0:000:00

0:00

Sami o sobie piszą: "My. Protest z Wykrzyknikiem. Banksy polskiej oświaty. No name. No place. (...) Jesteśmy jak policjant na środku zakorkowanego skrzyżowania. Pełno na nim grup nauczycieli jadących autami i ogromnymi autokarami oraz pojedynczych zagonionych belfrów, którzy nie mogą przejść na drugą stronę.

My, Protest z Wykrzyknikiem, wsuwamy białe rękawiczki i sprawnie, zdecydowanymi komendami pokierujemy ruchem tak, żeby każdy szybko i bezpiecznie dotarł do celu. Po 1000+".

"1000 +", czyli 1000 zł podwyżki wynagrodzenia zasadniczego. Dziś nauczyciele zarabiają - w zależności od stopnia awansu zawodowego - od 1750 zł do 2400 zł "na rękę". 10 stycznia 2019 roku Związek Nauczycielstwa Polskiego rozpoczął przygotowania do wszczęcia sporu zbiorowego w polskich szkołach. Jeśli rokowania z rządem spełzną na niczym, to realna jest wizja strajku w oświacie.

Nauczyciele nie chcą biernie czekać na to, co zrobi ich reprezentacja związkowa. Siłę oddolnej mobilizacji pokazała już "belferska grypa" (akcja masowego przechodzenia na zwolnienia chorobowe). Czym ma być "Protest z Wykrzyknikiem"?

OKO.press jako pierwsze rozmawia z członkami nowej inicjatywy walczącej o podwyżki dla nauczycieli.

Pojawiliście się nagle, na Facebooku założyliście profil "Protest z Wykrzyknikiem". Mobilizujecie nauczycieli do strajku i akcji protestacyjnych. I choć nie zdradzacie nazwisk i nie pokazujecie twarzy, pierwsze pytanie jest nieuniknione: kim jesteście?

Jesteśmy nauczycielami z całej Polski. Naszym celem jest zjednoczenie środowiska nauczycielskiego i wywalczenie 1000 zł podwyżki. Do działania zainspirowały nas heroiczne akcje protestacyjne naszych kolegów i koleżanek, którzy w całym kraju narażają się na zarzuty nieetycznego postępowania, a mimo to przechodzą na zwolnienia chorobowe. Poruszył nas też protest nauczycieli z trzech poznańskich liceów, którzy przerwali próbne egzaminy maturalne. W ten sposób wystawili się na ostrzał kuratorium oświaty, które niezwłocznie wytoczyło im postępowania dyscyplinarne.

My chcemy pokazać, że strajk, protest, sprzeciw nie musi być kosztowny.

Nauczyciele już wiedzą, że walczą o to, by zostać w zawodzie; że bez podwyżek będą musieli znaleźć nową pracę. Dla większości z nas wizja odejścia od tablicy i porzucenia misji to dramat. Naszą rolą jest oswojenie protestu. Choć MEN patrzy nam na ręce, to przecież razem jesteśmy silniejsi. Nauczyciele są blisko 700 tysięczną grupą zawodową, więc nie ma się czego bać!

I stąd anonimowość?

Między innymi. Chcemy dać nauczycielom możliwość spotkania bez polityki. Związki zawodowe reprezentują interesy pracowników, ale mają też swoje aspiracje polityczne. Nasza potrzeba jest jedna: 1 000 zł netto podwyżki wynagrodzenia zasadniczego. Do strajku pójdziemy z tymi związkami, które podzielają ten postulat. Dziś jest to ZNP i Forum Związków Zawodowych.

Anonimowość ma więc chronić, uniezależniać, ale też zaskakiwać. To ruch taktyczny. Już dziś widzimy, że oświatowa "Solidarność" wyłamuje się ze strajku. Rząd z pewnością wykorzysta ich otwartość do kuluarowych negocjacji, by podkopać nasz protest. Spodziewamy się, że ogłosi porozumienie z "S", które nie będzie spełniać naszego oczekiwania płacowego.

Przeczytaj także:

Już dziś minister rzuca nam ochłapy. Bo jak inaczej nazwać propozycje, które padły na spotkaniu ze związkami zawodowymi. Nie chcemy dodatków, chcemy wyższego wynagrodzenia zasadniczego. Ministerstwo nie przestaje nas upadlać. Projekt rozporządzenia płacowego, którym chwali się MEN - legendarne 5 proc. podwyżki w 2019 r. - minister Anna Zalewska złożyła do konsultacji w styczniu 2019 roku. A to oznacza, że styczniową podwyżkę nauczyciele zobaczą w drugim kwartale tego roku. Wszystko ma swoje granice.

Jak chcecie się ustrzec przed demobilizacją?

Z solidarnością wśród nauczycieli zawsze był problem. Nasze działanie ma integrować pod wspólnym, godnościowym celem. Ma dać "power", poczucie wpływu, a jednocześnie nie męczyć i nie narażać w świetle prawa.

Zorganizowaliśmy już akcję pisania listów do senatorów, w których apelujemy o odrzucenie projektu ustawy budżetowej na rok 2019. Rząd nie zabezpieczył w nim bowiem pieniędzy na nasze podwyżki. Każdy list wysyłamy "do wiadomości" minister. Nie łudzimy się, że senatorowie nas wysłuchają, ale liczymy na to, że minister "zmięknie", gdy zobaczy jak wielu nauczycieli jest zaangażowanych w protest. Dziś trudno zmierzyć jego skalę. Ci, którzy przechodzą na zwolnienia chorobowe, nie mogą przecież otwarcie demonstrować swojego sprzeciwu. Związki zawodowe są na początku sporu zbiorowego przygotowującego do strajku. W "międzyczasie" musimy wysyłać sygnał do Ministerstwa, że czuwamy, nie poddajemy się i staniemy do strajku wszyscy. A nauczyciele muszą mieć poczucie wpływu.

Wysłanie maila to nie to samo, co dołączenie do strajku. Jak chcecie przygotować nauczycieli na spór z pracodawcami?

Na naszej grupie facebookowej "PROTEST! | Strajk" można przeczytać instrukcje i opinie prawne dotyczące procedury sporu zbiorowego i ogólnopolskiego strajku. Skoro spór prowadzi związek zawodowy, musimy z całą siłą informować o terminach, których należy dopełnić i wspierać tych, którzy w swoich szkołach nie mają ogniw związkowych. Takie szkoły też mogą legalnie przystąpić do strajku.

Przede wszystkim musimy jednak uspokajać i tłumaczyć, że strajk nauczycieli - choć na gruncie polskiego prawa jest wymagający - to nie jest nielegalny. Oczywiście jest to sytuacja trudna, bo stroną sporu są dyrektorzy, którzy, choć często są z nami mentalnie, muszą stanąć po drugiej jego stronie.

Cała akcja ma służyć temu, by z pełną mobilizacją przystąpić do sporu zbiorowego i z nadzieją, że strajk nie będzie musiał się odbyć. Na tym nam najbardziej zależy - osiągnąć nasz cel bez „ofiar” wśród naszych uczniów i ich rodziców.

Paraliż szkół na jeden dzień to de facto paraliż znacznej części kraju. Tego dnia rodzice sami będą musieli zadbać o opiekę nad dziećmi. Mamy nadzieję, że u rządzących rozsądek weźmie górę i MEN oraz rząd nie będą chcieli doprowadzić do takiej katastrofy.

Mobilizacja nauczycieli to oczywiście klucz do sukcesu, ale protest będzie miał większą siłę rażenia, jeśli do swoich postulatów przekonacie rodziców.

Faktycznie, zbudowanie poparcia społecznego to zadanie najtrudniejsze. Od lat świadomość Polek i Polaków kształtowana jest w braku szacunku dla zawodu nauczyciela. Gdy mówimy, że nauczyciele to elita intelektualna kraju, w odpowiedzi dostajemy pobłażliwe uśmiechy. To spuścizna wielu lat chaosu w całej edukacji i języka pogardy w przestrzeni publicznej.

Nie uda nam się zmienić tego w cztery miesiące. Możemy za to głośno mówić, że to zadaniem państwa jest dbanie o szacunek do edukacji i nauczycieli.

Nikt przecież nie chce, żeby ich dzieci były kształcone przez osoby, które żyją w poczuciu lekceważenia i wzgardzenia. Mamy szansę dać piękną lekcję młodzieży. Lekcję walki o godność. Wierzymy, że godne płace to pierwszy krok do naprawy polskiej oświaty i budowania szacunku dla nauczycieli.

Bez nas rodzicom byłoby trudniej wykształcić swoje dzieci. Warto, żeby rodzice czuli i rozumieli, że mamy wspólne cele.

Działanie inicjatywy "Protest z Wykrzyknikiem" można śledzić tutaj.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze