0:00
0:00

0:00

W styczniu tego roku prezydent podpisał tzw. małą ustawę medialną. Dzięki niej Prawo i Sprawiedliwość odwołało członków zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych. Nową kadrę zarządzającą powołał minister skarbu państwa Dawid Jackiewicz. Nowo wybrany zarząd Polskiego Radia - Barbara Stanisławczyk-Żyła i Jerzy Kłosiński - zaczął wdrażać „dobrą zmianę” w publicznej rozgłośni.

Barbara Stanisławczyk, prezes Polskiego Radia SA

Cenzorka Ablewicz

Budynek przy Alei Niepodległości w Warszawie to historia polskiego dziennikarstwa radiowego. Tu mieści się Polskie Radio - które nieprzerwanie od 90 lat pełni swoją misję publiczną. Przeżyło II wojnę światową, PRL i 26 lat demokracji.

W budynku przy Al. Niepodległości swoją siedzibę ma także Informacyjna Agencja Radiowa, która zajmuje się obsługą medialną najważniejszych wydarzeń w kraju i na świecie. Z materiałów udostępnianych przez IAR powstają serwisy informacyjne m.in. „Jedynki”, „Dwójki” i „Trójki”.

W styczniu wicedyrektorką IAR została Ewa Ablewicz, dziennikarka od lat związana z radiem. Przez podwładnych określana jako: sumienna, skrupulatna i z misją naprawy dziennikarstwa. W kuluarach zwana „przeoryszą”. - Jej prasówka wygląda następująco: „Gazeta Polska”, „Gość Niedzielny”, Radio Maryja itp. Nie interesuje mnie jej światopogląd, ale ma to bezpośredni wpływ na antenę – mówi jeden z jej podwładnych. Dziennikarze z innych programów skarżą się, że materiały z IAR przypominają biuletyn kościelny.

Ablewicz w redakcji siedzi od wczesnego ranka do późnego wieczora. Godzinami przegląda materiały nadsyłane przez reporterów wrzucone do systemu komputerowego. Zdarza się, że w nie ingeruje.

Jednej z reporterek usunęła zapowiedź dotyczącą protestu nauczycieli z 19 listopada br. Innym razem odmówiła reporterowi zgody na zrobienie materiału o Dniu Bastylii, bo Francja jest laicka, pełna muzułmanów i terrorystów.

- Po kilku głośnych akcjach, jak na przykład ta z Anią Zaleśną i Małgorzatą Spór z „Trójki”, które nadały relację o czarnym proteście pod domem Jarosława Kaczyńskiego i za karę wrzucono je do archiwum, jest pula tematów, których nie ruszę – mówi jeden z reporterów.

Reporterów Ablewicz delikatnie nakłania do właściwego formułowania depesz. Zabrania nazywania PiS partią, a sugeruje używanie sformułowań takich jak ugrupowanie lub formacja polityczna. Często zwraca uwagę, że nagłówki depesz dotyczących wypowiedzi opozycji są zbyt „postulatywne”.

Wprowadziła praktykę „dywaników prewencyjnych”: przed wysłaniem w teren wzywa reportera na krótką rozmowę, podczas której instruuje go, w jaki sposób ma zrealizować materiał.

Kolegia redakcyjne też się zmieniły. - Są ciche, spokojne i bez wyrazu. Kiedyś toczyły się nieustanne dyskusje, dzisiaj Ablewicz z zaufanymi zamyka się w biurze, szepcząc przez dwie godziny. Nikt nie wie o czym rozmawiają ­– opowiada jeden z reporterów.

Kogo kłuje w uszy „Mazurek Dąbrowskiego”?

Jest 1 stycznia 2016 roku. W eterze flauta. Wydawcy snują się i patrzą mętnym wzrokiem w ekrany komputerów. Wybija 5:30 i „Mazurek Dąbrowskiego” rozbrzmiewa na antenie radiowej „Jedynki”. Naprzemiennie z kantatą „Ody do radości” będą grane co godzinę. Ostatni „Mazurek” zagra o 15. Pół godziny później dyrektor „Jedynki” Kamil Dąbrowa zostanie odwołany przez prezes Stanisławczyk. Jego akcja miała zwrócić uwagę słuchaczy na wprowadzoną przez Sejm małą ustawę medialną. Jego następcą został Rafał Porzeziński, wcześniej dziennikarz radia Zet, Kolor, Plus, a ostatnio Telewizji Republika.

Dyrektor programu I Polskiego Radia Rafał Porzeziński fot. screen TV Republika
2 stycznia, Joachim Brudziński w wywiadzie dla Faktów TVN mówi: – Takie postawy, które zaproponował dyrektor radiowej „Jedynki” na pewno zostaną odpowiednio potraktowane, czyli, mówiąc wprost, dymisją.

Nie tylko Dąbrowa stracił pracę w „Jedynce”. Na miejsce takich dziennikarzy, jak Przemysław Szubartowicz czy Kamila Terpiał przyszli Samuel Pereira (były dziennikarz Gazety Polskiej Codziennie oraz wiceszef publicystki TVP Info), Agnieszka Żurek (była dziennikarka wPolityce.pl) oraz Piotr Gociek (publicysta „Do Rzeczy” oraz dziennikarz Telewizji Republika). Popularną metodą pozbywania się niewygodnych dziennikarzy stało się wykreślanie ich z grafiku pracy. Etatowi dziennikarze dostają pensję podstawową – około 1,3 tys, zł miesięcznie – i określoną wcześniej stawkę za zrealizowane audycje. Wypisanie dziennikarza z grafika oznacza skazanie go na gołą, głodową pensję.

Debaty w „Jedynce” od lat cieszą się popularnością. „Czas sporów, wymiany myśli i szermierki na argumenty” – reklamuje się audycja. Zwyczajem było zapraszanie do niej przedstawicieli wszystkich partii politycznych zasiadających w Sejmie. – W poprzedniej kadencji miewaliśmy tu istny kurnik. Jak zaprosiło się przedstawicieli PO, PiS, PSL, SLD i Ruchu Palikota, często się kłócili. Ale pilnowaliśmy różnorodności poglądów – wspomina były dziennikarz „Jedynki”. Ostatnio zwyczaje się zmieniły.

Przeczytaj także:

Z pięciu klubów parlamentarnych na debaty zazwyczaj są zapraszani przedstawiciele trzech: PiS, Kukiz’15 i Platformy, którą łatwo atakować za to co zrobiła lub nie, w czasie swoich rzadów.

- Zaprosiłem posłów X, Y i Z do jednej z audycji. Wpisałem ich do internetowego grafiku gości. Mamy coś takiego, żeby wiadomo było, kto dopiero był, a kto będzie – unikamy dzięki temu chaosu. Nie minęły dwie godziny, a jeden z „odpowiednio myślących” przyszedł i w zawoalowany sposób powiedział, że X i Y spoko, ale Z – weź go zdejmij, bo wiesz… - opowiada jeden z dziennikarzy.

Październikowa lista gości zaproszonych do „Sygnałów dnia” liczy 49 nazwisk. Po odjęciu księży, sportowców, działaczy społecznych oraz dziennikarzy zostaje 35 nazwisk. Z tego 25 to nazwiska ludzi związanych z PiS, 3 z Kukiz’15 i tylko 7 z opozycją.

14 listopada w „Sygnałach dnia” Wojciech Dąbrowski pyta wiceministra sprawiedliwości, czy w naszym kraju jest zgoda na cenzurę. – W Polsce nie ma zgody na cenzurę. Polska jest kolebką wolności i demokracji – odpowiada Patryk Jaki.

Radio Kuca

„Polskie Radio 24 będzie jedyną publiczną informacyjną anteną radiową w kraju. 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu stacja będzie prezentować swoim słuchaczom najważniejsze informacje z kraju i ze świata, wzbogacone o bieżący komentarz publicystów i ekspertów w danej dziedzinie. Ramówka Polskiego Radia 24 inspirowana jest znanym w krajach europejskich formatem radia informacyjnego bez udziału muzyki np. France Info, a także BBC 4” – głosi strona internetowa Polskiego Radia.

Dyrektor PR24 Tomasz Kuc i prezes radia Barbara Stanisławczyk. Fot. Polskie Radio

Dyrektorem i redaktorem naczelnym PR24 został Tomasz Kuc. Jego kariera w mediach ma dwa punkty zwrotne. Pierwszy, gdy w 2005 roku był dziennikarzem redakcji katolickiej Telewizji Białystok i naciągał lokalnych sklepikarzy. Za 100 złotych miesięcznie oferował im rabaty w hurtowniach. Sklepikarze żadnych zniżek nie dostali. Drugi – to krótka prezesura publicznego Radia Olsztyn w 2007 roku. Kuc pojechał wówczas do RPA załatwiać audycję radiową dla tamtejszej Polonii. Przed wyjazdem do Afryki zapewniał, że nie weźmie za wyjazd delegacji, bo wyjeżdża w ramach urlopu. Jednak później złożył w radiu wniosek o zwrot kosztów - kilku tysięcy złotych. Gdy rada nadzorcza dowiedziała się o tym, odwołała go z funkcji prezesa.

Po latach kariery w radiu, dyrektor Kuc nadal nie potrafi rozróżnić szpigla (scenariusz programu – przyp. red.) od ramówki. Nie wie, kiedy są serwisy. Na kilka minut przed audycją zdarza mu się wejść do studia i powiedzieć: ­- Dzień dobry, Tomasz Kuc, jestem tutaj dyrektorem. Potrafi też wejść do reżyserki podczas audycji i zapytać: - Co leci?

11 lipca na kolegium redakcyjnym Kuc zaproponował audycję o rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem. Argumentował, że na imprezę przyjeżdża dużo ludzi. W czwartek, 14 lipca doszło do zamachu terrorystycznego w Nicei. Wszyscy dziennikarze zajęli się obsługą tego wydarzenia. Dzień później podczas porannego kolegium pierwszym pytaniem Kuca było: - Czy robimy coś z bitwą pod Grunwaldem? Nie wspomniał o zamachach.

Naczelny PR24 dba o właściwy dobór gości w radiowych porankach. - Nie dajemy posłów PO, bo oni rządzili przez 8 lat i mieli już czas na wygadanie się na antenie – zakomunikował kiedyś jednemu z pracowników.

Na początku października Kuc wysłał maila do całego zespołu PR24: „Przesyłam fragment listu, który dostałem od naszego wiernego słuchacza, jako poradnik frazeologiczny do relacjonowania sporu/debaty w sprawie ustawy o ochronie życia”. „Wierny słuchacz” instruuje, że używanie sformułowań „zaostrzenie prawa dotyczącego aborcji" i „zaostrzenie prawa aborcyjnego” jest naganne, bo w Polsce nie ma prawa do aborcji. Lepiej używać określenia „ustawa o ochronie życia”, bo ustawa ma „charakter pozytywny”.

Wiadomość przesłana przez Tomasza Kuca zespołowi PR24

Innym razem Kuc przesłał zespołowi PR24 maila od Ordo Iuris - z przygotowanymi materiałami konferencyjnymi pt. „Prawda i fałsz o projekcie inicjatywy „Stop Aborcji” – pytania i odpowiedzi”. Materiały przyszły wcześniej na jego skrzynkę mailową w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, którego jest członkiem.

Granice wolności słowa

12 listopada 125 pracowników Polskiego Radia podpisało list protestacyjny i wysłało go do prezes Stanisławczyk, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rady Mediów Narodowych, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Rady Etyki Mediów, Towarzystwa Dziennikarskiego, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i sejmowej komisji kultury. Protestowali przeciwko odsunięciu od przygotowywania audycji serwisantek programu III - Małgorzaty Spór i Anny Zaleśnej oraz przeciwko zwolnieniu Damiana Kwieka.

20.11.2016 Warszawa . Pikieta pod siedziba radiowej Trojki przeciwko zmianom w radiu
Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
20.11.2016 r. Pikieta pod siedziba radiowej Trójki przeciwko następującym w niej zmianom. Fot. Jacek Marczewski/ Agencja Gazeta

Zarząd Polskiego Radia SA odpowiedział oświadczeniem, że pismo pracowników „to kolejna próba podsycania sporu” w firmie, a zawarte w nim zarzuty to pomówienia. Oskarżenia o prewencyjną cenzurę i ograniczanie wolności słowa zostały określone przez zarząd jako niemające żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości.

18 listopada zarząd zgodził się na spotkanie z radiowcami. W komunikacie wydanym później napisał, że pracownicy nie byli w stanie potwierdzić postawionych w liście zarzutów. Poinformował też, że kilku dziennikarzy potwierdziło, że podpisało się pod listem innej treści.

Sytuacją w mediach publicznych zaniepokoiła się międzynarodowa organizacja Reporterzy bez Granic (Reporters wihtout Borders). W maju br. wezwała Komisję Europejską do nałożenia finansowych sankcji na Polskę. Uzasadniła, że w Polsce dochodzi do poważnych i powtarzalnych naruszeń wolności i pluralizmu w mediach publicznych.

W kraju swoje stanowisko wobec cenzury w Polskim Radiu zajęło Towarzystwo Dziennikarskie, solidaryzujące się z protestującymi dziennikarzami programów I i III. Na swojej stronie internetowej zamieściło – aktualizowaną na bieżąco - listę dziennikarzy zwolnionych z publicznych mediów. Po roku od „dobrej zmiany” na liście są 204 nazwiska.

Ale to głównie dziennikarze z warszawskich redakcji. W rzeczywistości lista zwolnionych jest znacznie dłuższa.

Jeśli wiecie o innych przypadkach ograniczania wolności słowa w mediach publicznych, łamania kręgosłupów czy mobbingu wobec niewygodnych dziennikarzy - skontaktujcie się z zespołem śledczym OKO.press. Nasz adres e-mail to: [email protected].

Możecie także skorzystać z bezpiecznej, całkowicie anonimowej skrzynki kontaktowej Sygnał.

;

Komentarze