Koalicjant Prawa i Sprawiedliwości, partia, której pełna nazwa brzmi Porozumienie Jarosława Gowina, straciła właśnie jednego ze swoich liderów. Problem w tym, że dwa zwalczające się obozy inaczej wskazują kto przestał nim być.
Chodzi o spór między frakcją Adama Bielana, przewodniczącego Konwencji Krajowej, a zwolennikami obecnego prezesa Jarosława Gowina.
- Pierwsi uważają, że Gowin nie jest prezesem od 2018, a jego obowiązki od wczoraj pełni Bielan.
- Drudzy stoją na stanowisku, że od wczoraj Bielan jest zawieszony, a wkrótce może w ogóle zostać usunięty w partii. Wszystko wskazuje na to, że jednak znacząca większość partii stoi za wicepremierem Gowinem.
„Sąd koleżeński powierzył mi pełnienie obowiązków prezesa partii. Będę organizował demokratyczne wybory na kongresie partii w czerwcu. Sam w wyborach na prezesa nie wystartuję” – mówi OKO. press Adam Bielan. Jego zdaniem sytuacja w partii jest poważna i trzeba ją porządkować, a porządkami ma się zająć on sam.
„Ujawnił się pewien problem, gdyż prezes partii po raz ostatni był wybierany w 2015 roku. Jego kadencja upłynęła zaś w kwietniu 2018 roku. Z naszego statutu wynika, iż jeśli prezes nie pełni funkcji, to sprawuje ją przewodniczący kongresu krajowego. A jest nim dziś Adam Bielan. Sąd koleżeński stwierdził więc obecnie, że skoro prezes nie został ponownie wybrany, to jego kadencja upłynęła, a p.o. prezesa jest właśnie Adam Bielan” – wyjaśniał podstawy takiego stanowiska Stanisław Urban z sądu koleżeńskiego, zwolennik Bielana.
Razem z nimi dwoma zawieszono również członkinię sądu koleżeńskiego Annę Jóźwik i Marcela Klinowskiego.
Jednak we wczorajszym (czwartek, 4 lutego) głosowaniu w prezydium partii, którego legalności Bielan i kilkoro jego ludzi nie uznaje, tylko dwie osoby zagłosowały przeciwko wnioskowi o jego zawieszenie.
„Bielan próbuje tworzyć wrażenie, że nastąpiło jakieś pęknięcie w partii. Prawda jest jednak taka, że jest o krok od wyrzucenia z partii i tylko jego los jest przesądzony. Trwa rozpaczliwa próba stworzenia koła poselskiego wokół jego ludzi, ale poza Kamilem Bortniczukiem, który broni go jak niepodległości, nikt otwarcie nie zadeklarował, że odchodzi” – mówi nam jeden z współpracowników wicepremiera.
Kto ma rację? Obie strony twierdzą, że dysponują ekspertyzami prawnymi. Na nasze pytanie o to, kto ma rozstrzygnąć ten prawny spór, Bielan wskazuje na sądy powszechne. Nie ma jednak wątpliwości, że miażdżąca większość prezydium poparła wniosek o jego wyrzucenie. Sam Jarosław Gowin wstrzymał się od głosu. Dzisiaj, w piątek 5 lutego, wieczorem ma odbyć się posiedzenie zarządu partii, na którym posłowie mają określić swoje stanowiska w sprawie głosowania.
Wszystko wskazuje jednak na to, że Adam Bielan nie ma wystarczającego poparcia, by odkręcić wczorajszą decyzję.
Ostatnie wydarzenia to finał sporu, który tlił się przez wiele miesięcy i rozpoczął się od konfliktu wokół sprzeciwu Gowina niezgadzającego się na organizowanie wyborów prezydenckich w maju 2020 roku.
Konflikt z Gowinem
Tak więc Adam Bielan, jedyny europarlamentarzysta Porozumienia, dziś zawieszony, wkrótce ma zostać wykluczony z jej szeregów.
To kulminacja sporu o to, czym ma być Porozumienie i jak widzą przyszłość członkowie tej partii. Bielan, nazywany przez lata „spin doctorem”, w przeszłości rzecznik Prawa i Sprawiedliwości, poseł tej partii, eurodeputowany, a potem po kilkuletniej banicji wicemarszałek Senatu, od kilku lat był jednym z liderów Porozumienia. Jednak realnie, jak twierdzi większość polityków partii, wciąż czuł się członkiem PiS.
„Zachowywał się, jakby był oddelegowany jako namiestnik prezesa PiS do partii, której jedynym celem jest bycie przystawką. Oficjalnie deklarował lojalność wobec Porozumienia, a jednocześnie robił wszystko, by utemperować każdą próbę niezależności”
– mówią nam zwolennicy Gowina.
Sam eurodeputowany jeszcze kilka dni wcześniej czuł się bardzo pewnie. O zbliżającym się posiedzeniu mówił, że będzie to jedynie spotkanie towarzyskie, bo kierownictwo w tym kształcie nie ma prawa się zbierać. Teraz podnosi, że według statutu wszystkie głosowania muszą odbywać się tajnie. Czwartkowe prezydium odbywało się zdalnie, więc każdy mógł zobaczyć kto i jak głosuje.
Jeszcze w czwartek przed południem wydawało się, że konflikt, jaki narastał między Bielanem a stronnikami Jarosława Gowina w Porozumieniu, znów skończy się na prężeniu muskułów. Od wielu tygodni trwała medialna wymiana ciosów między nimi, ale czarę goryczy przelały ostatnie decyzje sądu partyjnego.
Jego skład pod przewodnictwem Urbana zawiesił tydzień temu w partii Stanisława Derechajło, sekretarza generalnego, i Roberta Anackiego, wiceprezesa, uznawanego za jednego z najbardziej brutalnych zwolenników Gowina.
Powodem decyzji sądu miały być m.in. nieprawidłowości w wyborze władz w regionie, o które wnioskodawcy oskarżali Anackiego. Jednak orzeczenia sądu większość członków nie uznaje, bo nie uznaje w ogóle prawa sądu do wydania takiej decyzji.
W gruncie rzeczy to jednak tylko preteksty, bo chodzi o spór o to, jaką rolę powinno odgrywać Porozumienie w Zjednoczonej Prawicy.
Mentalnie nie wyszedł z PiS
„Bielan przez ostatnie miesiące walczył o swoją pozycję. Gdy był w Porozumieniu mógł się przedstawiać, jako ten, który steruje partią koalicyjną i trzyma ją w garści. Wczorajsza decyzja i głosowanie, w którym przegrał 23 do 2, to dowód na to, że realnie ma za sobą garstkę ludzi. Nie ma mowy o żadnym rozłamie” – mówi nam jedna z posłanek partii Gowina i podkreśla, że Bielan od dawna kwestionował pozycję lidera.
Zwolennicy Gowina uważają, że Bielan inspirował nieprzychylne publikacje na temat swoich konkurentów w mediach i donosił na swojego prezesa koalicjantom z PiS.
Co innego usłyszeliśmy od stronników europosła, nazywanych przez zwolenników Gowina „Bielankami”.
„To nie my zaczęliśmy tę awanturę. Gowin budował sobie pozycję i paktował z opozycją. Realnie ma tylko swoje skromne grono wyznawców, z którymi większych rzeczy nie zrobi. Co najwyżej może się zapisać z nimi do PSL-u, czy PL2050, ale na to jakoś zbyt wielu chętnych nie ma i to po obu stronach” – mówi nam jeden z ludzi Bielana i sugeruje, że wicepremier chciał zdradzić Zjednoczoną Prawicę i rozmawiał o współpracy z opozycją, w tym z samą Platformą. Nie ma na to jednak żadnych dowodów.
NIC MNIE TO NIE OBCHODZI, a nawet bardziej: Niech się tłuką! Gorzej, że takie tumany, które nawet w "papirach" partyjki typu "pięciu na krzyż" mają bajzel rządzą krajem. TO JEST DRAMAT, a nie, czy Bielan, Gowin czy też inny z /Nie/Porozumienia będzie szefem kanapy.
następne prezesie guano zaśmierdziało
Nagle zwolennicy Bielana ni stąd, ni zowąd dostali oświecenia, że Gowin od 2018 r. nie jest prezesem partii? Niech się w tej partii dalej okładają łopatami po łbach i ryją pod sobą doły. Najbardziej przerażające jest jednak to, że ci ludzie rządzą krajem.
Przednie. Jeszcze kilka dni temu towarzysz Bielan w Tok.fm stwierdził, że prześladowanie polityczne prokuratorów w postaci karnego wysyłania ich do innych miejscowości jest w pełni uzasadnione, bo mają inne poglądy niz prezes. To klasycznie nazistowskie stanowisko – wola Wodza ponad prawem i Konstytucją. W tym przypadku zaś tow. Bielan nagle powołuje się na jakieś prawo? On zna znaczenie tego słowa? Aktualna wola prezesa Gowina jest inna niż wola prezesa Kaczyńskiego – która zwycięży, zobaczymy. Wszyscy trzej warci siebie.
Losy Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin nie nauczyły nikogo ,że z pisem nie wchodzi się w koalicję. PiS to partia autorytarna wręcz totalitarna,która zostawia po sobie tylko zniszczenie. Im gorzej dla ZP tym lepiej dla Polski.
Ciekawa, że odpalili to akurat teraz. Rzucają ochłap mediom, żeby gadać o tym przez następne 48 godzin. Możliwy rozpad koalicji rządzącej rozpala umysły. Dziwne tylko, że strona atakująca w partii kanapowej nie potrafi policzyć swoich zwolenników. Chcą przykryć inne wydarzenie?
Pytanie czy Bielan sam zaczął, czy ktoś go podpuścił w celu utemperowania Gowina…
ile bym dal, zeby sie dowiedziec, czy to Bielan mial przeciagnac Gowina przez bloto, czy to Gowin PIS. Choc mozna dojsc do wnioski, ze oni tam wszyscy siebie nawzajem zwalczaja, naturalnie nadprezes obserwuje i ma ubaw