Związek Zawodowy Anestezjologów krytykuje pomysł ministra Radziwiłła, jak poradzić sobie z niedoborem lekarzy: "To rozporządzenie w drastyczny sposób zwiększy ryzyko oraz częstość wystąpienia zdarzeń niepożądanych u hospitalizowanych pacjentów." I zapowiada, że lekarze będą zgłaszać do prokuratury zgony pacjentów związane z niedoborem personelu medycznego
Już za kilka dni, od początku stycznia 2018 Ministerstwo Zdrowia może mieć poważny problem: prawie 4 tysiące lekarzy przestanie pracować więcej niż 48 godzin w tygodniu i w kilku miejscach naraz. Jest więc duże prawdopodobieństwo, że w związku z tym zabraknie lekarzy do obsadzenia dyżurów. Odpowiedź ministra Radziwiłła to projekt rozporządzenia, które pozwala dyrektorom szpitali zlecić lekarzom dyżurowanie na kilku oddziałach w tym samym czasie. Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej skomentował to następująco:
„Internista będzie mógł dyżurować na chirurgii, chirurg na ginekologii, a ginekolog na kardiologii. Strach pomyśleć, czym skończy się to dla chorych”.
Oświadczenie Związku Zawodowego Anestezjologów w tej sprawie jest dosadniejsze: rozporządzenie ministra Radziwiłła "w drastyczny sposób zwiększy ryzyko oraz częstość wystąpienia zdarzeń niepożądanych u hospitalizowanych pacjentów, spowodowanych brakiem odpowiedniej liczby personelu medycznego".
Anestezjolodzy zapowiadają też, że będą zgłaszać do prokuratury i opinii publicznej wszystkie uszczerbki na zdrowiu i zgony pacjentów spowodowane zbyt małą liczbą personelu medycznego.
Rezygnacja z pracy po godzinach i w kilku miejscach jednocześnie to skutek wypowiedzenia przez prawie 4 tysięcy lekarzy tzw. klauzuli opt-out. Podpisując klauzulę, lekarze wyrażali zgodę na wyłączenie się spod rygoru przepisów kodeksu pracy ograniczającego tygodniowy czas pracy do 48 godzin. Teraz wycofali taką zgodę.
Rezygnacja z op-out to kolejna – po głodówce – forma protestu medyków, którzy domagają się od rządu zwiększenia nakładów na zdrowie do 6,8 proc. PKB. Kolejna runda negocjacji lekarzy z rządem 21 grudnia 2017 zakończyła się fiaskiem.
Skąd wzięło się 48 godzin pracy lekarza? Zgodnie z kodeksem pracy w Polsce obowiązuje 8-godzinny dzień pracy przez pięć dni w tygodniu. Kodeks dopuszcza jeszcze maks. 8 godzin nadliczbowych. Tak więc tygodniowy czas pracy nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym.
Klauzulę opt-out lekarze wypowiadali w listopadzie i grudniu 2017 z miesięcznym wyprzedzeniem, więc szpitale i pacjenci dopiero w styczniu zaczną odczuwać efekty. Do tej pory młodzi lekarze pracowali nawet po 300 godzin miesięcznie, co pozwalało szpitalom łatać ogromne braki w personelu. Młodym lekarzom dawało to wyższe zarobki, ale ich przepracowanie stanowi zagrożenie dla pacjentów. Często przystępowali do trudnych zabiegów czy operacji po 20-30 godzinach nieprzerwanej pracy.
Już od czasu październikowego protestu głodowego minister Radziwiłł zarzuca lekarzom, że ich działania to "gra życiem pacjentów" i narażanie zdrowia Polaków. Lekarze z kolei twierdzą, że jest odwrotnie. Protestujący rezydenci tłumaczą, że nie chcą już dłużej firmować bylejakości w służbie zdrowia, która jest skutkiem wieloletniego niedofinansowania ochrony zdrowia. To z powodu braku pieniędzy szpitale zatrudniają za mało lekarzy, a dziury kadrowe łatają, zmuszając m.in. rezydentów do pracy po 200-300 godzin miesięcznie.
Polska ma za mało lekarzy. Według danych OECD z 2015 roku w naszym kraju jest 2,3 lekarza na 1000 mieszkańców, podczas gdy średnia w tej grupie najbogatszych krajów świata, do której należymy, wynosi 3,3. Średnia w krajach Unii Europejskiej to 3,4. Sytuacja się pogarsza, bo polscy lekarze z powodu przepracowania i niskich płac emigrują. Według OECD w 2015 z Polski wyjechało 10 proc. absolwentów medycyny.
Przepracowani i przemęczeni lekarze to również ogromne ryzyko dla pacjenta.
W 2004 roku, po wejściu do UE, Komisja Europejska dała Polsce 7 do 9 lat na wycofanie klauzuli opt-out i zwiększenie liczby personelu medycznego. Minęło 13 lat i żaden rząd nic nie zrobił w tym kierunku.
Rozporządzenie ministra Radziwiłła zezwalające na dyżurowanie jednego lekarza na kilku oddziałach na raz zostało przygotowane ekspresowo. Projekt pojawił się 19 grudnia, a konsultacje społeczne trwały 3 dni. Uwagi można było zgłaszać do 22 grudnia. Związek Zawodowy Anestezjologów opublikował więc oświadczenie, w którym szczegółowo opiniuje plany ministra.
W oświadczeniu możemy przeczytać, że "ZG ZZA z ubolewaniem stwierdza, że Minister Zdrowia odpowiedzialny za bezpieczeństwo zdrowotne obywateli przedstawił projekt rozporządzenia, który może spowodować drastyczne i katastrofalne skutki zdrowotne dla hospitalizowanych pacjentów".
Zdaniem anestezjologów, takie rozwiązanie "w drastyczny sposób zwiększy ryzyko oraz częstość wystąpienia zdarzeń niepożądanych u hospitalizowanych pacjentów, spowodowanych brakiem odpowiedniej liczby personelu medycznego". Ostrzega też, że jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, lekarze będą zgłaszać do prokuratury i opinii publicznej wszystkie przypadki uszczerbku na zdrowiu lub życiu pacjentów wynikające z niedostatecznej liczby lekarzy i personelu medycznego.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze