0:000:00

0:00

Wczorajsza (23 kwietnia 2019) decyzja Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego o klasyfikowaniu maturzystów pomimo trwającego strajku wywołała zamęt. Zaskoczone było ZNP, partner strajku. Zaskoczeni są nauczyciele z wielu komitetów strajkowych i zwłaszcza kilku regionów.

Mimo że – jak wynika z relacji Adama Hornunga z WMKS dla OKO.press – uchwałę o klasyfikacji OMKS przyjął znaczącą przewagą głosów (15 „za” do trzech „przeciwko”), to tuż po jej ogłoszeniu na członków Komitetu wylała się fala krytyki, a nawet hejtu. W internecie krążą teorie spiskowe, które inicjatywę nazywają „koniem trojańskim” lub „przybudówką PiS”. Inni nazywają Komitet „łamistrajkami” i odbierają prawo do wypowiadania się w imieniu środowiska.

W Poznaniu i we Wrocławiu zapadła decyzja, by odciąć się od stanowiska OMKS. Poznański Międzyszkolny Komitet Strajkowy wydał ostre oświadczenie: „MKS podtrzymuje stanowisko uzgodnione podczas spotkań przedstawicieli ponadgimnazjalnych szkół z Poznania i okolic, dotyczące kontynuowania strajku, a zatem powstrzymania się do udziału w radach klasyfikacyjnych. Jednoznacznie odcinamy się od rekomendacji OMKS. Nasze stanowisko rekomendujemy wszystkim szkołom w Polsce. Podyktowane jest to przekonaniem o słuszności strajku i jego kontynuacji”.

Na nauczycielskich forach można przeczytać, że z decyzji OMKS wyłamią się też szkoły w kilkudziesięciu miejscowościach, ale te informacje są trudne do zweryfikowania i nie ma jeszcze danych, gdzie ostatecznie rady klasyfikacyjne się odbyły, a gdzie nie.

Apelu OMKS mają nie posłuchać szkoły w:

  • Bełchatowie;
  • Białymstoku;
  • Bydgoszczy;
  • Elblągu;
  • Gliwicach;
  • Jastrzębiu Zdrój;
  • Kluczborku;
  • Łodzi;
  • Olsztynie;
  • Przemyślu;
  • Stargardzie;
  • Strzelinie;
  • Wałbrzychu;
  • Wałczu;
  • Warszawie;
  • Zabrzu;
  • Żaganiu.

Kontrowersje wzbudził też sposób podejmowania decyzji. Nauczyciel z Poznania powiedział OKO.press, że osoby, które wyjechały na spotkanie Ogólnopolskiego Komitetu z Poznania, zrobiły to samozwańczo: "Dopiero dziś, 24 kwietnia, mamy spotkanie międzyszkolnych komitetów. Nikt nie upoważnił naszych rzekomych reprezentantów do głosowania w imieniu nauczycieli i nauczycielek ze strajkujących szkół".

Broń okazała się słabsza, niż sądziliśmy

O przebiegu obrad OMKS i całym zamieszaniu rozmawiamy z Anną Schmidt-Fic, jedną z czwórki delegatów Poznania na obrady OMKS, nauczycielką matematyki Liceum Ogólnokształcącego Mistrzostwa Sportowego w Poznaniu, animatorką oddolnego ruchu "Protest z wykrzyknikiem" (o którym OKO.press informowało jako pierwsze).

Piotr Pacewicz, OKO.press: Straszne zamieszanie się zrobiło...

Ania Schmidt-Fic: Tak, nasz wczorajszy (23 kwietnia - red.) apel Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego, by jednak klasyfikować maturzystów i zarazem kontynuować strajk, wywołał ogromne poruszenie i sprzeczne reakcje. Wiele komitetów strajkowych we Wrocławiu, Szczecinie, Łodzi odrzuca ten apel i kwestionuje naszą uchwałę, padają zarzuty, że zdradziliśmy strajk, a nawet, że jesteśmy ukrytymi "pisiorami".

Decyzja, którą podjęliśmy, nie była łatwa, ale wiele godzin o tym dyskutowaliśmy i to tak naprawdę, na serio. Atmosfera była gorąca, ale poważna.

Dla mnie kluczowy był argument, że strajkowa broń egzaminacyjna okazała się słabsza niż sądziliśmy i znacznie trudniejsza do użycia. Myśleliśmy, że zagrożenie dla egzaminów gimnazjalisty czy ośmioklasisty, a przede wszystkim dla matur, otrzeźwi władze i skłoni do podjęcia negocjacji, ale jak widać radzą sobie doskonale, obchodzą prawo, teraz też szykują jakąś "ustawę maturalną". Być może inny termin strajku byłby lepszy? Bo w interesie rodziców i uczniów jest, by egzaminy się odbyły, a nas samych stawia to także w sytuacji dramatycznego konfliktu moralnego.

Tymczasem główną siłą strajku było, jest i będzie sam fakt, że trwa i że nie ma zajęć. Tego jednego PiS za nas nie zrobi, nie ma armii nauczycieli, którzy poprowadziliby w całym kraju zajęcia. Oczywiście to także boli rodziców, że dzieciaki jeżdżą sobie na rowerach zamiast się uczyć.

Żeby strajk się utrzymał potrzebny jest konkretny cel i sukcesy po drodze. Fakt, że strajk trwa jest takim sukcesem, cele są jasne - podwyżki, które zapewnią godne życie i godną pracę nauczycielom. Dostaliśmy też tyle wsparcia od innych środowisk. Patrzę na nauczycieli w Poznaniu i nie poznaję wielu osób. Nie uwierzyłabym, że tyle z nich się zmobilizuje, odważy. Zarąbiście się udało, jak mówią nasi uczniowie.

Pani liceum strajkuje? Klasyfikujecie maturzystów czy nie?

Myśmy już przed strajkiem wystawili oceny i odbyli radę pedagogiczną. Więc nie mamy rozterek. Ale strajkujemy, nastrój jest bojowy. Jesteśmy dużą szkołą, z 130 nauczycielami, w tym ledwie 10 należy do ZNP. Teraz ludzie chcą się zapisywać, do czego zachęcamy, bo jak pokazał strajk warto być w związku zawodowym, to daje siłę.

Padają zarzuty, że podczas wtorkowych obrad OMKS doszło do manipulacji, aby przeforsować klasyfikację, a to ustępstwo rozbroi strajk. Po co powtarzaliście głosowanie, czy klasyfikować, czy nie?

Powtarzaliśmy, faktycznie, bo ustaliliśmy, że wszelkie uchwały podejmiemy większością 70 proc. A w pierwszym głosowaniu była większość za tym, by jednak klasyfikować, ale nie było 70 proc. W drugiej turze część osób uznała argumenty, które padły w dodatkowej dyskusji. Przyznam, że także nasza czteroosobowa delegacja (mieliśmy jeden głos) spierała się między sobą i zmieniła zdanie.

Argumenty "za" były mocne.

Być może klasyfikacja maturzystów jest wręcz warunkiem przetrwania strajku, bo inaczej nas psychicznie zniszczą i stracimy poparcie uczniów i rodziców. Lepiej przejąć inicjatywę, wznieść ponad ambicję, by zostać niezłomnym bohaterem i wziąć odpowiedzialność za los uczniów, ukrócić ich nerwy.

To była i jest strasznie trudna decyzja, ale została głęboko przegadana. Znacznie łatwiej było podjąć pierwszą uchwałę, że odcinamy się od tego politycznego happeningu, jakim będzie okrągły stół Morawieckiego. Zgodnie z naszym listem otwartym - petycją, którą podpisują tysiące ludzi (w środę o 16.00 - blisko 6 000).

W zamieszaniu wokół klasyfikacji królują ogromne emocje, padają absurdalne zarzuty, że jesteśmy przybudówką PiS, ludzie przed kamerami jadą na siebie, mnożą się oświadczenia na FB, taka wewnętrzna bijatyka. To może poturbować ruch strajkujących.

Fatalnie, bo skupiamy uwagę na tych maturach, jakby to była główna broń strajku, a to - jak mówiłam - kiepski oręż. Liczy się to, że dzieci nie mogą chodzić do szkoły, bo władze nie chcą podjąć negocjacji ze strajkującymi.

Spotkanie OMKS zakończyło się zresztą ustaleniem, że respektujemy demokratycznie podjętą decyzję, nawet jeśli głosowaliśmy inaczej.

Jaką rolę odgrywa OMKS? Był nadzieją na samorządność strajkową

Startowaliśmy z poczuciem, że trzeba budować jedność i solidarność środowiska nauczycielskiego. Była też taka chęć, by dać zaplecze ZNP i Sławomirowi Broniarzowi, zwłaszcza, że został osamotniony, po apelach Wałęsy, Jaśkowiaka i niejasnym stanowisku Koalicji Europejskiej.

Padają zarzuty, że nikt was nie upoważnił do podejmowania decyzji w imieniu swoich miast, czy regionów.

To był przecież oddolny, chaotyczny proces, megaspontan.

Nawet w Poznaniu, gdzie mieliśmy od połowy stycznia dużo międzyszkolnych kontaktów, i działało coś w rodzaju Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego, wybór kto będzie delegatem do Warszawy nie był wynikiem jakiegoś formalnego głosowania. Rozsyłaliśmy wici, przyjmowaliśmy zgłoszenia, zapadały szybkie decyzje, komu można zaufać. Wszystko w wielkim pośpiechu. Ale tak musi powstawać ruch demokratyczny, jak to by miało wyglądać inaczej?

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze