Gotowanie się w smole za niechodzenie do kościoła, połamanie kości za pranie w niedzielę, rak za Halloween, śmierć za bawienie się siurkiem - tak katecheci straszą dzieci na lekcjach religii. Zebraliśmy wasze historie
Miałem może z pięć lat (ćwierć wieku temu!). W gminnym przedszkolu stara jak świat siostra zakonna indoktrynowała nas, nazywając to katechezą. Ona zazwyczaj siadała na krzesełku, a wokół niej chmara dzieci, po turecku, na podłodze. Na jednej z „katechez” opowiedziała nam następującą historię, która zszokowała mnie tak, że przez kolejne ćwierć wieku została ze mną.
„Był sobie chłopiec krnąbrny, który sprawiał rodzicom wiele kłopotów. Wdawał się z rówieśnikami w zwady, niszczył cudze mienie, nie słuchał poleceń tak matki, jak i ojca. Jednym z jego ulubionych zajęć było łapanie owadów i okaleczanie ich. Pająkom wyrywał nóżki, muchom skrzydełka. Okaleczał biedne stworzenia boże, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji. Z biegiem lat (jak to bywa) dojrzał, jego zachowanie unormowało się. Dorósł, znalazł pracę, wyprowadził się z domu i ożenił. Wielka radość ogarnęła całą rodzinę, gdy wybranka jego serca ogłosiła, że spodziewa się dziecka. Po okresie oczekiwania, gdy dziecko przyszło na świat, rodzinę zamiast radości ogarnął wielki smutek. Dziecko urodziło się bez rączek i nóżek, przypominając te owady skrzywdzone przez ojca noworodka”.
Tak przedszkolną katechezę wspomina pan Radek z fejsbukowej grupy Apostazja 2020. Nie jest jedyną osobą, mającą takie wspomnienia. Podobne historie opowiadają też rodzice, których dzieci aktualnie chodzą do przedszkola lub szkoły i uczęszczają na lekcje religii. Według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w 2019 r. brało w nich udział 88 proc. uczniów.
Zapytałem członków fejsbukowych grup Apostazja 2020, NIE CHRZCZĘ – droga do świeckiego państwa i Nasze dzieci nie chodzą na religię o straszenie dzieci na katechezie i w kościele. Zebrałem ich opowieści i podzieliłem na kategorie. Jest wśród nich m.in. straszenie piekłem, śmiercią albo kalectwem za grzechy własne lub rodziców, za niechodzenie do kościoła, straszenie związane ze sferą seksualną.
Warto przy okazji zaznaczyć, że Episkopat sprawuje nad nauczaniem religii tylko nadzór merytoryczny, tzn. dotyczący programu nauczania. Natomiast kontrola pracy katechetów jako nauczycieli należy do dyrektora szkoły.
Niektóre elementy nauki chrześcijańskiej (ukrzyżowanie, piekło, szatan) budzą wśród dzieci grozę, nawet gdy nie jest to intencją katechetów.
Pani Emilia napisała:
Przez prawie całą podstawówkę byłam przekonana, że pójdę do piekła, bo nie pomodliłam się wieczorem i rano przed pierwszą komunią, a przecież trzeba się modlić zawsze rano i wieczorem. Pamiętam, jak już w kościele przed komunią sobie to uświadomiłam i w panice zaczęłam się zastanawiać, czy jeszcze mogę gdzieś iść się wyspowiadać, bo tyle zdążyłam nagrzeszyć od spowiedzi poprzedniego dnia. Co to był za stres! I całe lata z poczuciem winy.
…do dzisiaj pamiętam jak bardzo za dzieciaka bałem się spowiedzi, zwłaszcza tego, że zapomnę o jakimś grzechu i dalej będzie on ma moim koncie – wyznaje pan Dariusz.
Jedna z osób wspomina:
W VI klasie szkoły podstawowej ksiądz jak miał fazę, to opowiadał o znakach wieszczących rychłą apokalipsę, bo świat odszedł od Boga. Gdzieś tam było trzęsienie ziemi, gdzieś wybuch wulkanu, jakieś tsunami, to uruchamiało jego opowieści.
Pani Zosia pisze:
Lata temu mój brat (wtedy 7-8 lat) wrócił z niedzielnej mszy jakiś smutny. Zapytałam, o co chodzi. Brat rozpłakał się, zaczął opowiadać, że ksiądz krzyczał o cierpieniu w życiu, o smutkach i chorobach i on tak sobie myśli, że po co właściwie w takim razie żyć? Że to jest smutne i się boi, i właściwie to lepiej umrzeć szybko.
Dość powszechne zjawisko straszenia dzieci przez katechetów nie sprowadza się tylko do posługiwania się pojęciem grzechu i koncepcją piekła znanymi z Ewangelii. Księża i zakonnice sięgają także po zaczerpnięte ze Starego Testamentu kategorie klątwy i kary boskiej w życiu doczesnym. Wychodzą nierzadko też poza treści zawarte w Biblii, sięgając po religijne "legendy miejskie".
Pani Lila napisała:
Katechetka opowiadała nam swoje prorocze sny (mieliśmy po 9/10 lat), w których widziała nasze grzeszne dusze ociekające ropą itp. (była bardzo obrazowa).
Kuzynkę ksiądz nastraszył, że jak w domu słychać jakieś stuki, to chodzi diabeł. Nie mogła spać przez wiele nocy – zapamiętała pani Marta.
Pani Lena wspomina, jak ksiądz straszył, że diabeł wejdzie w nasze ciało i będzie nami sterował.
Pani Paulina pisze:
Z czasów podstawówki pamiętam historię, że pewna osoba świadomie przyjęła komunię z grzechem ciężkim i opłatek zamienił się w kamień, przez co później ta osoba nie mogła mówić.
Panu Michałowi utkwił w pamięci taki epizod:
Nam kiedyś ksiądz opowiadał, że jakaś rodzina obraziła księdza, ksiądz ją przeklął i członkowie rodziny zaczęli po kolei ginąć. Katolickie „Oszukać przeznaczenie”.
Jak donosi pani Ewelina:
…jednej z dziewczynek, z którą kiedyś pracowałam (miała ok 10 lat), zakonnica powiedziała, że Bóg może zesłać komuś raka, jeżeli ta osoba obchodzi Halloween.
Pani Martyna poczyniła interesujące spostrzeżenie:
To ciekawe, że oni nie straszą piekłem za złe uczynki, tylko za niechodzenie do kościoła.
Zauważyła to również pani Monika: Ja to pamiętam taki standard, że szatan czeka na każdym rogu ulicy, że poluje na niedobre dzieci. Niedobre, czyli takie, co nie chodzą do kościoła, bo przecież nie takie, co kradną i przeklinają, tylko zawsze straszyli tym niechodzeniem do kościoła. No bałam się tego polowania, można było dostać niezłej schizy.
Wspomnienie pani Magdaleny:
Szkoła podstawowa, bodaj druga lub trzecia klasa - "Jak nie pójdziesz raz do kościoła, to masz grzech śmiertelny, diabły w piekle będą gotować cię w smole". Miałam po tym wiele koszmarów. Moja mama poszła do szkoły ich ochrzanić, że dopuszczają do tego, by katechetka tak gadała.
Natomiast pani Edyta wspomina:
Powiedziałam, że nie zawsze uczęszczałam na mszę i taki opasły ksiądz o fizjonomii à la Dziwisz mi powiedział, że po śmierci nie pójdę do nieba, tylko zostanę w takim limbo i będę w kajdanach z kulą u nogi przychodzić codziennie do kościoła. Byłam mała, więc przeraziła mnie ta wizja, szczególnie ta ciężka kula u nogi i później czułam się mega winna, że nie chodzę do kościoła.
Internautka o nicku Pani Natalia opowiada:
Mnie na spowiedzi proboszcz powiedział, że lepiej się rzucić ze skarpy, niż nie iść na niedzielną mszę. Przytoczył mi też opowiastkę na ten temat z Biblii. Miałam 10 lat.
Pan Mariusz wspomina:
Nigdy nie zapomnę, jak będąc pacholęciem, usłyszałem od zakonnicy o wyglądzie siostry Diesel, że gdy nie będę chodził regularnie do kościółka, moi rodzice mogą z tego powodu ciężko zachorować. (…) I osrany ze strachu klepałem te paciorki, nie mając zielonego pojęcia, o co w nich chodzi. Ta instytucja ma perfekcyjne metody prania mózgu - szczególnie u dzieci…
Pani Katarzyna zapamiętała:
Niezliczone historie o chłopcach, którzy po komunii w niedzielę woleli jeździć na swoich nowych rowerach, zamiast iść do kościoła i teraz są sparaliżowani, bo mieli wypadek.
Inny z internautów napisał:
Pamiętam (…) jedno kazanie na mszy dla dzieci, jak to pan ksiądz opowiadał, że gdzieś tam dzieci zamiast na mszę poszły do kina na poranek. Rodzice mieli im dać "na ofiarę" tj. dla księdza, a te dzieci do kina poszły (…). W kinie wybuchł pożar i wszystkie dzieci się spaliły...
Pani Ula zapamiętała taką historię:
Ludzie szli do kościoła, a sąsiad kopał dół. Na ich uwagę, że w niedzielę się nie pracuje, odpowiedział im brzydkim słowem. Kiedy wracali, sąsiad leżał martwy w tym dole.
Internautka chcąca zachować anonimowość napisała:
Mam 12-letniego pasierba, który nie chciał chodzić na religię, ale katechetka straszyła go, że "jeśli nie będzie chodził na religię, to spłonie w piekle i będzie cierpiał".
Pani Marysia wspomina:
Pamiętam, że mama opowiadała, że u nas (chyba w klasie 1-3) bardzo dużo dzieciaków wracało do domu przerażone, że jak nie będziemy uważać na religii, to przejedzie nas samochód. Pani katechetka długo w naszej szkole nie pobyła.
Inna internautka opowiada:
Pewna pani pomyślała sobie, że zrobi w niedzielę małe pranie, bo przecież to nic złego (w domyśle - zamiast pójść do kościoła). Wieszając je, spadła ze stołka i się połamała.
Najliczniejszą grupę przerażających historii, opowiadanych dzieciom na katechezie i w kościele stanowią te mające wpoić wiarę w Boga.
Pani Monika wspomina:
III klasa szkoły podstawowej. Katechetka opowiedziała nam historię o rodzinie, która była wieziona pociągiem do Oświęcimia. Wiedzieli, co ich czeka, postanowili odebrać sobie życie. Ojciec podał truciznę dzieciom i żonie. Sam nie zdążył zażyć, pociąg odbili partyzanci. Stracił rodzinę. Morał: mężczyznę spotkała kara, bo nie zaufał Bogu. Miałam potem koszmarne sny.
Pan Artur opowiada:
Pamiętam historyjkę o synu, który kiedy się żenił, to na nowe gospodarstwo domowe i dla całej rodziny dostał od matki poświęcony krzyż, aby sobie go powiesił w mieszkaniu. Niestety, syn wyrzekł się Boga i krzyż wyrzucił na śmietnik. I od tej pory same nieszczęścia go spotykały, łącznie z tym, że po rozpadzie małżeństwa i śmierci dzieci stoczył się w alkoholizm i umarł.
Pan Henryk napisał:
Pamiętam taką historię usłyszaną na lekcji religii w gdzieś w klasie 1-3: Facet w wielki piątek pije sobie wódkę z kolegą, jego żona wraca z pracy i mówi: "Co? Wielki piątek, a ty wódkę pijesz!? Popatrz, Jezus patrzy". Mówiąc to, wskazuje na krzyż wiszący na ścianie. Facet niewiele myśląc, robi z chleba dwie kulki, zakleja nimi Jezusowi oczy i mówi: "No to już nie patrzy". Na następny dzień mężczyzna obudził się niewidomy.
Na wymienionych na wstępie facebookowych grupach znaleźliśmy wiele podobnych opowieści:
Pewien mężczyzna przechwalał się, że niczego nie zawdzięcza Bogu, lecz wyłącznie pracy własnych rąk. Miał wypadek i stracił obie ręce.
Pewien mężczyzna chciał ściąć drzewo, w które wrośnięta była kapliczka. Siekiera odbiła i go zabiła.
Pewien mężczyzna obecny przy porodzie żony, poprosił o zdjęcie krzyża ze ściany w sali porodowej, bo nie chciał, żeby jego dziecko widziało krzyż. Dziecko urodziło się niewidome. Nigdy krzyża nie zobaczy.
Pewna nauczycielka zdjęła w szkole krzyż ze ściany. Urodziła potem dziecko bez rąk i nóg.
Chłopiec jadł w piątek kanapkę z wędliną. Zakrztusił się i umarł.
Pani Marta wspomina:
W pierwszej klasie podstawówki pani katechetka opowiadała o Bogu (dobry tato) i szatanie (źródło zła). Żeby tak małe dziecko zakumało, podała przykład (który wrył mi się w pamięć, jak widać, bo był nie tylko absurdalny, ale też w sumie straszny) – np. jak wejdziesz na taboret i spadniesz, to znaczy, że to szatan cię zepchnął niewidzialną ręką. No nie balibyście się fizycznej obecności demona mając parę lat?
Pani Karolina opisuje:
Córce w drugiej klasie bardzo obrazowo przedstawiano, co będzie się z nimi działo w piekle, jeżeli zgrzeszą i umrą. Ognie piekielne, diabły, demony itp. Córka nie spała po nocach, płakała, bała się nawet, że ja umrę. Na szczęście już nie mamy tego problemu.
Pani Paula napisała:
...moja córka w pierwszej klasie poszła na religię. Katechetka puszczała dzieciom jakieś bajki o Sądzie Ostatecznym. Dziecko klęczało wieczorem przy łóżku i płakało, bo tam było powiedziane, że jak nie będzie chodzić do kościoła, modlić się i żałować za grzechy, to pójdzie do piekła i spłonie. To było straszne. Córka płakała, że nie chcę się spalić, bo to będzie ją bardzo bolało. Oczywiście skarga w szkole była i to przez wszystkich rodziców.
Pani Aleksandra wspomina:
...mój brat był mały, wieczorem histerycznie się rozpłakał. Po pytaniu o co chodzi, powiedział: „bo najpierw umrze tata, bo jest najstarszy, potem mama, potem siostra i jak mnie pan Jezus znajdzie?!”. Nie wiem, co nawciskał/a mu katecheta/ka, ale tak rozdygotanego nie widziałam go nigdy.
Pani Karolina (inna niż wspomniana wcześniej) napisała:
W pierwszej klasie podstawówki katechetka powiedziała mi, że po śmierci pójdę z mamą do nieba, a mój ojciec (niewierzący, nieochrzczony) do piekła i już nigdy go nie zobaczymy.
Pani Joanna napisała:
Umarła Dina. Najukochańszy pies mojej pięcioletniej wówczas córki. Pojawiły się oczywiście historie, że teraz Dina jest szczęśliwa, że jest po drugiej stronie tęczy, że się bawi i biega po niebieskich i tęczowych łąkach z innymi zwierzątkami. Córka podzieliła się tym na religii w przedszkolu. Siostra jej na to, że kto ci takich bzdur naopowiadał, że zwierzęta nie mają przecież duszy, że teraz po prostu zgnije w ziemi, że nie wolno jej takich rzeczy słychać o tych łąkach i powiedz mamie, że przez to nie osiągnie zbawienia. Że jak będę tak okłamywać dziecko, to obie pójdziemy do piekła... Wróciła do domu w totalnej histerii. To była ostatnia lekcja religii mojej córki.
Pani Małgorzata wspomina:
Lekcja religii o zarzynaniu baranków na ołtarzu w ofierze Bogu. Moja bardzo mocno wierząca córeczka w czwartej klasie szkoły podstawowej z dnia na dzień stała się... ateistką.
Internautka o nicku Kat Kus opowiada:
Mojej córce 2 lata temu, w zerówce, katechetka powiedziała, że Mikołaj nie przynosi prezentów, bo nie żyje od dawna. Przy okazji świąt Wielkanocnych powiedziała, że śmierć to powód do radości, bo dusza idzie do Boga. Była rozmowa z panią. W dość ostrym tonie.
Pani Paulina opowiedziała:
W przedszkolu katecheta twierdził, że to szatan zesłał papużkę falistą, która wleciała przez okno i odwróciła uwagę dzieci od katechety. Kim trzeba być, żeby oczekiwać, że pięciolatki zignorują wizytę papużki falistej i zamiast tego będą cię w skupieniu słuchać?
Podobne historie, opowiadane przez internautów na Facebooku:
Ja miałam koszmary przez tryptyk Memlinga, wiecie który. Pani katechetka potwierdziła, że piekło tak wygląda… miałam wtedy z 8-9 lat.
Mnie już straszyli w przedszkolu pokazując ilustrację diabła z workiem i mówiąc "taki diabeł zabiera niegrzeczne dzieci do tego worka i zabiera do piekła".
Pamiętam, jak w II klasie podstawówki katechetka mówiła, że diabły w kotłach ze smołą będą nas gotowały i mieliśmy to rysować.
Kojarzę też z przedszkola historyjkę o tym, że w piekle ludzie mają ogromnie długie łyżki i nie są w stanie nimi jeść.
Pani Paulina (inna niż wcześniej wymieniona) opowiada:
Mój F. zapytał się mnie kiedyś (zaraz po tym, jak poszedł do przedszkola i zaczął lekcje religii), co my takiego zrobiliśmy, że Pan Jezus umarł za nasze grzechy. Przez rok miał fazę na rysowanie ukrzyżowania... no masakra. Zobaczcie, jak to się wbiło mu do głowy. Pani katechetka potrafiła powiedzieć do dzieci, że są opętane bo... są niegrzeczne.
Pani Iga napisała:
Moja córka na religii w drugiej klasie podstawówki usłyszała, że Jezus umarł za jej grzechy i w komunii jedzą ciało Jezusa. Miała 7 lat, bała się. To była jej ostatnia lekcja religii.
Pani Jadwiga relacjonuje:
Katechetka dzieciom w klasie drugiej opowiadała na lekcji religii, że jeżeli nie będą regularnie na mszach to ciernista korona, którą ma na głowie Jezus, będzie mu się wbijać w głowę, kaleczyć i krew będzie spływać mu po twarzy. Będzie Jezus z ich powodu bardzo cierpiał.
Pani Jowita wspomina:
Kiedyś na rekolekcjach mieliśmy wypisać na kartkach popularne grzechy i przybijać je gwoździami do krzyża, myśląc o tym, że tymi grzechami zabijamy Jezusa. Jak teraz o tym pomyślę, to mam ochotę znaleźć tego księdza i jemu coś przybić.
Pan Cezary napisał:
"Jezus wniósł krzyż na wzgórze za Wasze grzechy, a Wam się nie chce w niedzielę do kościoła iść" - teraz widzę, że to tani trick.
Pani Milena wspomina, co mówił ksiądz:
"Ty nie pójdziesz do piekła, jeśli nie pójdziesz do kościoła w niedzielę, ale pójdą twoi rodzice, bo to oni są odpowiedzialni za wychowanie ciebie w zgodzie z Panem Bogiem. Dlatego w najbliższą niedzielę rano pójdź do nich i proś. Jak trzeba, to błagaj, żebyście poszli do kościoła - wtedy będziecie razem w niebie".
Z wpajaniem poczucia winy wiąże się też częste składanie na barki dziecka odpowiedzialności za grzechy rodziców.
Pani Agnieszka zapamiętała taką historię:
Córka bezbożników zachorowała na tajemniczą chorobę polegającą na tym, że chrząstki w krtani jej się coraz bardziej ściskały i nie mogła jeść, a z czasem i oddychać. Ale jak się rodzice pomodlili, to cudownym sposobem ta krtań się poszerzyła i modlitwa uratowała dziecku życie. Jak to teraz piszę, to czuję zażenowanie, że ktoś nam takie kity wciskał, ale przeraziłam się nie na żarty.
Pani Ewa wspomina:
Kiedy moi rodzice się rozwodzili, ksiądz mówił mi, że jeśli dojdzie do rozwodu to oboje pójdą do piekła i że muszę ich powstrzymać. Nie ma to jak przenosić odpowiedzialność za rozwód na 11-letnie dziecko i straszyć je wizją wiecznego potępienia rodziców.
Pani Marta napisała:
Syn mojego brata ciotecznego również został zapisany na religię, mimo że rodzice to ateiści. Nie chcieli, by siedział sam w świetlicy itd. Gdy na lekcji powiedział, że rodzice są niewierzący, ksiądz roztoczył przed nim wizje wiecznych mąk w krwawym piekle, braku życia wiecznego dla nich, potępienia przez Boga. Dziecko przez tydzień nie mogło dojść do siebie.
Pani Magda wspomina, co usłyszała na religii:
Mama pójdzie do piekła, bo wzięła rozwód (miałam 9 lat i zryło mi to banię).
Pani Marta (inna niż wcześniej wspomniana) zapamiętała z katechezy że:
chore dzieci rodzą się dlatego, że kobieta zgrzeszyła.
Pani Ilona pisze:
Znam sytuację, gdzie ksiądz dziecku powiedział na religii, że jego choroba nieuleczalna jest karą boską za grzechy rodziców.
Panu Piotrowi w pamięć zapadła
Historia o chłopczyku, który bawił się siurkiem i Pan Jezus sprawił, że chłopiec ten umarł.
Pani Natalia wspomina:
W gimnazjum miałam nienormalną katechetkę. Praktycznie na każdej lekcji nas czymś straszyła. Mówiła, że używanie antykoncepcji to największy grzech i się za to trafia do piekła, a jak kobieta używa spirali, to później rodzi dziecko z tą spiralą w głowie.
Pani Daria zapamiętała, że
Prezerwatywy rozciągają macice i wypadają od nich włosy.
Pani Magdalena wspomina:
Pokazywane zdjęcia zakrwawionych płodów, projekcje filmów. Coś w stylu objazdowego cyrku, jaki teraz uprawia Kaja Godek, z tym że wtedy to było na lekcjach religii. (...) Dla nas, dzieci, to było dużo brutalniejsze niż wizyta w Auschwitz.
Pani Aniela napisała:
Straszne wrażenie zrobiła też na mnie historia nienarodzonych dzieci. Siostra opowiadała o aborcji oczywiście w taki sposób, że to jest zabijanie nienarodzonych dzieci przez rozrywanie ich szczypcami na kawałki - co było już wystarczająco przerażające, ale później zachęcała nas do adopcji duchowej takich dzieci i odmawiania w ich intencji różańca codziennie przez 9 miesięcy, żeby jednak matki je urodziły. Ponieważ - co najstraszniejsze - dzieci, które nie zostaną ochrzczone trafią prosto do piekła. Nie ma dla nich szans. Tylko dlatego, że nie zostały ochrzczone i ciąży na nich najstraszniejszy z grzechów, czyli grzech pierworodny. Pamiętam, jak bardzo mnie ta wizja przerażała. Jako dziecko z podstawówki naprawdę wyobrażałam sobie te dzieci jak niemowlaki, które bez żadnej sensownej przyczyny trafiają na wieki do piekła i smażą się na rozgrzanych rusztach i płaczą bez końca.
Pan Michał napisał, jak przerażającym doświadczeniem była dla niego Pierwsza Komunia:
Ja pamiętam opowieści księdza z podstawówki, który mówił o tym, ze jak ugryziesz hostię, to zacznie się z niej lać krew i będzie wylewała nam się z buzi. Wystarczająco przekonujące dla 8 latka.
Podobne wspomnienia ma pani Joanna:
Ksiądz, jeszcze na religii w salce, opowiadał, jak dwóch facetów wykradło hostię z kościoła. Wzięli szpilki i zaczęli nakłuwać, no i krew zaczęła z niej tryskać na wszystkie strony! Opowiadał bardzo obrazowo, dzieci siedziały jak zahipnotyzowane. A mieliśmy wtedy po 7, 8 lat... Do tej pory pamiętam to przerażenie.
Napisała o tym także pani Monika:
Podstawówka, przygotowanie do komunii. "Pod żadnym pozorem nie wolno gryźć hostii przy komunii, ani tym bardziej jej wyjmować po przyjęciu! Bo jak pogryziecie to wam się krew w ustach pojawi z tej hostii, a jak wyjmiecie to ta hostia zamieni się w kawałek ciała Jezusa i będziecie szukać pomocy u księdza, jak dwaj chłopcy kiedyś szukali u mnie, bo Jezus im się śnił co nocy przez to, że tę hostie wypluli i schowali! Nawiedzał ich co noc, póki tej hostii nie odnieśli do kościoła i ja się nią zająłem, odprawiłem modły i przestały ich te sny nawiedzać".
Najbardziej szokujące wspomnienie z Pierwszej Komunii ma pani Ania:
Przed pierwsza komunią ksiądz całej grupie dzieci powiedział, że jeśli nie wyspowiadamy się ze wszystkich, ale to wszystkich „grzechów”, to po przyjęciu pierwszej komunii opłatek zacznie krwawić nam w ustach i wszyscy obecni będą wiedzieli, że zatailiśmy grzechy. Jakie „grzechy” ma 7-8 letnie dziecko?!! Miałam koszmary przez długi czas.
Pani Elena opowiada:
A ja w podstawówce słyszałam, że w piekle wszyscy śpią na madejowych łożach i gotują się w kotłach ze smołą, i są obdzierani ze skóry.
Pani Iga wspomina:
Zakonnica mówiła, że w piekle będzie nam diabeł haczykami powieki przebijał i ciągnął za nie traktorem.
Pan Miguel napisał o księdzu-katechecie: Nam pokazywał obraz Hieronima Boscha i mówił o gotowaniu ludzi, obcinaniu uszu i języka.
Pani Sonika opowiada:
Ja pamiętam, że krew mi się poleje z ust, jak złamię zasady postu i zjem kiełbasę przed święconką albo w wigilię. Nie tknęłam mięsa.
Pani Justyna wspomina:
W trzeciej klasie podstawówki katechetka mówiła nam, że w 2000 roku będzie koniec świata (to był 1999) i diabeł będzie chodził po domach zabijając grzeszników. Przytaczała tę historię, kiedy ktoś był niegrzeczny i gadał na lekcji. Moja mama poszła do proboszcza na skargę, bo potem miałam lęki, w efekcie katechetka mnie gnoiła...
Pan Łukasz zapamiętał historie:
O duszyczkach nieochrzczonych dzieci błąkających się po świecie, niemogących odejść do nieba (które czasem w nocy skrzydłami uderzają w okno).
O ludziach, którzy sprofanowali komunię i jakaś moc porywała ich i wrzucała pod pociąg.
O duszach czyśćcowych chodzących po ziemi i... karzących za przeklinanie.
Pan Aleksander wspomina:
Może to nieprzerażające, ale w podstawówce katechetka wpuszczała atrament do słoika z wodą, żeby zademonstrować, jak grzech się rozprzestrzenia w duszy, jeśli nie ma spowiedzi i rachunku sumienia.
Pani Maria wspomina:
Zakonnica katechetka pokazała dzieciom z pierwszej klasy, siedmiolatkom, film spreparowany z drastycznymi scenami rzekomej aborcji. Córeczka znajomej wtedy to odchorowała wysoką kilkudniową temperaturą.
Pani Milena ma takie wspomnienie:
Kiedy byliśmy w 4. klasie podstawówki katechetka puściła nam "Pasję" Mela Gibsona. Kiedy zobaczyliśmy na początku ostrzeżenie, że to nie dla wrażliwych i w ogóle +16, trochę się zaniepokoiliśmy, no bo jednak byliśmy dziećmi. Kto oglądał ten film ten wie, jaki jest. Był po hebrajsku (?) bez napisów, więc nic nie rozumieliśmy, widzieliśmy tylko lejącą się krew. Większość dzieciaków płakała, odwracała się, próbowała uciec za drzwi, ale ta zamknęła nas w sali i karała wszystkich za "brak szacunku". Odwracała nas z powrotem do ekranu i kazała dokładnie patrzeć, bo potem zrobi z tego test. Mało tego, potem na zebraniu nazwała nas idiotami, bo źle to napisaliśmy. Skończyło się zwolnieniem ze szkoły i traumą całej klasy.
Pani Dominika napisała:
Nam zakonnik w II kl. liceum puścił „Egzorcyzmy Emily Rose”. Ze wstępem, że to wszystko na faktach i że na youtube są nagrania tej prawdziwej opętanej dziewczyny. Mimo że miałam 17 lat, to mocno mi to wtedy zryło beret. Jeszcze głupia wyszukałam te nagrania.
Strach przed opętaniem zaszczepiany w dzieciach i młodzieży przez katechetów pojawia się w relacjach niezwykle często.
Pani Paulina (inna niż poprzednio wymieniona) wspomina:
Pamiętam też kiedy w gimnazjum/podstawówce był poruszony temat opętania i ksiądz powiedział, że każdy grzech może skończyć się opętaniem, bo demony czekają na skalaną grzechem duszę, żeby móc ją przejąć. Pomimo tego, że nie byłam już typowo małym dzieckiem, bałam się na każdym kroku, kiedy zostawałam sama, szczególnie w ciemności. Kiedy budziłam się o 3 w nocy (godzina demonów), wpadałam w panikę i czasem zdarzało się, że nie spałam z tego powodu nawet do 5/6 rano.
Pani Lila pisze:
Nie jestem pewna, czy to efekt jakiegoś konkretnego straszenia, ale do 12 roku życia bardzo bałam się opętania, nie rozumiejąc, dlaczego Bóg na to pozwala, bo rozumiałam to tak, że każdy może być opętany i automatycznie idzie do piekła wtedy.
Pani Kamila napisała:
Jak ja chodziłam do gimnazjum, na religii katechetka puściła świadectwo kobiety, która została porażona przez prąd, bo miała założoną wkładkę. Wmawiano nam na religii, że muzyka elektroniczna to dzieło szatana, a podczas dyskotek ludzie popadają w trans i nieświadomie odprawiają rytuały ku chwale Mrocznego Pana.
Pani Natalii koleżanka opowiadała, że:
Katechetka mówiła, że do niemieckich dróg dodaje się płody z aborcji, dlatego te drogi są takie wytrzymałe.
Pani Zuza wspomina:
Mi kiedyś katechetka mówiła, że na Halloween w innych krajach wypatrasza się noworodki i jeśli chodzimy zbierać cukierki, to przyczyniamy się do śmierci dzieci. Chcę tylko zaznaczyć że byłam wtedy w trzeciej klasie i dużo dzieciaków nabawiło się przez jej gadanie traumy.
Pan Roman napisał:
W kościele na mszach dla dzieci kojarzę jakąś historię o dziecku, (…) które było złe i miało sen o tym, że jak się nie nawróci to zje je lew, po czym wdrapało się na statuę lwa i zmarło od ugryzienia skorpiona, który uciekł z załadunku bananów i się tam schował.
Pan Paweł wspomina:
U nas salezjanie mieli niezdrowa fascynacje geologią i bajdurzyli z przejęciem, jak to we Włoszech łańcuszek z położonych na ziemi medalików zatrzymał fale lawy z wulkanu i tylko dzięki niemu anonimowe miasteczko nie uległo zagładzie. Jak dziś pamiętam, jakie to na mnie wrażenie zrobiło.
Pani Kaja pisze:
Koledze katecheta powiedział, że skoro jego mama czyta horoskopy, to wszyscy w jego rodzinie są potępieni, a także jego dzieci i pokolenia przodków wstecz też. Jak by to miało działać (szczególnie u tych przodków), już nie wyjaśnił.
Pani Natalia też zapamiętała swoją katechetkę:
Opowiadała też historię, jak pilot leciał samolotem i rozmyślał o zdradzie żony - i wtedy zobaczył przez szybę samolotu lewitującego ojca Pio, który pogroził mu palcem, że ma tego nie robić.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
Komentarze