Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska
Za 21 miesięcy zasiadania w zarządzie Grupy Azoty ZAK Kamil Bortniczuk dostał blisko 1 mln zł wynagrodzenia. Gdy został posłem, walczył, by wypłacono mu jeszcze ok. 200 tys. zł za powstrzymanie się od konkurencyjnych działań. Ostrzegał, że jeśli je podejmie, ZAK straci miliony
„Kierując się dobrem Grupy Azoty, chciałem zwrócić Państwa uwagę na nieodpowiedzialny z punktu widzenia interesu spółki, ale również niekomfortowy dla mnie osobiście, fakt wypowiedzenia mi przez radę nadzorczą umowy o zakazie prowadzenia działalności konkurencyjnej po ustaniu wykonywania funkcji.
Od 2010 roku (z przerwami) prowadzę działalność gospodarczą w branży doradczej. Planuję kontynuować ją także w czasie wykonywania mandatu posła (być tzw. posłem niezawodowym).
Jednocześnie, w okresie ostatnich miesięcy, prowadziłem wiele spraw spółki, ważnych z punktu widzenia jej teraźniejszości i przyszłości.
Na moim przykładzie pragnę wskazać na szkodliwą, potencjalnie niebezpieczną dla stabilności spółki, praktykę rozwiązywania umów o zakazie działalności konkurencyjnej w odniesieniu do osób piastujących kluczowe stanowiska. Z własnego doświadczenia (o ile wyrazicie Państwo zainteresowanie tematem)
jestem w stanie wykazać stratę dla GA ZAK S.A. [Grupa Azoty Zakłady Azotowe Kędzierzyn] liczoną w dziesiątkach milionów złotych tylko w 2019 roku, w scenariuszu podjęcia przeze mnie działalności konkurencyjnej po 1 stycznia 2019 roku”
– pisał Kamil Bortniczuk w liście do władz Grupy Azoty i do kancelarii premiera.
Był 21 grudnia 2018 roku i za dziesięć dni Bortniczuk miał odejść z zarządu Zakładów Azotowych Kędzierzyn, należących do Grupy Azoty. Trafił tam wiosną 2017 roku, jako jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Gowina, w ramach koalicyjnego podziału posad w spółkach z udziałem Skarbu Państwa.
Za 21 miesięcy zasiadania w zarządzie Zakłady Azotowe Kędzierzyn wypłaciły mu w sumie około 1 mln zł wynagrodzenia.
Musiał jednak ustąpić ze stanowiska w spółce, bo w listopadzie 2018 roku został posłem - a prawo nie pozwala łączyć tych funkcji.
29 listopada 2018 roku rada nadzorcza GA ZAK przekazała mu wypowiedzenie umowy o zakazie konkurencji.
Gdyby tak się nie stało, Bortniczuk dostawałby jeszcze przez pół roku odszkodowanie za "powstrzymanie się od działalności konkurencyjnej", w wysokości dotychczasowej pensji podstawowej - w sumie około 200 tys. zł.
Gdy zapytaliśmy Kamila Bortniczuka - dziś ministra sportu w rządzie PiS - dlaczego straszył władze Grupy Azoty podjęciem konkurencyjnej działalności i związanymi z tym gigantycznymi stratami dla spółki, odpisał nam, że nikogo nie straszył - "jedynie informował" adresatów listu, że "rozwiązywanie umów o zakazie konkurencji z osobami ciągle pełniącymi funkcje zarządcze w spółkach (a więc mającymi dostęp do wszystkich danych spółek) jest błędem systemowym, mogącym mieć fatalne skutki dla tychże spółek".
„Nie odnosiłem tego do swoich planów czy zamierzeń biznesowych (byłem już wówczas posłem na Sejm RP)” - zapewnił Bortniczuk, nie wiedząc, że mamy jego pismo, z którego wynika coś dokładnie odwrotnego.
Kariera zawodowa Kamila Bortniczuka od początku splata się z jego działalnością polityczną.
Jeszcze jako student – w 2002 r. – przystąpił do PiS, które budowało wówczas swoje struktury w kraju. W 2005 roku zaangażował się w kampanię parlamentarną Mieczysława Walkiewicza, dyrektora szpitala w jego rodzinnych Głuchołazach, a potem został jego asystentem poselskim. W kolejnej kadencji parlamentu kierował biurem senatora Norberta Krajczego.
W międzyczasie – w 2006 roku – wystartował w wyborach samorządowych z listy PiS i został radnym Głuchołaz. Cztery lata później znów wszedł do rady (tym razem ze swojego komitetu wyborczego).
W 2010 robił też pierwsze kroki w biznesie. Zarejestrował działalność gospodarczą „Kamil Bortniczuk Five Star Holidays”, która miała pośredniczyć w sprzedaży wycieczek. Później firma zmieniła nazwę na „Kamil Bortniczuk Consulting”, a zakres usług został poszerzony m.in. o reklamę, sprzedaż wysyłkową i doradztwo w działalności gospodarczej.
W biogramach Bortniczuka przeczytać można, że "specjalizował się w pozyskiwaniu funduszy unijnych". Z oświadczeń majątkowych, które składał jako radny, wynika, że w latach 2011-2014 pracował m.in.
W latach 2006-2014 razem z żoną Anną zarobili pomiędzy 600 a 700 tys. zł (w oświadczeniach majątkowych Bortniczuk czasem podawał wynagrodzenia netto, czasem brutto, nie sposób więc wyliczyć dokładnej kwoty).
W 2015 roku Bortniczuk wystartował w wyborach do Sejmu (jako działacz Polski Razem Jarosława Gowina, ale z listy PiS). Nie udało mu się wówczas zdobyć mandatu, ale gdy Zjednoczona Prawica przejęła władzę w kraju, najpierw został wicedyrektorem departamentu infrastruktury i nieruchomości w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim, a potem, w czerwcu 2016 - dyrektorem gabinetu ministra nauki Jarosława Gowina.
W ministerstwie pracował jednak zaledwie 9 miesięcy. 30 marca 2017 roku został członkiem zarządu spółki Grupa Azoty Zakłady Azotowe Kędzierzyn.
Nie miał wówczas doświadczenia w tej branży i – jak wynika z tego, co napisaliśmy wyżej – nie był również doświadczonym menadżerem. W porównaniu z wieloma innymi nominatami PiS w spółkach, miał jednak dobre wykształcenie: w 2007 roku ukończył stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Wrocławskim, a 10 lat później - prawo na Uniwersytecie Gdańskim.
W ZAK powierzono mu m.in. nadzór nad zakupami, przetargami, projektami europejskimi, a także nad obszarami bezpieczeństwa teleinformatycznego i fizycznego oraz ochroną informacji.
Pytany o to, jakie wynagrodzenie otrzymywał Bortniczuk, rzecznik GA ZAK Jerzy Naszkiewicz odpisał nam, że było to wynagrodzenie zgodne z przepisami. Podobnie odpowiedział sam Bortniczuk.
Udało nam się jednak dotrzeć do dokumentu regulującego politykę płac w GA ZAK. Wynika z niego, że szeregowi członkowie zarządu dostają w danym roku pensje równe 7-krotności ogłaszanego przez GUS przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w IV kwartale poprzedniego roku (bez wypłat nagród z zysku).
W 2017 roku było to więc 30.826 zł miesięcznie, a w 2018 roku - 33.177 miesięcznie. Dodatkowo członkowie zarządu otrzymują premię roczną – do 100 proc. rocznego wynagrodzenia.
Za 9 miesięcy pracy w 2017 roku spółka powinna więc wypłacić Bortniczukowi 277.434 zł pensji. Z oświadczeń majątkowych, które Bortniczuk składał już jako poseł i z jego odpowiedzi na nasze pytania wynika, że w 2018 i 2019 roku ZAK wypłacił mu 818.138 zł pensji i nagród.
Łącznie, przez 21 miesięcy, Bortniczuk zarobił więc w zarządzie ZAK ponad 1 mln zł.
W połowie listopada 2018 roku Bortniczuk poinformował rade nadzorczą Zakładów Azotowych Kędzierzyn, że zamierza objąć mandat poselski po Bartłomieju Stawiarskim, który w wyborach samorządowych został wybrany na burmistrza Namysłowa. I że w związku z tym musi zrezygnować z funkcji w zarządzie spółki, ale zanim to się stanie, chce jeszcze dokończyć prowadzone sprawy - m.in. negocjacje kontraktów na dostawę propylenu.
Jak ujawniliśmy na początku grudnia, Prokuratura Regionalna w Katowicach i CBA badają, czy przy zakupach propylenu nie doszło wówczas do wyrządzenia szkody majątkowej w wielkich rozmiarach (art. 296 par. 1 i 3 kk) oraz płatnej protekcji (art. 230 par 1 kk).
29 listopada 2018 roku rada nadzorcza GA ZAK wręczyła Bortniczukowi wypowiedzenie umowy o zakazie działalności konkurencyjnej. Ani on, ani spółka nie chcieli nam zdradzić warunków tej umowy.
Udało nam się jednak ustalić, że po odejściu ze spółki Bortniczuk otrzymywałby przez 6 miesięcy odszkodowanie "z tytułu powstrzymania się od działalności konkurencyjnej", równe jego wcześniejszej pensji.
Łącznie przez pół roku dostałby więc dodatkowe 199.062 zł.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, po wypowiedzeniu umowy o zakazie konkurencji, Bortniczuk spotykał się z przedstawicielami spółki i rządu, próbując doprowadzić do "odkręcenia tej decyzji". A gdy to nie przyniosło efektów, 21 grudnia napisał list do władz spółki i do dyrektora Departamentu Skarbu Państwa w kancelarii premiera - cytowany na początku artykułu.
Zakłady Azotowe Kędzierzyn nie odpowiedziały nam, czy po otrzymaniu listu poprosiły Bortniczuka o przedstawienie wyliczeń strat, które - według niego - spółka miała ponieść w przypadku gdyby podjął "działalność konkurencyjną". Nie wyjaśniły też, dlaczego spółka zawarła z Bortniczukiem umowę o zakazie konkurencji i dlaczego potem ją wypowiedziała.
„W przypadku Bortniczuka umowa o zakazie konkurencji była absurdem. Wcześniej nie pracował w branży chemicznej, a jego głównym doświadczeniem biznesowym było prowadzenie własnej mikro-firmy. Całą wiedzę o naszej branży wyniósł z ZAK. Zgodnie z umową, którą podpisał jako członek zarządu, nie może się jednak z nikim dzielić informacjami dotyczącymi spółki. No i nie wyobrażam sobie by polityk partii rządzącej, po odejściu ze spółki z udziałem Skarbu Państwa, mógł podjąć działalność konkurencyjną wobec niej” - mówi nieoficjalnie członek ówczesnych władz GA ZAK.
Osoba od lat związana ze spółkami Skarbu Państwa w rozmowie z OKO.press tłumaczy: „Umowy o zakazie konkurencji powinny być podpisywane ze specjalistami w danej branży, o których konkurencja się bije. A stały się dla poduszkami finansowymi, zapewniającymi partyjnym nominatom dochody po odejściu ze spółek. Metodą na płacenie za nicnierobienie".
Zapytaliśmy Bortniczuka, dlaczego straszył GA ZAK, że w przypadku podjęcia przez niego działalności konkurencyjnej, spółka poniesie ogromne straty.
„Nigdy nikogo nie straszyłem. Informowałem jedynie (zarząd bardziej w celach edukacyjnych) osoby odpowiedzialne za nadzór nad spółkami skarbu państwa w administracji państwowej oraz odpowiednie służby - odpowiedzialne m. in. za bezpieczeństwo ekonomiczne państwa, że rozwiązywanie umów o zakazie konkurencji z osobami ciągle pełniącymi funkcje zarządcze w spółkach (a więc mającymi dostęp do wszystkich danych spółek) jest błędem systemowym, mogącym mieć fatalne skutki dla tychże spółek" - napisał w odpowiedzi Bortniczuk.
"Nie odnosiłem tego do swoich planów czy zamierzeń biznesowych (byłem już wówczas posłem na Sejm RP), a wskazywałem jedynie na potencjalnie fatalny w skutkach precedens - gdyż moją umowę o zakazie konkurencji rozwiązano na kilka tygodni przed terminem rezygnacji z funkcji członka zarządu spółki” - przekonywał dalej.
Jego zdaniem fakt, że zwrócił się z tą sprawą do służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ekonomiczne państwa i do osoby nadzorującej GA ZAK w strukturach administracji rządowej, jest wystarczającym dowodem, że nigdy nie zamierzał podejmować działalności konkurencyjnej wobec tej spółki.
"Jednak nie wszyscy /tak jak ja/ w swoich decyzjach kierują się odpowiedzialnością za dobro wspólne i patriotyzmem gospodarczym - dlatego te słowa padły” - napisał w odpowiedzi na nasze pytania.
Po wejściu do Sejmu Kamil Bortniczuk nie zajmował się doradztwem biznesowym. W grudniu 2019 roku zawiesił działalność gospodarczą i - jako przedstawiciel partii Jarosława Gowina - został sekretarzem stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Funkcję pełnił do kwietnia 2020.
W lutym 2021 roku, w partyjnym sporze pomiędzy Gowinem a Adamem Bielanem, Bortniczuk opowiedział się po stronie tego drugiego i razem z nim został wyrzucony z ugrupowania. Parę miesięcy później "bielanowcy" weszli w koalicję z PiS.
13 października 2021 roku Jarosław Kaczyński osobiście ogłosił, że z Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, wydzielony zostanie resort sportu, a na jego czele staną Kamil Bortniczuk i Łukasz Mejza.
Bortniczuk został ministrem 26 października. Dzień później powołał na swojego zastępcę Łukasza Mejzę.
Władza
Kamil Bortniczuk
CBA
Grupa Azoty
prokuratura
spółki skarbu państwa
wynagrodzenia
Zakłady Azotowe Kędzierzyn
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze