epsteina, na które pod naciskiem Kongresu ostatecznie zgodził się Donald Trump. Z kolei Ukrainą wstrząsnął wielki skandal korupcyjny z bliskimi współpracownikami prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w rolach głównych. Gdy dodamy do tego obiektywnie trudną sytuację na ukraińskim froncie, moment do ewentualnych hazardowych zagrań ze strony prorosyjsko nastawionej części otoczenia Donalda Trumpa wydaje się całkiem dogodny.
Gdyby jednak miało się potwierdzić, że prezydent Stanów Zjednoczonych rzeczywiście zaakceptował propozycję przygotowaną przez Witkoffa i Kiryłowa, oznaczałoby to, że Donald Trump byłby gotów, nie zważając na koszty, zaakceptować najdalej idące żądania Władimira Putina. I w ramach porozumienia pokojowego oddać Rosji wszystko to, czego Rosja nie zdołała sobie zagwarantować prowadzeniem prawie 4-letniej wojny.
Krym oraz obwody doniecki i ługański miałyby w myśl 21 punktu planu zostać uznane przez Stany Zjednoczone za „de facto rosyjskie”. Ukraińska armia zostałaby więc zobowiązana do opuszczenia utrzymywanej pod jej kontrolą części obwodu donieckiego – z miastami Słowiańsk i Kramatorsk. Okupowany Donbas miałby stać się „strefą zdemilitaryzowaną” będącą jednak integralną częścią Rosji. Zaporoże i obwód chersoński miałyby zostać podzielone „według linii styczności wojsk”, czyli tak, jak przebiega obecnie linia frontu.
Jedyne obszary, z których Rosjanie mieliby się wycofać, to okupowane obecnie skrawki obwodów charkowskiego i sumskiego bez większego znaczenia strategicznego. W kwestiach terytorialnych plan oznacza więc niemal pełną realizację obecnych celów stawianych przez Putina rosyjskiej armii – w tym także przejęcie terytoriów, których Rosjanom nie udało się dotąd podbić.
W punkcie 6 planu Ukraina zostaje z kolei zobowiązana do ograniczenia liczebności swej armii do 600 tysięcy żołnierzy (obecnie jest ich około miliona).
Ukraińska elektrownia jądrowa w Enerhodarze nad Dnieprem na Zaporożu miałaby (punkt 19) funkcjonować pod nadzorem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, a jej produkcja energii elektrycznej miałaby być dzielona na pół – między Rosję a Ukrainę.
Punkt 25 planu zobowiązuje Ukrainę do przeprowadzenia wyborów w zaledwie 100 dni po wejściu w życie zawieszenia broni.
Na tym nie koniec, bo Ukraina ma się wyrzec myśli o udziale w NATO – wprowadzając odpowiedni zabraniający przystępowania do Sojuszu przepis do swej konstytucji.
W punkcie 20 zawarto spełnienie formułowanych przez Putina żądań wobec Ukrainy o charakterze ideologicznym:
„Ukraina przyjmie przepisy UE dotyczące tolerancji religijnej i ochrony mniejszości językowych” – ten jakże dyplomatycznie ujęty podpunkt punktu 20 oznaczałby ponowną akceptację działania w Ukrainie rosyjskiej cerkwi prawosławnej oraz uznanie rosyjskiego za jeden z języków urzędowych.
„Oba kraje zgodzą się znieść wszelkie środki dyskryminacyjne i zagwarantować prawa ukraińskich i rosyjskich mediów i edukacji” – głosi następny podpunkt punktu 20, otwierający szeroko wrota Ukrainy dla rosyjskiej propagandy i dezinformacji.
Wreszcie jest ostatni podpunkt. Mianowicie „wszelka ideologia i działalność nazistowska muszą zostać odrzucone i zakazane. To absurdalny ukłon dla Putina domagającego się „denazyfikacji” Ukrainy, mimo że w Ukrainie podobnie jak w Polsce, kodeks karny penalizuje „wytwarzanie, rozpowszechnianie symboliki komunistycznej, nazistowskiej oraz propagowanie reżimów totalitarnych komunistycznych i narodowo-socjalistycznych (nazistowskich)” przewidując za to do 5 lat więzienia. Neonaziści są zaś zatrzymywani przez policję i karani również w warunkach wojennych.
Stany Zjednoczone miałyby w ramach planu udzielić Ukrainie „wiarygodnych gwarancji” – co głosi punkt 5. Absolutnie nie za darmo. W punkcie 10 planu znajdziemy zapis o finansowej „rekompensacie”, którą mają za swoje gwarancje otrzymać USA. Kwota nie została podana. W punkcie 13 z kolei Stany Zjednoczone gwarantują sobie 50 procent zysków z inwestycji służących odbudowie Ukrainy finansowanych z części zamrożonych rosyjskich funduszy i z pieniędzy… krajów europejskich. USA żądają również uprzywilejowanej pozycji handlowej i inwestycyjnej w relacjach z Ukrainą.
Na otarcie łez Ukraina miałaby natomiast dostać od Stanów Zjednoczonych błogosławieństwo w kwestii wstąpienia do Unii Europejskiej. Ujęto to ni mniej, ni więcej tak, że zdaniem Witkoffa i Kiryłowa „Ukraina kwalifikuje się do przyjęcia do UE”. Ba, kraje UE miałyby nawet zapewnić Ukrainie w myśl amerykańskiego planu „krótkoterminowy preferencyjny dostęp do rynku europejskiego na czas rozpatrywania tej kwestii.”
Plan zawiera również punkty uderzające w suwerenność krajów NATO jako współtworzących Sojusz. Nie dość bowiem, że Ukraina w myśl planu ma zostać zmuszona do wpisania do swej konstytucji, że nie przystąpi do NATO, to jeszcze samo NATO ma wpisać to samo do swego statutu. W ten oto sposób Ukraina stałaby się jedynym krajem świata, który nigdy nie będzie mógł zostać przyjęty do Paktu Północnoatlantyckiego, niezależnie od woli jego członków.
NATO ma też porzucić (punkt 8) wszelką myśl o możliwym rozmieszczeniu sił pokojowym na terytorium Ukrainy oraz uznać (punkt 2), że „wszelkie niejasności z ostatnich 30 lat” w relacjach z Rosją „zostały rozwiązane”. W nagrodę jest rozbrajająco wręcz naiwny swym brzmieniu punkt 3 planu. „Oczekuje się, że Rosja nie dokona inwazji na sąsiednie kraje i NATO nie będzie się dalej rozszerzać”.
W zamian za wyrzeczenie się przez Rosję inwazji na sąsiadów NATO miałoby się więc zobowiązać do nieprzyjmowania jakichkolwiek nowych członków (brzmienie tego punktu wydaje się wskazywać na wszelkie możliwe kierunki rozszerzania NATO, nie tylko wschodni).
Jest wreszcie przedziwny punkt 9 dotyczący bezpośrednio naszego kraju. „W Polsce będą stacjonować europejskie myśliwce” – i kropka. Co to właściwie ma oznaczać? Obecnie przecież w Polsce stacjonują nie tylko myśliwce – i nie tylko europejskie. W ramach sojuszniczego wsparcia na terenie Polski rozlokowane są także NATO-wskie wojska lądowe oraz sporo środków ochrony przeciwlotniczej i antyrakietowej. To wsparcie wysłały zarówno europejskie kraje NATO, jak i Stany Zjednoczone.
Czy punkt 9 ma oznaczać de facto ograniczenie obecności wojsk NATO na terytorium Polski do „europejskich myśliwców”? Samo jego wprowadzenie do planu zakończenia wojny, w której Polska nie bierze bezpośredniego udziału, wydaje się niestety na to wskazywać.
Za „nierozstrzygnięte” uznano ujęte w planie Trumpa w punkcie 24 wyraźnie mało istotne dla amerykańskich i rosyjskich negocjatorów kwestie takie jak: los jeńców wojennych, więźniów cywilnych i zakładników, rozdzielenie rodzin, a nawet metody „łagodzenia cierpienia ofiar konfliktu”. Tym wszystkim w myśl amerykańskiego planu miałaby się dopiero w przyszłości zająć osobno powołana komisja humanitarna.
Wiadomo za to, że nie mieliby się czego bać sprawcy „cierpienia ofiar”, w tym nawet rosyjscy zbrodniarze wojenni odpowiedzialni za masakry cywili w Buczy, Iziumie czy Mariupolu. Punkt 26 planu głosi bowiem, że „Wszystkie strony zaangażowane w ten konflikt otrzymają pełną amnestię za swoje czyny popełnione podczas wojny i zobowiążą się nie wysuwać żadnych roszczeń ani nie rozpatrywać żadnych skarg w przyszłości”. Oznaczałoby to pełną bezkarność odpowiedzialnych za zbrodnie nieoglądane w Europie od czasu wojen na Bałkanach.
***
Plan pokojowy przygotowany przez ludzi Donalda Trumpa oznaczałby spełnienie niemal wszystkich rosyjskich roszczeń formułowanych w trakcie wojny w Ukrainie. Brak w nim jakiegokolwiek poszanowania prawa międzynarodowego i suwerenności Ukrainy. Brak zadośćuczynienia dla ofiar wojny i brak kary dla sprawców ich cierpienia. Brak też choćby śladów partnerskich relacji z krajami Europy – w tym z Polską. W gruncie rzeczy wydaje się więc bardzo mało prawdopodobne, by plan ten kiedykolwiek wszedł w życie. Treść ujawnionych przez Axios propozycji wydaje się natomiast doskonale obrazować jawnie prorosyjskie nastawienie przynajmniej części ważnych person w otoczeniu Donalda Trumpa. Z perspektywy Ukrainy i krajów Zachodu Stany Zjednoczone okazują się po raz kolejny okazywać sojusznikiem, na którego należy bardzo, ale to bardzo uważać.
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Wołodymyr Zełenski
NATO
Unia Europejska
plan pokojowy Trumpa
Rosja
Stany Zjednoczone
Ukraina
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Komentarze