Protesty przeciwko władzy są tłumione siłą, ich uczestnicy są nierówno traktowani, ścigani przez policję i inwigilowani, a na dodatek nie mają gwarancji rzetelnego procesu - wynika z raportu Amnesty International o stanie wolności zgromadzeń w Polsce
"W dzisiejszej Polsce uczestnictwo w protestach wymaga nie tylko determinacji i czasu, ale także numeru telefonicznego do prawnika i gotowości stawienia czoła konsekwencjom, poczynając od nękania, poprzez ataki fizyczne i słowne, czasowe pozbawienie wolności, aż po zarzuty karne. Uczestnikom protestów w Polsce grożą zatrzymania i postępowania karne, nie wspominając o stosowaniu siły przez funkcjonariuszy policji i przedstawicieli innych służb" - piszą autorzy raportu „Moc ulicy. W obronie wolności pokojowych zgromadzeń w Polsce” Amnesty International, międzynarodowej organizacji broniącej praw człowieka, w tym wolności zgromadzeń. Oto podsumowanie raportu.
Amnesty International udokumentowała następujące oznaki nasilającego się w Polsce ograniczania możliwości korzystania z wolności zgromadzeń i wolności wypowiedzi:
Uczestnictwo w pokojowych zgromadzeniach to dla społeczeństwa obywatelskiego ważny środek sprzeciwu wobec nieakceptowanej polityki rządu. Jest to zarazem jedna z
podstawowych metod walki z niesprawiedliwością i domagania się poszanowania praw człowieka.
W ostatnich latach wielokrotnie manifestowano solidarność w sprzeciwie wobec polityki rządu – czy to podczas próby obrony niezależności sądów w lipcu 2017 roku, czy też w trakcie protestu kobiet z października 2016 roku. Niestety, jak pokazuje niniejszy raport, narasta liczba postępowań wszczynanych wobec osób korzystających z wolności zgromadzeń. Uczestnictwo w pokojowych zgromadzeniach, mających na celu wspólne wyrażenie sprzeciwu, doprowadziło do
zatrzymania przez policję setek protestujących i do wszczęcia wobec nich długotrwałych postępowań sądowych. Taka taktyka władz może osłabić chęć uczestnictwa w protestach i odstraszać tych, którzy chcieliby do nich dołączyć.
Agnieszka – działaczka Strajku Kobiet z Jeleniej Góry – jest jedną z osób, które wielokrotnie wzywane były do sądu na skutek uczestnictwa w pokojowej demonstracji. 19 grudnia 2016 roku wzięła udział w niewielkiej demonstracji z okazji wizyty w mieście minister edukacji, która pełni tę funkcję z ramienia rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość. Minister była ochraniana przez kilku mężczyzn ubranych po cywilnemu. Agnieszka i inny uczestnik demonstracji opowiedzieli Amnesty International o tym, jak grupa mężczyzn wmieszała się w tłum protestujących i dwóch z nich zaatakowało Agnieszkę.
Agnieszka uderzyła jednego z nich czapką. Po fakcie dowiedziała się, że byli to policjanci. Policja wszczęła wobec niej dochodzenie w sprawie napaści na funkcjonariuszy.
W grudniu 2017 roku prokuratura postawiła jej zarzut „naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego” oraz „znieważenia funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia obowiązków służbowych”, oddalając zarazem wniesioną przez nią skargę.
Amnesty International udokumentowała również przypadki, gdy uczestników zgromadzeń przesłuchiwano najpierw w charakterze świadków, pozbawiając ich w tym momencie gwarancji przysługujących podejrzanym, a dopiero później stawiano im zarzuty i przesłuchiwano w charakterze podejrzanych.
W raporcie opisano także przypadki nadmiernego użycia siły przez funkcjonariuszy policji podczas demonstracji. Zaangażowani w te działania policjanci zwykle nie ponosili żadnej odpowiedzialności, mimo skarg wnoszonych przez demonstrantów.
Sześćdziesięcioletnia Julia uczestniczyła w zorganizowanym w Poznaniu 3 października 2016 roku Czarnym Proteście, chcąc w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec planów zaostrzenia obowiązującej w Polsce ustawy antyaborcyjnej.
Demonstranci spontanicznie udali się pod lokalne biuro Prawa i Sprawiedliwości, a gdy tam dotarli, policja użyła wobec nich – w większości kobiet – pałek oraz gazu pieprzowego,
najprawdopodobniej w reakcji na akcję podjętą przez małą grupę osób, które rzuciły w kierunku siedziby PiS świece dymne. Julia ucierpiała podczas interwencji policyjnej, a funkcjonariusze zbyli jej prośby o sprowadzenie pomocy lekarskiej. Prokuratura oddaliła jej skargę na naruszenie przysługujących jej praw.
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, „zgromadzeniom cyklicznym”, tj. odbywającym się regularnie w tej samej lokalizacji i prowadzonym przez ten sam podmiot, przysługuje pierwszeństwo przed wszelkimi innymi zgromadzeniami organizowanymi w tym samym miejscu i czasie. Poprzez wprowadzenie swoistego priorytetu, przepis ten doprowadził do zakazania wielu zgromadzeń w latach 2017 i 2018. Na przykład
od kwietnia 2017 roku do marca 2018 roku wojewoda mazowiecki zakazał organizacji przynajmniej 36 zgromadzeń w Warszawie, podając za powód zlokalizowanie ich w tym samym miejscu lub w pobliżu „zgromadzeń cyklicznych”.
Przejawem stosowania podwójnych standardów jest również sposób, w jaki policja ochrania protesty o różnym statusie. W raporcie opisano przypadki, w których policja nie zapobiegła aktom przemocy ze strony narodowców lub członków ugrupowań skrajnie prawicowych skierowanym przeciwko kontrmanifestantom. Przyjęcie takiej polityki ochrony porządku publicznego wydaje się zamierzone, co każe zapytać, czy organy ochrony porządku publicznego nie faworyzują demonstracji prorządowych i nacjonalistycznych.
Równocześnie z zaostrzeniem przepisów dotyczących wolności zgromadzeń rząd istotnie zwiększył przysługujące służbom specjalnym uprawnienia do prowadzenia inwigilacji.
Nowelizacja ustawy o Policji z 2016 roku wprowadziła możliwość stosowania kontroli operacyjnej również poza ramami postępowania karnego.
Rozszerzone uprawnienia mogą być wykorzystywane przeciwko osobom korzystającym z wolności zgromadzeń i wyrażającym odmienne opinie. Po protestach z lipca 2017 roku, gdy tłumnie wystąpiono w obronie niezależności sądownictwa, dwójka aktywistów dowiedziała się z mediów, że w trakcie sześciu dni manifestacji policja poddawała ich niejawnej kontroli operacyjnej.
Prokuratura odrzuciła ich zażalenia, uzasadniając, że policja nie naruszyła prawa, a celem inwigilacji było zapobieżenie „prowokacji”.
Pokazuje to zmianę paradygmatu w stosowaniu metod inwigilacji i stosowanie ich wobec organizatorów pokojowych protestów korzystających z należnych wszystkim praw człowieka.
Jak dotąd sądy w Polsce stawały po stronie wolności zgromadzeń i wolności wypowiedzi, dbając przy tym, by osoby korzystające z tych swobód nie były karane. Niestety,
reforma z 2017 roku, która bezpośrednio poddała władzę sądowniczą kontroli rządu, budzi obawy, że zwykli obywatele, aktywiści i obrońcy praw człowieka stracą ostatnią gwarancję swej wolności, czyli niezależne sądy.
Wolność zgromadzeń, wolność wypowiedzi i niezależne sądownictwo są ze sobą powiązane – wpływają na siebie wzajemnie i nie sposób traktować ich osobno.
W raporcie przedstawiono informacje o sędziach, którzy padli ofiarą nacisków po tym, jak w 2017 roku zreformowano w Polsce system sądownictwa. Raport dokumentuje narastające naciski, w tym groźby postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy nie poddają się politycznej presji.
Postępujące od 2016 roku ograniczanie niezależności sądów nie umknęło uwadze Komisji Europejskiej, która w lipcu 2017 roku, gdy znowelizowano już ustawodawstwo w tym zakresie, uznała, że w Polsce doszło do „systemowego zagrożenia dla praworządności”. Nie zważając na te ostrzeżenia, rząd kontynuował wdrażanie reformy, co doprowadziło do bezprecedensowego uruchomienia przez Komisję Europejską 20 grudnia 2017 procedury przewidzianej w artykule 7.1 Traktatu o Unii Europejskiej. Ta procedura, mogąca doprowadzić do nałożenia sankcji na Polskę, odzwierciedla poważne obawy UE w zakresie zagrożeń dla funkcjonowanie niezależnego sądownictwa w Polsce.
Raport pokazuje, że restrykcyjne prawo dotyczące zgromadzeń, nadmierne reakcje policji, rozszerzenie skali inwigilacji oraz nieudana reforma sądownictwa stanowią zagrożenie dla osób chcących bronić praw człowieka: zwykłych obywateli, działaczy społecznych i dziennikarzy (w tym dziennikarzy obywatelskich).
Konsekwencją jest stopniowe ograniczanie możliwości wyrażenia niezgody na otaczającą rzeczywistość.
Ci, którzy chcą okazać sprzeciw, występują w obronie praw człowieka lub po prostu działają niezależnie od władzy, są poddawani zastraszaniu i naciskom.
Sprawy opisane w niniejszym raporcie opierają się na badaniach przeprowadzonych od października 2017 do maja 2018 roku Amnesty International przeprowadziła wywiady z 25 osobami – uczestnikami protestów i obrońcami praw człowieka oraz obserwowała osiem zgromadzeń.
Jedną z nich był Robert Kowalski, reporter OKO.press, który w nocy z 24 na 25 kwietnia 2018 roku relacjonował protest przeciwko ekshumacji ciała Joanny Agackiej-Indeckiej, byłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
„To pierwszy raz w mojej dwudziestoletniej karierze dziennikarskiej, kiedy zostałem zatrzymany przez policję podczas wykonywania obowiązków służbowych.
Byłem na cmentarzu przed pierwszą w nocy, gdy na miejscu pojawiło się kilka furgonetek policyjnych. Usłyszałem, jak ktoś krzyknął: »Weź tę kamerę!«, a potem policjant złapał mnie za ramiona. […] Zszokowało mnie, że w taki sposób traktuje się dziennikarza, […] potem zabrali mnie do pojazdu. Początkowo myślałem, że uwolnią mnie, gdy tylko zorientują się, iż jestem dziennikarzem, ale przez trzy godziny przetrzymywali nas w furgonetce, i dopiero po czwartej nad ranem zawieźli nas na komisariat. Tam przebadali mnie alkomatem, po czym poinformowali o postawieniu mi zarzutów” - opowiadał autorom raportu Robert Kowalski.
Wolność pokojowego zgromadzania się to prawo człowieka, nie przestępstwo.
Władze Rzeczypospolitej Polskiej powinny na nowo podjąć spoczywające na nich zobowiązanie ochrony wolności zgromadzeń i wypowiedzi, jak również zapewnić, by sądy orzekały w sposób w pełni niezależny i sprawiedliwy.
Dzięki temu wszyscy korzystający z należnych im praw znajdą właściwą ochronę, zaś ci, którzy je łamią, pociągnięci zostaną do odpowiedzialności. Dlatego Amnesty International wzywa władze w Polsce do:
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze