Minister Michał Dworczyk po raz kolejny powtórzył, że możliwości mamy wielkie, brakuje tylko szczepionek. Zapomniał dodać, że nigdy nie wykorzystamy tych możliwości, bo: a) powoli jest coraz mniej chętnych, b) dystrybucja w poszczególnych regionach kraju jest nierównomierna
W „Sygnałach Dnia" radiowej Jedynki 11 maja minister Michał Dworczyk, szef Kancelarii Premiera odpowiedzialny za Narodowy Program Szczepień przeciw COVID-19 powtórzył to, co mówi od grudnia 2020 roku, kiedy w Polsce zaszczepiono pierwszą osobę pierwszą dawką: nasz program ma wielkie możliwości, brakuje tylko szczepionek.
Jesteśmy w stanie – przy założeniu, że mielibyśmy nieograniczony dostęp do szczepionek – wykonywać 8-10 mln szczepień w ciągu miesiąca. Wykonujemy 6-6,5 mln. Cały czas nie mamy tylu szczepionek, ile by sobie życzyły punkty szczepień
Dzień wcześniej na konferencji prasowej ten sam minister Dworczyk mówił, że na maj i czerwiec jest 4,5 mln wolnych terminów. Prowadzący wywiad Piotr Gociek zapytał go więc, jak to pogodzić z informacją, że brakuje szczepionek. Szef Kancelarii Premiera w odpowiedzi nie odpowiedział, tylko wytłumaczył działanie mechanizmu zamawiania preparatu przez punkty szczepień:
Jednak fakt, że niektóre punkty dostają mniej dawek niż by chciały/mogły zużyć, nie oznacza, że szczepionek brakuje. Samorządy, zwłaszcza te, które są kontrolowane przez opozycję, podkreślają, że mogłyby szczepić więcej w swoich punktach szczepień powszechnych – żeby pokazać, że to przez złą dystrybucję ze strony rządu szczepią mniej.
Rząd zaś powtarza to po to, żeby pokazać, że wina nie jest po jego stronie – tylko Unii Europejskiej, która zarządza zakupem i równą dystrybucją szczepionek w krajach członkowskich, oraz samych producentów, nawalających z dostawami.
Tymczasem z dnia na dzień w centralnym systemie jest coraz więcej wolnych terminów i osoby, którym na tym zależy oraz mają odpowiednie możliwości i kompetencje - rozumieją, jak działa system, wiedzą, gdzie się zgłosić - są w stanie zaszczepić się nawet w ciągu kilku godzin od rejestracji – tak właśnie uczynił mieszkający pod Warszawą syn znajomej, choć musiał się trochę pośpieszyć. Nie chodzi tu tylko o pojedyncze dawki, które zwalniają się, bo ktoś nie przyszedł na szczepienie.
Wyszukiwarki terminów na stronie pacjent.gov.pl, gdzie można samemu zarejestrować się na szczepienie, nie pokazują wszystkich terminów, prawdopodobnie dlatego, żeby zbyt nie obciążyć systemu. Być może również operatorzy infolinii 989 nie widzą wszystkich wolnych miejsc. Jednak internauta o nicku „krzyk" stworzył „obywatelską wyszukiwarkę", która pokazuje wszystko.
Zaglądamy na podstronę województwa pomorskiego. Jak wszędzie, najwięcej terminów jest na AstręZenekę, którą jednak nie wszyscy chcą się szczepić. Zobaczmy więc, jak jest z tymi najbardziej „cool" szczepionkami, czyli Pfizerem i Moderną (stan z 10 maja, godz. 14:30):
Sprawdźmy województwo podkarpackie:
I województwo mazowieckie, gdzie zainteresowanie szczepieniami jest największe i wolnych terminów tradycyjnie najmniej:
Jak widać, kłopot z dostępnością polega tylko na tym, że w Warszawie na Pfizera trzeba czekać trzy tygodnie.
[edit: 11 maja na stronie rządowego raportu szczepień pojawiła się nowa mapka, pokazująca, ile jest wolnych miejsc w danym powiecie na najbliższe 7 i 30 dni. Pokazuje ona nierównomierność dostępu do terminów w skali kraju, ale z wyjątkiem kilku powiatów wszędzie jest co najmniej kilkaset wolnych miejsc do 10 czerwca.]
Minister Dworczyk sam na wczorajszej konferencji prasowej mówił, że już w czerwcu problemem będzie to, żeby zachęcać ludzi do szczepień. Od 9 maja bowiem wszyscy mieszkańcy i mieszkanki Polski powyżej 18 roku życia mają prawo do szczepienia. Ten problem jednak już realnie istnieje, podobnie jak problem dystrybucji: bo mobilna, sprawna osoba, która się chce szybko zaszczepić, może przebierać w ofertach. Nie mogą tego zrobić np. seniorzy czy niepełnosprawni, dla których najlepszą opcją jest punkt jak najbliżej domu albo mobilny zespół, który przyjedzie do nich.
I z tym wciąż są największe problemy. Zapytaliśmy naszych czytelników, czy najstarsi członkowie ich rodziny lub znajomi nie mieli problemów ze szczepieniami. Okazało się, że np. w Bydgoszczy na przyjazd zespołu mobilnego czeka się dwa miesiące. Rząd stara się rozszerzać możliwość dojazdu na szczepienia, tworząc własne mobilne zespoły i organizując jednoosobowe Mobilne Jednostki Szczepień. Idzie to jednak bardzo powoli.
Także osobom, które chcą się zaszczepić blisko domu, system oferuje oddalone miejsca – dzieje się tak dlatego, że w pobliżu ich miejsca zamieszkania nie ma wystarczającej liczby punktów szczepień.
Wiele wskazuje na to, że prawdziwym powodem, dla którego min. Dworczyk i inni przedstawiciele rządu powtarzają wciąż, że jest za mało dawek jest to, że odstajemy od unijnej średniej, jeśli chodzi o tempo szczepień.
Z dużych krajów UE, z którymi możemy się porównywać, większy odsetek zaszczepionych mają już i Niemcy, i Hiszpania, i Włochy. Bardzo źle wypadamy również, jeśli chodzi o odsetek zaszczepionych powyżej 80. roku życia: to 57,6 proc., jeśli chodzi o pierwszą dawkę, prawie 20 punktów procentowych poniżej unijnej mediany.
Do tej pory wykonaliśmy 13 957 627 szczepień, a w pełni zaszczepiono 3 728 697 osób.
Do Polski trafiło już 16 841 210 dawek, z czego do punktów szczepień trafiło 15 479 200.
Do bieżącego wykorzystania jest więc ponad 3 mln dawek i – jak widać – są w Polsce miejsca, gdzie nie ma na nie chętnych. Ten nadmiar dawek, których system nie jest w stanie przerobić, rośnie mimo poluzowania kryteriów.
Widząc tę rosnącą "górkę szczepionek" rząd skraca czas między podaniem I i II dawki, ale to tylko odsuwa problem w czasie, tak czy owak trzeba namówić na szczepienie grubo ponad 20 mln osób dorosłych.
Jak widać na następnym wykresie średnia krocząca szczepień dziennych rośnie i sięga 267 tys., co pozwoliłoby do końca wakacji zabezpieczyć 22 mln czyli 70 proc. osób dorosłych (dwiema dawkami lub jedną szczepionki Johnson&Johnson).
Argumentu o za małej ilości dawek dostarczanych do Polski nie można używać w nieskończoność, a właściwie już jest najwyższy czas, żeby zupełnie przestać go używać. Problemem jest skuteczne wykorzystanie dawek, które są i będą do dyspozycji, zachęcenie ludzi do szczepień, uelastycznienie systemy dystrybucji. Dwa ostatnie cele można by pewnie łatwiej osiągnąć angażując władze samorządowe.
Zdrowie
Michał Dworczyk
Ministerstwo Zdrowia
Rząd Mateusza Morawieckiego
COVID-19
koronawirus
szczepienia przeciw COVID-19
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze