"Jeśli nie poczynimy zdecydowanych kroków, czeka nas katastrofa ekologiczna, której skutki będą odczuwalne nie tylko dla środowiska naturalnego, ale także dla każdego z nas" - piszą autorzy Narodowej Strategii Owadów Zapylających. Na świecie od lat spada liczba takich owadów, w tym pszczół. A od nich zależy los rolnictwa, również w Polsce
Według raportu specjalistów z Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) z 2015 roku, z dwóch tysięcy gatunków pszczół żyjących w Europie około 9 procentom grozi wyginięcie. Jedną z głównych przyczyn jest rolnicza chemia, przede wszystkim pestycydy.
Aż 3/4 wszystkich roślin uprawnych to rośliny zapylane przez owady. A ich plony zapewniają 1/3 globalnej wartości produkcji rolnej. W takiej sytuacji ochrona pszczół i innych zapylaczy staje się kwestią bezpieczeństwa.
Coraz więcej krajów opracowuje i wdraża strategie ochrony owadów zapylających m.in. Irlandia, Wielka Brytania i Norwegia. Żaden polski rząd jak dotąd nie wypracował takiej strategii. Narodową Strategię Ochrony Owadów Zapylających - w ramach akcji Adoptuj Pszczołę - przygotowała wspólnie z naukowcami Fundacja Greenpeace Polska.
"Liczebność, różnorodność i w ogóle istnienie owadów zapylających są kwestiami fundamentalnymi z punktu widzenia bezpieczeństwa ludzkości. Dlatego trzeba je uznać za zasób strategiczny. Bez nich, np. pszczół, po prostu stanie nam rolnictwo, bo nie jesteśmy w stanie ich całkowicie zastąpić" - mówi OKO.press dr hab. Hajnalka Szentgyörgyi z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, jedna z autorek strategii.
Organizacja zaapelowała do ministra środowiska Henryka Kowalczyka i ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, by wzięli udział we wdrażaniu Narodowej Strategii Ochrony Owadów Zapylających.
Dokument został opublikowany kilka dni przed pierwszym, wprowadzonym z inicjatywy ONZ, Światowym Dniem Pszczoły obchodzonym 20 maja.
Prawie 90 proc. wszystkich roślin kwiatowych wymaga do produkcji nasion udziału zapylaczy. Najważniejszymi owadami zapylającymi są pszczołowate, są najlepiej przystosowane do zapylania roślin kwiatowych.
W Polsce najbardziej znana jest pszczoła miodna, choć jest tylko jednym z 470 gatunków pszczół żyjących w naszym kraju. A także trzmiel, który coraz częściej jest wykorzystywany do zapylania upraw szklarniowych. Ale zapylają też inne owady, np. motyle i muchówki oraz chrząszcze.
Trzmiel Bombus schrencki. Fot. Lech Krzysztofiak, Stowarzyszenie Człowiek i Przyroda
"Niestety w Polsce nie mamy danych o wpływie najbardziej szkodliwych czynników - intensywnego, wielkoobszarowego rolnictwa i urbanizacji - na liczebność poszczególnych gatunków owadów zapylających" - mówi OKO.press dr hab. Szentgyörgyi.
Mamy takie informacje z Europy Zachodniej, głównie z Wielkiej Brytanii i Holandii. I z nich - przez analogię - możemy wyciągnąć wnioski, w jaki sposób wspomniane i inne czynniki wpływają na stan populacji owadów zapylających w naszym kraju.
"A skoro wiemy, że za granicą przyczyniają się one do spadku ich liczebności i różnorodności gatunkowej, to podobne procesy zachodzą również w Polsce" - mówi badaczka.
Co by się stało, gdyby w Polsce znacznie spadła liczebność i różnorodność gatunkowa owadów zapylających? W pierwszej kolejności pojawiłby się problem z wielkością i jakością plonów uprawianych i dziko rosnących owoców.
"Co prawda, niektóre rośliny owocowe - jak np. truskawki - mogą zapylać się same. Ale badania naukowe dowiodły, że owoce uzyskane w drodze samozapylenia są mniejsze, słabsze, a nawet niedorozwinięte. Są też rośliny, które w ogóle nie radzą sobie bez zapylaczy. Jak np. koniczyna, ogórek, czereśnia, czy śliwa" - mówi dr hab. Szentgyörgyi.
Mamy już przykłady na świecie, co się dzieje w rolnictwie, gdy zabraknie owadów zapylających. Najbardziej znany pochodzi z Chin. Inny zaś z USA.
W chińskiej prowincji Syczuan uprawia się owoce, ale intensywne stosowanie pestycydów w zasadzie zabiło na tym obszarze zapylacze.
"I tam ludzie muszą ręcznie zapylać drzewa owocowe, co generuje ogromne koszty i wpływa na cenę owoców. Bo pracownikom trzeba zapłacić, a owady zapylały za darmo. Właśnie dlatego zaliczamy zapylanie do usług ekosystemowych - takich, których sama przyroda nam dostarcza za darmo" - mówi dr hab. Szentgyörgyi.
Natomiast amerykańska Kalifornia jest największym na świecie producentem migdałów. Znajdują się tam wielohektarowe uprawy tych orzechów, na których nie rośnie nic innego. W efekcie zapylacze tam zaniknęły.
"Dlatego trzeba było wprowadzić pszczoły miodne, by zapylały migdałowce. Rocznie sprowadza się tam półtora miliona uli, co oczywiście podnosi cenę uprawy migdałów" - mówi uczona.
Dane szacunkowe mówią, że wkład pszczół i innych owadów zapylających w światową gospodarkę wynosi od 153 mld do nawet 265 mld euro (w zależności od metodologii oszacowań). Dla Polski nie mamy takich danych, ale autorzy strategii oceniają - na podstawie tylko najbardziej rozpowszechnionych upraw - udział owadów zapylających w wartości produkcji rolnej na 3 do 4 mld zł.
"Aby zatrzymać spadek różnorodności i liczebności zapylaczy, potrzeba szybkich działań.
Nie wystarczą jednak wyłącznie inicjatywy instytucji badawczych czy organizacji pozarządowych. Niezbędne jest zaangażowanie instytucji państwa i wszystkich obywateli. Tylko wspólnymi siłami możemy zatrzymać proces wymierania gatunków i populacji zapylaczy" - czytamy w dokumencie.
Dlatego strategia, obok diagnozy wskazującej na główne zagrożenia dla owadów zapylających w Polsce, zawiera również rekomendacje skierowane do różnych grup: rządu (państwa), samorządów, instytucji badawczych i szkół wyższych, NGO, przedsiębiorców, rolników i społeczeństwa.
Autorzy wskazują, że "następnym etapem pracy nad Strategią będzie dopracowanie kierunków działań z instytucjami i podmiotami, podparte deklaracjami współpracy oraz wskazanie obszarów prawodawstwa wymagających zmian pozwalających na osiąganie celów Narodowej Strategii Ochrony Owadów Zapylających".
Z całą strategią można się zapoznać tu.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze