0:000:00

0:00

Inicjatywy Dzikie Karpaty to nieformalna grupa aktywistów, która chce bronić Puszczy Karpackiej, najcenniejszego lasu górskiego, jaki zachował się w Polsce. Jednym z miejsc, o które walczą, jest obszar Pogórza Przemyskiego, a dokładnie Turnicki Park Narodowy, którego nie udało się tam utworzyć pomimo ponad 30-letnich starań.

„Stare lasy o charakterze naturalnym, jak te w projektowanym Turnickim Parku Narodowym, to jeden z najważniejszych elementów systemu podtrzymywania życia na Ziemi. To one zapewniają tlen, magazynują węgiel, oczyszczają powietrze, regulują klimat i obieg wody. Górskie lasy odgrywają ważną rolę wodo i glebochronną.

Od lat trwa dewastacja lasów Pogórza Przemyskiego. Lasów, które już dawno powinny zostać objęte ochroną” – piszą aktywiści w swojej petycji, którą podpisało już ponad 9 tys. osób.

25 kwietnia rozpoczęli blokadę Turnickiego Parku Narodowego przed wycinką, rozstawiając na tym terenie swoje obozy. Już dzień po rozpoczęciu blokady zostali zaatakowani przez pracowników leśnych. Kierowca ciężkiego ciągnika leśnego służącego do wyrębu, wjechał w ludzi stojących na środku blokowanej drogi. Przepchnął ich pługiem kilka metrów, zniszczył namiotowe zadaszenie, pod którym się chowali i dopiero stanął. Strażnik leśny, który zjawił się na miejscu po incydencie, skomentował: „Przecież mogli nie zauważyć”.

W nocy z 21 na 22 maja doszło do kolejnego ataku.

Przeczytaj także:

Napaść z bejsbolem

„Od kilku nocy pod nasz obóz podjeżdżał samochód. Wychodziliśmy do niego, świeciliśmy latarkami, ale nikt się nie wysiadał, auto przez chwilę stało, po czym odjeżdżało” – relacjonuje Edyta, jedna z uczestniczek obozu Inicjatywy Dzikie Karpaty w planowanym Turnickim Parku Narodowym. „W piątek o 23 sytuacja się powtórzyła. Byliśmy czujni po kilku ostatnich nocach, więc we trzy dziewczyny wyszłyśmy naprzeciw z latarkami. W środku było pięciu mężczyzn, jeden starszy, za kierownicą, a pozostali w wieku 30-40 lat. Jeden z nich miał na sobie kominiarkę. Myślałyśmy, że tak jak w poprzednich dniach, postoją i pojadą. Ale tak się nie stało. Ten z kominiarką wybiegł w naszą stronę, w ręku trzymał kij bejsbolowy” – opowiada.

Razem z dwoma koleżankami zaczęły uciekać w stronę obozu. Po chwili Edyta zobaczyła, że jedna z dziewczyn się przewróciła, a napastnik się do niej zbliżył. Krzyczał cały czas „wypierdalać” i „nie nagrywać!”. Żadna z dziewczyn nie nagrywała, co starały mu się powiedzieć. Kiedy Edyta podbiegła bliżej, napastnik zostawił koleżankę i ruszył w jej stronę. Udało jej się uciec.

„Po chwili napastnik zbliżył się do drugiej koleżanki i uderzył ją w nogę. Ja tego nie widziałam, obróciłam się w momencie, kiedy pryskała mu gazem pieprzowym. Myślałyśmy, że po tym już odpuści. Ale on podbiegł do mojego samochodu, wybił cztery szyby i uszkodził klapę od bagażnika. Po czym wsiadł do auta i odjechał z kolegami”

- mówi Edyta.

Fot. Inicjatywa Dzikie Karpaty

Dwóch podejrzanych

W samym miejscu obozu nie ma zasięgu komórkowego, więc żeby zgłosić sprawę na policję, uczestniczki obozu musiały podjechać kawałek dalej, do Arłamowa. Policja przyjechała po 30 minutach, a przesłuchania trwały do 5. rano. Kolejne odbywały się już za dnia. Dziewczyny zapamiętały numer rejestracyjny pojazdu napastników, więc łatwo było namierzyć sprawców.

Właściciel samochodu nie brał udziału w napaści. Kiedy policja do niego przyjechała, był pijany – tak wynika z relacji uczestników obozu, którzy dostali też jego zdjęcie, żeby zidentyfikować, czy to on prowadził auto. Aktywiści dowiedzieli się, że zatrzymano dwóch podejrzanych.

„Ja nawet nie mam pretensji do samych lokalsów, bo oni są zmanipulowani narracją Lasów Państwowych, które przekonują, że po utworzeniu parku narodowego las będzie zamknięty dla ludzi. Że nie będzie można tu przychodzić, zakazane będzie zbieranie grzybów. A my walczymy o ten las również dla ludzi” – zaznacza Edyta.

Jak zapowiada, takie sytuacje uczestników obozu w Turnickim Parku Narodowym nie przestraszą. „Walczymy dalej, robimy mobilizację wewnętrzną. W przyszłym tygodniu dojedzie dużo ludzi, na ten weekend ściągamy osoby z Przemyśla i Rzeszowa. Jak będzie nas więcej, nie będą mieli odwagi do takich ataków. W tym tygodniu było nas wyjątkowo mało. Myślę, że to ich zachęciło”.

Podkarpacka policja w rozmowie z OKO.press potwierdziła zgłoszenie gróźb karalnych wobec aktywistów. Na razie informuje jedynie, że trwają czynności w tej sprawie.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze