Słowa rzecznika prezydenta o "sędziokracji", którą trzeba wreszcie zastąpić "demokracją", wydały się dziwnie znajome. Faktycznie, Krzysztof Łapiński cytował zapomniany, wydawałoby się, wpis prof. Krystyny Pawłowicz na FB z marca 2016. OKO.press wskazuje też przy okazji na inne źródła idei prezydenta - prace dr Jarosława Kaczyńskiego i prof. Carla Schmitta
Wpis na FB Krystyny Pawłowicz z 19 marca 2016 brzmi tak:
"Albo demokracja, albo sędziokracja.
Albo Naród/Sejm decyduje, albo dyktatura prezesa Trybunału. Wtedy wybory zbędne.
Albo prawo, albo "lewo"
Albo Polacy, albo "lewacy"
POLACY!".
Z tej światłej myśli prof. Pawłowicz skorzystał rzecznik prezydenta komentując uchwałę Sądu Najwyższego, który orzekł, że prezydent nie mógł ułaskawić Mariusza Kamińskiego, bo ten nie został skazany. Zdaniem Krzysztofa Łapińskiego całe zamieszanie dowodzi po prostu, że należy czym prędzej zmienić Konstytucję, by "sędziokrację" zastąpiła "demokracja".
Polska potrzebuje konstytucji, która będzie na tyle precyzyjna, że do interpretacji jednego jej zdania nie będzie potrzeba pracy kilku sędziów przez kilka miesięcy. Krótko mówiąc, Polska potrzebuje demokracji, a nie sędziokracji
Rzecznik prezydenta odwołał się do trzech populistycznych argumentów.
Po pierwsze, wyraził pogardę dla sędziów, którzy "miesiącami analizują jedno zdanie". Taki zarzut nie bierze pod uwagę, że aby sądy były sprawiedliwe, czasem muszą być nierychliwe. Łapiński uderzył - bez cytowania - w ton wyrażony w bon mot z połowy XIX wieku: "Dreimal hundert Advokaten – Vaterland, du bist verraten. Acht und achtzig Professoren – Vaterland, du bist verloren!" (Trzystu adwokatów - ojczyzno, jesteś zdradzona. Osiemdziesięciu ośmiu profesorów - ojczyzno, jesteś zgubiona).
Opinia Łapińskiego jest o tyle nietrafiona, że krytyka w niej zawarta najlepiej opisuje działania samego prezydenta. Pałac staje na głowie, by znaleźć prawników, którzy uznaliby, że można ułaskawić nieskazanego jeszcze człowieka i próbuje mnożyć opinie prawne na swoją korzyść manipulując cytatami.
Zamiast 88 profesorów prawa Duda wyszukał 13, ubyło już dwóch. Profesorowie Stanisław Waltoś i Lech Gardocki odcięli się od poglądu, że prezydent może kogoś ułaskawić przed prawomocnym wyrokiem.
Po drugie, Łapiński wyraża populistyczną tęsknotę za prawem tak jednoznacznym, że ostatecznie rozstrzygającymi wszelkie wątpliwości, choć wiadomo, że prawo musi zakładać interpretacji, inaczej sądy nie byłyby potrzebne.
Także to twierdzenie brzmi mocno dwuznacznie, bo akurat sprawa ułaskawienia Kamińskiego należy do tych, w których konstytucja daje jasną odpowiedź.
Uchwała Sądu Najwyższego, że prawo łaski może być stosowane wyłącznie wobec prawomocnie skazanych, a jego zastosowanie przed prawomocnym wyrokiem nie wywołuje skutków procesowych, wydaje się - nawet laikowi - całkowicie zrozumiała.
Ponadto, jak to przystępnie wyłożyła w TVN24, prof. Ewa Łętowska ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, który nie został skazany, stanowiło naruszenie trzech zasad konstytucyjnych:
W ten sposób prezydent ze strażnika Konstytucji zamienia się w jej kata. Można tu dodać, że stosowanie prawa łaski wobec człowieka nieosądzonego, mogłoby być wykorzystywane przez tego lub innego prezydenta nie tylko jako pomoc politycznemu koledze, ale też na odwrót, jako zablokowanie politycznemu przeciwnikowi możliwości oczyszczenia się przed sądem, gdyby w czasie rozprawy miały wyjść na jaw okoliczności niewygodne dla prezydenta.
Stanowisko Dudy wpisuje się w linię partyjną PiS. Była ona tylko delikatnie zapowiadana w programie PiS, ale po zwycięstwie wyborczym została wyrażona z mocą politycznego wodospadu.
Ton atakom na "sędziokrację" nadał Jarosław Kaczyński, w ramach "wojny z Trybunałem Konstytucyjnym". Jego zdaniem TK jest instytucją de facto antydemokratyczną i antykonstytucyjną. Udaje sąd konstytucyjny, ale chce być "swoistą trzecią izbą parlamentu, która nie pozwoliłaby nowej, legalnie wybranej władzy na to, co my nazywamy naprawą Rzeczypospolitej. Chodzi o to, by Polska, w której mamy wielką skalę patologii, nie została naprawiona" – mówił Kaczyński 17 stycznia 2016 r., dwa dni przed wpisem Pawłowicz na Facebooku.
Już wcześniej wyrokował, że TK stał się „redutą wszystkiego tego, co w Polsce jest złe. TK nie może się składać z ludzi, którzy łamią prawo i kpią sobie ze swojej misji. Kpią ze społeczeństwa i ze swojego suwerena, jakim jest wybrany przez Polaków rząd”.
Taka interpretacja ustroju, w którym "suweren" (czyli PiS sprawujący władzę w imieniu narodu) nie może być ograniczany przez władzę sądowniczą, obowiązuje w PiS nadal i po rozbiciu Trybunału Konstytucyjnego używana jest wobec Krajowej Rady Sądowniczej, Sądu Najwyższego i w ogóle sądów powszechnych. Stoi za tym myśl niemieckiego teoretyka państwa i prawa sprzed 80 lat.
Carl Schmitt, myśliciel konserwatywno-rewolucyjny, przewodniczący Związku Prawników Narodowo-Socjalistycznych w latach 1933-36, dostarczył ideowej amunicji Hitlerowi, choć potem poszedł w polityczną odstawkę. Jego poglądy były popularne w kręgach polskiej prawicy, a osławiony "imposybilizm prawny" tylekroć krytykowany przez Jarosława Kaczyńskiego, opiera się na przekonaniu, że władza wykonawcza i ustawodawcza nie mogą być krępowane przez legislaturę. Wręcz przeciwnie.
Schmitt rozwijał teorię tzw. decyzjonizmu. Jego zdaniem, "wszelkie prawo jest prawem sytuacyjnym. Suweren (czyli silna władza, która jego zdaniem musi być podstawą państwa) "ma monopol ostatecznej decyzji. W tym zawiera się
istota suwerenności państwowej, która powinna być dokładnie zdefiniowana, w perspektywie prawniczej, nie jako monopol przymusu i panowania, lecz jako monopol decyzji.
Wypadek wyjątkowy najlepiej ujawni istotę państwowego autorytetu. Tu oddziela się decyzja od normy prawnej i żeby sformułować to paradoksalnie, autorytet dowodzi, że on, aby tworzyć prawo, nie potrzebuje prawa posiadać".
Schmitt nawiązywał do słynnego traktatu "Lewiatan" Thomasa Hobbesa z 1651 roku. Zdaniem filozofa społeczeństwo powinno dla własnego dobra – zapewnienia sobie pokoju wewnętrznego i obrony przed zewnętrznymi zagrożeniami – oddać pełnię władzy w ręce suwerena, który ma “rozporządzać tak wielką mocą i siłą mu przekazaną, że strachem przed tą mocą może kształtować wolę wszystkich tych ludzi”.
O tym źródle inspiracji była już mowa na początku tekstu. Można tylko dodać, prof. Pawłowicz znacznie jaśniej wyraziła ideę "demokracji", podkreślając, że prawo do niej mają tylko Polacy i budując ciekawe przeciwstawienie "Polacy - lewacy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze