Minister Beata Kempa wprost zaprzeczyła wcześniejszym zapowiedziom Prawa i Sprawiedliwości. Powiedziała że rząd na realizację obietnicy o podniesieniu kwoty wolnej od podatku ma cztery lata, choć nie może nie wiedzieć, że premier Beata Szydło obiecywała wprowadzenie tej zmiany w ciągu pierwszych stu dni rządu
Co do kwoty wolnej, to mamy cztery lata na dojście do pułapu, który obiecaliśmy.
W kampanii prezydenckiej kwotę wolną na poziomie 8 tysięcy zł dla wszystkich obiecywał Andrzej Duda. Miała obowiązywać od początku 2016 r.
Później deklarację złożyła Beata Szydło w exposé, 18 listopada 2015 roku - podniesienie kwoty wolnej zostało wymienione w planach na pierwsze sto dni rządu.
Ani pierwszego, ani drugiego terminu PiS nie dotrzymało. Politycy tej partii kluczyli, zmieniali plany, proponowali kolejne wersje i rozwiązania, ale nie przyznawali, że po 500 plus priorytetem jest obniżenie wieku emerytalnego, a na kwotę wolną - podobnie jak pomoc frankowiczom - po prostu nie ma pieniędzy.
W efekcie sprawa zamieniła się w teatr. Prezydent po wygranych wyborach złożył projekt ustawy, który większość parlamentarna i rząd PiS się nim nie zajęły. Rok później - 31 października 2016 r. - PiS złożyło projekt ustawy o zmianach podatkowych, w którym zapisano, że kwota wolna od podatku nie wzrośnie do 2018 r. Potem Henryk Kowalczyk zapowiedział podniesienie kwoty wolnej kosztem przedsiębiorców, co szybko zdementowała Beata Szydło - udzieliła wywiadu, w którym poddała w wątpliwość, czy w ogóle będą zmiany w podatkach, z którymi PiS wiązało zmianę kwoty wolnej od podatku.
25 listopada Mateusz Morawiecki zakomunikował jeszcze inne rozwiązanie - od początku 2017 r. kwota wolna będzie większa, ale tylko dla najbiedniejszych. Wyniesie 6600 zł w skali roku dla wszystkich, którzy zarabiają mniej niż 11 tys. złotych rocznie (czyli ok. 900 zł miesięcznie). Zmiana odciąży ok. 3 mln osób, dla większości obywateli będzie obojętna, a kilka procent najbogatszych w ogóle straci prawo do kwoty wolnej.
Ustawę przepchnięto błyskawicznie, jako projekt poselski, bez żadnych konsultacji, w nocy z 28 na 29 listopada. Prezydent Duda podpisał ją w zaledwie trzy godziny po głosowaniu.
Rządzący się spieszyli, ponieważ do podniesienia kwoty wolnej zobowiązywał ich wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października 2014 r. Uznał on wówczas, że kwota wolna od podatku w wysokości 3091 złotych narusza konstytucyjne zasady i zobowiązał rządzących do podniesienia jej do 30 listopada 2016.
Gdyby PiS nie przegłosowało nowej kwoty wolnej, złamana zostałaby konstytucja. Ostatni dzień listopada był też ostatnim dniem, w którym można było wprowadzić zmiany w podatkach na 2017 rok. Gdyby politycy spóźnili się o dwa dni, kwoty wolnej nie mogli by podnieść przed początkiem 2018 r.
Rząd oczywiście wiedział o obowiązujących terminach. Mimo tego przepisy zmienił w ostatnich chwili, komunikując opinii publicznej ostateczną ich wersję zaledwie 3 dni wcześniej. Jednocześnie złamał w ten sposób jedną ze swoich kluczowych obietnic (czyli 8 tys. zł dla wszystkich). Po tak precyzyjnych deklaracjach najważniejszych polityków obozu władzy niezrozumiałe jest, dlaczego Beata Kempa zachowuje się, jakby nigdy ich nie słyszała.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze