0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Bańka / Agencja GazetaBartosz Bańka / Agen...

W naszej cywilizacji chrześcijańskiej jesteśmy tak ukształtowani, że nie zakłócamy uroczystości, a aktywiści z KOD-u przyszli, żeby zakłócić pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”
Obecność nie jest przeszkadzaniem. Błaszczak powinien to wiedzieć.
TVN 24,30 sierpnia 2016
27 sierpnia 2016 roku podczas pogrzebu „Inki” i „Zagończyka” - stalinowskich ofiar mordu sądowego rozstrzelanych 70 lat temu (ona miała 17 lat, on 42) - przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku doszło do głośnego incydentu, w wyniku którego grupa działaczy KOD musiała opuścić zgromadzenie.

Wypowiedź Błaszczaka wyraża powtarzającą się opinię polityków PiS i sprzyjających im mediów: KOD prowokował, naruszał, zakłócał. „Oko” sprawdza, czy to prawda (teza o „naszej cywilizacji chrześcijańskiej” też budzi wątpliwości, bo aktywiści tego nurtu „cywilizacji chrześcijańskiej”, który jest bliski Błaszczakowi, regularnie zakłócali np. obchody rocznicy powstania warszawskiego i wygwizdywali m.in. prof. Władysław Bartoszewski w latach 2010, 2011, 2012, 2013).

Przeczytaj także:

Co się wydarzyło?

Dziennikarze „Oka” nie byli świadkami zdarzenia. Na podstawie zapisów wideo i wypowiedzi uczestników rekonstruujemy jego przebieg.

Grupa około 30 działaczy i działaczek (oraz trójki dzieci) KOD brała udział w zgromadzeniu przez Bazyliką Mariacką, stojąc w tłumie kilkuset osób, w tym wielu w strojach „narodowościowych”. Jak powiedziała „Oku” rzeczniczka gdańskiej policji, było to zgromadzenie publiczne zgłoszone przez IPN. W bazylice trwała msza z udziałem m.in. prezydenta i premier RP, transmitowana przez głośniki.

„Kiedy przekazywaliśmy sobie znak pokoju zaczęły się krzyki, że nie jesteśmy katolikami i profanujemy to miejsce - mówił Mateusz Kijowski TVN. - Kiedy okazało się, że dookoła jest mnóstwo flag ONR-u, wyjęliśmy nasze flagi. Nagrania, które są w internecie są późniejsze, kiedy była już policja. Na początku było mniej kulturalnie. Byliśmy atakowani - najpierw werbalnie obrażani i lżeni, potem popychani. Radek [Szumełda - Oko.press] został poturbowany (krwawiła mu ręka). Wtedy podeszło trzech policjantów.

Powiedzieli, że nie są w stanie nam zapewnić bezpieczeństwa i proszą o opuszczenie miejsca”.

„Oko” dopytało, czy nie prosił o dodatkową interwencję. Kijowski: „Pytałem, czy nie mogą wezwać większych sił, powiedzieli, że nie. Zaoferowali, że pomogą nam opuścić plac, i tak zrobiliśmy”.

W materiale Wiadomości TVP uczestnik zgromadzenia Miłosz Lodowski (architekt i prawicowy działacz) powiedział, że członkowie KOD „w pewnym momencie zaczęli krzyczeć «demokracja, demokracja», co przeszkadzało w skupieniu i nabożnej modlitwie”.

Kijowski nie pamięta, by KOD-owcy cokolwiek skandowali.

Radomir Szumeła, szef gdańskiego KODu: „Szarpali mnie, popychali. Zobaczyli to policjanci, ale zamiast zatrzymać napastników, poprosili, bym opuścił teren bazyliki”.

Zapis wideo

„Oko” analizuje trzy zapisy wideo opublikowane przez media.

Na wideo opublikowanym wPolityce i relacji Wiadomości TVP widać, jak nad tłumem przed bazyliką w pewnym momencie wznosi się biała flaga KOD. Pada pierwszy okrzyk „Zdjąć tę szmatę” i głos starszej kobiety: „Nie prowokujcie, bo będzie awantura. Niech sobie stoją”.

Narasta jednak krzyk: „Precz z komuną” i po chwili policja prowadzi przez tłum grupkę KOD, w tym Kijowskiego. Okrzyki: „zdrajca”, „alimenciarz”. Gdy grupa opuszczała już plac, młodzieniec w białej podkoszulce łapie za flagę KOD i próbuje ją wyrwać. Wtedy interweniuje policjant - chwytem od tyłu powala na ziemię napastnika, a grupka KOD oddala się boczną uliczką odprowadzana przez tłum skandujący „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”. Policjanci zatrzymują dalszy „pościg”.

Wideo w TVN to zapis wcześniejszy. Słychać, jak ktoś z KOD tłumaczy spokojnym głosem: „proszę pana, z całym szacunkiem, wszyscy jesteśmy na pogrzebie”. „Szacunku dla was zdrajcy ojczyzny nie mam” - pada odpowiedź. Na co ktoś z KOD „My tego nie oczekujemy wcale”. Okrzyk: „Te szmaty ściągać”.

Na kolejnej migawce widać, jak tłum napiera na grupkę KOD-owców, która osłania się wzajemnie.

Ktoś w koszulce narodowej blokuje innym dostęp do KOD-u. Głosy: „Odsuńmy się od śmieci”, „Kordon sanitarny”, „Patrioci się odsuwają”. Dwaj mężczyźni odciągają krewkiego prawicowca. „Nie masz wstydu, plujesz na Polskę” - słychać. „Panowie, na mszy jesteśmy”.

Jeszcze lepiej agresję niektórych prawicowców widać na filmie udostępnionym na fb KOD-u. Można zobaczyć, że młodzieniec wyrywał flagę kobiecie i szarpał się z nią dopóki nie powstrzymał go policjant.

Ocena „Oka”

Wszystkie znane nam relacje słowne i filmowe - niezależnie od tego, jak są „ustawiane” komentarzem - pokazują, że grupa KOD zachowuje się biernie, nie odpowiada na zaczepki, stara się raczej wzajemnie chronić i uspokajać otoczenie.

Czy mogło dojść do skandowania „demokracja”? Nie zostało to zarejestrowane i wydaje się mało prawdopodobne. Nie jest to zresztą najbardziej agresywne ze słów.

Osoby z KOD-u robią wrażenie zaniepokojonych. Zebrany materiał wskazuje raczej na agresywną postawę części prawicowców, których - to trzeba podkreślić - powstrzymują inni, przypominając, że „jesteśmy na mszy”.

Wiele prawicowych mediów i wielu polityków powtarza, że KOD zakłócał uroczystości. Ale nie znamy materiału, który by tego dowodził.

Złośliwe przeszkadzanie? Może i tak, ale czyje

Ustalenie, kto jak się zachowywał, jest o tyle ważne, że w grę może wchodzić przestępstwo. Według kodeksu karnego za „złośliwe przeszkadzanie” w uroczystościach religijnych czy obrzędach pogrzebowych grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności:

Art. 195. § 1. Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Tej samej karze podlega, kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym.

Samej obecności KOD na otwartym zgromadzeniu publicznym nie sposób jednak uznać za „złośliwe przeszkadzanie”. Osoby z grupki KOD brały udział w mszy, ale nawet jeśli pojawiłyby się tam z najgorszych pobudek, to dopóki nie zakłócają przebiegu nabożeństwa, nie było podstawy, aby ich stamtąd usuwać.

Analiza materiałów wideo wskazuje jednoznacznie, że to nie grupa z KOD, ale niektórzy uczestnicy zgromadzenia w narodowych koszulkach zakłócali przebieg religijnej uroczystości, skandowali niereligijne hasła, obrażali i spychali ludzi z KOD.

Czy można to uznać za złośliwe przeszkadzanie? Ocenić to powinien prokurator lub sąd - na pewno jednak uniemożliwiali, a ostatecznie uniemożliwili udział w religijnej uroczystości części uczestników.

Także kodeks wykroczeń zabrania przeszkadzania w organizowaniu lub przebiegu zgromadzenia.

Zgodnie z art. 52 par 2 kodeksu wykroczeń karalne jest:

  • przeszkadzanie w organizowaniu lub przebiegu niezakazanego zgromadzenia,
  • zwoływanie zgromadzenia bez wymaganego zawiadomienia lub przewodniczenie takiemu zgromadzeniu lub zgromadzeniu zakazanemu,
  • przewodniczenie zgromadzeniu po rozwiązaniu go przez przewodniczącego lub przedstawiciela organów gminy,
  • branie udziału w zgromadzeniu posiadając przy sobie broń , materiały wybuchowe lub inne niebezpieczne narzędzia.

Nie ma wątpliwości, kto przeszkadzał w przebiegu zgromadzenia. Nie był to KOD, nawet jeżeli jego obecność denerwowała innych uczestników.

Odpowiedzialność policji

Rzeczniczka gdańskiej policji Aleksandra Siewert przedstawia taką wersję: „W trakcie uroczystości doszło do kłótni między uczestnikami. Funkcjonariusze od razu zareagowali i podeszli do tej grupy. Na początku poprosili, aby uczestnicy kłótni się uspokoili. To jednak nie przyniosło skutku, wobec czego poprosili zgromadzonych, aby przeszli na bok, co tamci dobrowolnie uczynili, i konflikt się zakończył. Rozdzielenie dwóch grup zapobiegło eskalacji konfliktu”.

Policja zadbała o bezpieczeństwo uczestników i podjęła decyzję, że najlepszym sposobem zapewnienia go, będzie - nie „rozdzielenie”, lecz wyprowadzenie grupy KOD-owców, czyli uniemożliwienie im udziału w zgromadzeniu.

Nie jest jasne, czy policja nie złamała prawa. Z ustawy o zgromadzeniach publicznych wynika, że policja wkracza do akcji „na wniosek organizatora lub gdy ma miejsce przestępstwo”. Nie ma informacji, by organizator (IPN) wzywał policję do interwencji.

Oznacza to, że policja podjęła interwencję z powodu podejrzenia o popełnieniu przestępstwa lub wykroczenia. To, w jaki sposób policja ma zagwarantować porządek i bezpieczeństwo, nie jest uregulowane. Rzecz jednak w tym, że nie podjęła interwencji wobec sprawców lecz osób przez nie zagrożonych.

Nikogo nie zatrzymano. Policja nie powinna być z siebie zadowolona. Szczególnie, że jak mówił w związku z Marszem Niepodległości w listopadzie 2014 obecny wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński:„Apelujemy by zapewnić uczestnikom i organizatorom bezpieczeństwo. Policja nie jest formacją rządową, partyjną. Jest formacją państwową”.

Odpowiedzialność IPN

Z tego, co udało nam się ustalić, organizator zgromadzenia - czyli IPN - nie dopełnił obowiązku „zapewnienia przebiegu zgromadzenia zgodnie z przepisami prawa” i w taki sposób, by „zapobiec powstaniu szkód z winy uczestników zgromadzenia”. Nie było nigdzie przewodniczącego zgromadzenia, który powinien być na miejscu z widocznym identyfikatorem

(...) Organizator zgromadzenia oraz przewodniczący zgromadzenia są obowiązani do zapewnienia przebiegu zgromadzenia zgodnie z przepisami prawa oraz do przeprowadzenia zgromadzenia w taki sposób, aby zapobiec powstaniu szkód z winy uczestników zgromadzenia. W tym celu organizator zgromadzenia oraz przewodniczący zgromadzenia podejmują przewidziane w ustawie środki.

Przewodniczący zgromadzenia w trakcie trwania zgromadzenia jest obowiązany do nieprzerwanego posiadania w widocznym miejscu elementów wyróżniających, w tym identyfikatora, o którym mowa w ust. 3. 5. Przewodniczący zgromadzenia żąda opuszczenia zgromadzenia przez osobę, która swoim zachowaniem narusza przepisy ustawy albo uniemożliwia lub usiłuje udaremnić zgromadzenie. W przypadku niepodporządkowania się żądaniu przewodniczący zgromadzenia zwraca się o pomoc do Policji lub straży gminnej (miejskiej).

Nie zaśmiecaj głowy biskupowi

Należy też zwrócić uwagę na reakcję Kościoła - wydarzenie odbywało się w końcu przy okazji mszy świętej. Poproszony o komentarz metropolita gdański abp. Sławoj Leszek Głódź tak odpowiedział „Wyborczej”: „Proszę mi nie zaśmiecać dnia takimi informacjami, kiedy od rana głowę mam zajętą czymś innym. Dziwię się, że pani w ogóle stawia takie pytanie. Do widzenia”.

Tę lekceważącą wypowiedź hierarchy „Oko” nagradza Dyzmą.

Udostępnij:

Filip Konopczyński

Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze