Przed najnowszym odcinkiem „Powiększenia” zbierałam głosy słuchaczek i słuchaczy na temat ich doświadczeń z podróżowaniem pociągami po Europie. Otrzymałam mnóstwo odpowiedzi. Napisał między innymi pan Marian:
„Zdarzały mi się dawniej podróże do Stambułu z wykorzystaniem pociągów. Głównym problemem były absurdalne ceny biletów międzynarodowych, więc kupowało się odcinki od granicy do granicy. Niektórzy najwięksi hardcorowcy te granice przechodzili piechotą i kupowali wyłącznie bilety krajowe. Ale warto byłoby zbadać, jak jest konstruowana międzynarodowa taryfa kolejowa, bo myślę, że wiele się nie zmieniło”.
Odpisał mu inny słuchacz: „Nic się nie zmieniło. W Europie zniesiono wiele granic, ale taryfa TCV dzieli Europę tak jak kiedyś i za to się płaci. U nas jeszcze jest ciekawy przelicznik euro (kolejowy kurs euro) wyższy niż kurs NBP”.
Czy ci dwaj słuchacze się mylą? – pytam w „Powiększeniu” Jakuba Majewskiego, prezesa Fundacji ProKolej. „Niestety, mają 100 proc. racji” – odpowiada. „Państwa traktują kolej jako ostatnie ze sreber rodowych” – w żadnej innej dziedzinie transportu tak bardzo nie dbają o monopol, tłumaczy ekspert.
W najnowszym odcinku sprawdzamy, czym jest taryfa TCV, od kogo zależy liberalizacja kolejnictwa i dlaczego bilet na tę samą trasę kupowany w Pradze jest tańszy od tego kupowanego w Warszawie.
Zastanawiamy się też, jaka tu jest rola UE, która od lat głośno deklaruje działania na rzecz pociągów jako przyjaźniejszego środka transportu niż samochody lub samoloty. „Potrzebujemy kolei europejskiej, a nie kolei od granicy do granicy” – komentuje Majewski.
„Niezbędny jest jeden regulator, a nie kilkudziesięciu, z których każdy prowadzi własną politykę wpuszczania bądź niewpuszczania komercyjnych przewoźników na tory”. Bez tego – zdaniem gościa podcastu – bilety nie stanieją.
W rozmowie sprawdzamy też, czy rację miał Sebastian Mikosz, wiceprezes IATA, gdy mówił w poprzednim odcinku „Powiększenia”, że kolej powoduje duże emisje gazów cieplarnianych. I że jest dużo droższa w utrzymaniu niż samoloty i lotniska. Czy to prawda? Posłuchaj i napisz, co sądzisz. Zapraszam! [email protected]
Ostatnio podróżowałem pendolino z Warszawy do Rzeszowa. Pociąg na trasie z Gdyni do Warszawy spóźnił się o 35 minut. Na dworcu Warszawa Centralna na ten pociąg oczekiwało bardzo wielu pasażerów, a ławek, na których można było usiąść, jest niewiele. Zawiadomiono nas, że wagon nr 7, którym miałem podróżować, zatrzyma się w drugim sektorze, a zatrzymał się na początku sektora nr. 1. Zmusiło to mnie do pośpiesznego przeciskania się z ciężką walizką przez tłum współpasażerów. W wagonie panie z wózkiem oferowały tylko wodę, nie miały np. kanapek. Te 35 min. spóźnienia pociąg dowiózł aż do Rzeszowa. Bilet kosztował mnie 236 zł.
Ależ Pan Majewski ściemnia. Albo nie rozumie istoty pytań Pani Redaktor, albo odwraca wszystkie koty do góry nogami. A już najlepsza jest jego obrona biopaliw, tak jakby one spalane nie emitowały CO2, a przy tym nie okazały się w ostatnich latach fatalne dla bioróżnorodności – przynajmniej część z nich.
Naprawdę, jako ekspert ten pan się kompromituje opisując sytuację w UK jeżeli chodzi o kolej. Główny problem, tam obecny jest taki, że przewoźnicy prywatni de facto osiągnęli monopol na przewozy – nie ma między nimi konkurencji a jest rejonizacja. Do tego koszty utrzymania infrastruktury (nie taboru) są przerzucane na państwo. Do tego porównanie z lotnictwem… samoloty nie latają po szynach. Skąd ta niezachwiana wiara w prywatyzację? Warto zobaczyć jaką batalię przebył Paryż po prywatyzacji sieci wodociągowej, gdzie firma po dostaniu koncesji przestała inwestować w infrastrukturę, a zyski transferowała na projekty poza Paryż.