Chciałem, by "Boże ciało" mówiło o potrzebie duchowości i cenie, jaką płacimy za prawdę. Dziś, gdy kwestionowane są autorytety, także Kościoła, ludzie potrzebują kogokolwiek, kto ma czyste intencje, nawet jeśli tym kimś jest oszust - mówi OKO.press reżyser Jan Komasa o swym nagrodzonym w Wenecji filmie. Co z "Bożym ciałem" zrobi Kościół i katolicy?
Najgłośniejszym polskim akcentem na 76. festiwalu w Wenecji jest Srebrny Lew oraz nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych (FIPRESCI) dla francuskiej superprodukcji o sprawie Dreyfusa ("Oficer i szpieg") w reżyserii Romana Polańskiego. Złotego Lwa otrzymał Todd Phillips za "Jokera".
W Polsce, w której trwa batalia o ocalenie niezależności sądów przed pacyfikacją prowadzoną przez władze PiS, film Polańskiego o skandalicznym wyroku na francuskim oficerze żydowskiego pochodzenia wywoła oczywiste skojarzenia.
Ale wymowa polityczna filmu miesza się - częściowo za sprawą wypowiedzi samego 86-letniego reżysera - z kontrowersjami, jakie towarzyszą życiu Polańskiego. Polański mówi jednym tchem o nagonce, jaka towarzyszyła mu od czasu, gdy jako dziecko krakowskiego getta uniknął śmierci, o tym jak prześladowało go media po śmierci żony Sharon Tate i o reakcjach na molestowanie seksualne, jakiego dopuścił się w 1978 roku na 13 letniej Samancie Geimer. Jeszcze trzy inne kobiety twierdzą, że Polański je molestował.
Polański nie przyjechał do Wenecji, z obawy przed groźbą ekstradycji do USA. Nagrodę podczas uroczystej gali 7 września odebrała żona reżysera, aktorka Emmanuelle Seigner.
To wszystko odwraca uwagę od wymowy filmu o sprawie Dreufusa.
Debatę polityczną w Polsce wywoła zapewne "Boże ciało" w reżyserii Jana Komasy, które w konkursie "Giornate degli autori" zdobyło w Wenecji dwie prestiżowe nagrody: Label Europa Cinemas oraz Inclusive Award Edipo Re dla "filmów, które niosą humanistyczne wartości".
"Boże ciało" - opowieść o 20-letnim Danielu, chłopaku z przestępczą przeszłością, który udaje księdza - jest filmem filozoficznym, społecznym i politycznym. Uniwersalnym a zarazem - chciałoby się powiedzieć - piekielnie aktualnym w polskiej debacie.
Stał się metaforą sytuacji, w jakiej znalazło się katolickie społeczeństwo zdradzone przez kapłanów.
Film obnaża grzechy Kościoła instytucjonalnego (ksiądz, którego zastępuje Daniel, jest alkoholikiem), pokazuje hipokryzję i nietolerancję parafialnej społeczności, ale ukazuje też drogę do wiary/Boga, jaką podąża podający się za księdza chłopak.
"Chciałem, by »Boże ciało« było filmem o potrzebie duchowości i cenie, jaką płacimy za prawdę. I o tej zniewalającej potrzebie odrzucania Innego, która jednych wywyższa, a innych poniża.
Różne struktury i instytucje, w tym Kościół katolicki, cieszyły się niegdyś społecznym zaufaniem i ludzie odwoływali się do ich autorytetu. Dziś jednak autorytety zostały zakwestionowane, więc ludzie rozpaczliwie potrzebują kogokolwiek, kto ma czyste intencje, nawet jeśli tym kimś jest oszust" - mówi OKO.press Jan Komasa, rocznik 1981, wcześniej reżyser "Miasta 1944" (2014) i "Sali samobójców" (2011).
Film zbudowany jest na paradoksie: prawdziwa wiara - a jak kto wierzy, to także Boska obecność - jest możliwa dopiero dzięki samozwańczemu kapłanowi o osobliwej sile duchowej. Jest oczywiste, że zarówno Kościół instytucjonalny, jak i społeczność parafialna muszą Daniela odrzucić i zniszczyć. Nad opowieścią w "Bożym ciele" wisi fatum, film ogląda się ze ściśniętym sercem.
Fascynujące jest pytanie jak "Boże ciało" zostanie przyjęte w Polsce. Dla Kościoła docenienie pozytywnego quasi religijnego przekazu, będzie niezwykle trudne, z uwagi na sam temat podszywania się pod księdza.
Wobec takich przypadków - media donoszą o nich raz na kilka miesięcy - Kościół stosuje bezwzględny wyrok tzw. interdyktu.
Zgodnie z Kodeksem prawa kanonicznego, "kto nie mając święceń kapłańskich usiłuje sprawować liturgiczną czynność Ofiary eucharystycznej (...) udzielić absolucji sakramentalnej, albo słucha sakramentalnej spowiedzi podlega wiążącej mocą samego prawa karze interdyktu".
Ukarany interdyktem jest związany zakazami: "jakiegokolwiek udziału posługiwania w sprawowaniu Ofiary eucharystycznej lub w jakichkolwiek innych obrzędach kultu". Nie wolno mu także "sprawować sakramentów i sakramentaliów oraz przyjmować sakramentów". Innymi słowy nie może przystępować do komunii.
Już sam etap kręcenia filmu wywołał kontrowersje. Jak opowiada Filmweb.pl Jan Komasa, proboszcz w Jaśliskach w Beskidzie Niskim na Podkarpaciu, gdzie film był kręcony "starał się nam pomagać, ale z góry przyszło stanowcze nie dla filmu". Z góry, czyli z diecezji przemyskiej. W efekcie sceny w kościele trzeba było kręcić w jednej z podwarszawskich świątyń.
Jaśliska leżą 18 km od Dukli, gdzie proboszcz (obecnie prowadzący modlitwy w Radiu Maryja) molestował dwa pokolenia dziewczynek. Niesławną rolę w sprawie odegrał ówczesny prokurator okręgowy Stanisław Piotrowicz, dziś poseł PiS zasłużony dla "reform sądowniczych".
Z drugiej strony katolicy, a nawet media prawicowe, mogą odebrać "Boże ciało" jako nadzieję i impuls do naprawy instytucji, od której z roku na rok odchodzi coraz więcej młodych ludzi (por. badania CBOS).
Portal wPolityce zachwyca się filmem: "Jan Komasa i scenarzysta Mateusz Pacewicz zamiast ideologicznego pałkarstwa z empatią pochylają się nad dramatem pokazywanej społeczności (...) Katolicy mają być zawsze znakiem sprzeciwu. Sprzeciwu wobec samosądu. Sprzeciwu wobec stadnego myślenia. Czekałem, by ktoś w dzisiejszym polskim kinie zaczął ze mną rozmawiać o wierze w ten sposób".
Scenariusz Mateusza Pacewicza (rocznik 1992) w luźny sposób nawiązuje do autentycznej historii, którą autor opisał w 2014 roku w reportażu "Kamil, który księdza udawał" ("Duży Format", reporterski dodatek "Wyborczej") a potem w książce reporterskiej "Kazanie na dole".
Film zmienia realia, tworzy własną dramaturgię. Ale warto przywołać autentyczną historię, bo - ku zaskoczeniu niektórych zagranicznych krytyków - takie rzeczy się w Polsce zdarzają.
19-letni Kamil (imię zmienione) pojawił się w 2011 roku w Dobrzycach (nazwa zmieniona), przedstawił jako 26-latek świeżo po seminarium i przez kilka miesięcy w zastępstwie proboszcza prowadził parafię, odprawiał nabożeństwa, spowiadał.
Gdy sprawa wyszła na jaw, w lipcu 2011 sąd skazał go jedynie z art. 61 Kodeksu wykroczeń na grzywnę 300 zł. Zdecydowały zeznania parafian, którzy początkowo oburzeni, znajdywali coraz więcej pozytywów w pracy Kamila.
W reportażu z 2014 roku opowiadali: "Kazania Nowy Ksiądz miał normalnie lepsze od naszego. Jak on gromił, Boże! Mówił babciulinkom, że obłudne, że sobie źle życzą nawzajem. Podobało się, że tak łajał. Może tego potrzebowaliśmy? Niektórzy gadali, że przesadza. »Takie impulsywne, bez ciągłości te msze«" - gadali. »Szczyl po seminarium, wątek traci, czytać nie umie«. Ale większości się podobało.
Najpiękniej Nowy Ksiądz opowiadał o śmierci, pogodzeniu się i miłosierdziu. Językiem mówił swoim, naszym. Widać było, że z życia gada, nie z książek".
Kamil w reportażu Pacewicza wygłaszał długi monolog, w którym z jednej strony bronił swego powołania, a z drugiej oskarżał Kościół i społeczność parafialną o nieautentyczność wiary.
"Stańcie i powiedzcie mi w oczy: czy ja was skrzywdziłem? Czy ja wam, kurwa, nie pomogłem? Nie potrafiłem was czegoś nauczyć, choćby na własnych błędach? Czy naprawdę tym, co wam przekazałem, uraziłem godność Boga?".
Komasa opowiadał w lokalnym portalu Korsosanockie.pl, że pierwszy raz przeczytał scenariusz w styczniu 2016. Docenił go, ale nie zainteresował się. "Już rok później miałem jednak wrażenie, że staje się bardziej aktualny i zyskuje siłę, której nie miał wcześniej. Ludzie w Polsce zaczęli lgnąć do wiary. Mam wrażenie, że chciano zamknąć Polskę w kokonie i nie wpuszczać innych, bo inność jest zła. (...) Inność od zawsze mnie interesowała Relacja tłum – jednostka jest dla mnie fascynująca. Tłum, który nie akceptuje jednostki, która walczy o atencję i godność. Dlatego zależało mi, żeby scenariusz »Bożego Ciała« dostał nowe życie, właśnie dzięki wyeksponowaniu tego wzmożenia. Bo im więcej takiej »inności«, tym mocniejszy staje się scenariusz".
Odbierając nagrody dla "Bożego ciała" w piątek 7 września Mateusz Pacewicz dziękował za to, że dzięki nim ich "cichy film przebije się przez cały ten zgiełk, który nas otacza do szerszej publiczności".
"Boże ciało" Jana Komasy w polskich kinach od 11 października 2019. Wcześniej film wystartuje na 44. Festiwalu w Gdyni od 16 do 21 września.
PS. Mateusz Pacewicz jest synem autora tego tekstu
Kościół
Kultura
Stanisław Piotrowicz
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
"Boże ciało"
Festiwal w Wenecji
Jan Komasa
PISF
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze