Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska
Janusz J. to główny bohater tzw. infoafery. Ma kilka aktów oskarżenia i zarzuty w kolejnym śledztwie. Ale współorganizował w tym roku Kongres 590. Organizatorem imprezy jest fundacja nadzorowana przez szefów najważniejszych polskich instytucji finansowych i działaczy PiS. Partnerami - państwowe spółki. Gośćmi - najważniejsi politycy. A patronem- Andrzej Duda
Na swoim Facebooku Janusz J. zamieścił swoje zdjęcie z Kongresu 590, z prezydentem Andrzejem Dudą. „#B. (nazwa firmy) #Rzeszów #prezydent #Duda na koniec kongresu” – napisał 17 listopada 2017 roku, w ostatnim dniu imprezy.
Parę godzin wcześniej donosił: „#B... #Kongres 590 dzień drugi na scenie Premier Morawiecki”.
A tydzień przed wydarzeniem reklamował: „#B... Premier Beata Szydło będzie gościem Kongresu 590, którego jesteśmy partnerem i serdecznie zapraszamy”.
Na zdjęciu z prezydentem Dudą Janusz J. ma identyfikator z nazwą firmy - „B... spółka z o.o. spółka komandytowa”. Jest jej głównym udziałowcem. A prokurentką firmy jest jego żona - Monika J.
On jest oskarżony i podejrzany o korupcję oraz zmowy w kilku głośnych przetargach. Ona - odpowiada przed sądem za udział w zmowie dotyczącej przetargu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie kiedyś pracowała.
W rozmowie z dziennikarką OKO.press Janusz J. przekonuje, że sam Kongres 590 to dla jego firmy i dla niego "nie klient". Usługi podczas tej imprezy świadczył za darmo. „Klientem dla mnie są firmy, którym wystawiam faktury, i na których zarabiam” - mówi.
Dlaczego zatem zdecydował się na udział w Kongresie 590, współpracę z jego organizatorami i formalne partnerstwo?
„Doskonale pani sobie zdaje sprawę, co to jest za wydarzenie. Chcemy pracować dla tych spółek [państwowych firm, które biorą udział w Kongresie - przyp. red.]. Dlatego stwierdziliśmy, że pokażemy się i będziemy się promować na tym wydarzeniu” - tłumaczy Janusz J.
KLIKNIJ na strzałkę z boku zdjęcia, by zobaczyć wpisy Janusza J. dotyczące Kongresu 590
Janusz J. jest głównym bohaterem głośnej afery związanej z korupcją przy informatyzacji MSWiA i kilku innych instytucji, czyli tzw. infoafery.
W 2013 roku - w kulminacyjnym momencie śledztwa w tej sprawie - ówczesny rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego Jacek Dobrzyński mówił, że jest to „prawdopodobnie największa afera korupcyjna w historii Polski”.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński domagał się wtedy, by rząd i CBA przedstawiły na posiedzeniu Sejmu informację na ten temat.
„Nie może być tak, że wielka afera, gdzie mówi się o największych łapówkach, była traktowana niemalże non est" - przekonywał.
A Beata Szydło zapewniała w mediach, że jej partia nie pozwoli by infoafera została „zamieciona pod dywan”. I dodawała, że być może do jej wyjaśnienia będzie potrzebna komisja śledcza.
Afera i kłopoty Janusza J. z prawem zaczęły się kilka lat wcześniej, w związku z przetargiem na program komputerowy „e-Posterunek” dla Komendy Głównej Policji.
J. był wiceprezesem spółki NetLine Group, która w 2009 roku wygrała ten przetarg. Ale - jak ustaliła prokuratura - wcześniej on i drugi wiceprezes NetLine Group weszli w układ z Andrzejem M., który kierował biurem informatyki w KGP (potem awansował na szefa Centrum Projektów Informatycznych MSWiA). Na polecenie Andrzeja M. jego podwładny z KGP przekazał wiceprezesom NetLine kody źródłowe programu opracowanego przez policyjnych informatyków. Według śledczych, firma NetLine wykorzystała je bezprawnie w swoim programie. To właśnie ten program został później wybrany w przetargu KGP.
W 2013 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
J. został oskarżony o bezprawne wejście w posiadanie programu komputerowego KGP o wartości nie mniejszej niż 242 tys. zł, o przywłaszczenie sobie autorstwa programu oraz o udział w zmowie przetargowej.
W międzyczasie Janusz J. i Andrzej M. zostali aresztowani i usłyszeli kolejne zarzuty. Pierwszy - wręczenia, a drugi - przyjęcia łapówek w związku z przetargami w KGP i CPI MSWiA. To właśnie główny wątek infoafery. Później prokuratura informowała, że wartość łapówek - gotówki, sprzętu komputerowego i telewizyjnego, mebli, samochodu, wycieczek zagranicznych itp. - sięgnęła 5 mln zł. Za tą kwotę Andrzej M. miał ustawić przetargi o wartości ponad 1,2 mld złotych.
Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie. Według głównego referenta śledztwa - prokuratora Andrzeja Michalskiego, akt oskarżenia powinien być gotowy w drugiej połowie 2018 roku. Jak informuje Michalski, dotąd
Januszowi J. "przedstawiono łącznie trzy zarzuty za czyny z art. 229 par. 1 i 3 kk (udzielenie korzyści majątkowej osobie pełniącej funkcję publiczną w CPI MSWiA oraz KGP) oraz 296 par. 1 kk (wyrządzenie spółce NetLine Group znacznej szkody majątkowej)”.
Zdaniem śledczych J. wyprowadzał pieniądze z NetLine Group, by stworzyć fundusz łapówkowy.
W listopadzie 2013 roku Janusz J. znowu został zatrzymany. Znów w związku z ustawianiem przetargów - ale w kolejnych instytucjach. Sprawy te zostały wyłączone do odrębnych śledztw.
"Zakończono je skierowaniem w czerwcu bieżącego roku trzech odrębnych aktów oskarżenia przeciwko Januszowi J. i i innym osobom" - napisał w odpowiedzi na pytania OKO.press prokurator Michalski.
Akty oskarżenia dotyczą zmów przetargowych:
W tej ostatniej sprawie oskarżonych jest kilkanaście osób, wśród nich żona Janusza J. - Monika J. Kilka lat temu, jeszcze jako Monika F., była szefową wydziału zamówień publicznych w biurze dyrektora generalnego MSZ. Według prokuratury, pokierowała przetargiem dotyczącym prezydencji tak, by wygrało w nim konsorcjum w skład którego wchodziła firma Easy Log. Według ustaleń śledczych, za tą firmą stał Janusz J. - wówczas już partner Moniki F.
"W samej tej sprawie działania Janusza J. i osób współpracujących z nim spowodowały szkodę w majątku skarbu państwa w wysokości co najmniej 14 mln złotych. Bo MSZ zapłaciło za usługi 34 mln złotych, a rzeczywiste koszty wykonania zamówienia wyniosły około 19-20 mln złotych" - wylicza prokurator Michalski.
I dodaje, że zarzuty, które przedstawiono Januszowi J. nie oddają w pełni skali jego działalności. O wartości łapówek, których wręczenie zarzucono Januszowi J. w głównym wątku infoafery, mówi, że "to jest znacznie mniej niż Janusz J. dał, a Andrzej M. wziął".
Cały ten bagaż doświadczeń, jak się okazuje, nie przeszkodził Januszowi J. (a dokładniej jego spółce) zostać partnerem-współorganizatorem najważniejszej biznesowej imprezy "dobrej zmiany", czyli Kongresu 590.
Kongres organizuje od dwóch lat Fundacja im. Sławomira Skrzypka. W jej działalność zaangażowani są szefowie najważniejszych polskich instytucji finansowych (tu znajdziesz wpis Fundacji im. Skrzypka do KRS), odpowiadających za stabilność systemu finansowego i całej gospodarki.
Do życia powołał ją w czerwcu 2016 roku Adam Glapiński, od 2016 roku prezes Narodowego Banku Polskiego; wieloletni współpracownik i zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego, nazywany „bankowcem z zakonu PC” (czyli Porozumienia Centrum).
W radzie Fundacji zasiadają:
Członkiem rady Fundacji im. Skrzypka był też do sierpnia 2017 roku Marek Chrzanowski, szef Komisji Nadzoru Finansowego i członek prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju, ale złożył rezygnację z powodu - jak to uzasadnił - „nadmiaru obowiązków”.
Bieżącą działalnością Fundacji zarządzają działacze PiS - Mariusz Chłopik i Łukasz Oprawski. Pierwszy jest byłym radnym PiS w Rembertowie, dyrektorem Biura Komunikacji Korporacyjnej i Marketingu w Agencji Rozwoju Przemysłu (państwowej spółce nadzorowanej przez wicepremiera Morawieckiego); a prywatnie - zięciem ministra Konstantego Radziwiłła. Drugi - to były asystent posła PiS Marka Suskiego. Przez 3 lata pracował dla spółki Srebrna, powiązanej z PiS.
Janusz J. przyznaje, że jego firma została partnerem Kongresu 590, by się podczas niego promować, i by zdobyć klientów spośród innych współorganizatorów i uczestników tej imprezy.
W założeniu organizatorów Kongres 590 ma być prawicową alternatywą dla Forum Ekonomicznego w Krynicy - okazją do spotkań i zbliżenia najważniejszych polityków oraz szefów największych firm w kraju. Od pierwszej edycji patronuje mu prezydent Andrzej Duda. Uczestniczą w nim, jako mówcy i słuchacze, najważniejsi politycy w kraju - w tym roku m.in. ówczesna premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, a także liczni ministrowie, wiceministrowie oraz dyrektorzy różnych resortów. I oczywiście prezesi największych państwowych spółek. Bo to one są głównymi partnerami i sponsorami Kongresu 590.
W tym roku partnerami strategicznymi imprezy były firmy: Orlen, PKO BP i Grupa PKP. Partnerami głównymi: Grupa Azoty, KGHM Polska Miedź, Polska Grupa Energetyczna i PZU. Partnerami „plus”: PGNiG, Gaz System i Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze. A "zwykłymi" partnerami: Operator Logistyczny Paliw Płynnych (spółka z grupy PERN), Chopin Airport Development (część Portów Lotniczych), Exatel oraz Krajowa Spółka Cukrowa.
Jak pisaliśmy już kilkakrotnie na OKO.press, mimo że we władzach Fundacji im. Skrzypka zasiadają szefowie najważniejszych instytucji finansowych (których działalność powinna być w pełni transparentna) i mimo że jej darczyńcami są państwowe spółki (które również powinny być przejrzyste), nie sposób uzyskać od niej informacji na temat tego, jakimi kwotami albo usługami wspierają organizację Kongresu 590 poszczególne firmy.
Nie inaczej było z uzyskaniem informacji dotyczących współpracy Fundacji im. Skrzypka z firmą Janusza J.
30 listopada 2017 roku zapytaliśmy Fundację im. Skrzypka, na czym polegała rola firmy Janusza J. w organizacji Kongresu 590. I czy świadczyła ona usługi odpłatnie, czy w ramach promocji (na zasadzie barteru)?
Tego samego dnia Piotr Wdowiak z biura prasowego Fundacji odpisał nam: „Nie jesteśmy upoważnieni do informowania nt. firmy B. Proszę kierować te pytania bezpośrednio do B.”.
Poprosiliśmy więc ponownie o udzielenie odpowiedzi, argumentując, że Kongres 590 jest w znacznej części finansowany z pieniędzy państwowych koncernów i że jego gośćmi byli najważniejsi politycy w kraju - opinia publiczna ma więc prawo do informacji o jego organizatorach i współorganizatorach. Pytaliśmy także dodatkowo:
Na te pytania nie dostaliśmy już żadnej odpowiedzi.
O Janusza J. i jego zdjęcie z prezydentem Andrzejem Dudą zapytaliśmy też Kancelarię Prezydenta. Po dwóch tygodniach biuro prasowe Kancelarii odpowiedziało nam, że „wielu uczestników Kongresu prosiło Pana Prezydenta o wspólne zdjęcie - podobne sytuacje mają miejsce podczas wszystkich wydarzeń, w których bierze udział Głowa Państwa. Prawdopodobnie Pan Janusz J. był jedną z takich osób".
I dodało, że "ani Kancelarii Prezydenta RP, ani Panu Prezydentowi nie jest znana ww. osoba i nadużyciem jest łączenie Jej w jakikolwiek sposób z urzędem Prezydenta RP. Jedynymi znanymi Kancelarii Prezydenta RP organizatorami Kongresu 590 są Fundacja im. S. Skrzypka oraz Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego".
Gdy skontaktowaliśmy się z samym Januszem J., zapewniał nas, że nie ma nic do ukrycia i jest „megaotwarty” na wszystkie pytania. Że musi tylko skonsultować z prawnikami, jakie informacje dotyczące współpracy z Fundacją im. Skrzypka wolno mu ujawniać, bo „fundacja nie pozwala wypowiadać się partnerom o współpracy”.
Ostatecznie poinformował nas, że jego spółka - B. była „partnerem kongresu odpowiedzialnym za usługi tłumaczeń symultanicznych”. „Kongres 590 korzystał z naszej wiedzy technicznej i usług. B. użyczał sprzęt do tłumaczeń symultanicznych” - wyjaśniał. Według jego relacji, firna B. świadczyła te usługi w barterze, w zamian dostając możliwość reklamowania się podczas Kongresu 590.
Później, w rozmowie telefonicznej, Janusz J. stwierdził, że „został zaatakowany przez Fundację im. Skrzypka” - za to, że ta z kolei jest „atakowana” przez redakcję OKO.press.
I dopytywał, „komu podpadł”, że się nim interesujemy. Zgodnie ze swoją linią obrony, przekonywał, że do wręczenia łapówek Andrzejowi M., byłemu szefowi CPI MSWiA, został zmuszony, bo gdyby tego nie zrobił, firma NetLine Group by upadła. Zapewniał, że w sprawie łapówek „nie podlega karze”, bo to on poinformował o wszystkim prokuraturę i dzięki niemu Andrzej M został skazany. Że zarzut działania na szkodę spółki NetLine Group zostanie umorzony, bo przestępstwo zniknęło z kodeksu karnego. I że w w głównym wątku infoafery ma tylko „trzystapiątkę przedawnioną już prawie” (czyli zarzut ustawiania przetargów). Inne wątki afery kwitował stwierdzeniem, że działał zgodnie z prawem.
Prokurator Andrzej Michalski twierdzi jednak, że Janusz J. nie może liczyć na umorzenie zarzutów korupcyjnych. „J. opowiada różnego rodzaju bzdury. Owszem 5-6 lat temu, jak trafił do aresztu zaczął się przyznawać, ale do tego, o czym myśmy już wiedzieli sami albo o czym nam opowiedział Andrzej M. Później okazało się, że J. ustawiał przetargi także w sprawach niezwiązanych z Andrzejem M. Opowiada, że to nie on robił, że był tylko trybikiem. Ale nie chce ujawnić, kto w takim razie nim kierował” - mówi prokurator.
Zapewnia także, że w akcie oskarżenia przeciwko Januszowi J. znajdzie się zarzut działania na szkodę firmy. „Przez wyprowadzanie pieniędzy ze spółki były generowane pieniądze na łapówki dla urzędników” - tłumaczy.
Zapytaliśmy więc znów Janusza J., czy to nie dziwne, że w tej sytuacji jego firma współorganizowała Kongres 590, którego gośćmi byli prezydent, premier, ministrowie itd., a partnerami - państwowe spółki.
„A dlaczego nie? To że dałem się wciągnąć w jakąś chorą sytuację, za którą swoje zapłaciłem - to co? To miałoby mnie całkowicie skreślić z działalności, jeśli coś robimy dobrze? Mam pisma pochwalne mojej osoby od kardynała Dziwisza, mam pisma pochwalne i poręczenia od wielu osób z Polski i ze świata. Że to, co robimy, robimy na najwyższym poziomie” - odparował Janusz J. I dodał:
„Mega dbamy teraz o to, żeby wszystko było zgodnie z prawem. Życie mnie strasznie pod tym względem nauczyło. Czy to nie jest też jakby zaleta?”
Uwaga, kliknij na strzałkę by zobaczyć referencje i podziękowania dla firmy B. od kard. Dziwisza
Po rozmowie z Januszem J. otrzymaliśmy pismo od mecenasa Bogusława Kosmusa, którego klientami są m.in. PiS i prezes tej partii Jarosław Kaczyński.
Mimo że już wcześniej kontaktowaliśmy się pisemnie i telefonicznie z Januszem J. i jego firmą, mecenas pouczał, że „przed publikacją jakiegokolwiek materiału prasowego należy zainteresowanemu (...) umożliwić przedstawienie swojego stanowiska – to kanon staranności dziennikarskiej, jeden z podstawowych przymiotów rzetelnego dziennikarstwa”.
I groził „uruchomieniem dostępnych działań cywilnoprawnych” czyli procesem, jeśli nie będziemy "przestrzegać zasad rzetelności i staranności dziennikarskiej, w procesie przygotowania materiałów prasowych".
***
Tekst powstał dzięki sygnałowi od naszego Czytelnika. Bardzo dziękujemy za informację.
Apelujemy też do innych naszych Czytelniczek i Czytelników: jeśli wiecie o dziwnych praktykach organizacji i instytucji finansowanych z publicznych pieniędzy, o nepotyzmie, korupcji itp. - skontaktujcie się z naszą redakcją.
Nasz adres mailowy: [email protected] lub [email protected]
Możecie też skorzystać z gwarantującej pełną anonimowość skrzynki Sygnał.
Afery
Gospodarka
Władza
Andrzej Duda
Adam Glapiński
Mateusz Morawiecki
Beata Szydło
Narodowy Bank Polski
BFG
Bogusław Kosmus
Fundacja im. Skrzypka
Gotkowicz Kosmus Kuczyński i Partnerzy
Grupa Azoty
infoafera
Janusz J.
KGHM
KNF
Kongres 590
Marek Ch.
Marek Chrzanowski
PGE
PGNiG
PKN Orlen
PKO BP
PZU
spółka Srebrna
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze