0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robyn Beck / AFPFot. Robyn Beck / AF...

W nocy z czwartku na piątek podczas Krajowej Konwencji Partii Demokratycznej Kamala Harris przyjęła nominację na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Poniżej publikujemy treść przemówienia Kamali Harris podczas konwencji. Tłumaczenie i śródtytuły: redakcja OKO.press.

Ameryko, droga, która poprowadziła mnie tutaj w ostatnich tygodniach, była bez wątpienia… niespodziewana. Ale niesamowite podróże nie są mi obce. Moja matka, Shyamala Harris, odbyła właśnie taką podróż... Tęsknię za nią każdego dnia. Szczególnie teraz. I wiem, że spogląda na nas dzisiaj wieczorem z uśmiechem... Miała 19 lat, gdy samotnie przemierzyła świat, podróżując z Indii do Kalifornii z niezachwianym marzeniem, by zostać naukowcem, który wyleczy raka piersi.

Gdy ukończyła szkołę, miała wrócić do Indii, by zawrzeć tam tradycyjne, aranżowane małżeństwo. Ale los chciał, że spotkała mojego ojca, Donalda Harrisa, studenta z Jamajki. Zakochali się i wzięli ślub. A ten akt samostanowienia dał życie mojej siostrze Mai i mnie.

Dorastałam w ciągłych przeprowadzkach. Zawsze będę pamiętać tę wielką ciężarówkę Mayflower wypełnioną naszymi rzeczami i gotową do drogi: do Illinois, do Wisconsin, i gdziekolwiek zabrały nas prace naszych rodziców.

Moje dziecięce wspomnienia o rodzicach są radosne. Dom pełen śmiechu i muzyki. Aretha. Coltrane. I Miles. W parku moja matka mówiła nam, abyśmy trzymali się blisko niej. Ale mój ojciec tylko się uśmiechał i mówił: „Biegnij, Kamala. Biegnij.” „Nie bój się.” „Nie pozwól, aby cokolwiek cię powstrzymało”.

Od najmłodszych lat nauczył mnie, żeby być nieustraszoną.

Ale harmonia między rodzicami nie trwała długo. Gdy byłam w szkole podstawowej, rozstali się. Głównie wychowała nas mama.

Przeczytaj także:

Prawdziwa rodzina z miłości

Zanim mogła w końcu pozwolić sobie na zakup domu, wynajmowała małe mieszkanie w East Bay. Można tam mieszkać albo w górach, albo na równinach. Mieszkaliśmy na równinach. W pięknej, robotniczej dzielnicy pełnej strażaków, pielęgniarek i robotników budowlanych, którzy z dumą dbali o swoje trawniki.

Moja matka pracowała długie godziny. I, jak wielu pracujących rodziców, polegała na zaufanym kręgu osób. Pani Shelton, która prowadziła przedszkole nieopodal, stała się naszą drugą matką. Wujek Sherman. Ciocia Mary. Wujek Freddy. I ciocia Chris. Żadne z nich nie było naszą rodziną z krwi. A jednak wszyscy byli prawdziwą rodziną. Z miłości.

Rodzina, która nauczyła nas, jak robić gumbo. Jak grać w szachy. A czasami pozwalała nam nawet wygrać. Rodzina, która nas kochała. Wierzyła w nas. I mówiła nam, że możemy być każdym. Zrobić wszystko. Wpoili nam wartości, które uosabiali. Wspólnota. Wiara.

Traktowanie innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Z życzliwością. Szacunkiem. Empatią.

Moja matka była wspaniałą, mądrą, brązowoskórą kobietą z charakterystycznym akcentem. I jako najstarsze dziecko widziałam, jak świat czasami ją traktował. Ale nigdy nie straciła panowania nad sobą. Była twarda. Odważna. Była pionierką w walce o zdrowie kobiet. Nauczyła Maję i mnie również też jednej rzeczy, o której ostatniej nocy wspominała Michelle Obama... Nauczyła nas, żeby nigdy nie narzekać na niesprawiedliwość, za to robić wszystko, by ją zmniejszyć. Nauczyła nas również, aby nigdy niczego nie robić „po łebkach”.

Krzywda wyrządzona którejś z nas jest krzywdą nas wszystkich

Moi rodzice spotkali się na spotkaniu ruchu praw obywatelskich, dorastałam zanurzona w tych ideałach. Uczyliśmy się się o liderach tej walki, w tym prawnikach takich jak Thurgood Marshall i Constance Baker Motley. Osobach, które walczyły w sądach, aby urzeczywistnić Obietnicę Ameryki. Tak więc w młodym wieku postanowiłam, że chcę robić to samo. Że chcę być prawniczką. A gdy nadszedł czas, by dokonać wyboru, wspomniałam kluczowy moment w moim życiu.

Gdy byłam w szkole średniej, zaczęłam zauważać coś niepokojącego u mojej najlepszej przyjaciółki Wandy. Była smutna, zdarzały się chwile, kiedy nie chciała wracać do domu. Więc pewnego dnia zapytałam, czy wszystko w porządku. Zaufała mi i wyznała, że była molestowana seksualnie przez swojego ojczyma. Natychmiast powiedziałam jej, że musi przyjechać do nas. I tak zrobiła. To jedna z przyczyn, dla których zostałam prokuratorem: aby bronić ludzi takich jak Wanda.

Bo wierzę, że każdy ma prawo do bezpieczeństwa. Do godności. I do sprawiedliwości.

Jako prokurator, gdy miałam sprawę, oskarżałam nie w imieniu ofiary. Ale w imieniu ”społeczeństwa". Z prostego powodu. W naszym systemie sprawiedliwości krzywda wyrządzona którejś z nas jest krzywdą wyrządzoną nam wszystkim. Często wyjaśniałam to, aby pocieszyć ofiary przestępstw. Aby przypomnieć im: nikt nie powinien walczyć w pojedynkę. Wszyscy jesteśmy w tym razem.

Każdego dnia na sali sądowej dumnie stawałam przed sędzią i mówiłam pięć słów: „Kamala Harris, w imieniu społeczeństwa”.

I żeby było jasne: przez całą moją karierę miałam tylko jednego klienta. Społeczeństwo.

A więc w imieniu społeczeństwa, w imieniu każdego Amerykanina i Amerykanki. Niezależnie od partii. Rasy. Płci. Lub języka, którym posługuje się twoja babcia.

W imieniu mojej matki i wszystkich, którzy kiedykolwiek wyruszyli w swoją niesamowitą podróż.

W imieniu Amerykanów, takich jak ludzie, z którymi dorastałam. Ludzi, którzy ciężko pracują. Podążają za swoimi marzeniami. I dbają o siebie nawzajem.

W imieniu wszystkich, których historie mogły być napisane tylko w największym kraju na Ziemi.

Akceptuję waszą nominację na stanowisko Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Prezydentka wszystkich Amerykanów

W tych wyborach nasz naród ma okazję, aby wznieść się ponad uczucie goryczy, ponad cynizm i dzielące nas bitwy przeszłości.

Ma szansę, aby wytyczyć Nową Drogę Naprzód.

Nie jako członkowie jakiejkolwiek partii czy frakcji. Ale jako Amerykanie.

Wiem, że oglądają mnie teraz ludzie o różnych poglądach politycznych. Chcę, żebyście wiedzieli: obiecuję być prezydentem dla wszystkich Amerykanów. Zawsze możecie mi zaufać, że postawię kraj ponad interes partyjny i osobisty. Że będę stać na straży podstawowych, uświęconych zasad Ameryki: od rządów prawa, przez wolne i uczciwe wybory, aż po pokojowe przekazywanie władzy.

Będę prezydentką, który jednoczy nas wokół naszych aspiracji i ambicji. Prezydentką, który prowadzi. I słucha. Która jest realistyczna. Praktyczna. Ma zdrowy rozsądek. I zawsze walczy za Amerykanki i Amerykanów. Od sali sądowych do sal w Białym Domu te zasady zawsze były moją życiową misją.

Jako młoda prokuratorka w Oakland broniłam kobiet i dzieci przed tymi, którzy je wykorzystywali. Jako Prokuratorka Generalna Kalifornii stawiłam czoła wielkim bankom. Uzyskałam 20 miliardów dolarów dla rodzin klasy średniej, które stanęły w obliczu komorniczej egzekucji. I pomogłam uchwalić Ustawę o Prawie Właścicieli Domów – jedną z pierwszych tego rodzaju.

Stawałam w obronie weteranów, ale i studentów będących ofiarami oszustw ze strony szkół nastawionych na zysk. W obronie pracowników, którym odebrano należne wynagrodzenie. W obronie seniorów narażonych na przemoc.

Walczyłam z kartelami, które handlują bronią, narkotykami i ludźmi, zagrażają bezpieczeństwu naszej granicy i bezpieczeństwu naszych społeczności.

Te walki nie były łatwe. Ale nigdy się nie poddaliśmy. Bo przyszłość zawsze jest warta walki. I to jest bitwa, którą teraz toczymy. Walka o przyszłość Ameryki.

Rodacy, te wybory to nie tylko najważniejsze wybory podczas naszego życia. To jedne z najważniejszych wyborów w historii naszego narodu.

Trump: niepoważny człowiek z poważnymi zamiarami

W wielu aspektach Donald Trump jest niepoważnym człowiekiem, ale konsekwencje ponownego wprowadzenia Donalda Trumpa do Białego Domu będą niezwykle poważne. Musimy wziąć pod uwagę nie tylko chaos i klęski, które miały miejsce, gdy był u władzy, ale także ciężar tego, co wydarzyło się od momentu, gdy przegrał ostatnie wybory.

Donald Trump próbował wyrzucić wasze głosy do kosza. Gdy mu się to nie udało, wysłał uzbrojony tłum do Kapitolu, doszło do ataku na strażników i policjantów. Kiedy politycy w jego własnej partii błagali go, by odwołał zamieszki i wysłał pomoc, zrobił odwrotnie. Podsycał płomienie. A teraz, już za zupełnie inny zestaw przestępstw, został uznany winnym oszustwa przez ławę przysięgłych, w skład której weszli zwykli Amerykanie. Uznano go również odpowiedzialnym za molestowanie seksualne.

Rozważcie, co zamierza zrobić, jeśli znów uzyska władzę. Uwolni brutalnych ekstremistów, którzy zaatakowali funkcjonariuszy policji na Kapitolu. Będzie chciał uwięzić dziennikarzy. Politycznych przeciwników. Każdego, kogo uzna za wroga. Użyje naszej armii przeciwko własnym obywatelom. Pomyślcie o mocy i władzy, jaką zdobędzie, szczególnie po tym, gdy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych właśnie orzekł, że będzie chroniony przed odpowiedzialnością karną.

Wyobraźcie sobie Donalda Trumpa działającego bez żadnych ograniczeń. Pomyślcie, jak wykorzysta siłę sprawczą prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie użyje jej po to, aby poprawić wasze życie. Nie po to, aby wzmocnić nasze bezpieczeństwo narodowe.

Użyje jej, aby służyć jedynemu klientowi, jakiego kiedykolwiek miał: sobie samemu.

Wiemy, jak wyglądałaby druga kadencja Trumpa. Wszystko jego zamiary są przedstawione w „Projekcie 2025”, napisanym przez jego najbliższych doradców. Podsumowanie tego dokumentu da się streścić jednym zdaniem: ich celem jest zawrócić nasz kraj z powrotem do przeszłości.

Ale Ameryko, nie cofamy się!

Nie wracamy do czasów, gdy Donald Trump próbował ograniczyć programy socjalne i dostępność do ochrony zdrowia. Nie wracamy do czasów, gdy firmy ubezpieczeniowe mogły odmawiać świadczeń chorym ludziom. Nie pozwolimy mu zlikwidować Departamentu Edukacji, który finansuje nasze szkoły publiczne. Nie pozwolimy mu zakończyć programów, takich jak Head Start, które zapewniają ludziom przedszkole i opiekę nad dziećmi.

Ameryko, nie wracamy. Wytyczamy. Nową. Drogę. Naprzód.

Naprzód— ku przyszłości z silną i rosnącą klasą średnią. Bo wiemy, że silna klasa średnia zawsze była kluczowa dla sukcesu Ameryki. Jej budowanie i wzmacnianie będzie celem definiującym moją prezydenturę.

To dla mnie również sprawa osobista. Klasa średnia to moje korzenie. Moja matka prowadziła zdyscyplinowany budżet domowy. Żyliśmy na miarę naszych możliwości, nie chcieliśmy wiele. Ale mama oczekiwała od nas, że wyciągniemy najwięcej jak można z dostępnych nam możliwości. I że będziemy za to wdzięczni. Bo możliwości i perspektywy nie są dostępne dla każdego.

Dlatego stworzymy to, co nazywam gospodarką możliwości. Gospodarkę możliwości, w której każdy ma szansę konkurować i w której każdy ma szansę na sukces. Niezależnie od tego, czy mieszka na wsi, w małym miasteczku, czy dużym mieście. Jako prezydentka połączę pracowników i robotników, właścicieli małych firm i przedsiębiorców oraz duże amerykańskie firmy. Wszystko po to, by stworzyć miejsca pracy. Rozwijać naszą gospodarkę. I obniżać codzienne koszty takie jak opieka zdrowotna, mieszkalnictwo i zwykłe zakupy.

Zorganizujemy dostęp do kapitału dla właścicieli małych firm, przedsiębiorców, innowatorów. Zakończymy niedobór mieszkań w Ameryce. I ochronimy programy socjalne.

Porównajcie to z Donaldem Trumpem. On tak naprawdę nie walczy o klasę średnią, tylko o siebie i swoich przyjaciół miliarderów. Chce im dać kolejny pakiet ulg podatkowych, który zwiększy narodowy dług o miliardy dolarów. Planuje też wprowadzić coś, co możemy nazwać podatkiem Trumpa, a co podniesie koszty życia dla rodzin klasy średniej o prawie 4 tysiące dolarów rocznie. Cóż, my zamiast podwyżki podatków Trumpa, uchwalimy cięcia podatków dla klasy średniej, które przyniosą korzyści ponad 100 milionom Amerykanek i Amerykanów.

Stawką tych wyborów są fundamentalne wolności

Przyjaciele, Ameryka nie może być w pełni dostatnia, jeśli Amerykanki i Amerykanie nie będą mogli w pełni podejmować decyzji o swoim życiu. Dzisiaj zbyt wiele kobiet w Ameryce nie ma możliwości podejmowania tych decyzji. Dlaczego tak się stało? To Donald Trump ręcznie wybrał członków Sądu Najwyższego, aby odebrać kobietom wolność reprodukcyjną. Nie wypiera się tego, wręcz się tym chwali. To jego słowa, cytuję: „Zrobiłem to i jestem dumny z tego, że to zrobiłem”. Koniec cytatu.

W ciągu ostatnich dwóch lat podróżowałam po naszym kraju. Kobiety opowiadały mi swoje historie. Mężowie i ojcowie dzielili się swoimi. Historie o poronieniu na parkingu, sepsie, utracie możliwości posiadania dzieci… Wszystko z tego powodu, że lekarze boją się pójść do więzienia za opiekę nad swoimi pacjentkami. Słuchałam historii par, które próbują powiększyć rodzinę, a zostały zmuszone do przerwania procedury in vitro. Słuchałam o napastowanych seksualnie dzieciach zmuszanych, by donosić ciążę.

To wszystko dzieje się w naszym kraju z powodu Donalda Trumpa. I zrozumcie – to jeszcze nie wszystko. Chce zrobić o wiele więcej. W ramach swojej agendy Trump i jego sojusznicy chcą ograniczyć dostęp do antykoncepcji, Zakazać aborcji farmakologicznej. I wprowadzić federalny zakaz aborcji z zgodą lub bez zgody Kongresu. Chcą utworzyć urząd Federalnego Koordynatora Przeciwko Aborcji i zmusić poszczególne stany do zgłaszania poronień i aborcji. Powiedzmy wprost: oni przekroczyli wszystkie granice rozsądku. Dlaczego tak nie ufają kobietom?

Cóż. My kobietom ufamy.

Kiedy Kongres uchwali ustawę przywracającą wolność reprodukcyjną, jako Prezydentka Stanów Zjednoczonych z dumą ją podpiszę.

Ale stawką tych wyborów są również inne fundamentalne wolności. Wolność do życia w bezpieczeństwie przed przemocą z użyciem broni – w naszych szkołach, społecznościach i kościołach. Wolność do otwartego kochania tego, kogo chcesz. Wolność do oddychania czystym powietrzem, picia czystej wody i życia wolnego od zanieczyszczeń, które napędzają kryzys klimatyczny.

Stawką tych wyborów jest również wolność, która otwiera drzwi do wszystkich innych. Wolność do głosowania.

Nie zawaham się stanąć w obronie bezpieczeństwa oraz ideałów Ameryki

Niech to jasno wybrzmi: po dekadach doświadczenia w egzekwowaniu prawa wiem, jak ważne są bezpieczeństwo i zabezpieczenia, szczególnie na naszej granicy. W zeszłym roku Joe Biden i ja połączyliśmy Demokratów i konserwatywnych Republikanów, aby napisać najbardziej kompleksową ustawę o bezpieczeństwie granic w ostatnich dziesięcioleciach. Poparły ją służby graniczne. Ale Donald Trump uznał, że uchwalenie tej ustawy zaszkodzi jego kampanii, więc nakazał swoim sojusznikom w Kongresie uśmiercić ten projekt.

Ja odmawiam politycznych gierek igrających z naszym bezpieczeństwem, dlatego to moje twarde zobowiązanie: jako prezydent przywrócę ustawę o bezpieczeństwie granic, którą zniszczył Donald Trump. Podpiszę ją i zmieni się w obowiązujące prawo. Wiem, że możemy żyć zgodnie z naszym dumnym dziedzictwem narodu imigrantów i jednocześnie zreformować nasz zepsuty system imigracyjny. Możemy stworzyć jasną ścieżkę do obywatelstwa i zarazem zabezpieczyć naszą granicę.

Ameryko, musimy być również niezłomni w dążeniu do obrony naszego bezpieczeństwa i wartości za granicą. Jako wiceprezydent stawiłam czoła zagrożeniom dla naszego bezpieczeństwa, negocjowałam z zagranicznymi liderami, wzmacniałam nasze sojusze i angażowałam się w działania naszych dzielnych żołnierzy poza granicami kraju. Zadbam o to, by Ameryka zawsze miała najsilniejszą armię na świecie. Wypełnię świętą zobowiązanie opieki nad naszymi żołnierzami i ich rodzinami. Zawsze będę ich szanować, nigdy nie będę zohydzać ich służby i poświęcenia.

Zapewniam was, że będziemy prowadzić świat ku przyszłości w dziedzinie eksploracji kosmosu, rozwijaniu i wykorzystywaniu sztucznej inteligencji. Zapewniam, że to Ameryka— a nie Chiny—wygra rywalizację XXI wieku. I że wzmocnimy — a nie zrezygnujemy z niego — nasze globalne przywództwo.

A Trump? Groził opuszczeniem NATO. Zachęcał Putina do inwazji na naszych sojuszników. Powiedział, że Rosja może, cytuję, „robić, co chce”.

Pięć dni przed atakiem Rosji na Ukrainę spotkałam się z prezydentem Zełenskim, aby ostrzec go przed planami Rosji dotyczącymi inwazji. Pomogłam zmobilizować globalną reakcję ponad 50 krajów na ten atak, aby bronić się przed agresją Putina. Jako prezydentka stanę mocno po stronie Ukrainy i naszych sojuszników z NATO.

W sprawie wojny w Gazie prezydent Biden i ja pracujemy dniami i nocami. Teraz jest czas na zawarcie umowy dotyczącej zakładników i rozejmu. Niech to będzie jasne: zawsze będę stać po stronie prawa Izraela do obrony i zadbam o to, by Izrael miał możliwość obrony. Nigdy więcej nie może stanąć w obliczu horroru, który urzeczywistnili terroryści Hamasu 7 października. Horroru znaczonego przemocą seksualną i masakrą młodych ludzi na festiwalu muzycznym.

Równocześnie to, co wydarzyło się w Gazie w ciągu ostatnich 10 miesięcy, jest druzgocące. Tak wiele straconych niewinnych żyć. Bezsilni, głodni ludzie raz po raz uciekają w poszukiwaniu bezpieczeństwa.

Skala cierpienia łamie serce.

Prezydent Biden i ja pracujemy nad zakończeniem tej wojny w taki sposób, aby Izrael był bezpieczny, zakładnicy zostali uwolnieni, cierpienie w Gazie ustało, a Palestyńczycy mogli zrealizować swoje prawo do godności, bezpieczeństwa, wolności i samostanowienia.

Musicie wiedzieć, że nigdy nie zawaham się podjąć działań niezbędnych do obrony naszych sił i naszych interesów przed Iranem i terrorystami wspierającymi Iran. Nie będę mizdrzyć się do tyranów i dyktatorów takich jak Kim Jong-Un, którzy dziś trzymają kciuki za Trumpa. Bo wiedzą, że łatwo go manipulować pochlebstwami. Wiedzą też, że Trump nie pociągnie autokratów do odpowiedzialności, bo sam chce być autokratą.

Jako prezydentka nigdy nie zawaham się stanąć w obronie bezpieczeństwa oraz ideałów Ameryki. Bo w trwającym zmaganiu między demokracją a tyranią wiem, gdzie stoję ja i gdzie stoją Stany Zjednoczone.

Rodacy, kocham nasz kraj całym sercem. Gdziekolwiek się udam—w każdym, kogo spotkam—widzę naród gotowy do działania. Gotowy na kolejny krok w niezwykłej podróży, jaką jest Ameryka.

Widzę Amerykę, w której trzymamy się nieustraszonej wiary, która zbudowała nasz naród. Która zainspirowała świat. Że tutaj, w tym kraju, wszystko jest możliwe. Nic nie jest poza naszym zasięgiem.

Amerykę, w której troszczymy się o siebie nawzajem, dbamy o siebie nawzajem i uznajemy, że mamy znacznie więcej wspólnego niż to, co nas dzieli. Że żadne z nas nie musi ponosić porażki, by inni mogli odnieść sukces. I że w jedności jest siła.

Nasi przeciwnicy w tych wyborach każdego dnia, dyskredytują Amerykę. Mówią o tym, jak strasznie wszystko wygląda. Cóż, jak uczyła mnie moja mama, nigdy nie pozwól nikomu mówić ci, kim jesteś. Pokaż im, kim jesteś.

Ameryko, pokażmy sobie nawzajem—i światu—kim jesteśmy.

I za czym się opowiadamy. Wolnością. Możliwościami. Współczuciem. Godnością. Sprawiedliwością. I nieskończonymi możliwościami.

Jesteśmy spadkobiercami największej demokracji w historii świata. I w imieniu naszych dzieci i wnuków, oraz wszystkich tych, którzy tak bardzo poświęcili się dla naszej wolności, musimy sprostać tej chwili. Teraz nasza kolej, aby zrobić to, co zrobiły pokolenia przed nami. Kierowani optymizmem i wiarą, aby walczyć o kraj, który kochamy.

Aby walczyć o ideały, które cenimy.

I aby sprostać ogromnej odpowiedzialności, która idzie w parze z największym przywilejem na świecie. Przywilejem i dumą bycia Amerykaninem i Amerykanką.

Więc dalej, walczmy o to. Głosujmy. Razem napiszmy następny wielki rozdział w najwspanialszej historii, jaka kiedykolwiek została opowiedziana.

Dziękuję. Niech Bóg was błogosławi i błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki.

;
Na zdjęciu Redakcja OKO.press
Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze