0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Leonid Shcheglov / BELTA / AFP / Belarus OUTFot. Leonid Shcheglo...

Po prawie dwóch latach od aresztowania Andrzej Poczobut, działacz na rzecz mniejszości polskiej na Białorusi i korespondent "Gazety Wyborczej", usłyszał 8 stycznia 2023 wyrok w swojej sprawie. Nie było zaskoczenia: dysydent został uznany za winnego postawionych mu zarzutów i skazany na 8 lat więzienia o zaostrzonym rygorze (groziło mu do 12 lat w zamknięciu). Zarzuty dotyczyły „umyślnych działań mających na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej”, „rehabilitacji nazizmu” i nawoływania do działań mających na celu zaszkodzenie bezpieczeństwu narodowemu.

Poczobut skazany za pisanie prawdy

Działalność Poczobuta uwierała reżim Aleksandra Łukaszenki od lat, a za pretekst do jego aresztowania i postawienia mu zarzutów posłużyły artykuły pisane dla "Wyborczej". Poczobut pisał w nich między innymi o historii antykomunistycznego podziemia na Grodzieńszczyźnie, agresji ZSRR na Polskę w czasie II wojny światowej, ale i najnowszych wydarzeniach z Białorusi. W 2020 roku korespondent dziennika opisał protesty po sfałszowaniu przez Łukaszenkę wyborów prezydenckich.

View post on Twitter

W swoim ostatnim tekście dla "Wyborczej" pisał między innymi o stosunku Łukaszenki do polskich władz, które według dyktatora miały inspirować zdecydowaną reakcję jego rodaków na nieuczciwe wybory. Krytykował w nim również polską pomoc skierowaną do lokalnych instytucji czy władz za naszą wschodnią granicą. "Łukaszenka jest zdrowy na umyśle. Łukaszenka jest ciągle sobą. Dziwi mnie coś innego. Dlaczego osoby odpowiedzialne w Polsce za politykę wobec Białorusi przez lata karmią się iluzjami i nie chcąc przyjąć do wiadomości, że przywódca sąsiedniego kraju jest polonofobem, który przez dziesięciolecia tropi nieistniejące polskie spiski, a wszystkich swoich przeciwników uznaje, jeśli nie za Polaków, to przynajmniej do pół-Polaków" - pisał Poczobut.

Dwukrotnie się udało. Za trzecim Łukaszenkę nic nie przekonało

23 marca 2021 białoruskie służby wylegitymowały dziennikarza, gdy relacjonował na telewizyjnej antenie aresztowanie szefowej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys. Dwa dni później funkcjonariusze przyszli po Poczobuta, którego zatrzymali w jego domu w Grodnie.

View post on Twitter

Dziennikarz i działacz trafił do aresztu po raz trzeci, i po raz trzeci jego sprawa miała polityczny charakter. Reżim próbował rozprawić się z nim w 2011 i 2012 roku. W obu przypadkach zarzutem było znieważenie Aleksandra Łukaszenki, między innymi na łamach "Gazety Wyborczej" i prywatnego bloga. W pierwszym przypadku Poczobut został uznany za winnego, skazany w zawieszeniu i zwolniony z odbywania kary po okresie zawieszenia. Za drugim razem dochodzenie umorzono. W obu sytuacjach pomogła międzynarodowa presja - oceniał na naszych łamach Bartosz Wieliński, wicenaczelny "Gazety Wyborczej".

"A dzisiaj ta presja już nie działa, bo Łukaszenka zerwał z Zachodem. Popiera Putina, który wykorzystuje Białoruś w wojnie z Ukrainą. W tej sytuacji Łukaszenka nie będzie szedł na ustępstwa" - mówił w rozmowie z OKO.press Wieliński. W środę, już po wyroku na Poczobuta, spodziewa się kolejnych zarzutów i wydłużania jego czasu w zamknięciu:

"Pytanie, co jeszcze dołożą. To nie będzie koniec, będą kolejne zarzuty i kolejne kary. Dziś można jasno powiedzieć, że Andrzej idzie do piekła. Jedynie tak można określić warunki w białoruskich łagrach. To drakoński wyrok, którego moglibyśmy być pewni" - mówi nam Wieliński. - "Jedyny plus to pewnie łatwiejszy kontakt z bliskimi, który może być zapewniony już skazanemu więźniowi. Być może będą mu przekazane akta sprawy. Ale Andrzej Poczobut będzie siedział w więzieniu, póki Łukaszenka będzie tego chciał".

Wyrok "do śmierci Łukaszenki"?

Dlatego wśród obserwatorów sprawy i bliskich dziennikarza po jego ostatnim zatrzymaniu przeważał pesymizm. Wybrzmiewał on też w liście Poczobuta przemyconym w zeszłym roku z aresztu. "Nie mam złudzeń co do wyniku, spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojnym sumieniem pójdę do łagru. Cóż, taki mój los. Od zawsze wiedziałem, że jeśli takie czasy przyjdą na Białoruś, trafię do więzienia. Jak pokazuje moja dzisiejsza sytuacja, nie myliłem się" - pisał Andrzej Poczobut.

W podobnym tonie wypowiadał się jego brat, Stanisław: "Wydaje się, że w wyrokach, które dostają dziś więźniowie polityczni na Białorusi, nie chodzi o cyfry, osiem czy dwanaście lat, ale o to, jak długo jeszcze będzie rządził Łukaszenka. Będą siedzieć do jego śmierci. Długość wyroku nie zależy od nas, ale od długości życia dyktatora” - mówił w rozmowie z "Wyborczą".

Andrzej Poczobut wie, że pamiętamy

Według Bartosza Wielińskiego teraz nadszedł czas na szybką i zdecydowaną reakcję Polski. "Spodziewam się wystąpienia szefa rządu, prezydenta, ministra spraw zagranicznych z bardzo ostrą oceną tej sprawy. Nie można podtrzymywać dość łagodnego tonu sprawy. W końcu wyrok już zapadł. To nie jest tak, że w więzieniach siedzą dziesiątki polskich dziennikarzy skazanych w politycznych sprawach. Jest tylko Andrzej. Nie można udawać, że tematu nie ma lub że to jest jedna z wielu podobnych spraw" - komentuje Wieliński.

Do wczesnego, środowego popołudnia na informację o wyroku na Poczobuta zareagowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. "Potępiamy niesprawiedliwy wyrok wydany przez sąd autorytarnego państwa. Andrzej Poczobut to polski i białoruski patriota. Stoimy za nim i będziemy stać. Nadejdzie dzień kiedy wolny Andrzej Poczobut i białoruscy Polacy będą mogli żyć na wolnej Białorusi" - przekazał rzecznik resortu Łukasz Jasina za pośrednictwem Twittera.

"Wyrok białoruskiego reżimu dla Andrzeja Poczobuta jest nieludzki; to kolejny akt prześladowania Polaków na Białorusi. Zrobimy wszystko, aby pomóc polskiemu dziennikarzowi" - zapewniał z kolei premier Mateusz Morawiecki.

"Mury białoruskich więzień są bardzo grube, ale wiem, że wieści o tym, co dzieje się w Polsce docierają do Andrzeja" - mówi nam Wieliński. - "On wie, że pamiętamy i dowie się, jeśli zapomnimy".

Udostępnij:

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze