NBP znów próbuje edukować warszawiaków za pomocą billboardów. W krótkim zdaniu bank centralny przekonuje nas, że wszystko jest na dobrej drodze. Tymczasem oficjalne projekcje NBP mówią nam, że do celu inflacyjnego NBP nie wrócimy nawet w 2025 roku
„Dzięki NBP Polska jest na dobrej drodze, już od 4 miesięcy ceny prawie się nie zmieniły” – czytamy na nowym, ogromnym banerze, którym oklejona została siedziba Narodowego Banku Polskiego w Warszawie.
W najprostszym ujęciu zdanie po przecinku jest prawdziwe. Wskaźnik cen w ostatnich czterech miesiącach w ujęciu miesiąc do miesiąca wynosił:
Łącznie daje to skumulowany wzrost wskaźnika cen o 0,5 proc. Zaskakujące, że autorzy nie wybrali trzech miesięcy. Wtedy mogliby nawet skrótowo napisać, że ceny spadły.
Tylko że w tym wyniku nie ma nic nadzwyczajnego. Średni wynik dla ostatnich 20 lat w okresie kwiecień-lipiec to 0,9 proc. Czyli nieco więcej, ale w tym samym rzędzie wartości. Natomiast częściej wynik z tych czterech miesięcy w tym okresie był niższy niż w tym roku. Średnią podbija kilka wyższych wyników, w tym 6,1 proc. z 2022 roku.
W ostatnich 20 latach w lipcu inflacja miesiąc do miesiąca nie była ujemna tylko pięć razy, z czego dwa to okres podwyższonej inflacji 2021-2022, a pozostałe trzy przypadki to wynik zerowy.
Lato to okres spadku cen warzyw, bo dojrzewają warzywa i owoce, jest ich dużo i są coraz tańsze. Nie ma w tym ani grama zasługi NBP.
Problem też w tym, że spadek wskaźnika inflacji, nawet miesiąc do miesiąca, nie oznacza automatycznie, że wszystkie ceny spadają. Żywność w lipcu w stosunku do czerwca staniała średnio o 1,2 proc. A więc są produkty lub usługi, które drożały, szczególnie w czteromiesięcznym okresie, o którym mówi NBP.
Taki komunikat ma małą wartość informacyjną, a może ludzi zirytować (lub rozśmieszyć).
Problemy zaczynają się, gdy odłączymy od wskaźnika inflacji ceny najbardziej zmienne, czyli paliwa, energię i żywność. To tak zwana inflacja bazowa, na którą działania NBP mają wpływ. Wówczas okazuje się, że w okresie marzec-czerwiec (nie mamy jeszcze oficjalnych danych za lipiec) inflacja bazowa wzrosła o 3,2 proc.
Taka dynamika oznacza inflację bazową na poziomie prawie 10 proc. w skali roku. A w inflacji bazowej znajduje się wiele cen zwykłych towarów i usług codziennego użytku.
Nie bez powodu zwykle najpierw podaje się wskaźnik inflacji rok do roku. Ten w lipcu wyniósł 10,8 proc. Obejmuje on 12 miesięcy, więc wyklucza czynniki sezonowe, jak właśnie coroczny spadek cen żywności latem.
Wskaźniki miesięczne są bardzo przydatne w analizowaniu trendów inflacyjnych, ale nie można podawać ich bez żadnego kontekstu, bo zamiast rzetelnej informacji otrzymujemy manipulację.
Język billboardu NBP to język politycznego sloganu. A takim językiem nie da się rzetelnie omawiać trendów inflacyjnych, na tak język nie powinno pozwalać sobie NBP. A jednak za kadencji prezesa Adama Glapińskiego już się do tego przyzwyczailiśmy.
W jaki sposób więc jesteśmy na dobrej drodze? Sama oficjalna projekcja NBP mówi, że do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.) nie dojdziemy nawet do końca 2025 roku. Jesteśmy więc na dobrej drodze, by żyć z podwyższoną inflacją kolejne lata. Taka prognoza pochodzi z oficjalnych dokumentów NBP, które zresztą w przeszłości bardzo dobrze przewidywały, co stanie się w kolejnych miesiącach. Billboard jest więc niejako przeciwko oficjalnym przewidywaniom NBP. To kolejny dowód na to, że jego zadaniem jest nie informować, ale manipulować.
Na tle Europy Polska inflacja w tym okresie też wygląda zupełnie przeciętnie. Porównujemy okres kwiecień-czerwiec, ponieważ dla lipca nie ma jeszcze w Eurostacie danych dla krajów spoza strefy euro.
Dołożenie marca może nieco zaburzyć wyniki, ponieważ wówczas polska inflacja miesiąc do miesiąca była jeszcze stosunkowo wysoka. W tych trzech miesiącach jesteśmy w Europie dokładnie w środku, na czternastym miejscu. Nie ma więc mowy o nadzwyczajnym spowolnieniu inflacji poza europejskimi trendami. W Polsce dzieje się mniej więcej to, co w innych krajach.
A jeśli już, to inflacja spada wolniej.
Przede wszystkim jednak billboardowa akcja NBP jest dla takiej instytucji po prostu uwłaczająca. Dlaczego jest merytorycznie wątpliwa już powiedzieliśmy. Bank centralny jest instytucją zaufania publicznego, która powinna być neutralna i niezależna od bieżącej polityki.
Tymczasem NBP prowadzi nieustanną kampanię promocyjną siebie i swojego prezesa. A ten na swoich comiesięcznych konferencjach prasowych za każdym razem w ledwie skrywany sposób pokazuje, która opcja polityczna jest mu bliska.
Dziękuje rządowi i atakuje Donalda Tuska czy telewizję TVN – w obu przypadkach bez wymieniania nazwiska i nazwy, ale na tyle jasno, że nie można mieć wątpliwości, o kogo chodzi.
Billboard jest włączaniem się w kampanię wyborczą na podobnym poziomie subtelności. I za publiczne pieniądze. Co, jeśli w kolejnych miesiącach inflacja będzie rosnąć miesiąc do miesiąca?
NBP będzie trzymać nieaktualny napis, czy może zdejmie go i przyzna się, że był to wydatek zaledwie na chwilę?
To drugi taki występ billboardowy obecnego kierownictwa NBP. Wcześniej na budynku instytucji zawisł napis: „Główne przyczyny inflacji to agresja rosyjska w Ukrainie i pandemia oraz jej skutki”, oraz ”obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację to narracja Kremla".
Warto je zestawić ze sobą. Razem mówią nam one: gdy inflacja rośnie, NBP nie ma z tym nic wspólnego. Gdy natomiast spada, podziękowania należą się właśnie NBP. I nie chodzi tutaj o to, że wojna nie miała wpływu na wysokość inflacji, bo miała i to kolosalny. Pisaliśmy o tym dokładniej wielokrotnie, na przykład tutaj i tutaj. Ale duża część komunikacji NBP to właśnie zdejmowanie z siebie odpowiedzialności za jakiekolwiek działania i obniżanie własnej wiarygodności przez gadulstwo prezesa i uwagi polityczne. Trudno zrozumieć, jaki cel przyświecał autorom bilboardu. Skutkiem będą głównie żarty i dalsze osłabianie autorytetu NBP.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze