0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Pod koniec kwietnia redakcja „Dialogu”, czasopisma kultowego wśród entuzjastów teatru, dowiedziała się, że dostanie nowego naczelnego, ale nie otrzymała informacji, kto to taki. Na facebookowym profilu Joanny Krakowskiej, wybitnej badaczki teatru od stycznia pełniącej obowiązki naczelnej, pojawiły się żartobliwe posty: kadr z serialu „Alternatywy 4” opatrzony napisem „CZEKAMY” oraz zdjęcia: cała redakcja czeka w napięciu na przybycie nowej władzy, Joanna Krakowska z naręczem jajek niespodzianek i zagadkową miną, do tego komentarz: „Jeszcze nieotwarte”.

Redakcja wydała też całkiem poważne oświadczenie, zaczynające się od słów:

„Tylko raz w historii „Dialogu” zdarzyło się, że redaktor naczelny został przyniesiony w teczce i nominowany bez aprobaty zespołu redakcyjnego – po Marcu 1968 i wypędzeniu z Polski Adama Tarna naczelnym pisma został Stanisław Stampf'l”.

Napięcie rosło, ale po dwóch dniach zawartość ministerialnej teczki była już znana – nowy naczelny to Antoni Winch, dramatopisarz i krytyk zwolniony niedawno z Instytutu Sztuki PAN za brak osiągnięć naukowych, ale robiący karierę tam, gdzie można trafić z partyjnego nadania – w redakcji przejętej przez PiS „Twórczości” i teatrze Jaracza w Łodzi (to ten teatr, któremu mimo protestów zespołu narzucono dyrektora - Michała Chorosińskiego).

PiS podbija kulturę. Winch zdobywcą "Dialogu"

Mianowanie naczelnego bez konsultacji z redakcją jest w przypadku „Dialogu” legalne, bo pismo podlega Ministerstwu Kultury Piotra Glińskiego.

Jednak jest to oczywista obelga, jasny sygnał, że obecna władza nie liczy się ze środowiskiem, a PiS bez skrupułów zmierza do wymiany elit w kulturze.

Oczywiście nie tylko w niej, ale kultura jest ważna. Lista zaanektowanych przez PiS instytucji rośnie:

  • Instytut Teatralny,
  • Centrum Sztuki Współczesnej,
  • Zachęta, Instytut Adama Mickiewicza,
  • Muzeum Narodowe,
  • Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny,
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej, Trójka,
  • czasopisma literackie takie jak „Akcent”, „Nowe Książki” i „Twórczość”.
  • I teraz „Dialog”.

Czy Winch przeprowadzi czystkę w redakcji? Czy zmieni linię pisma tak, by pasowała do linii partii? Zapowiedział, że wymaga ona „nie tylko utrzymania, ale także pogłębienia – otwarcia na nowe interpretacje, dyskursy i refleksje”.

Jak jednak pogłębić i otworzyć czasopismo, w którym – obok współczesnych dramatów – publikowane są teksty dotyczące wszystkich ważkich tematów współczesności: ekologii, przemian w sferze płci i seksualność, kryzysu demokracji, społecznych skutków pandemii, pracy i zmęczenia w późnym kapitalizmie?

W którą stronę Winch będzie chciał podrążyć, by „Dialog” pogłębić i otworzyć?

W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie przeczytałam szereg jego felietonów (są dostępne na prawicowym portalu teatrologia.info). Można się z nich sporo dowiedzieć o formacji intelektualnej, która stanowi zaplecze PiS w sferze kultury.

Szkoda Zachodu. Winch lamentuje nad duchowym upadkiem Europy

Nowy naczelny ma niezwykle spójny światopogląd, zogniskowany wokół jednej, wyrazistej tezy. Powtarza ją w każdym tekście, a także w swojej książce „Szkoda Zachodu”. Jaka to teza? Ano taka właśnie, że szkoda Zachodu.

Twórczość Wincha to nieustanny lament nad zmierzchem cywilizacji, śmiercią kultury, duchowym upadkiem Europy, metafizyczną katastrofą… i tak dalej w rozmaitych wariantach. Ów upadek – przypieczętowany przez postmodernizm, ale sięgający korzeniami Rewolucji Francuskiej – polega na duchowym wyjałowieniu, braku tragizmu, naiwnej i płytkiej wierze w postęp, zatarciu wszelkich znaczących różnic i hierarchii, rozbuchanym konsumeryzmie oraz władzy tępych biurokratów.

Kto to zrobił Zachodowi? Oczywiście Nowoczesność.

Nie jest to konserwatyzm, ale raczej reakcyjny antyliberalizm podlany kontrkulturowym, buntowniczym sosem. Trochę mroczny, a trochę prześmiewczy. Sedno sprawy to przekonanie, że istnieje coś takiego jak jednorodna w swoim systemie wartości i lewicowa, a zarazem kapitalistyczna nowoczesność. Winch ma pretensje, że nie jest wystarczająco tragiczna i metafizyczna. Innymi słowy, w jego wyobraźni istnieje mityczny Zachód, Zachód prawdziwy i szlachetny, który dopiero pod wpływem myśli liberalnej i lewicowej zszedł na psy. „Zachód mniej więcej od czasu Oświecenia, kibluje w klasie o profilu humanistyczno-postępowym, celująco oblewając kolejne sprawdziany u Magistry Vitae” - lamentuje Winch.

Powtórzmy, nie da się podsumować tego światopoglądu słowem „prawicowość” albo „konserwatyzm”. Nie ma tu pochwały wolnego rynku – w odróżnieniu od neokonserwatyzmu, reakcyjny antyliberalizm widzi w kapitalizmie źródło duchowej pustki. Mamiąc dobrobytem, rynek odciął nas jakoby od „grozy istnienia”. Nie ma tu też za wiele konserwatyzmu obyczajowego, ani katolickiej moralistyki. Znajdziemy prześmiewcze ataki na feminizm, owszem, ale nie odbywają się one w imię „wartości rodzinnych”, jak to ma miejsce w mainstreamowej prawicowej prasie.

Chodzi raczej o głębię i tragizm ludzkiego (czytaj: męskiego) losu.

Towarzyszą tym wywodom odniesienia do sztuk teatralnych – w końcu Winch jest specem od teatru. Dramaty interpretowane są jednak zawsze tak samo, pod tezę, bez zważania na kontekst, w jakim powstały. Witkacy, Mrożek, Levin, Beckett – każdy z nich potwierdza tezę autora o zmierzchu Zachodu. Do tego odniesienia do konserwatywnych myślicieli (Peter Sloterdijk, Chantal Delsol, Roger Scruton). I w kółko ten sam wniosek: nowoczesność zepsuła Zachód.

Przeczytaj także:

Winch: "Cycaste progresem sylwidy, hurysy postępu"

Raz za razem, nowoczesność zostaje przez Wincha wyszydzona i opluta za to, co zrobiła Zachodowi i za to, co „zrobiła z człowieczeństwem. Jak, mianowicie, zmiędliła je walcami ogłupiających ideologii w humanoidalną maź”.

Przy okazji dowiadujemy się, że nowy naczelny „Dialogu” niespecjalnie wierzy w demokrację, komunizm zrównuje z liberalizmem (ten drugi jest jego zdaniem trochę bardziej „cwany”), zaś różnicę między totalitaryzmem a Unią Europejską uważa za powierzchowną („Mrożkowe graby trzymają bowiem mocno za pysk każdego, kogo mają w zasięgu ręki, zarówno w totalitaryzmie, jak i w tak zwanej demokracji”). Oświeceniowy projekt emancypacyjny to zdaniem Wincha „samobójcza galopada po kwadraturze błędnego koła niespełnionych marzeń”, „ideologiczny wsiorawny ganzgleichizm égalowy”.

Brzmi to trochę jak poezja pisana przez młodego Konfederatę .

Podejrzewam, że gdyby „Nowoczesność” zamienić w tych wywodach na „lewactwo”, dostalibyśmy Wincha w wersji mniej eleganckiej, ale uczciwszej intelektualnie.

Byłoby to wszystko nieznośnie nudne, gdyby nie język: dziwaczny, zawiły, barokowy wręcz i manieryczny, nasycony na zmianę wzniosłością i ironią, patosem i szyderstwem. Autor przemawia do czytelników prawicowego portalu frazą Witkacego; brakuje tylko witkacowskiego poczucia humoru. Albo inaczej: barokowa fraza towarzyszy niechęci do Oświecenia, a Winch ustawia się w roli spóźnionego dziecka baroku, Sarmaty-erudyty, który dziwnym trafem znalazł się w XXI wieku.

Jest w tym pisaniu także coś z Houellebecq’a. Lament nad upadkiem ducha Zachodu ubrany jest w rozbudowane i dość obrzydliwe metafory pełne odniesień do perwersji. W mediach społecznościowych furorę robi fraza, którą wyłowił i zacytował Witold Mrozek: „chichot hurys postępu, baraszkujących z nim [Zachodem] po nibylandiach wolności, równości, braterstwa i gdzie tam jeszcze te cycaste progresem sylfidy się z nim szlajały, miziając po kochliwym i dlatego wielokrotnie złamanym sercu”.

Zanim zatrzymamy się w zadumie nad słowem „cycaste” (dlaczego nie cycate? Czyżby chodziło o cysty?), zanotujmy w pamięci kolejne zdanie. Jest wzniosłe, czułe i dotyczy serca Zachodu: „Mimo tylu rozczarowań ono ciągle bije. Naiwne, uparte, piękne”.

Dlaczego to ważne? Moim zdaniem Winch – i reakcyjna formacja intelektualna, do której należy – zamierza owo serce Zachodu uratować, nie zważając na koszty tej operacji. U Witkacego byłby to piętrowy żart, u Wincha – niekoniecznie.

Czy Winch wyrwie redakcję "Dialogu" z egzystencjalnego stuporu?

Czy da się z tych lektur wysnuć jakieś prognozy dla „Dialogu”? Co z pogłębianiem i poszerzaniem?

Proponuję przebrnąć przez jeszcze jeden cytat (obiecuję, to już ostatni). Ważny, bo dotyczy on współczesnej kultury:

„Bez metafizyki nie pociągnie. Struta intelektualnym i duchowym szitem, szuka jej w nowoczesności, zmakabryczniając codzienność groteską, przerysowując ją ku potworności absurdem, wisielczym humorem wyśmiewając pozorny porządek powszedniości. Szczerząc kły w szubienicznym uśmiechu, budzi się z odrętwienia, by wyrwać swoich odbiorców z egzystencjalnego stuporu, okrutnymi szprynglami szarpiąc im wątpia aż do rozpuku”.

A zatem, droga redakcjo, czas obudzić się z egzystencjalnego stuporu. Mniej równości, więcej metafizyki. Mniej feminizmu, więcej tragizmu.

Inaczej niż w PiS-owskich mediach głównego nurtu, nie spodziewałabym się ataków na Tuska, obrony dzieci przed genderem, ani peanów na cześć Jana Pawła II. W radykalnym konserwatyzmie Wincha dominuje nuta buntownicza, wręcz kontrkulturowa. Jest to bunt przeciw demokracji. Przeciw dyskursom równościowym, tu uznanym za obmierzłą opresję. Jest w tym myśleniu głęboka pogarda dla liberalizmu jako systemu wartości i demokracji liberalnej jako systemu politycznego. Feminizm, ekologia, anty-rasizm, namysł nad etyką pracy w teatrze?

To duchowa martwota, stupor i „duchowy szit”. Winch chce te głupstwa zastąpić metafizyką i tragizmem.

Czy przeszkadza mu, że przyniesiono go w teczce? Czy jest mu choć trochę wstyd, że uczestniczy w wymianie elit forsowanej przez populistyczną władzę, która zdążyła już przejąć publiczne media i prokuraturę? Nie sądzę. Wszak broni serca Zachodu przed miazmatami nowoczesności.

;

Udostępnij:

Agnieszka Graff

Profesorka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka feminizmu i ruchów anty-gender, znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Członkini rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2008), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).

Komentarze