0:000:00

0:00

Nie byłoby dzisiejszej Barcelony, gdyby nie Ildefons Cerdà. XIX-wieczny architekt i wizjoner wyprowadził miasto poza średniowieczne mury i położył podwaliny pod nowoczesną zabudowę. Stworzona przez niego dzielnica – Eixample – dziś po raz kolejny staje się terenem architektonicznej rewolucji, tym razem spod znaku ekologii.

Pod koniec zeszłego roku lewicowa burmistrzyni Barcelony Ada Colau ogłosiła plan przebudowy Eixample, która zupełnie odmieni oblicze miasta. Priorytetem nie będą tam już samochody tylko piesi, na dotychczasowych skrzyżowaniach powstaną publiczne place, a zamiast jezdni będą ścieżki rowerowe i zielone pasaże dla pieszych. Projekt jest ambitny, bo dotyczy wielkiej (7,5 km²) dzielnicy położonej w samym centrum i zamieszkanej przez 250 tys. ludzi.

„Miasta mogą być liderami zielonej rewolucji po covidzie”

– pisała Colau w artykule opublikowanym na łamach „Guardiana”.

„Zamiast wracać do kruchego świata sprzed pandemii, powinniśmy wykorzystać ten moment, żeby zbudować nowy, bardziej sprawiedliwy i zrównoważony”.

Miasto XXI wieku

Zgodnie z ogłoszonym planem, miasto, które dziś może się „poszczycić” największym zagęszczeniem samochodów w Unii Europejskiej (6 tysięcy na kilometr kwadratowy), zyska w ciągu 33 hektary nowej powierzchni dla pieszych i 6,6 hektara zieleni. Powstanie 21 placyków, a 21 jeden ulic, czyli co trzecia w dzielnicy, zostanie przekształconych w zielone węzły, coś w rodzaju deptaku czywoonerfa, z ograniczonym niemal do zera ruchem samochodowym, a każdy z mieszkańców będzie miał taką przestrzeń lub plac w odległości nie większej niż 200 metrów od domu.

Jak tłumaczył główny miejski architekt Xavi Matilla, plan „pomoże zredukować ruch samochodowy, zanieczyszczenie i hałas, a także zyskać przestrzeń publiczną na użytek mieszkańców, czego ci od dawna się domagają”. „Barcelona jest miastem ulic, nie mamy miejsca na nowe parki” – dodał. W słowach Janet Sanz, odpowiedzialnej w urzędzie miasta za urbanistykę, ekologię i mobilność, plan stanowi próbę stworzenia „miasta XXI wieku”.

https://www.youtube.com/watch?v=RaCrp2DwGog&feature=emb_title

Zielonej rewolucji nie byłoby - a przynajmniej nie tak szybko – gdyby nie pandemia. Barcelona, podobnie jak wiele innych europejskich miast na czele z Amsterdamem, Paryżem czy Mediolanem, postanowiła potraktować kryzys wywołany przez koronawirusa jako szansę czy raczej ostrzeżenie, że zielona transformacja to konieczność i wprowadzić miejską ekonomię, insfrastrukturę i zabudowę na nowe ekologiczne tory właśnie teraz, w momencie pandemii.

Przeczytaj także:

Superkwartały

Stolica Katalonii ma na to swój autorski pomysł. Słowem-kluczem do jego zrozumienia jest katalońskie superilla czyli superkwartał, tłumaczony też czasem z angielska jako „superblok”.

Superkwartał to wydzielona jednostka, która składa się z dziewięciu obiektów mieszkalnych i ośmiu krzyżujących się ze sobą dróg. Zgodnie z nowym planem zwykły ruch samochodowy będzie dozwolony tylko na ulicach opasujących supekwartały, podczas gdy wewnątrz zostanie on mocno ograniczony (do mieszańców, dostawców i służb komunalnych) i zredukowany do 10 km na godzinę.

Sporo do rzeczy ma tutaj regularna, geometryczna siatka ulic Barcelony zaprojektowana przez Ildefonsa Cerdà.

Plan XIX-wiecznego architekta przewidywał zabudowę miasta równoległymi czworobocznymi kwartałami. Wewnątrz każdego z nich miała się znajdować wolna przestrzeń, coś w rodzaju wielkiego patio do użytku dla mieszkańców, umęczonych tłokiem i brakiem słońca w murach średniowiecznej metropolii.

Projekt okazał się utopijny: zamiast ogrodów na każdym skrawku wolnej przestrzeni zaczęły wyrastać nowe zabudowania, zwykle o komercyjnym charakterze, a szerokie bulwary zamiast spacerowiczami wypełniły się samochodami. Eixample stało się tym samym jedną z najbardziej zanieczyszczonych dzielnic w Barcelonie.

https://www.youtube.com/watch?v=ZORzsubQA_M&feature=emb_title

Urbanistyka feministyczna

Obecny ekoplan to więc jakimś sensie powrót do korzeni i zamysłów samego Cerdà: drogi wewnątrz supekwartałów zostaną podporządkowane pieszym i rowerzystom, auta mają też docelowo zniknąć nawet z krajobrazu, bo spora część środków zostanie przeznaczona na budowę podziemnych parkingów.

Na przestrzeni odebranej samochodom powstaną place zabaw, miejsca na stoły do ping-ponga, ławki czy miniparki – cokolwiek, czego zażyczą sobie sami mieszkańcy, bo wdrażanie projektu będzie się opierać na intensywnych konsultacjach społecznych.

Priorytetem - zgodnie z przyjętą przez Barcelonę optyką urbanistyki feministycznej - są potrzeby dzieci, seniorów i kobiet, czyli tych, których głos nie jest zwykle brany pod uwagę w tradycyjnym miejskim planowaniu.

Autorem rewolucyjnej w swojej prostocie koncepcji superkwartałów jest Salvador Rueda, dyrektor Agencji Miejskiej Ekologii. Pomysł nie jest nowy: Rueda wpadł na niego jeszcze w latach 80., kiedy zastanawiał się nad tym, jak obniżyć w mieście poziom hałasu, na który uskarżali się mieszkańcy. Jako, że jego głównym źródłem były samochody, wyszedł z projektem ograniczenia ruchu – właśnie poprzez system superkwartałów.

Projekt na długie lata trafił jednak na półkę, aż do momentu, kiedy zanieczyszczenia, tak hałasem, jak i dwutlenkiem azotu, nie dało się dłużej ignorować. Choć wypadałoby zastrzec, że z polskiej perspektywy Barcelona i tak wydaje się całkiem komfortowym miejscem do życia: metro i autobusy działają całkiem nieźle, ścieżek rowerowych nie brakuje, a powietrze – mimo notorycznie przekraczanych norm zanieczyszczenia - jest dużo lepsze niż w większości polskich miast.

Dodatkowych argumentów za zieloną transformacją dostarczyła Barcelonie pandemia i nie chodzi tylko o wygodę, z jaką wiąże się prowadzenie robót publicznych w opustoszałym mieście.

Superkwartały już są - i działają

Barcelona jest jednym z miast, które wyciągnęło wnioski z wyników badań naukowców z Harvardu, którzy doszli do wniosku, że smog prowadzi do większej śmiertelności z powodu koronawirusa. Pandemiczne restrykcje – zamknięcie barów i restauracji czy ograniczenia dotyczące wyjazdów poza miasto - doprowadziły też do sytuacji, w której barcelończycy bardziej niż zwykle docenili wagę dobrej jakości przestrzeni publicznej.

Superkwartały nie są jednak bynajmniej pieśnią przyszłości. W Barcelonie istnieje już lub jest w fazie powstawania 11 z nich, zlokalizowanych w różnych punktach miasta. Pierwszy, w położonej poza ścisłym centrum dzielnicy Poblenou, powstał w 2016 roku, rok po objęciu władzy mieście przez lewicową formację Barcelona en Comú.

Jego początkom towarzyszyły protesty: niezadowoleni byli kierowcy, obawy mieli właściciele lokalnych biznesów. Urząd miasta wyciągnął wnioski z początkowych zgrzytów i pogłębił społeczne konsultacje, także przy tworzeniu kolejnych superkwartałów. Aby przedsięwzięcie mogło się udać, to sami mieszkańcy muszą mieć decydujący wpływ na to, jak wygląda i zorganizowana jest przestrzeń wokół nich.

I tak, dziś na ulicach superkwartału w Poblenou jest 350 nowych miejsc do siedzenia, 2500 metrów kwadratowych przestrzeni dla dzieci, 1 kilometr ścieżek rowerowych, stoły do tenisa, miejsca do gry w petankę, a nawet sztuka współczesna w postaci rzeźb francusko-katalońskiego artysty Xaviera Mascaró.

Wzmocniła się nie tylko społeczna tkanka dzielnicy, ale i lokalny handel: w ciągu dwóch lat powstało 30% więcej nowych biznesów skierowanych do mieszkańców. O mniej więcej tyle samo spadł natomiast poziom zanieczyszenia dwutlenkiem azotu.

To laboratorium na małą skalę pomogło uczyć się na błędach i dziś wiadomo, że konsultacje społeczne odgrywają kluczową rolę, żeby superkwartały mogły działać. Innym ważnym elementem jest elastyczność - nie tylko we wprowadzaniu w życie i modyfikowaniu planu, ale i urządzaniu samej przestrzeni. W istniejącychsuperkwartałach ciekawą rolę odgrywa na przykład ruchome wyposażenie – drobne elementy, donice, murki, które mogą być przestawiane w zależności od zmieniających się potrzeb.

Tę elastyczność widać też w innych działaniach Barcelony. Zaplanowany na dekadę i kosztujący prawie 38 milionów euro projekt przebudowy Eixample to jedno, ale Barcelona dołączyła też do miast uskuteczniających na swoim terenie strategię „taktycznego urbanizmu”. To seria drobnych i niewymagających dużych środków działań, które uprzystępniają miejską przestrzeń pieszym. Przyjmuje to na przykład formę zamykania określonych ulic dla ruchu samochodowego w weekendy, tak, aby stworzyć nowe trasy spacerowe dla mieszkańców.

Barcelona poszerzyła też w ciągu ostatniego roku wiele chodników i ścieżek rowerowych, wydzielając dodatkowe przestrzenie poprzez prosty zabieg malowania fragmentów jezdni na inny kolor. Miasto likwiduje też coraz więcej naziemnych parkingów i rozbudowuje sieć ścieżek rowerowych.

https://www.youtube.com/watch?v=jq2yd4QgL5I&feature=emb_title

„Nowa, radykalna droga do czystszych miast”

Przebudowa Eixample ma ruszyć w maju i potrwać do 2030 roku. Wtedy zostanie też rozstrzygnięty konkurs na organizację zielonych pasaży: priorytet będzie miała przestrzeń bezpieczna dla dzieci i seniorów oraz zieleń.

„Nowa, radykalna droga do czystszych miast” (określenie „The Times”), jaką proponuje Barcelona, to ukoronowanie debat i eksperymentów toczących się w stolicy Katalonii od dobrych kilku lat. Dlatego też plan cieszy się sporym społecznym poparciem.

Dla nieprzekonanych jest jeszcze argument w formie obliczeń dokonanych przez Barcelona Institute for Global Health. Według badaczy stworzenie 500 superkwartałów pomogłoby ochronić przed przedwczesną śmiercią aż 667 mieszkańców i mieszkanek miasta rocznie.

„Zburzenie średniowiecznych murów, wystawa światowa, kongres eucharystyczny, igrzyska olimpijskie” – wyliczał barceloński dziennik „El Periódico” - „Zobaczymy, czy pandemia okaże się kolejnym na długiej liście wydarzeń, które głęboko przeobraziły nasze miasto”. Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie.

;

Udostępnij:

Aleksandra Lipczak

Dziennikarka, publikowała między innymi w „Wysokich Obcasach”, „Dużym Formacie”, „Polityce”, “Przekroju”. Opublikowała dwie książki reporterskie o Hiszpanii: "Lejla znaczy noc", "Ludzie z placu słońca".

Komentarze