0:00
0:00

0:00

O Piotrze Bernatowiczu już pisaliśmy w OKO.press - to praktycznie jedyny zaangażowany w politykę po stronie PiS-owskiej prawicy kurator sztuki współczesnej, także historyk sztuki. Ostatnio decyzją Piotra Glińskiego został dyrektorem jednej z najważniejszych narodowych galerii.

Nowy szef Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski był gościem Jana Pospieszalskiego w poniedziałkowym (13 stycznia 2020) programie „Warto rozmawiać” w TVP. Pretekstem do spotkania były opublikowane w „New York Timesie” i „Gazecie Wyborczej” artykuły o protestach artystów przeciwko mianowaniu Bernatowicza. Głównym tematem była otwarta przez poprzednią dyrektorkę, Małgorzatę Ludwisiak, wystawa Karola Radziszewskiego „Potęga sekretów”. Ma potrwać do marca. Radziszewski to jeden z najważniejszych dziś polskich artystów queerowych (poruszających zagadnienia tożsamości płciowej), a także aktywista i dokumentalista.

„Wystawy zamykać nie zamierzam. Obca mi jest cenzura. Jeżeli wystawa nie łamie norm prawnych, jestem przeciwnikiem cenzorskich działań” - zapewniał Bernatowicz.

A później się zaczęło.

Kto tu robi propagandę?

Bernatowicz przedstawił się jako ofiara środowiskowych spisków i uprzedzeń. Mówił: „Sztuka współczesna podobno lubi skandale, ale okazuje się, że pewnych skandali jednak nie dopuszcza. A skandalem jest, to że ktoś jest kuratorem, zna się na sztuce współczesnej, napisał doktorat

i jednocześnie, kiedy jest okazja ku temu, kiedy go o to pytają, nie wstydzi się mówić, że wierzy w Boga na przykład, że jest katolikiem, że jest polskim patriotą, nie żadnym nacjonalistą - ale po prostu kocha swoją ojczyznę”.

Bernatowicz stwierdził, że też „krytykuje merytorycznie artystów współczesnych, którzy np. często propagują różne ideologie i zamiast uprawiać sztukę, stają się propagatorami różnych idei, często bardzo radykalnych”.

Rzecz w tym, że sam Bernatowicz - gdy był dyrektorem miejskiej Galerii Arsenał w Poznaniu - zmienił ją w propagandowy bunkier radykalnej prawicy. Pokazywał m.in. tzw. artystów smoleńskich, albo też np. skrajnie seksistowskie i homofobiczne plakaty Wojciecha Korkucia. Zawierały hasła w rodzaju: „Jesteś homo? OK. Ale nie spedalaj nieletnich”. Albo: „Jesteś wredna, brzydka i leniwa – zostań feministką”.

"Strategie buntu" - wystawa w Galerii Arsenał w Poznaniu

„Pan profesor” kontra „taki koleżka”

Bernatowicz mówił też o liście otwartym przeciwko jego mianowaniu: „Większość oskarżeń, które tam padały, np. o antysemityzm, były kompletnie wyssane z palca”.

To prawda, sam Bernatowicz nie ma na swoim koncie antysemickich wystąpień. Jednak jako prowadzący audycje i prezes publicznego Radia Poznań zapraszał na antenę ludzi głoszących antysemickie hasła i nie kontrował ich wypowiedzi - np. podczas dyskusji o spektaklu i książce „Malowany ptak”. W radiu zatrudnił działacza Młodzieży Wszechpolskiej, do komentowania życia publicznego zapraszał Grzegorza Brauna, wówczas jeszcze nie posła.

Spiskową teorię prowadzący program Jan Pospieszalski natychmiast podchwycił.

„Lęki, fobie i uprzedzenia stają się dzisiaj doświadczeniem tych, którzy o fobie i uprzedzenia posądzają cały świat dookoła” - tokował, niepocieszony, że kurator wystawy Karola Radziszewskiego, Michał Grzegorzek, nie udzielił mu wywiadu.

Prowadzący „Warto rozmawiać” nazywał Grzegorzka „takim koleżką” i podważał jego kompetencje, natomiast do Bernatowicza zwrócił się „panie profesorze”, choć ten jest doktorem. Bernatowicz - który sam odmówił ostatnio rozmów m.in. „New York Timesowi” i Radiu TOK FM, natychmiast poprawił Pospieszalskiego.

Genitalia atakują

„Czy możliwa jest sztuka współczesna bez subwersywnego kłerowania? Co to w ogóle znaczy” - pytał Pospieszalski, odnosząc się do zdania o „subwersywnym queerowaniu” z tekstu kuratorskiego Grzegorzka o atakowanej przez prawicę wystawie Radziszewskiego.

Bernatowicz spokojnie tłumaczył przed kamerą, że Radziszewski „sprawnie przechwytuje styl innych artystów, polskich i zagranicznych i nasyca tę sztukę treściami, no, homoseksualnymi - tak można powiedzieć”.

„Dlaczego pan nie powie - pornograficznymi’?” - szczuł jednak Pospieszalski. Piotr Bernatowicz starał się mimo to zachować ostrożność: „Nie chciałbym wchodzić w takie tematy. Wystawa jest oznaczona, jest ostrzeżenie, że jest to wystawa dla osób dorosłych. Myślę, że osoby dorosłe nie będą tu ani zgorszone, ani nie będzie na nie to miało negatywnego wpływu”.

„Ale epatowanie genitaliami męskimi, jakimiś takimi… Tam są wątki pornograficzne!” - nie dawał za wygraną Pospieszalski. Bernatowicz ciągle próbował jednak trzymać wyższy poziom dyskusji: „Sztuka często czerpie z takiej tematyki. Nie chciałbym upraszczania, że mamy tu do czynienia z taką prostą pornografią”.

Pospieszalski jednak się nie zrażał: „Ja też mam prawo do wypowiedzenia swojej osobistej oceny tej wystawy. Tam są obrzydliwości, których nie chciałbym pokazać nawet osobom dorosłym. Uważam, że pokazywanie ich osobom dorosłym jest bezcelowe”.

Dziennikarz nie mógł się zatrzymać: „Ja uważam, że jesteśmy normalni. Mamy normalne poczucie estetyki i wartości. Jesteśmy atakowani gołymi genitaliami, bazgrołami”.

Od prawej: "Dawid" Michała Anioła, Jan Pospieszalski, "Faun Barberini" (autor nieznany, ok. 200 r. p.n.e.)

Poniedziałkowe „Warto rozmawiać” TVP to zatem nie tylko kolejny przykład propagandowej nagonki, robienia z artystów i mniejszości seksualnych wrogów ludu. To sygnał też dla Bernatowicza - również przez bardziej bojowych i obskuranckich przedstawicieli prawicy będzie naciskany jak - nie przymierzając - wicepremier Gliński. Minister kultury bywał nieraz krytykowany przez skrajnych prawicowców np. za zbyt mało kategoryczne wypowiedzi o teatrze (ganił go tu np. Bronisław Wildstein), albo za finansowanie Muzeum POLIN (tu pomstowało np. środowisko antysemickiej„Warszawskiej Gazety”).

Bernatowicz otoczony przez gejów

Bernatowicz nie ograniczył się jednak do tłumaczenia Pospieszalskiemu sztuki współczesnej, wygłaszał również swoje teorie.

„Rewolucja obyczajowa nie jest nowa, toczy się od lat 60. I - niestety - sztuka staje instrumentem tej rewolucji, odgórnej. Bo to nie jest rewolucja społeczna, prowadzona od dołu (…) Instytucje sztuki współczesnej niestety wchodzą w ten nurt. Wystawy, które podejmują takie tematy, spotykają się z dużym oddźwiękiem medialnym, są w »New York Timesie«…”.

Nowy szef CSW kwitował: „Jest to nudne po prostu. Jeśli to jest właściwie w każdej galerii… w CSW, MSN, wcześniej była w Muzeum Narodowym »Ars Homo Erotica«… to robi się właściwie taka monokultura. To przestaje być atrakcyjne”.

Rzecz w tym, że wymienione przez Bernatowicza wystawy poza tym, że w tle mają obrazy homoerotycznych relacji, bardzo niewiele łączy. Świetna samodzielna wystawa Daniela Rycharskiego w MSN mówiła o próbach zbliżenia między tożsamością homoseksualną, polską wsią i światem chrześcijańskiej religijności (Rycharski deklarował się jako wierzący - zatem Bernatowicz nie jest ze swoim Bogiem w świecie sztuki sam).

„Ars Homo Erotica” była przekrojowa i historyczna; można było znaleźć na niej obok siedemnastowiecznego malarstwa weneckiego, ikonografię chrześcijańską (święty Sebastian) czy polską sztukę najnowszą.

Radziszewski - jednoosobowe muzeum

Kim jest człowiek, który wywołał takie emocje prawicy? Karol Radziszewski to człowiek-instytucja. Na retrospektywnej wystawie w CSW - obok jego prac - możemy oglądać zbiory prowadzonego przez artystę widmowego Queer Archives Instititute. To m.in. potężne archiwa dotyczące ruchów LGBT w Ukrainie, Białorusi czy Rosji. Są też np. wideo zapisy rozmów z przedstawicielami społeczności gejowskiej z czasów PRL.

Libuse Jarcoviakova - lesbijki w Czechosłowacji, pierwsza poł. lat 80 XX. Zdjęcie z Queer Archives Institute

Gdyby PiS był partią konserwatywną czy chadecką w rozumieniu zachodnioeuropejskim - powinien docenić, że ktoś zachowuje dziedzictwo kulturowe; i to takie, które doświadczało bądź to prześladowań, bądź chłodnej obojętności w latach autorytarnego realnego socjalizmu.

Gdyby z kolei obecny obóz władzy w polityce wschodniej kontynuował tradycje walki o liberalną demokrację u naszych wschodnich sąsiadów, a nie nieudolnie zrzynał propagandowe tricki od Władimira Putina - powinien docenić, że to polski artysta wykonuje tak ważną pracę za Bugiem.

;
Na zdjęciu Witold Mrozek
Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze