Osoba afiliująca się do autorytaryzmu, nie czuje zagrożenia, nie czuje niszczycielskiej przemocy. Odwrotnie, odczuwa zrozumienie, empatię, bliskość, opiekę, uporządkowanie i sens — pisze psychiatra i psychoterapeuta dr Cezary Żechowski
Był słoneczny czerwcowy dzień. Zostałem zaproszony do dość autorytarnie zarządzanej instytucji o charakterze religijnym. Na spotkanie jechałem autobusem, droga była męcząca i długa. W końcu stanąłem przed murem i szlabanem oddzielającym instytucję od świata na zewnątrz. Wszedłem. Za bramą panował zupełnie inny klimat. Kwitły róże, ludzie uśmiechali się do siebie, witali się, podając sobie ręce, mieli czas, żeby przystanąć i porozmawiać.
Czułem się jak kosmita, który wylądował w rajskim ogrodzie.
Po chwili klimat uprzejmości i bliskości zaczął udzielać się mi. Spotkani ludzie spoglądali życzliwie i traktowali mnie jak „swojego”. W ich spojrzeniach i słowach wyczuwałem sympatię i to, że sądzą, iż jestem w ich wielkiej rodzinie, podzielam ich poglądy i być może nawet coś więcej, jakąś misję w świecie. Poczułem dziwną bliskość, jakbym spotkał od dawna znajome osoby i znalazł utraconych krewnych. Przebywałem trochę we śnie, trochę na jawie, a w moich przeżyciach dominowały uczucia ciepła i rozpuszczania się. „Jak dobrze się tu czuję. Jak bardzo chciałbym tu pozostać.” – myślałem. Świat zaczął wydawać mi się uporządkowany, było w nim miejsce na dobro i zło, jakaś hierarchia celów i wrażenie uczestniczenia we wspólnym dziele. Miałem poczucie zakorzenienia w historii, a może nawet w wieczności.
Fascynujące przeżycie.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Po kilku godzinach musiałem jednak opuścić tę instytucję i gdy zbliżałem się do bramy ze szlabanem, czułem coraz bardziej, że na zewnątrz czeka na mnie o wiele mniej ciekawy świat, świat bez bliskości, porozumienia i kwitnących róż. Świat napełniony chaosem i złem. Coś zmieniło się w moim przeżywaniu rzeczywistości. Doświadczenie to trwało krótko. Dość szybko rozpłynęło się w codzienności, ale dało mi do myślenia.
Zastanawiałem się, co przeżyłem za murem w ogrodzie.
Później wielokrotnie mając do czynienia z ludźmi zza muru, kiedy zaczynali traktować mnie jak „wtajemniczonego brata”, rozpuszczała się we mnie jakaś granica. Bez słów byłem zapraszany do uczestniczenia w szerszej wspólnocie celów i wartości, a moje życie zaczynało otwierać się na jakiś transcendentalny sens. Było to bardzo przyjemne uczucie. Z drugiej strony odzywał się rozum, który mówił „no, ale jakie będą skutki tej bliskości i braterstwa, ile społecznych szkód i krzywd wyrządziła instytucja, o której myślisz i której częścią na chwilę się stałeś?”
To wszystko dało mi do myślenia — o tym, jak uwodzącym uczuciem jest autorytaryzm.
Okazało się, że zagłębienie w autorytaryzm, afiliacja i identyfikacja z nim mogą być procesami niezwykle przyjemnymi.
Nie polegają one na tym, o czym zwykle myślimy, a więc wyłącznie na dążeniu do władzy, manipulowaniu innym, ewakuowaniu destrukcyjnych impulsów. Prawdopodobnie za afiliacją do autorytaryzmu stoją też inne potrzeby, takie jak potrzeba życia we wspierającej wspólnocie, potrzeba bliskości z drugim człowiekiem, uporządkowanie chaosu, nadanie sensu i kierunku własnym działaniom.
Na głębszym poziomie instytucje autorytarne aktywują w człowieku nie tylko strach, ale również doświadczenie bezpieczeństwa i pozwalają je podtrzymywać kosztem wewnętrznego rozdarcia – rozszczepienia.
Z psychologicznego punktu widzenia takiemu rozdarciu towarzyszyłaby masywna projekcja „złej części” wewnętrznego świata, czyli wewnętrznych złych obiektów do „świata poza szlabanem i murem”, czyli do rzeczywistości na zewnątrz. W tej sytuacji potrzebny jest ekran projekcji – czyli wróg mogący pomieścić strumień wyrzutów i oskarżeń. Na tym procesie – rozszczepienia i projekcji – ufundowany jest ogród.
Osoba afiliująca się do autorytaryzmu, nie czuje zagrożenia, nie czuje niszczycielskiej przemocy. Odwrotnie, odczuwa zrozumienie, empatię, bliskość, opiekę, uporządkowanie i sens. Nawet bardzo doświadczone osoby, także psychoterapeuci mogą ulegać masywnym iluzjom ogrodu i harmonii. Zaprzeczenie, w które wchodzą, powoduje brak dostępu do krytycznego myślenia i równie masywne stłumienie wątpliwości.
To procesy rozgrywające się w oparciu o mechanizmy przywiązania i poszukiwania bezpieczeństwa. Badając je, możemy przybliżyć się do odpowiedzi na pytanie, zadane przez Karla Jaspersa i Heinricha Bölla. Brzmi ono: czemu tak wiele osób tzw. porządnych rozpuszcza się w totalitarnym świecie? Rozmawiałem kiedyś z więźniem policyjnego reżimu, który przebywał w nieludzkich warunkach i któremu w czasie przesłuchań wybito wszystkie przednie zęby. Mówił on, że najtrudniejszym było dla niego pokonanie uczucia fascynacji funkcjonariuszem przesłuchującym go. „Budzi się wtedy taki ślimaczek, jaki on wspaniały i piękny” – mówił.
A przecież wystarczy tylko krok, aby dostać się do tego lepszego świata. W książce „Dlaczego poszli za Hitlerem” Stephan Marx podejmuje podobny wątek – ekstazy, braterstwa, bliskości i braku wglądu w to co „za murem”. Zachowane nagrania rozmów Hitlera – nie tego z przemówień, ale tego z prywatnych spotkań – ujawniają jak głęboki i przyjemny był jego głos. Wystarczy przeczytać teksty polskich faszyzujących nacjonalistów – nie te nawołujące do przemocy, ale te, które odnoszą się do wspólnoty, historii i uporządkowania – żeby dowiedzieć się, na czym polega ich syreni śpiew. Są niezwykle pociągające dla kogoś, kto chciałby odnaleźć poczucie bezpieczeństwa w niespokojnym świecie.
„Porządek” to jedno ze słów-kluczy dyskursu autorytarnego. Inne słowa-klucze, na szczęście już rozpoznane i skompromitowane, to czystość i higiena. Porządek oznacza tu stłumienie wątpliwości i krytycznej oceny, które przekształciłyby ogród w zarośnięty trawnik. W szerszym planie porządek oznacza zmuszenie innych do przyjęcia własnych autorytarnych rozwiązań. Jeszcze dalej zakłada usunięcie różnorodności poglądów i doświadczeń oraz poddanie rzeczywistości społecznej ujednoliceniu. Ujednolicenie dotyczy struktur społecznych, instytucji, ich funkcjonowania i myślenia poszczególnych członków.
Autorytarny porządek to homogenizacja.
Zwracała na to uwagę J. Chasseguette-Smirgel pisząc, jak faszyzm niweluje różnice i ujednolica świat. Ten nowy porządek musi mieć jakieś zakorzenienie, które najczęściej znajduje w idealnym modelu rzeczywistości. Ideał autorytaryzmu, istnieje „naprawdę”, jest wieczny i trwa. Ideał przejawia się w wypowiedziach i działaniach, tych którzy mają z nim styczność i którzy wieszczą go światu. Jest początkiem i celem. Pomiędzy początkiem i końcem otwiera się przestrzeń eschatologicznych zmagań.
Myślenie autorytarne jest niezwykle konkretne. Nie chodzi w nim o refleksję, ale o kształtowanie świata tu i teraz. Przypomina to fantazję małego dziecka o tym, że wszystkie cierpienia zostaną mu wynagrodzone, a ono samo zemści się okrutnie na ciemiężycielach. Wynagrodzenie to wieczny spokój, bezczynność i bezpieczeństwo, a bezpieczeństwo (bezpieczna baza w rozumienia teorii przywiązania) istnieje jako bezpieczny, trwały byt.
Tymczasem bezpieczeństwo i porządek nigdy nie są na stałe. Są pewnym stanem umysłu w określonej sytuacji egzystencjalnej, stanem, który pojawia się i nieuchronnie znika, którego brak musimy przetrwać, nawet wtedy, gdy nie ma przy nas nikogo bliskiego. Idealny model rzeczywistości obiecywany w autorytarnej wizji świata nie ma swojego miejsca, gdyż jest wszędzie. Jest, był i będzie zawsze, więc nie przemija. Nie ma też charakteru hipotetycznego, gdyż jest realny. Opiera się na pewności, a nie na wierze. Trafny opis zjawiska zrównania rzeczywistości z wiecznością w utopiach politycznych dali Ryszard Przybylski i Timothy Snyder.
Idąc śladem powstawania totalitaryzmu, jego ujednolicającego porządku i wieczności, z którą się styka, postawić można pytanie o sposoby jego instalowania się w człowieku. Drogą jest poszukiwanie przez jednostki bezpieczeństwa i więzi z innymi ludźmi. Więź autorytaryzmu uwodzi spełnieniem nierealnych oczekiwań, wymaga jednak przekształcenia obrazu rzeczywistości, w której żyjemy.
W projekcie autorytarnym nie ma zgody na niedoskonałość świata, na to, że pewne nasze pragnienia nigdy nie pozostaną zaspokojone.
Nie ma zgody na to, że codzienność wymaga oswojenia się z bólem i lękiem, którego czasem musimy doznawać. Alternatywą jest realizacja utopii, czyli wyparcie pozabezpieczanych doświadczeń przywiązaniowych i przekierowanie agresji na innych. Dalej jest wieczność.
Piśmiennictwo:
K. Jaspers – Problem winy. tłum. J. Garewicz, NCK, Warszawa 2018.
H. Böll – Kim wreszcie ten chłopak ma zostać? Kiedy wojna wybuchła, kiedy się skończyła. PIW, Warszawa 1985.
S. Marx – Dlaczego poszli za Hitlerem? PWN, Warszawa 2015.
J. Chasseguet-Smirgel – Creativity and perversion, W.W. Norton, New York 1985.
R. Przybylski – Odwieczna Rosja. Mandelsztam w roku 1917, Sic!, Warszawa 2012.
T. Snyder – Droga do niewolności, Znak, Kraków 2019.
Komentarze