„Czy ci stanął?” „Gdzie wkładasz sobie palce?” „Co mąż robi ze swoim nasieniem?" W trakcie spowiedzi księża brutalnie wkraczają w sferę intymności, przepytując dzieci i dorosłych z ich życia seksualnego. Zebraliśmy wasze wspomnienia z konfesjonału. Uwaga: treści drastyczne
Zdarza się, że księża podczas spowiedzi molestują słownie i to zarówno dzieci oraz młodzież, jak i dorosłych. Zadają im pytania, naruszające granice ich intymności i ingerujące w ich seksualność. Jest to zjawisko o nieznanej skali, ale można podejrzewać, że dość nagminne. Wynika częściowo z samej doktryny Kościoła katolickiego i jego obsesji na punkcie seksu.
W oczach Kościoła grzechem jest masturbacja, seks przedmałżeński, seks pozamałżeński, seks rozwodników, seks konkubentów, seks homoseksualny, antykoncepcja (w tym używanie prezerwatyw), oglądanie pornografii, a nawet związane z seksem myśli. Etykę seksualną Kościoła katolickiego w Polsce cechuje konserwatyzm, będący spuścizną myśli Jana Pawła II.
[restrict_content paragrafy="0"]
Pytając podczas spowiedzi o „grzech nieczystości” i oceniając, na jaką pokutę zasługuje grzesznik, ksiądz ma nie tylko dość rozległy obszar do eksploracji, ale także duże pole do nadużyć.
Wiele zależy od taktu, kultury osobistej, samodyscypliny, osobowości, a także zdrowia psychicznego spowiadającego księdza. Tak jak się zdarzają wśród nich pedofile i przestępcy seksualni, tak i zdarzają się – wygląda na to, że dużo częściej – zdeprawowani erotomani i amatorzy rozmów o bardzo intymnych szczegółach seksu.
Ksiądz ma nad spowiadającym się potężną władzę religijną i duchową – może mu udzielić lub nie rozgrzeszenia. Spowiadający się – jeśli poważnie tratuje sakrament spowiedzi i nie chce kłamać ani ukrywać swoich grzechów „przed Bogiem” – jest nawet wobec jawnych drapieżców seksualnych w sytuacji bez wyjścia. Szczególnie narażone są dzieci i młodzież.
Przekraczanie granic intymności dziecka przysparza cierpień i może wyrządzić długotrwałą krzywdę psychiczną. Często powoduje traumę na wiele lat lub nawet do końca życia [więcej o skutkach takich przeżyć dla dziecięcej psychiki wkrótce w OKO.press w wywiadzie z psychotraumatolożką Grażyną Lewko – red.].
Dodatkowo niektórzy księża i katecheci, wbrew obowiązującej doktrynie Kościoła, uczą dzieci, że tajemnica spowiedzi obejmuje nie tylko spowiednika, ale i spowiadającego się. Zmowa milczenia wokół spowiedzi chroni wtedy sprawców molestowania przed odpowiedzialnością, a jego ofiary pozostawia bezsilnymi.
Wiedza o zjawisku molestowania słownego podczas spowiedzi jest dość powszechna, ale jest ono lekceważone, przemilczywane i zamiatane pod dywan. Czas zacząć o tym mówić głośno i na poważnie.
O raniące pytania na temat seksualności padające podczas spowiedzi zapytałem członków fejsbukowych grup Apostazja 2020, NIE CHRZCZĘ – droga do świeckiego państwa, Nasze dzieci nie chodzą na religię oraz Apostazja w ramach protestu.
W ciągu jednego tylko dnia dostałem ponad 200 odpowiedzi potwierdzających powszechności i powagę zjawiska. To nie są zabawne anegdotki o księżach erotomanach, tylko bolesne świadectwa ofiar pewnego rodzaju przemocy psychicznej i seksualnej. Uporządkowałem wybrane relacje według wieku ofiar księży i okoliczności molestowania słownego w kościele.
Rodzice zazwyczaj nie dopuszczają do siebie myśli, że za sprawą spowiedzi do Pierwszej Komunii i następnych narażają swoje dzieci na ryzyko zranienia psychicznego i wieloletniej traumy. Dzieci są znacznie wrażliwsze od dorosłych, często też traktują spowiedź z wielką powagą. Tym większą, gdy przez katechetów są straszone, że zatajenie lub pominięcie jakiegoś grzechu samo w sobie jest grzechem.
Pani Sara napisała:
Ja pamiętam taką broszurę przygotowująca do spowiedzi przed Pierwszą Komunią i tam były właśnie takie super pytania, czy się dotykałam w miejscach intymnych albo czy mam nieczyste myśli. Jeszcze jak siostra zakonna nas straszyła, że jak się ze wszystkich grzechów nie wyspowiadamy, to kawałek hostii się zamieni w mięso Jezusa. I oczywiście grożenie piekłem, jak się ze wszystkiego nie wyspowiadam. Koniec końców zemdlałam przed pierwszą spowiedzią ze strachu. Mama musiała ze mną iść w innym terminie i mi powiedziała, że mogę kłamać.
Pani Nikandra napisała:
Pierwsza spowiedź przed Pierwszą Komunią. Ksiądz wypytywał o szczegóły, gdy jako grzech wymieniłam masturbację. Reszta grzechów go nie zainteresowała. Pytał, jak to robiłam, czy ktoś to widział, jak długo, ile razy. Na koniec powiedział, bym mu jeszcze raz powtórzyła, jak to robiłam.
Pani Monika napisała:
Ja pamiętam, jak przygotowywałam się do Komunii i takie stwierdzenie z przygotowania do spowiedzi - ''oglądałam bezwstydne zdjęcia i obrazki''. Szłam do wcześniejszej komunii, w zerówce i nie miałam pojęcia, co to są te bezwstydne zdjęcia, ale bardzo mnie to zainteresowało. Dlatego nigdy w życiu nie zgodzę się na żaden kontakt moich dzieci z Kościołem.
Pani Olga wspomina:
Mnie ksiądz pytał, czy miałam nieskromne myśli i czy oglądałam nieskromne obrazki. Miałam osiem albo dziewięć lat i zielonego pojęcia, o co chodzi. Zapytałam koleżankę w drodze do domu i poszłyśmy do niej do domu oglądać książkę Wisłockiej. Ja dopiero po latach uświadomiłam sobie, że to było bardzo nie w porządku, naprawdę to w ogóle zapoczątkowało moje zainteresowanie tą tematyką, co istotne w świetle obecnych zarzutów o seksualizacji dzieci przez edukację seksualną.
Pani Ika napisała:
Na przygotowaniu do pierwszej spowiedzi dowiedziałam się o istnieniu masturbacji.
Pani Natalia opowiada:
W moim domu edukacja seksualna nie istniała, więc jako dziecko nie miałam najmniejszego pojęcia, o co chodzi z tymi nieczystymi myślami i nieskromnością (i innymi jeszcze dziwacznymi określeniami). Pamiętam tylko, że trzeba było obowiązkowo ten punkt przy spowiedzi uwzględniać i że ksiądz o to dopytywał, jak się zapomniało. Pamiętam, że jako 8-, 9-latka nie byłam pewna, czy na pewno tego nie robię, więc odpowiadając „nie” na pytanie księdza, czułam się trochę nie w porządku.
Pani Aleksandra wspomina:
Takie pytania na spowiedzi przed komunią: Czy byłaś ”nieskromna”? Czy byłaś „nieskromnie wobec chłopca czy dziewczynki”? Wtedy to było dla mnie straszne przeżycie, bo akurat z koleżankami pokazywałyśmy sobie jak wyglądają nasze waginy, jak rosną nam pierwsze włosy łonowe itp. Szczerze mówiąc, te pytania na długo wpłynęły na mnie, przez wiele lat po akcie masturbacji czułam się brudna, miałam wyrzuty sumienia. Dopiero jak przetłumaczyłam sama sobie (będąc już dorosłą), że to nic złego, że to naturalna część seksualności każdego człowieka, przestałam mieć wyrzuty sumienia.
Pani Joanna wspomina:
W czasie pierwszej spowiedzi ksiądz pytał mnie o masturbację (nie użył tego słowa, powiedział o dotykaniu się w kroku i polewaniu prysznicem), czy podglądam rodziców w nocy. Z perspektywy dorosłej kobiety widzę, jak bardzo było to naruszające.
Pani Katarzyna pisze:
Uważam, że spowiedź dla dziewięciolatków jest aktem przemocy psychicznej. Ja sama płakałam ze strachu przed pierwszą spowiedzią.
Pani Marta napisała:
To była moja druga spowiedź w życiu. Zaraz po Komunii. Ale pamiętam to do dziś, choć minęło tyle lat. Ksiądz wypytywał, czy tam się dotykam, co robię, czy mam grzeszne myśli. Nie wiedziałam o co chodzi, serio, jako ośmiolatka nie wiedziałam, dlaczego mnie pyta o takie rzeczy. Mocno naciskał na te tematy. Nawet teraz jak o tym myślę, dokładnie mi się przypomina to poczucie wstydu i upokorzenia. Bardzo płakałam po tej spowiedzi i wykształciła się wtedy we mnie trauma – strasznie się bałam iść do spowiedzi, ale rodzice mnie zmuszali. Dopiero po kilku latach im wyznałam, dlaczego tak się boję. Potrafiłam uciekać z kolejki na chwilę przed wejściem do konfesjonału.
Pani Monika (inna niż wcześniej wspomniana) zapamiętała:
Byłam niedługo po Komunii, kiedy ksiądz przez całą spowiedź wypytywał mnie, czy dotykałam się w niewłaściwy sposób. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Padały słowa, których nie znałam. Teraz mogę się domyślać, że pytał o seks. Byłam strasznie skołowana i chciałam uciec, ale byłam sparaliżowana, a ksiądz nie dawał możliwości – nie było jak wyrzucić z siebie „więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję”, bo nie trzymał się formuły i co chwilę zadawał nowe pytania. Na koniec padło przypomnienie o tajemnicy spowiedzi. To było jak molestowanie słowne, a do tego mnóstwo przetestowanej manipulacji – z perspektywy pamiętam tę lekkość księdza w wykorzystaniu zależności, podporządkowania, swojej pozycji autorytetu. Jestem przekonana, że robił to ciągle. Swoje dziecko przed tym na pewno uchronię.
Pani Kamila napisała:
Podczas spowiedzi przyznałam się, że spróbowałam alkoholu z barku rodziców. Usłyszałam pełne pretensji pytanie, czy może miłości francuskiej też próbowałam. Miałam może 11 lat. Uciekłam zawstydzona sprzed konfesjonału.
Pan Mateusz wspomina:
Byliśmy wtedy zaraz po Pierwszej Komunii, trzecia klasa. O księdzu chodziły legendy, o co wypytuje podczas spowiedzi. Nie dość, że sama spowiedź była bardzo stresująca (żeby nic nie zapomnieć, bo będziemy się smażyć w piekle), to jeszcze każdy się bał, że trafi na tego zboczeńca. Jego nic innego nie interesowało - ze szczegółami wypytywał, czy się bawimy siusiakami, czy myślimy o tym, czy widujemy rodziców nago itd. Dziewczyny tak samo wypytywał - gdzie sobie palce wkładają, czy im dobrze wtedy... Trzeba było patrzeć, do którego starego księdza nie ma kolejki - oznaczało to, że w tym konfesjonale siedzi ten zbok. (…) O niczym innym nie myślałem przez czas, gdy spowiadał dwie osoby przede mną, jak o ucieczce z tej kolejki.
Usłyszałem od księdza o „zabawie siusiakiem” tysiąc konkretnych i precyzyjnych pytań, opisujących w jakich sytuacjach, w jaki sposób, gdzie. Oczywiście ksiądz nie wierzył, że 9-letnie dziecko się nie masturbuje i nie bardzo wie, o co księdzu chodzi... strach, wstyd, poczucie bycia złym dzieckiem, ponieważ ksiądz podczas spowiedzi zarzuca kłamstwo... Głównie pamiętam, jak się na mnie złościł, że na wszystko odpowiadam przecząco. Dostałem pogadankę, że nie wolno kłamać podczas spowiedzi. Nie pamiętam już, jakie kary Bóg miał za to zesłać.
Pani Monika (inna niż wcześniej wspomniane) opowiada:
Mnie jako dziecko ksiądz na spowiedzi wypytywał o masturbację. Kazał dzieciom opisywać to ze szczegółami. W trakcie spowiedzi masturbował się. Gdy sprawa została przez rodziców zgłoszona do kurii, ksiądz został przeniesiony i słuch o nim zaginął. Słupca lata 2001-2006. Ksiądz zmarł w 2015 roku.
Pani Anna wspomina:
Podczas spowiedzi ksiądz insynuował, że zabawiam się erotycznie z chłopcami. Miałam 9 lat i po raz pierwszy poczułam się seksualnie molestowana słownie. Plus taki, że to był koniec jakiegokolwiek udziału w kościelnej szopce. Pamiętam to bardzo wyraźnie po 30 latach. Mój „grzech” polegał na tym, że przebiłam gwoździem lalce nogę. W konfesjonale sformułowałam to tak, że „brzydko bawiłam się lalką”. Klecha odebrał to jako aluzje do jakichś erotycznych gierek, bo wsiadł na temat zabaw z chłopcami. Pytał się, czy zdejmowaliśmy ubranie itd. (…) Teraz jako matka przyrzekłam sobie, że córki nigdy nie puszczę do jakiejkolwiek katolickiej przestrzeni.
Pani Alicja wspomina:
Miałam 11 lat. Chodziłam na religię do przykościelnej salki. Pewnego dnia, ksiądz kazał zostać mi po lekcji (…) Zostałam więc po religii, gdy reszta wyszła, ksiądz usiadł sobie na biurku, ja stałam przed nim. I wtedy powiedział mi, że chciał zadać mi poważne pytania (nie tłumacząc dlaczego). I zaczęło się… najpierw spytał, czy mam już chłopaka (oczywiście nie miałam, przecież byłam dzieckiem). Następne pytanie dotyczyło tego, czy już się całowałam!!!!! Ja coraz bardziej się bałam, byłam zaskoczona i czułam, że jak najszybciej muszę stamtąd wyjść. Wtedy Jacek – mój kolega zapukał i wszedł do salki mówiąc, że już musimy iść.(...) I tak zakończyła się moja edukacja religijna. Pamiętam, że ksiądz miał na imię Andrzej i że po kilku miesiącach został przeniesiony na inną parafię.
Pan Paweł wspomina:
Miałem 11 lat, kiedy byłem molestowany przez księdza w czasie spowiedzi. Pytał, czy dotykałem swojego członka, czy mi się wyprężał i co wtedy czułem. Inne moje „grzechy” zupełnie go nie interesowały. Po tej spowiedzi ze trzy dni nie mogłem dojść do siebie, ale że to było molestowanie, to zrozumiałem dopiero po latach.
Pani Aniela wspomina:
W pewnym sensie pytania były standardowe. Ale najbardziej pamiętam jedno pierwsze, bo najbardziej mnie zaskoczyło. Ksiądz wziął nas na spowiedź w trakcie jakiejś wycieczki z siostrą zakonną, do jakiegoś tam klasztoru. Chyba sam tę spowiedź w ogóle zainicjował, bo teraz z perspektywy czasu nie wiem, dlaczego nagle na wycieczce miałam się spowiadać. W dodatku w zakrystii – twarzą w twarz – a nie w konfesjonale, tak jak powinno być. Ksiądz zaczął usilnie dopytywać, czy się dotykam. Ja byłam jeszcze na tyle mała, że kompletnie nie rozumiałam, o co mu chodzi... No to zaczął wiercić dziurę w brzuchu, czy dotykam swojego ciała – przecież na pewno tak. Więc w końcu przyznałam, że rzeczywiście jak zdejmuję ubranie albo mydlę się pod prysznicem, to dotykam swojego ciała. Nie udało mu się wyciągnąć ze mnie nic więcej, chociaż próbował jeszcze podpowiadać – czy to jest taki dotyk, jak się nie powinno dotykać… dramat. To doświadczenie dało mi ostateczne przekonanie, że jak ja będę mieć dzieci, to nigdy ich nie ochrzczę i nie narażę na to, żeby musiały gadać z jakimś obcym, zapoconym facetem o swoich intymnych sprawach. Żeby ktoś taki w ogóle miał dostęp do tego, żeby je inicjować w takie seksualne tematy i to jeszcze w taki obrzydliwy sposób.
Pani Dorota wspomina:
…to było upokarzające, bo oczywiście termin „myśli nieczyste” nie wystarczał i było dopytywanie. I udało im się też wzbudzić we mnie ogromne poczucie winy, bo zaglądałam we własny krok (no jak tak można), ileż razy odchodziłam od konfesjonału spłakana, a potem klęczałam czytając te litanie, co mi kazali odprawiać, to szkoda gadać. Tego besztania z konfesjonału i poczucia ogromnego wstydu nie zapomnę nigdy. I wiem, że niestety nie tylko mi prali mózg. Potem się dziwić, że ludziom edukacja seksualna jawi się jako bezeceństwo.
Pani Roksana napisała:
Pamiętam rekolekcje, jakoś początek gimnazjum. Odbyły się w sali gimnastycznej i ostatniego dnia w szkole miała odbyć się spowiedź w szatni, bo z oczywistych względów konfesjonałów w szkole nie ma (chociaż kto wie, jak będzie za jakiś czas). Krótko przed spowiedzią zachęcano nas, abyśmy wyspowiadali się ze wszystkiego nie pomijając oczywiście masturbacji, bo to grzech i zatajenie go unieważnia spowiedź. Pamiętam, że wizja spowiedzi twarzą w twarz z księdzem w szatni i okazja do zadawania mi intymnych pytań tak mnie obrzydziła, że nie skorzystałam.
Pan Mikołaj zapamiętał:
Na spowiedzi, a była to ostatnia w moim życiu i było to zdaje się jakoś na początku gimnazjum (2015 rok), ksiądz wprost zaczął mnie pytać, czy oglądam wiadomo jakie filmy, czy robię "samogwałt".
Pani Dominika napisała:
Gdy miałam 14 lat, ksiądz podczas spowiedzi zaczął wypytywać mnie o bardzo intymne rzeczy, np. o to, czy oglądam porno, a jeśli tak, to mam mu opowiedzieć, jakie.
Pani Aleksandra (inna niż wcześniej wspomniana) zapamiętała:
Byłam dzieckiem, może 14 lat, gdy ksiądz przy spowiedzi zadawał pytania o masturbacje i filmy erotyczne. Pamiętam, że byłam strasznie oburzona, gdy odchodziłam od konfesjonału.
Pani Kinga pamięta:
Jak miałam piętnaście lat, ksiądz przyszedł do nas po kolędzie i się mnie pyta: A Ty masz już chłopaka? Nie proszę księdza, ja to się chłopcami jeszcze nie interesuję – odpowiadam z dumą. Na co ksiądz: To źle. Bóg stworzył kobietę głównie po to, by rozładowywała napięcie seksualne u mężczyzn.
Pani Ola opowiada:
Na religii w 1 klasie gimnazjum ksiądz powiedział nam, że trzeba się spowiadać z uprawiania seksu, masturbacji i każdego „nieczystego” kontaktu fizycznego z płcią przeciwną. Wywołał tym poruszenie w klasie i sprzeciw, bo jak to tak opowiadać o tym komuś obcemu. Ale ksiądz zapewnił, że spowiednika nie będą interesowały szczegóły, wystarczy powiedzieć: „żyłem w nieczystości seksualnej". (Zaznaczę tu tylko, że mowa o dzieciach 13-letnich, a w niektórych przypadkach 12-letnich i na pewno nikt z nas seksu nie uprawiał). Uwierzyłam. Poszłam do spowiedzi, bo miałam wtedy pierwszego chłopaka, a ksiądz wyraźnie powiedział, że nawet pocałunek jest czymś złym. Po grzechach typu: nie słuchałam mamy i pokłóciłam się z koleżanką wypowiedziałam na szybko ze wstydem wyuczoną formułkę "żyłam w nieczystości seksualnej" i przeszłam do innych "dziecięcych" grzechów. Myślałam, że najgorsze za mną, ale ksiądz mi przerwał i zaczął dopytywać o tę "nieczystość seksualną", zaznaczył, że to ciężki grzech i kazał opowiedzieć o tym bardziej szczegółowo. Kiedy usłyszał, że chodzi tylko o przytulanie i pocałunki, wciąż drążył i pytał, czy dotykam się w grzeszny sposób i czy oglądam pornografię. Czułam się wtedy oszukana, bo przecież nie tak miało być. Byłam zawstydzona i upokorzona. Nigdy więcej nie przyznałam się do takiego grzechu, mimo że byłam wierząca i czułam, że powinnam to robić, a jakiś czas później w ogóle przestałam chodzić do spowiedzi.
Pan Paweł napisał:
Kiedy zaczynało się opierdzielanie w czasie spowiedzi (bo jako przykładne katolickie dziecko starałem się nie ukrywać żadnych "grzechów"), to największy strach był o to, żeby przypadkiem ci w kolejce za mną czegoś nie usłyszeli. Po wielu takich spowiedziach miałem poczucie swojej małości i bycia istotą tkwiącą w zgniliźnie moralnej.
Pani Emma pamięta:
Innym razem, kiedy spowiadałam się z tzw. nieskromnych grzechów, ksiądz trzymał mnie tak długo przy spowiedzi, że aż ludzie zaczęli się interesować, co tak długo i się gapić, szeptać między sobą. Pamiętam, że okrutnie bolały mnie kolana, próbowałam zmieniać pozycje na jakieś pokraczne, byle nie klęczeć, bo bolały plecy. Strasznie mnie maglował, przy tym takim tonem, że łzy ciekły mi po policzkach. Jak mnie w końcu puścił, to czułam na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Wiedziałam, że wszyscy się na mnie gapią – wiecie, o co chodzi, małe miasto, co to za jedna i ciekawe czym nagrzeszyła. Czułam wtedy jedną rzecz: upokorzenie. To było obrzydliwe i nieludzkie, miałam wrażenie, że ten ksiądz się nade mnie pastwił psychicznie. Dodam, że te "nieskromne grzechy" to było "oglądanie obrazków" w naukowej książce z medycyny, bo znalazłam w domu i byłam ciekawa.
Spowiedź młodzieży - czy lubisz bawić się ze zwierzętami?
Pan Adam wspomina:
Gdy byłem nastolatkiem i przyznałem się podczas spowiedzi, że się onanizowałem, ksiądz szczegółowo się wypytywał, jak to robiłem, gdzie się dotykałem, czy mi „stał”. Więcej do spowiedzi nie poszedłem. Nawet przed bierzmowaniem.
Pani Karolina napisała:
Jako bodajże 15-, 16-latka użyłam podczas spowiedzi pojęcia „seks oralny”, a ksiądz się zaczął bardzo dokładnie wypytywać o szczegóły… Zapytał, ile mam lat. Potem pytał, co dokładnie robiłam, czy wzięłam go do buzi, czy sprawiło mi to przyjemność. (...) Pytał też, do jakiego stopnia byłam rozebrana, czy partner też dotykał mnie - jak i gdzie.
Pan Jędrzej wspomina:
Jak miałem 16-17 lat to zostałem poinformowany w czasie spowiedzi, że sensem życia kobiety jest to, żeby mężczyzna pozostawiał w niej swoje nasienie. Powiedział dokładnie, że kobiety chcą, żeby mężczyźni spuszczali im się w środku, że wtedy odczuwają prawdziwą, największą przyjemność. (…) Było to obrzydliwe. Dodam, że spowiedź w ogóle nie dotyczyła sfer intymnych. Taki standard nastolatka, byle odbębnić, a tu nagle ni z tego, ni z owego koleś wyjeżdża z takimi tekstami…
Pani Joanna (inna niż wcześniej wspomniana) zapamiętała:
W Częstochowie przed maturą byłam u spowiedzi i ksiądz mnie się pytał, czy lubię się "bawić" ze zwierzętami. Nie miał na myśli tylko głaskania.
Pani Zuzanna napisała:
Podczas spowiedzi w liceum ksiądz pytał o relacje z chłopakami, co z nimi robię. Ja, że nic, bo wtedy w głowie miałam naukę, a nie romanse, a ksiądz naciskał, ze szczegółami opisywał czynności i pytał, czy konkretnie to robię, bo to grzech. Mimo że zaprzeczałam, dalej drążył.
Pani Dobrawa miała taką przygodę przy konfesjonale:
Kiedyś na spowiedzi powiedziałam, że przesadziłam z alkoholem, ksiądz zapytał, czy z seksem też.
Pan Bartosz wspomina:
Wybrałem się ze swoją ekipą na jeziora, razem z pewną dziewczyną. Nikogo nie powinno obchodzić, co i jak tam robiliśmy. Po powrocie przyszedł ten pierwszy piątek. Aby nie robić przykrości dziadkowi poszedłem do spowiedzi. Jak zwykle padło "czyniłem i myślałem rzeczy nieprzystojne". Koniec. Odfajkowane. Ale nie...
Ksiądz w konfesjonale zaczął się dopytywać. A jakie? Z kim? Gdzie? Jak? Jak często? A czy z gumką, czy bez? Ile razy? Kiedy? Rozpoczęła się dyskusja. Z mojej strony odmowa rozmawiania na ten temat, z drugiej strony coraz większe poirytowanie, wściekłość, w końcu krzyk i darcie się, jak na jakiegoś przestępcę, istotę niższego rzędu, której można powiedzieć wszystko i wszystko zrobić. Wyszedłem. To była ostatnia moja "regularna" spowiedź.
Pan Paweł (inny niż wcześniej wspomniany) napisał:
Krakowscy kapucyni w latach 80-tych byli znani wśród młodzieży licealnej z tego, że wprost wypytują o seks i masturbację (przepraszam - "samogwałt"): czy, ile razy, z kim, kiedy. Byłem tam kilka razy u spowiedzi u niejakiego "Ojca Cyryla", za każdym razem o to pytał.
Wtedy wydawało mi się to najwidoczniej nieodzowną częścią uświęcającego upokarzania się przed Bogiem w osobie kapłana. Dziś zachodzę w głowę, czemu nie powiedziałem mu, by sam się pier***ił (w ładniejszych słowach oczywiście, bo nie używałem przekleństw) i co ja tam w ogóle robiłem.
Pani Beata wspomina:
Ja w wieku 18 lat pełna wahań i wątpliwości właśnie o nich chciałam porozmawiać w trakcie spowiedzi na Jasnej Górze. Klecha przerwał mi nachalnie i prosto z mostu, i nie na temat zapytał, czy się onanizuję.
Pani Justyna napisała:
Każda spowiedź wiązała się dla mnie z traumą, dyskomfortem i dziwnym przymusem uzewnętrzniania się (bo jak nie powiem wszystkiego, to przecież czeka mnie piekło)… kiedy pojawiały się grzechy związane z seksualnością - na kilka dni „przed” było myślenie, jak powiedzieć o masturbacji, żeby klecha się nie doczepił, w jakiej kolejności to powiedzieć itp. Były nerwy, ból brzucha i głupie przejmowanie się tym. Zwykle gadałam coś w stylu, "że zgrzeszyłam nieczystością", starałam się mówić szybko, żeby spowiednik nie dosłyszał i szybko przechodziłam do innych grzechów. Zdarzyło się kilka razy drążenie, dopytywanie, czy sama, czy z kimś innym, w jaki sposób... szybko zbywałam, odpowiadałam najkrócej jak się da, żeby tylko zakończyć temat, a potem i tak miałam wyrzuty sumienia, że byłam nie w porządku wobec Pana Boga i pewnie spowiedź jest nieważna.
Na katechezie przecież zawsze wmawiali nam, że zatajenie grzechów to zło, potem jest świętokradztwo z przyjmowaniem komunii i za takie rzeczy to tylko męki piekielne.
Pani Marta (inna niż wcześniej wspomniana) napisała:
Na spowiedzi jak powiedziałam, że zwątpiłam w Boga i dawno nie byłam w kościele i na spowiedzi, to ksiądz proboszcz pominął temat zwątpienia i zapytał się mnie, czy spałam już z chłopakiem. Miałem 22 lata.
Pani Anna Jawor (zdecydowała się podać nazwisko) wspomina:
Jako już dorosła kobieta pamiętam, jak ksiądz zapytał mnie, w jakich pozycjach uprawiam seks... Zatkało mnie na chwilkę, odmówiłam odpowiedzi stwierdzając, że to nie jego sprawa, po czym okropnie mnie zwyzywał i jeszcze rozgrzeszenia nie dostałam (...) postanowiłam, że już czegoś takiego więcej nie popełnię!
Pani Marta (inna niż wcześniej wspomniane) napisała:
Nigdy nie zapomnę szoku, kiedy mój ówczesny chłopak (wtedy 25-letni) powiedział mi, że podczas spowiedzi zawsze opowiada swojemu spowiednikowi (tak, chodził zawsze do tego samego) z detalami, co dokładnie robi w łóżku. Nawet w jakiej pozycji, no wszystko. I był w nie mniejszym szoku, kiedy mu powiedziałam, że inni księża nie wypytują aż tak i że to wcale nie jest obowiązkowe, żeby się tym dzielić z księdzem.
Pani Dorota (inna niż wcześniej wspomniana) napisała:
Mojej znajomej - bardzo wierzącej - pytał, co ze spermą robi, jak się zabezpiecza? Ona mu na to, że to męża sprawa, a ten ją objeżdżał, że nie.
Pani Samanta napisała:
Moja teściowa mi opowiadała, że ją ksiądz na spowiedzi pytał, czy używa antykoncepcji… Teściowa mężatka, 3 dzieci, no i przed 60.
Podobnie relacjonuje pani Zuzanna (inna niż wcześniej wspomniana):
Moją przyszłą teściową ksiądz z zapałem wypytywał o to, czy się onanizuje, czy uprawia seks, czy ma myśli o seksie, czy ogląda porno - kobieta po sześćdziesiątce, raczej nie z tych „młodych duchem". Do dziś to wypomina, ilekroć mowa o mszy.
Pani Beata wspomina:
Mnie na spowiedzi przedślubnej 31 lat temu ksiądz dopytywał gdzie, z kim, jak długo, czy we dwoje, a może we troje czy czworo, a może na schodach? Czy tylko normalnie w łóżku? Czy na trzeźwo, czy po używkach? (...) Jedyne co chciałam wówczas, to wydostać się stamtąd, by nie słuchać jego dyszenia. Od tamtej pory spowiedź dla mnie nie istnieje. Kościół już też.
Pani Katarzyna z Wolbromia w woj. Małopolskim napisała:
Na początku dałam księdzu papier, który później miał oddać mi podpisany. Bez tego papierka nie dostałabym ślubu. Cała spowiedź (trwała z pół godziny) była w tonie seksu przedślubnego; ile razy, z kim, gdzie, w jakich pozycjach, z jakim zabezpieczeniem, czy z orgazmem...za każdym razem kiedy zatykało mnie z wrażenia, ksiądz ponawiał pytanie i drążył jeszcze bardziej. Miałam wrażenie, że sprawia mu to przyjemność. Najbardziej jest mi wstyd, że odpowiedziałam na te wszystkie absurdalne pytania, bo bałam się, że nie dostanę tego papierka. Był to zwykły szantaż. Po spowiedzi czułam się jak psychicznie zgwałcona, aż było mi niedobrze. Mój mąż spowiadał się przede mną, u tego samego księdza i spotkało go to samo. Jestem pewna, że ten zboczeniec nie tylko mnie tak wykorzystał.
Chcąca zachować anonimowość mieszkanka Częstochowy tak wspomina spowiedź przedślubną w „duchowej stolicy Polski” na Jasnej Górze:
Standardowo mówię jakieś grzechy typu, że przeklinam, pokłóciłam się z teściową o obiad itp. Nagle pytanie, czy to oznacza, że mieszkamy razem pod jednym dachem. Mówię, że tak, no i się zaczęło. Czy śpimy w tym samym łóżku? Tak. Czyli seks jest? Tak. A jaki? No to mówię, że to intymne i wystarczy pokuta za to, że jest. On mówi, że nie może dać tak ogólnie, tylko musi wiedzieć, jaki i czy z zabezpieczeniem. Mówię, że tak. Pyta jaki. Mówię, że prezerwatywa, a on zaczyna niegrzecznym tonem, że nie o to pytał. No to mówię, że różny. On pyta, czy inny niż tradycyjny. No to mówię już wkur***na, że nie wiem, o co chodzi i że różny. A on mi zaczyna wymieniać, czy anal był, czy członka do buzi brałam? To ja mówię, że chciałabym, żeby to między mną a Bogiem zostało. Na co on mówi, że ślubu on ma udzielać i też musi wiedzieć. Ja już cała w stresie, mówię, że no różny i już niech da pokutę za każdy. A ten z tekstem czy ten anal też w zabezpieczeniu, bo jak tak, to czy to oznacza, że też z innymi współżyję. Myślałam, że się spalę tam ze wstydu, po wszystkim praktycznie wystrzeliłam z kościoła jak z procy, Nigdy więcej się nie spowiadałam nigdzie.(…) Myślę, że nie byłam jedyna.
Pani Kaja tak wspomina:
Brat miał ślub i się uparł, że pięknie będzie, jak siostra zostanie świadkiem. No z bólem, bo już byłam raczej wątpiąca, ale podeszłam do św. Sakramentu spowiedzi, by móc przyjąć komunię, bo brat mega prosił. Pochodzę z Krakowa, wybrałam teoretycznie najbardziej liberalny kościół Franciszkanów. Z tym, że w takiej anonimowej budce nic nie widać. Mogła mi dać do myślenia nastolatka, która tuż przed moją koleją wybiegła z tego konfesjonału z płaczem. No, ale klękam, jak Pan Bóg przykazał. I okazuje się że: sex przedmałżeński w narzeczeństwie to oczywiście grzech, bardzo mocny, zwłaszcza że mój narzeczony, Francuz, jest protestantem. "Moje dziecko, to grozi ekskomuniką". (…) I tu następują pytania, których nikt o zdrowych zmysłach by nie zadał: jak często w tygodniu ten zakazany sex? Czy domacicznie, czy nie? I czy nie ze zwierzętami…? Serio. Potem kazał mi odmówić 5 zdrowasiek leżąc krzyżem przed ołtarzem. Wyszłam i już tam nigdy nie wróciłam. Teraz robię apostazję.
Pani Joanna (inna niż wcześniej wspomniane) napisała:
Miałam wtedy 28 lat i poszłam do spowiedzi, bo miała być Pierwsza Komunia mojej chrześnicy. Wyklepałam zwyczajową formułkę, grzechy, a ksiądz zaczyna pytać, jak współżyłam. Ja na to, że normalnie, a on zaczyna wypytywać o pozycje, jakie lubię. Szczęka mi opadła. Powiedziałam, że nie zamierzam z nim na ten temat rozmawiać, a jeśli go to bardzo interesuje, to za rogiem jest wypożyczalnia kaset wideo, niech sobie pożyczy film dydaktyczny. On na to, żebym uważała, bo mogę nie dostać rozgrzeszenia (za zatajenie grzechu i on jest od oceniania "ciężkości"). No to ja na to: jak nie, to nie! Zebrałam się i wyszłam! To była moja ostatnia "spowiedź " i nie planuję już nigdy następnej.
Pan Michał wspomina:
Ja musiałem pójść do spowiedzi, bo moja siostra bardzo chciała, żebym był jej świadkiem na ślubie. Poszedłem do dominikanów, bo wydawali się w miarę na poziomie. Ponieważ nie chodziłem już wtedy do kościoła, a tym bardziej do spowiedzi od lat, więc z trudem przypomniałem sobie całe to "obraziłem Pana Boga następującymi grzechami" intro i przeszedłem do listy grzechów, które też pochodziły z czasów późnej podstawówki. Ksiądz w pewnym momencie przerwał mi i zapytał znudzonym głosem - onanizm był? No i taki to był mój ostatni raz jakieś 20 lat temu.
Niezwykle dramatyczną historię opowiedziała pani Tatiana :
Tak mnie przepytywał, że od długiego klęczenia prawie zemdlałam. Ja już mówiłam mu, że słabo się czuję, że tak mam, jak jestem długo w jednej pozycji i muszę wyjść, a on nawijał i nawijał, wypytywał czy i jak kocham się z moim ówczesnym chłopakiem. Pytał: czy to były stosunki? Czy petting? Jak często? Nie podobały mi się te pytania - chyba w spowiedzi nie ma to większego znaczenia. Najważniejsza jest skrucha. Wnerwił mnie obojętnością. Jakiś stary facet. W końcu powiedziałam wychodzę, a wówczas spowiadający powiedział, abym wróciła, jak się poczuję lepiej. Mnie już szaro robiło się przed oczami, tak jak w starych telewizorach szumy. Nie da się zapomnieć takiego braku empatii. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Dwóch spowiedników, dwa konfesjonały i jedna kolejka. Tak długo mnie trzymał, że ludzie za mną, a było ich z 10-15, gdy ja rozpoczynałam spowiedź, zdążyli się wyspowiadać w czasie, kiedy mnie spowiadał. (…) To była moja ostatnia spowiedź. Kościół Świętej Trójcy w Krakowie. Ojcowie dominikanie tam spowiadali.
Molestowanie seksualne za pomocą słów, z jakim nierzadko wierni spotykają się w polskim Kościele często naznacza ich życie trudno usuwalnym psychicznym piętnem.
Pani Anna (inna niż wcześniej wspomniane) napisała:
Ksiądz w czasie spowiedzi, na jakieś moje grzechy (jakie grzechy może mieć 10-latka?) powiedział: „jak się popieści, to się zmieści” i wykonywał w konfesjonale ruchy ręką jak przy masturbacji! Ten ksiądz nie żyje od 20 lat, a ja to do dziś pamiętam, jakby to było wczoraj...
Wspomniana już Pani Emma wyznaje:
Tak się bałam piekła, że spowiadałam się gorliwie ze wszystkiego... Ciarki mnie przeszły właśnie, jak sobie przypominam ten dziecięcy ból, kołatanie serca i strach przed torturami, jeśli się nie wyspowiadam z obrazków w książce... Kiedyś chyba nawet ksiądz nie dał mi rozgrzeszenia jako młodszej nastolatce za tego typu „grzechy". Koszmar, co ja przechodziłam przez spowiedź. Chyba najgorsza trauma z dzieciństwa.
Pani Zofia wspomina:
Od razu mi się przypomniało dzieciństwo, spowiedź w wieku ok. 11 lat i ksiądz wypytujący, czy miewam sny o dotykających mnie panach, czy lubię się bawić swoją „pisiulką”, czy dostałam już okres... przez całą spowiedź coraz bardziej sapiący, co wtedy bardzo mnie dziwiło. Wstydziłam się komuś powiedzieć, ale od tamtej pory byłam niewierząca;
U mnie też ta moja nieszczęsna spowiedź i wypytywanie księdza wzbudziły ogromne poczucie winy i wstyd, że w ogóle mogę myśleć o sprawach związanych z ciałem! Ja miałam mózg do tego stopnia przeprany, że potem za każdym razem, jak mi się taka myśl pojawiła, to jakbym słyszała w głowie myśl „grzeszysz! módl się” i automatyczne parcie, żeby modlitwy klepać... Dla dorastającej nastolatki to była masakra, całkowicie zniszczyło mi to szanse na inne niż koleżeńskie relacje z chłopcami. Trzeba było wyjazdu za granicę i cierpliwego obcokrajowca (który wielokrotnie był zdziwiony moim wszechobecnym poczuciem winy, które określał jako „katolickie”), żebym w ogóle miała pierwszego partnera, w wieku 22 lat.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
Komentarze