0:000:00

0:00

Prawa autorskie: EU/Lukasz KobusEU/Lukasz Kobus

"O ile Europa zatwierdzi naszą szczepionkę, nie przewidujemy opóźnień w dostawach. Ilość dawek będzie jednak mniejsza niż początkowo zakładano ze względu na ograniczoną wydajność zakładów produkcyjnych w europejskim łańcuchu dostaw" - napisał w mailowym oświadczeniu rzecznik firmy AstraZeneca z 22 stycznia 2021.

Zmniejszona liczba dostępnych dawek to jednak de facto opóźnienia.

Pierwszą umowę Komisja Europejska podpisała z AstrąZeneką w sierpniu 2020 roku, gdy szczepionka weszła w końcową fazę testów klinicznych. W ramach porozumienia firma ma dostarczyć państwom członkowskim UE 300 milionów dawek, z możliwością zwiększenia dostaw o kolejne 100 milionów.

W rozmowie z portalem Politico anonimowy unijny urzędnik wyjawił, że Komisja zapłaciła producentowi kilkaset milionów euro z budżetu UE. Za te pieniądze AstraZeneca miała zabezpieczyć zdolności produkcyjne, by rozpocząć transport do krajów Unii szybko - gdy tylko jej szczepionka dostanie wymagane zgody.

Dlatego Komisja nie kryje irytacji. Domaga się dokładnych informacji o planowanych dostawach, by państwa członkowskie mogły uwzględnić je w kalendarzach szczepień.

Unia podejrzewa, że zmniejszenie dostaw - według przecieków aż o 60 proc. w pierwszym kwartale - to nie przypadek.

Możliwości zdaniem Unii są dwie: albo obiecane szczepionki nigdy nie powstały, albo AstraZeneca sprzedała je gdzie indziej. Niewykluczone, że złamała tym samym postanowienia kontraktu z UE. Po spotkaniu z przedstawicielami firmy w poniedziałek 25 stycznia 2021 komisarz ds. zdrowia Stella Kyriakides (na zdjęciu) ogłosiła, że wyjaśnienia są niesatysfakcjonujące.

Przeczytaj także:

Komisja koryguje plany

Informacje o zmniejszonych dostawach od AstryZeneki to cios dla UE, która spodziewa się, że to na nią spadnie odium za opóźnienie. Unia i Europejska Agencja Leków (EMA) miały w najbliższych dniach ostatecznie zatwierdzić do użytku preparat tej firmy.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu, 19 stycznia 2021, Komisja Europejska wydała oficjalny komunikat, w którym ponagliła państwa członkowskie. Chciała, by do marca 2021 roku co najmniej 80 proc. unijnych obywateli powyżej 80. roku życia oraz 80 proc. służb medycznych i pracowników domów opieki zostało zaszczepionych.

Co więcej, KE sugerowała, by w połowie 2021 poszczególne kraje Unii zaszczepiły minimum 70 proc. całej populacji dorosłych.

W wywiadzie dla francuskiego radia "Europe 1" 24 stycznia 2021 - niecały tydzień później - szef Rady Europejskiej Charles Michel przyznał jednak, że nie będzie to łatwe. Podkreślił, że liczy na "zmobilizowanie linii produkcyjnych" i na to, że do końca stycznia na rynek trafi trzecia szczepionka.

Czy będzie to preparat AstryZeneki? Jak najszybszej zgody na dopuszczenie jej do obrotu chcieliby zniecierpliwieni europejscy przywódcy. Na spotkaniu Rady Europejskiej 21 stycznia 2021 wskazywali wręcz, że część szczepionek mogłaby zostać przekazana państwom członkowskim jeszcze zanim Unia i EMA oficjalnie je zaakceptują.

Na razie w UE można podawać szczepionki firm BioNTech-Pfizer i Moderna. Oprócz AstryZeneki na zgodę czekają preparaty Sanofi-GSK, Johnson & Johnson i CureVac, z którymi KE podpisała już umowy ramowe. Trwają rozmowy z firmami Novavax i Valneva.

Szczepionka AstryZeneki jest wyczekiwana ze względu na cenę niższą od BioNTech-Pfziera i mniejsze wymagania co do temperatury jej podawania. Jej dostawy miały rozpocząć się w połowie lutego, ale firma musiała powtórzyć część badań klinicznych. Pojawiają się kolejne wątpliwości co do jej skuteczności dla osób powyżej 65. roku życia.

Polska narzeka na Unię

W połowie stycznia 2021 koncern BioNTech-Pfzier poinformował o zmniejszeniu dostaw szczepionki do wszystkich krajów UE. Powodem były prace modernizacyjne w fabryce w Puurs w Belgii, gdzie preparat jest produkowany. Firma ma wrócić do harmonogramu dostaw w tym tygodniu (od poniedziałku 25 stycznia) i zacząć nadrabiać opóźnienia.

Zwiększone dostawy szczepionek Pfizera mają rozpocząć się 15 lutego 2021.

Radosław Fogiel, poseł i rzecznik Prawa i Sprawiedliwości w wywiadzie dla "Sygnałów Dnia" radiowej Jedynki 25 stycznia 2021 zapewniał, że w Polsce jedynym problemem jest dziś właśnie dostępność szczepionek.

"Wąskim gardłem, które ogranicza nas w zwiększaniu tempa szczepień, nie jest wydolność systemu, sprawność polskiej służby zdrowia, liczba czy chęć do pracy polskich lekarzy. To wszystko jest" - stwierdził Fogiel.

Rzecznik PiS wykorzystał okazję, by jednocześnie skrytykować Unię Europejską ("nie jest klubem ludzi, którzy są dla siebie wyłącznie mili") i Niemcy. Bo rząd Angeli Merkel postanowił kupić dodatkowe szczepionki poza unijnym łańcuchem dostaw. Niemcy pozyskali w ten sposób dawki, których zakupu - jak ustaliło Politico - odmówiły pozostałe kraje UE, w tym Polska.

Teraz Fogiel z jednej strony mówi o niemieckim braku solidarności. A z drugiej zapowiada, że Polska być może pójdzie za przykładem sąsiadów.

"Trzeba podjąć dodatkowe działania. Zarówno Komisja Europejska jak i Polska powinny to zrobić. My już to robimy. Będziemy badać możliwości uzyskania szczepionek bezpośrednio od producentów. Mówimy oczywiście o tych producentach, którzy zostaną dopuszczeni przez Europejską Agencję Leków" - mówił na antenie "Jedynki".

Jak na razie jednak ani rosyjska szczepionka Sputnik V, ani chińska Sinopharm nie dostały wymaganych zgód. Mimo to produkty chińskie w połowie stycznia postanowił kupić rząd Węgier - na własną odpowiedzialność.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze