Inflacja jest wysoka, bo mieliśmy wojnę za granicą, a wszędzie w naszym regionie wygląda to tak samo – mówi w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes NBP Adam Glapiński. A my pokazujemy, że to mit
Większa część wywiadu poświęcona jest najnowszej historii Polski i latom dziewięćdziesiątym. Adam Glapiński był wtedy politykiem, jednym z założycieli Porozumienia Centrum. U prezesa NBP to nic nowego – często poświęca nawet część swojej comiesięcznej konferencji na temat sytuacji gospodarczej, by przypomnieć wszystkim, że rząd Jana Olszewskiego był pierwszym demokratycznym rządem po 1989 roku, i został obalony przez nienazwane ciemne siły z Donaldem Tuskiem na czele. (To nieprawda, a tę opowieść w OKO.press na czynniki pierwsze rozkładał już Adam Leszczyński).
Część rozmowy udało się w końcu jednak poświęcić również na gospodarkę.
Według prezesa NBP problem z inflacją jest w dużej mierze opanowany, a niepochlebne interpretacje to przede wszystkim problem złośliwej opozycji.
„W Polsce używa się inflacji do walki politycznej, wmawiając społeczeństwu, że to wina NBP, rządu, Polaków, podczas gdy jej źródła płyną z agresji Rosji. Jasne jest, że ten, kto używa takiej demagogii, chcąc nie chcąc wspiera narrację Kremla. Wmawianie Polakom, że coś, co wywołała u nas agresja Rosji, jest wynikiem działań polskich instytucji i konkretnych osób, jest zarówno przykrywaniem faktów związanych z wojennymi działaniami, jak i zwyczajnym oszukiwaniem społeczeństwa dla własnych korzyści politycznych” – mówi Tomaszowi Sakiewiczowi Glapiński.
Chwilę później dodaje:
Sytuacja z inflacją w Polsce niczym szczególnym się nie wyróżnia na tle innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza tych, które graniczą z Ukrainą lub Rosją i które przeżywają okres dynamicznego rozwoju od upadku komunizmu
To fałszywa teza. Spójrzmy najpierw na ścieżkę inflacji w Polsce i kilku wybranych krajach naszego regionu:
Widać wyraźnie, że ścieżki są różne. W Polsce inflacja przebiegła bardzo podobnie jak na Słowacji, ale inaczej niż w Estonii czy na Węgrzech. Podstawowe różnice między Polską a kilkoma innymi krajami regionu polegają na posiadaniu (lub nie) własnej waluty.
Podstawowym narzędziem banku centralnego do wpływania na inflację są stopy procentowe. Podwyższając je, bank centralny zwiększa koszt kredytu, zmniejszając w konsekwencji ilość pieniądza w obiegu.
Strefa euro ma jeden bank centralny, a więc i jedną politykę pieniężną dla Portugalii, Luksemburga i Estonii.
Natomiast Polska, Węgry czy Czechy mają swoją walutę, swoje banki centralne i samemu dokonują decyzji o wysokości stóp procentowych i same kreują swoją politykę pieniężną.
O ocenę wypowiedzi poprosiliśmy ekonomistę dr. Wojciecha Paczosa z Cardiff University, badacza inflacji.
„Każdy bank centralny ma za zadanie utrzymywać inflację na niskim i stabilnym poziomie” – mówi nam dr Paczos – „W każdym kraju. Jeżeli w danym kraju – na przykład w Polsce – inflacja jest nieakceptowalnie wysoka przez bardzo długi okres (dwa lata) to obywatele mają prawo zadawać pytania, a bank centralny ma obowiązek się ze swoich działań rozliczyć.
W Polsce NBP i RPP zawiodły na całej linii – co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. To, że bank centralny w jakimś innym kraju też zawiódł – nieważne czy blisko, czy daleko, czy dawno, czy niedawno – to jest sprawa do rozliczenia dla obywateli tamtego kraju. A już z całą pewnością nie argument w obronie inflacji w Polsce, która, powtarzam – jest nie do obronienia” – zaznacza badacz stanowczo.
I dodaje:
„A gdyby faktycznie zagłębić się w analizę różnić i podobieństw, to bardzo jasno widać, że w gospodarkach, które przyjęły euro, nawet jeśli »szybko się rozwijają i graniczą z Ukrainą« inflacja spada dużo szybciej niż w Polsce.
Na Węgrzech, podobnie jak w Polsce, popełniono szereg błędów – dlatego inflacja jest tam obecnie dużo wyższa niż u nas. Tylko że to jest żadne pocieszenie – zawsze znajdzie się jakaś fatalnie zarządzania gospodarka, gdzie sytuacja będzie gorsza niż w Polsce. Ambicją polskiej gospodarki jest równać do najlepszych a pocieszać się, że nie jesteśmy najgorsi”.
Spójrzmy teraz na dane z Polski, Węgier i Estonii.
Wyraźnie widać trzy różne ścieżki. Bo pomimo tego, że we wszystkich trzech przypadkach mieliśmy do czynienia z podobnymi źródłami inflacji (okołopandemiczne pakiety stymulacyjne, szybkie odbicie gospodarcze i wzrost popytu, problemy z globalnymi łańcuchami dostaw, wojna w Ukrainie), to mamy tutaj trzy różne banki centralne i trzy inne ścieżki przebiegu inflacji.
Estonia jest częścią unii walutowej i podlega pod Europejski Bank Centralny. Jest małym krajem z mocnymi powiązaniami z Rosją. Dlatego inflacja w połowie zeszłego roku przekroczyła 25 proc. Ale później zaczęła dynamicznie spadać.
Węgry mają swój własny bank centralny. I chociaż stopy procentowe na Węgrzech są znacznie wyższe niż w Polsce (13 proc.), to jednocześnie popełniono tam więcej błędów w polityce stymulowania gospodarki. Rząd eksperymentował z cenami maksymalnymi podstawowych produktów żywnościowych, co zaburzyło rynek produktów żywnościowych i wcale nie pomogło zbić cen.
W Polsce stopy procentowe zatrzymały się na poziomie 6,75 proc. Dziś wielu ekonomistów uważa, że jest to optymalny poziom, mało kto zakłada, że zostaną podniesione. Jednocześnie polityka informacyjna prezesa Glapińskiego jest katastrofą. Co miesiąc na konferencji prasowej szef NBP podważa zaufanie do swojej instytucji i przez godzinę tyle samo co i inflacji opowiada o bieżącej polityce, atakuje opozycję i niezależne media. A to, jak Polacy postrzegają możliwości powstrzymania inflacji przez NBP, jest ważnym czynnikiem w walce z inflacją. Szef NBP nie potrafi nas przekonać, że inflacja wyhamuje. A jeśli łatwiej akceptujemy fakt ciągłych podwyżek, sprzedawcy chętniej rewidują ceny. I zamykamy się w błędnym kole.
I te różnice widoczne są na wykresach.
Mówimy jednak o wskaźniku rocznym. Ten jest chętniej podawany i komentowany przez media. Ale już w zeszłym roku inflacja była wysoka, obecny spadek dynamiki rocznej inflacji jest więc w pewnej mierze wynikiem efektu statystycznego. W końcu ceny dalej rosną.
Warto więc obserwować również wskaźnik cen z miesiąca na miesiąc. Możemy go też porównać dla kilku krajów regionu. Na wykresie stosujemy średnią z ostatnich trzech miesięcy, by wyeliminować nadmierne skoki lokalne.
Tutaj również ścieżka inflacji wygląda różnie.
Zwróćmy na przykład uwagę, że od października 2022 trzymiesięczna średnia wzrostów w Estonii z miesiąca na miesiąc jest niższa niż w Polsce.
Gdy przyjrzymy się pojedynczym wynikom miesięcznym, to w Estonii już dwa razy mieliśmy do czynienia ze spadkami (choć minimalnymi) cen. W Polsce w tym cyklu jeszcze nie mieliśmy z tym do czynienia.
Trzeba jednak dodać, że świeże dane o kwietniowej inflacji w strefie euro nie są optymistyczne – średnia inflacja wzrosła z 6,8 proc. do 7 proc. Miesiąc do miesiąca mamy spadek cen tylko w Belgii, w Holandii i właśnie w Estonii wzrosty osiągają prawie 2 proc. W ujęciu rocznym Estonia ma jednak spory spadek – do 13,2 proc. Wynik będzie zbliżony lub niższy od Polski. Nie wiemy tego, bo Eurostat oblicza inflację na podstawie innego niż GUS koszyka konsumpcyjnego. Nie możemy więc porównać tego wyniku do 14,7 proc. GUS. A w obecnym cyklu wynik Polski w Eurostacie jest zwykle niższy niż w GUS.
W strefie euro mamy jednak w końcu – choć nieznaczny – spadek inflacji bazowej.
To miara, która pokazuje trwałość inflacji – bo nie uwzględnia najbardziej chybotliwych cen energii, paliwa i żywności.
W Estonii od lipca 2022 trzyma się ona w okolicach 12-13 proc., ze wzrostami i spadkami. Ale w innym kraju regionu – w Czechach – inflacja bazowa w ostatnich miesiącach spadała. O prawie trzy punkty procentowe od października, do 11,4 proc. w marcu.
W Polsce z kolei mamy poziom podobny jak w Estonii – w marcu 12,3 proc. – ale z ciągłymi wzrostami. W Rumunii inflacja bazowa nie przekroczyła 9 proc., w marcu zaczęła spadać, na razie do 8,4 proc.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze