Zbliża się ewaluacja uczelni - ocena jakości uprawianej przez nich nauki. W odpowiedzi na interpelację złożoną przez posłów Lewicy, ministerstwo nauki przyznało, że nie ma pojęcia, jak ją przeprowadzić. Chce oceniać każdą z tysięcy książek naukowych osobno, a nie jest w stanie tego zrobić
29 września 2020 grupa posłów Lewicy - w tym m.in. Krzysztof Śmiszek, Magdalena Biejat, Włodzimierz Czarzasty, Maciej Gdula - złożyło interpelację do ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie tzw. listy wydawnictw punktowanych. Chodziło o to, że na liście wydawnictw oficjalnie uznanych za naukowe przez ministerstwo znalazły się m.in. wydawnictwa diecezjalne oraz Wydawnictwo Naukowe Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Cały tekst interpelacji można znaleźć na stronie Sejmu.
O sprawie wpisywania wydawnictw na listę przez ministra OKO.press pisało wielokrotnie - m.in. tutaj.
Dlaczego to taka ważna lista? Od oceny publikacji naukowych (w punktach) zależy m.in. kategoria naukowa instytutu czy wydziału, a od niej wysokość dotacji z budżetu państwa oraz prawo do nadawania stopni naukowych. Ministerstwo nie ocenia jakości publikacji - nikt ich nie ogląda - ale sprawdza tylko wydawnictwo lub czasopismo naukowe. Do niego przypisane są „punkty”, które otrzymuje uczelnia. Więcej o ewaluacji powiemy na zakończenie tego artykułu.
W interpelacji posłowie lewicy napisali: „W dniu 29 września 2020 ukazał się komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe. Wśród nowych wydawnictw na tej liście znalazły się: Częstochowskie Wydawnictwo Archidiecezjalne »Regina Poloniae«, Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Wydawnictwo Naukowe Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris znanego ze swoich kontrowersyjnych działań.
Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris nie wydawał do tej pory jakichkolwiek monografii naukowych. Na stronie Częstochowskiego Wydawnictwa Archidiecezjalnego REGINA POLONIAE można natomiast znaleźć informację: »przygotowujemy śpiewniki, modlitewniki, kalendarze personalizowane, plakaty, ulotki«”.
Pytają więc m.in. o podstawy wpisania na listę wydawnictwa Ordo Iuris oraz o przesłanki merytoryczne decyzji.
Co więcej, w wymaganiach dotyczących monografii ministerstwo usunęło obowiązek, aby liczyła ona co najmniej 6 arkuszy wydawniczych. Po tych zmianach więc można opublikować kilkustronicową broszurę w wydawnictwie diecezjalnym (albo nawet modlitewnik) i otrzyma za nią tyle samo punktów, co za przygotowywaną przez wiele lat książkę wydaną za granicą w prestiżowym wydawnictwie naukowym.
Posłowie długo musieli czekać na odpowiedź. Wiceministra Anna Budzanowska udzieliła jej dopiero 28 grudnia (w całości można ją znaleźć tutaj). Zacytujmy najważniejszy fragment:
„Należy przy tym podkreślić, że osiągnięciem uwzględnianym w ewaluacji są wyłącznie publikacje spełniające kryteria monografii naukowej, określone w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego (…). Komisja może nie uwzględnić publikacji w ewaluacji, jeśli uzna, że nie przedstawia ona określonego zagadnienia naukowego w sposób oryginalny i twórczy, nie jest opatrzona przypisami, bibliografią lub innym właściwym dla danej dyscypliny naukowej aparatem naukowym. Należy jednocześnie wskazać, że liczba arkuszy publikacji nie determinuje per se jakości monografii naukowej, dlatego też formułując przepisy ww. rozporządzenia zdecydowano się zrezygnować z tego wymogu. Ocenę jakości monografii przedstawionych do ewaluacji należy - w mojej ocenie - pozostawić ewaluatorom”.
Krótko mówiąc: w ministerstwie, ktoś - nie wiadomo, kto - będzie brał do ręki zgłoszone publikacje i sprawdzał, czy spełniają kryteria monografii naukowej.
Sęk w tym, że tego nie przewiduje konstrukcja ustawy wprowadzonej przez Gowina. Co roku polscy naukowcy wydają kilka tysięcy monografii naukowych. Kiedy wprowadzano wykaz wydawnictw punktowanych, zrobiono to właśnie po to, żeby nie oceniać każdej z osobna.
O komentarz OKO.press poprosiło prof. Emanuela Kulczyckiego z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, czołowego polskiego eksperta od bibliometrii (czyli oceny twórczości naukowej).
Według prof. Kulczyckiego tak, jak odpisała wiceministra, działały poprzednie parametryzacje (ale nie aktualna). Ministerstwo powoływało grupy ewaluatorów (od kilkunastu do kilkudziesięciu na dyscyplinę), a oni sprawdzali, czy zgłoszone książki spełniają kryteria monografii naukowej.
Np. w 2016 roku zgłoszono 5 425 monografii, a z czego odrzucono 1 366 (a więc 16 proc.).
Sęk w tym, że aktualne rozwiązanie nie przewiduje takiej oceny. Nie ma kto tych książek oglądać - a chodzi o dziesiątki tysięcy pozycji (publikacje z pięciu lat). Prof. Kulczycki komentuje:
„W obecnym rozwiązaniu nie ma takich grup ewaluatorów (nic mi nie wiadomo, aby mieli być)”.
Dodał ponadto:
„Dlatego uważam, że ocena wszystkich książek byłaby technicznie jak i fizycznie niewykonalna. Co więcej, byłoby to wbrew logice wprowadzenia Wykazu wydawnictw naukowych: wykaz został wprowadzony między innymi dlatego, aby nie oceniać jakościowo poszczególnych książek”.
Krótko mówiąc: nie wiemy, w jaki sposób będą oceniane monografie naukowe w aktualnej ewaluacji, która - według zapowiedzi ministerstwa - odbędzie się w 2021 roku. Miała odbyć się w 2020, ale została odłożona o rok ze względu na pandemię.
Wszystko wskazuje na to, że będzie przebiegała w całkowitym chaosie, tym bardziej, że jej kryteria zostały wstępnie ustalone dopiero w 2019 roku. Dziś nadal jednak ministerstwo nie jest w stanie nawet określić, w jaki sposób będzie oceniać monografie naukowe.
Co więcej, kryteria oceny najprawdopodobniej jeszcze raz zostaną zmienione. Minister Czarnek powołał dwa zespoły zajmujące się „poprawieniem” zmian wprowadzonych przez Gowina, w tym zmianami na liście czasopism punktowanych.
Zespoły powołane przez Czarnka miały przedstawić rekomendacje w połowie stycznia, możemy się więc ich spodziewać wkrótce. Chociaż ewaluacja ma kluczowe znaczenie dla polskich uczelni, do dziś nie jest do końca jasne, jakie będą jej kryteria. Przypomnijmy, że ocenie mają podlegać prace z lat 2017-2020 - a więc dorobek naukowców będzie oceniany według zasad, które zostaną sfinalizowane dopiero po upłynięciu okresu oceny.
W odpowiedzi na interpelację znalazło się jeszcze jedno istotne zdanie. Otóż według obietnic ówczesnego wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina kryteria oceniania naukowców - w tym lista wydawnictw - miały być układane przez reprezentację środowiska. Czyli to naukowcy mieli pilnować standardów uprawiania nauki.
Z odpowiedzi na interpelację dowiadujemy się, że wszystkie ciała naukowe, wybierane przez naukowców (takie jak Komisja Ewaluacji Nauki), mają głos tylko doradczy i minister nie musi się z nim liczyć.
„Należy (…) zauważyć, że stanowisko Komisji [Ewaluacji Nauki] wyrażone w projekcie wykazu [wydawnictw] nie jest dla Ministra wiążące - ostateczną decyzję w sprawie ujęcia danego wydawnictwa w wykazie podejmuje Minister”
- odpisała wiceministra Budzanowska.
Minister może więc dopisać do wykazu wydawnictw naukowych wydawnictwo Ordo Iuris, które nie opublikowało żadnej książki naukowej - i nic nikomu do tego.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze