0:000:00

0:00

Andrzej Duda weźmie udział w ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Tokio - taką informację podała we wtorek 20 lipca 2021 Polska Agencja Prasowa. Prezydent udał się do Japonii już w środę 21 lipca wieczorem, przerywając trwający urlop wypoczynkowy w nadbałtyckiej Juracie. Igrzyska mają rozpocząć się w piątek 23 lipca. Weźmie w nich udział ponad 10 tysięcy sportowców.

Poza Dudą jak na razie przyjazd do Tokio zapowiedzieli nieliczni: m.in. pierwsza dama USA Jill Biden i prezydent Francji Emmanuel Macron.

Macron będzie reprezentował tam państwa G7. Wybiera się jednak przede wszystkim dlatego, że Francja to gospodarz kolejnych igrzysk w 2024 roku. "Zaczęło się odliczanie, by zorganizować je w najlepszych możliwych warunkach" - tłumaczył mediom francuski prezydent. Premier Francji Jean Castex być może weźmie udział w ceremonii zamknięcia 8 sierpnia 2021.

Jill Biden chce podtrzymać tradycję (pierwsze damy od lat towarzyszą amerykańskiej delegacji olimpijskiej) i wykorzystać czas na zacieśnienie relacji z bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Jej kontakt z publicznością ma być ograniczony do minimum, a protokoły zdrowia i bezpieczeństwa na najwyższym możliwym poziomie.

Z wizyty w Japonii Macron i Biden muszą tłumaczyć się prasie i opinii publicznej. Bo

nad igrzyskami w Tokio, przesuniętymi z 2020 roku z powodu pandemii, wciąż wiszą czarne chmury.

Liczba przypadków COVID-19 w Japonii rośnie, także wśród kadry olimpijskiej, i to mimo wprowadzonych restrykcji. W Tokio trwa stan wyjątkowy, a szef komitetu organizacyjnego Toshiro Muto na konferencji prasowej 20 lipca nie wykluczał przełożenia igrzysk.

Dlaczego, mimo ryzyka, pojechał tam Andrzej Duda?

"Prezydent leci do Tokio, gdyż chciałby w ten sposób wyrazić wsparcie i solidarność z naszymi sportowcami” - tłumaczył Szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch. Wyjazd ma być też okazją do spotkania z japońskim premierem i dyskusji o inicjatywie Trójmorza. Wydaje się jednak, że w obliczu pandemii i coraz bardziej niepewnego losu igrzysk, wizyta mogła poczekać.

Japonia wciąż walczy z COVIDem

"Nie możemy przewidzieć, ile będzie przypadków koronawirusa. Jeśli ich liczba wzrośnie, będziemy kontynuować rozmowy. W tej chwili liczba przypadków może wzrosnąć lub spaść, więc pomyślimy o tym później" - mówił we wtorek Toshiro Muto.

Od początku pandemii Japonii stosunkowo dobrze udało się utrzymać wirusa w ryzach. Rekordowy dzienny wzrost liczby zakażeń to ok. 7 tys. przypadków (w Polsce prawie 30 tys.), a ogólna liczba zgonów wynosi dziś nieco ponad 15 tys. (w trzykrotnie mniej licznej Polsce ponad 75 tys.). Eksperci tłumaczyli to generalną dyscypliną panującą w japońskim społeczeństwie i powszechnością noszenia masek.

Mimo to od listopada 2020 tygodniowa średnia nowych zakażeń w Japonii w zasadzie nie spada poniżej tysiąca. W dodatku po czerwcowym spadku od początku lipca zakażenia znowu idą w górę.

Według danych portalu Worldometer w środę 21 lipca zakaziło się kolejnych 4 915 osób. Z tego 1 832 w samym Tokio, gdzie odbędzie się większość imprezy. Średnia z ostatniego tygodnia jest tam o 50 proc. wyższa, niż w tygodniu poprzednim.

W stolicy i otaczającym ją regionie 12 lipca po raz czwarty zarządzono stan wyjątkowy: ograniczony jest udział w dużych wydarzeniach, restauracje i bary nie mogą sprzedawać alkoholu, muszą też zamykać się o godz. 20.00. O tej samej godzinie zamykają się także duże obiekty handlowe.

Obostrzenia mają potrwać do 22 sierpnia, czyli zakończą się dwa tygodnie po zamknięciu igrzysk i na dwa dni przed początkiem Paraolimpiady. Całkowite i połowiczne stany wyjątkowe ogłoszono jeszcze w pięciu innych prefekturach w Japonii.

Przeczytaj także:

Niepokój rodzi wolne tempo szczepień. Jak dotąd obiema dawkami zaszczepionych zostało 23,3 proc. obywatelek i obywateli, a po pierwszej dawce jest 35 proc. Dla porównania w Polsce jest to odpowiednio 43 i 47 proc. Niski poziom wyszczepienia Japonek i Japończyków jest tym bardziej niebezpieczny, że dużą część społeczeństwa stanowią tam osoby powyżej 65. roku życia, bardziej podatne na ciężki przebieg choroby.

Zawody przy pustych trybunach

Japonia od ponad roku zakazuje wjazdu na swój teren obcokrajowcom ze 152 krajów. To jedne z najmocniejszych ograniczeń na całym świecie. Wyjątkiem są przylatujący na igrzyska sportowcy i członkowie ich drużyn. Wszyscy uczestnicy imprezy, mają być poddawani codziennym testom na obecność koronawirusa.

Japonia ma wykonać ok. 20 tys. dodatkowych testów każdego dnia. Przemieszczanie się przyjezdnych, w tym przedstawicieli mediów, ma być ograniczone do hoteli, wioski olimpijskiej i obiektów sportowych.

Organizatorzy uspokajali, że ok. 80 proc. uczestników przyjedzie do Japonii już zaszczepionych. Przypadki zakażeń wśród tych, którzy przyjęli szczepionkę, każą jednak powątpiewać w bezpieczeństwo imprezy.

Już 75 nowych przypadków związanych jest bezpośrednio z igrzyskami.

Część z nich to Japończycy pracujący na olimpijskich obiektach sportowych. Ale COVID-19 złapali już także pracownicy komitetu organizacyjnego oraz 31 zagranicznych sportowców i członków ich drużyn, m.in. dwóch piłkarzy z RPA, gimnastyczka z USA i czeski siatkarz plażowy. 14-dniowa kwarantanna może oznaczać dla nich koniec marzeń o udziale w igrzyskach.

Ze względu na pandemię cała impreza odbędzie się bez udziału widzów.

Ceremonia otwarcia (23 lipca, piątek, o 13.00 polskiego czasu) zatytułowana "Zjednoczeni emocjami" owiana jest tajemnicą, choć organizatorzy zapowiadają, że dużą rolę odegra w niej technologia. Tradycyjny przemarsz olimpijskich delegacji ograniczony zostanie do minimum. Polską flagę poniosą pływak Paweł Korzeniowski i kolarka górska Maja Włoszczowska.

Na trybunach, mogących pomieścić 68 tys. osób, zasiądą wyłącznie nieliczni zaproszeni goście, w tym cesarz Naruhito.

Z udziału w otwarciu zrezygnowali prezesi największych firm sponsorskich: Toyoty, narodowej telefonii NTT, Fujitsu, Panasonika i Asahi. 22 lipca zwolniony został dyrektor kreatywny ceremonii Kentaro Kobayashi, gdy okazało się, że w swoim performansie żartował z Holocaustu.

Toshiro Muto 22 lipca zapowiedział, że cały program uroczystości zostanie zmieniony. Uroczystości, która ma się odbyć już za kilkanaście godzin.

Ludzie przeciwko igrzyskom

O większą odpowiedzialność i lepsze zarządzanie ryzykiem apelowali do organizatorów imprezy w maju 2021 brytyjscy naukowcy. W opublikowanym na łamach "New England Journal of Medicine" artykule dowodzili, że najbezpieczniejszą opcją byłoby po prostu odwołanie igrzysk. Przypomnieli, że gdy w 2020 zadecydowano o ich przełożeniu, w całej Japonii aktywnych przypadków było 865. Dziś to prawie 30 tys.

"W tych warunkach organizowanie olimpiady jest szalone, absurdalne i niedorzeczne" - mówiła na konferencji prasowej 19 lipca Chizuko Ueno, socjolożka i emerytowana profesor Uniwersytetu w Tokio.

Przeciwni imprezie są także Japonki i Japończycy. W sondażu przeprowadzonym w maju 2021 aż 83 proc. badanych odpowiedziało, że igrzyska powinny zostać przełożone albo odwołane.

Dziś aż 68 proc. respondentów uważa, że nie da się ich zorganizować w bezpieczny sposób.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski tłumaczył, że ponowne przełożenie nie wchodzi w grę i że w razie problemów tokijska impreza po prostu się nie odbędzie. MKOl odwoływać nie chce, bo oznaczałoby to dla niego straty finansowe.

Szef Komitetu Thomas Bach przyznał w tym tygodniu, że miał wątpliwości co do słuszności organizacji zawodów, ale "musiał zachować je dla siebie", by nie stały się "samospełniającą się przepowiednią".

Odwołania chcą uniknąć japońscy politycy, bo w organizację igrzysk Japonia zainwestowała już ponad 15 miliardów dolarów. W dodatku igrzyska miały być dowodem, że kraj wychodzi z wieloletniego kryzysu i stagnacji. A także symbolem odrodzenia po tragicznych wydarzeniach z 2011 roku, kiedy to trzęsienie ziemi i tsunami zrujnowały region Tohoku.

Igrzyska wbrew wszystkiemu

Przygotowania do igrzysk obfitowały we wpadki, nie tylko te związane z pandemią.

W 2015 roku zrezygnowano budowy stadionu olimpijskiego projektu Zahy Hadid i zmieniono logo imprezy po oskarżeniu o plagiat.

Przewodniczącego Japońskiego Komitetu Olimpijskiego Tsunekazu Takedę w 2019 roku oskarżono o korupcję przy okazji wyboru Tokio. W lutym 2021 szef komitetu organizacyjnego Yoshiro Mori podał się do dymisji po oskarżeniach o seksizm: stwierdził publicznie, że kobiety za dużo mówią. W marcu poprzedni dyrektor kreatywny Hiroshi Sasaki złożył dymisję po fatfobicznych komentarzach o artystce plus-size Naomi Watanabe.

Kompozytor muzyki na ceremonię otwarcia, Keigo Oyamada, w ostatniej chwili został zwolniony, gdy wyszło na jaw, że w przeszłości dopuścił się znęcania fizycznego i psychicznego nad osobami z niepełnosprawnością. Toyota, główny sponsor igrzysk, w obawie o wizerunek firmy, zrezygnowała z emisji swoich olimpijskich reklam.

Obawy budzą też warunki pogodowe. Panujące w japońskiej stolicy tropikalne temperatury (ponad 30 stopni Celsjusza w dzień i 25 w nocy) oraz duża wilgotność dla części sportowców mogą okazać się trudne do wytrzymania.

Jeszcze w 2019 zadecydowano o przeniesieniu części zawodów, np. maratonu, do Sapporo na północy kraju. Gdy Japoński Komitet Olimpijski starał się o organizację imprezy, przedstawił letnie temperatury w Tokio jako "łagodne".

Współpraca: Toko Okazaki-Pindur.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze