Szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka w piątek 15 stycznia wystąpił w „Faktach po faktach” TVN, gdzie przedstawił swoją receptę na wygraną z Prawem i Sprawiedliwością. Jego zdaniem jest nią wspólna lista wyborcza opozycji.
Jak za chwilę pokażemy, zderzając wypowiedź Budki z faktami, szef PO opiera się na fałszywej przesłance oraz pomija różnice w ordynacjach wyborczych między głosowaniem do Sejmu i Senatu. W sensie analizy politycznej słowa Budki są teoretycznie poprawne, ale faktycznie lekceważą poważne ryzyko, jakie niesie za sobą wspólna lista opozycji w głosowaniu sejmowym.
Ale po kolei.
Nie zyskano miliona, stracono ponad 500 tys.
Co dokładnie powiedział Budka?
"Recepta na zwycięstwo z obozem populistów jest prosta. Wspólna lista, wspólny start. W wyborach do Senatu zapewniło to opozycji milion głosów więcej"
fałsz. Pakt senacki przyniósł sukces w wyborach do Senatu, ale opozycja straciła 500 tys. głosów w porównaniu ze startem osobno w wyborach sejmowych
Słowa Budki to powielenie błędu, który Platforma popełnia od dawna. Inne są bowiem reguły gry w wyborach do Senatu, inne – w wyborach sejmowych. Różnice są fundamentalne. Pokażemy je za chwilę. Gorzej, że Budka stosuje również kreatywną wyborczą księgowość, fakty są natomiast takie, że wynik senacki był gorszy od zsumowanego wyniku trzech partii opozycyjnych startujących osobno do Sejmu aż o 4 pkt. proc.
To 500 436 głosów, które dobitnie pokazują, że wybory nie odzwierciedlają sumującej wyborców tabelki w arkuszu kalkulacyjnym – elektoraty partii nie sumują się tak prosto, jak marzyliby o tym niektórzy liderzy opozycji.
Poparcie dla PiS i partii opozycji w wyborach do Sejmu i Senatu
Jedność to sensowna opcja, ale tylko w Senacie
Wybory do Senatu są przeprowadzane według ordynacji większościowej – w praktyce mamy w nich do czynienia ze słynnymi jednomandatowymi okręgami wyborczymi, które we wszystkich wyborach w Polsce chce wprowadzić Paweł Kukiz. Kandydaci walczą w stu okręgach, a w każdym z nich do zdobycia jest jeden mandat, czyli zwycięzca bierze wszystko. Co to oznacza w działaniu?
Jeśli w danym okręgu startuje np. jeden kandydat prawicowy i trzech lewicowych, szanse tych drugich na zdobycie mandatu gwałtownie maleją. Jeśli kandydat prawicowy zdobędzie 26 proc. głosów, a poparcie dla kandydatów lewicowych rozłoży się proporcjonalnie, mandat zdobędzie kandydat prawicowy, mimo, że w okręgu prawica przegrała z lewicą w stosunku 26:74.
Wybory według ordynacji jednomandatowej są bowiem skrajnie nieproporcjonalne. Można sobie wyobrazić, że partia, której kandydaci w każdym okręgu wygrywają o 0,01 pkt. proc., bierze wszystkie mandaty, choć w skali kraju zdobyła mniej głosów od konkurentów.
Dlatego w przypadku wyborów do Senatu jedność opozycji była bardzo sensownym pomysłem: kluczem w tym wypadku jest bowiem minimalizacja ryzyka, że głosy na opozycyjnych kandydatów się rozdrobnią. W tym wypadku warto było zaryzykować „podatek za jedność”, czyli utratę głosów na skrzydłach opozycyjnego bloku, by w poszczególnych okręgach pokonać kandydata PiS.
Bo w aż 11 okręgach w 2019 roku opozycja zdobyła procentowo mniej głosów niż w 2015 roku, a i tak zdobyła mandat.
W wyborach do Sejmu to nie działa w ten sposób.
„Podatek za jedność” może okazać się zabójczy
W wyborach sejmowych przeliczamy głosy na mandaty metodą D’Hondta – to system, który jest tym mniej proporcjonalny, im mniejsze są okręgi wyborcze. W polskich warunkach duże okręgi mamy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które są praktycznie proporcjonalne (czyli liczba głosów na daną listę przekłada się niemal wprost proporcjonalnie na mandaty), małe – w wyborach samorządowych, gdzie mniejszym komitetom wyborczym trudno o mandaty, nawet jeśli przekroczą próg wyborczy.
Nieco uproszczając, możemy przyjąć, że wybory sejmowe są po środku tej skali. Jak to się przekłada na układanki polityczne?
Jak pisał w OKO.press analityk Leszek Kraszyna, rzeczywiście metoda D’Hondta daje premię za jedność. Dwa ugrupowania startujące oddzielnie, które dostaną po 10 proc. głosów, zawsze zdobędą mniej (mówiąc zupełnie ściśle – nie więcej) mandatów niż gdyby wystawiły wspólną listę i zdobyły 20 proc. głosów.
Ale pod warunkiem że naprawdę dostaną te 20 proc. głosów, a nie na przykład 15 proc.
Innymi słowy w ordynacji sejmowej opłaca się tworzyć takie bloki, które minimalizują ryzyko utraty głosów na skrzydłach: jak najbardziej spójne politycznie, programowo, ideowo.
Teoretycznie najbardziej spójne byłyby dwa bloki opozycji:
- centroprawicowy – Platformy Obywatelskiej, Polski 2050 Szymona Hołowni i PSL,
- centrolewicowy – SLD, Nowoczesnej, Wiosny, Zielonych, Razem, Inicjatywy Polska Barbary Nowackiej.
Po pierwsze, jak wiemy, taki podział w obecnych konfiguracjach jest bardzo mało realny, co czyni całą operację o wiele trudniejszą.
Po drugie, nawet powyższe uszeregowania rodzą zagrożenia: nie wiadomo na przykład, jak zareagowaliby antysystemowi wyborcy Szymona Hołowni na sojusz z Platformą Obywatelską.
Po trzecie, nie wiadomo, co ma na myśli Borys Budka, kiedy mówi o wspólnej liście. Jednak każdy wariant, o który może chodzić, jest skrajnie ryzykowny. Lista od SLD i Razem przez Platformę do Konfederacji wydaje się niemal pewnym przepisem na katastrofę. Lista od Platformy do Razem również nie wygląda na receptę sukcesu: konserwatywni zwolennicy PO mogą obrazić się na „lewaków” w koalicji, zwolennicy Razem – na „neoliberałów”.
I wreszcie po czwarte, szeroką koalicję opozycja już ćwiczyła i to w najłatwiejszych dla niej wyborach – europejskich. Efekt? Koalicja Europejska zdobyła 1,8 mln głosów mniej, niż tworzące ją partie dostały rok wcześniej w wyborach samorządowych. I przegrała z kretesem.
Zwycięstwo opozycji nie urodzi się za pomocą magicznych zaklęć i politycznej alchemii łączącej wodę z ogniem. Partyjne układanki mogą pomóc lub zaszkodzić wygranej, ale nie zastąpią programu politycznego i rozmowy z wyborcami.
Ważne zastrzeżenie: jedna lista opozycji może okazać się konieczna, jeśli Jarosław Kaczyński zrealizuje swój plan i zmieni ordynację wyborczą do Sejmu, wprowadzając głosowanie w 100 okręgach. Ale to już zupełnie inny scenariusz, który analizowaliśmy w poniższym tekście:
Pan Budka niczego się nie nauczył. Żeby wygrać opozycja musi mieć spójną wizję przyszłego rozwoju Polski, jaką Polacy będą w stanie zaakceptować i poprzeć. Tego opozycja czy każda z partii osobno nie ma. Partie opozycyjne skupiają się na krytyce PiS, to zbyt mało. Próby podejmuje Polska 2050, ale są one zbyt mgliste ideowo…
Wizja wizją, ale jak na razie to Czarzasty nawet nie potrafi ukryć satysfakcji jeśli uda mu się dokopać komuś z opozycji, Biedroń młotkiem rozwala murek z napisem PO, Kamysz już sam nie wie komu się do tyłka przykleić, bo osobno do sejmu nie wlezie i te pe i te de. A tak w sumie, odnoszę wrażenie, że nikt z opozycji nie pali się do przejęcia władzy i chce tylko zachować stołki.
Ostatnie zdanie jest najbardziej prawdziwe,. Obecnie nie mamy polityków, tylko celebrytów trzepiących kasę. Problem w tym że oni nie spadają z księżyca, tylko są przez nas obywateli wybierani.
Nigdy nie będzie wspólnej listy. Największym w niej udziałowcem byłaby PO. Tym samym pretendent do pierwszego miejsca w elicie władzy. Tymczasem PO staje się na tyle toksyczna, że inne partie unikają z kontaktów z nią. Beton PO jest nienaruszalny. To widać po wynikach różnych głosowań, umizgach do Gowina i Krk, upadku sanacyjnych ruchów Trzaskowskiego. Sukcesem byłoby międzypartyjne uzgodnienie głosowań. Tu jednak PiS znalazł sposób. Błyskawiczne procedowanie. Póki wodzowie opozycji się dogadają, publicznie popiszą ględzenie dochodzi do głosowań, podczas których ciemny ludek sejmowy gubi się i na wszelki wypadek głosuje za. Może kaczor dostrzeze aktywistow i da jakiś ochłap.
Orzeł z kompletnym brakiem skrzydeł…
Budka ustawia słupki,liczy głosy których nie ma i nie będzie,ale ani bąknie co zrobi jak PO wygra (?!!!) i obejmie władzę?W zapowiadanej Deklaracji Ideowej bla bla o tym co trzeba zmienić,żeby nic się nie zmieniło.Pozostaje im nieustająca nowenna do św.Judy Tadeusza-patrona spraw beznadziejnych.Z tym naczalstwem i z tym "programem" mogą czekać na wadzę ad defectam mortis.
A co miałby zrobić z Dudą w pałacu ? Duda każdą istotną ustawę wyśle do Przyłębskiej, a ta ją uwali. W najbliższych latach do końca kadencji Dudy opozycja nawet przy wygraniu wyborów niewiele będzie mogła zrobić. I to niezależnie od tego, czy wygra je Budka, Hołownia czy Zandberg z Czarzastym.
Jeśli wierzyć sondażom (a dlaczego mielibyśmy im nie dawać wiary?), to ani Budka ani Hołownia ani Zandberg do spółki z Czarzastym nie mają szans na wygraną. Każdy z nich ma co najwyżej szansę na "swój malutki, partykularny sukcesik". Bowiem rządzić po wyborach nadal będzie PiS z przystawkami takimi lub innymi. Zatem Duda udający Prezydenta wcale nie będzie PiS-owi potrzebny jako ostatnia linia obrony.
Program obecnej opozycji jest skrajnie prawicowy czyli neoliberalny, okraszony dżęderem dla niepoznaki.
Na pewno się spodoba zwykłym wyborcom 😉
Wróć do piaskownicy.
W najbliższych 3 latach zwycięstwo opozycji w ewentualnych przyśpieszonych wyborach i tak byłoby pyrrusowe. Bo z Dudą w pałacu i tak nic nie będą w stanie zrobić, a do obalenia prezydenckiego weta potrzeba wygranej większością konstytucyjną. Konstytucyjną, bo Duda będzie dysponował wetem w postaci odsyłania ustaw przed podpisaniem do Przyłębskiej, która będzie je uwalała. A TK Przyłębskiej bez większości konstytucyjnej nie da się zmienić.
Przyszłość Polski w najbliższych latach została przegrana w wyborach prezydenckich, które pokazały jak w praktyce wygląda "zjednoczona opozycja". Ani PSL, ani Lewica, ani Hołownia, nie byli zainteresowani wygraną Trzaskowskiego. Wręcz przeciwnie, uznali że zwycięstwo Trzaskowskiego nie jest w ich interesie bo za nadto by wzmocniło PO. A dziennikarze prywatnych mediów na brak ich kumpla Hołowni w drugiej turze strzelili focha. I ogłosili brak debaty winą obu kandydatów. Więc mamy co mamy, 3 lata beznadziei.
Więc sorry, ale jak widzę jak dziennikarze dalej jadą po PO jak po kobyle to szlag mnie trafia. To Wam dziennikarzom zawdzięczamy syf w jakim jesteśmy, a nie PO. I to PSL, Lewica i Hołownia byli zainteresowani zwycięstwem Dudy, a nie Budka czy PO.
6 lat temu dziennikarze symetryści mówili, żeby nie straszyć PISem. I wspierali Zandberga, który startował Razem czyli osobno. W rezultacie 11% głosów wyborców lewicy wylądowało na śmietniku historii, a PIS objął władzę. I od tego czasu nic się nie zmieniło. Tylko Zandberga zastąpił Hołownia.
Czym zabijasz smak PO w ustach?
Na drugi koniec układu pokarmowego stosujesz ten sam środek?
Dokładnie tak!
W pełni się zgadzam. Dziennikarze to czwarta władza, a u nas trwa ich postępujący upadek. Symetryzm się pleni, postępuje miałkość debaty (klasyczne – proszę o odpowiedź tak lub nie), gwiazdorzą, obrażają się na ich krytykę, nie edukują, tolerują kłamstwa u rozmówców, nie są dobrze przygotowani, lansują swoje poglądy i wiedzą lepiej co powinna zrobić opozycja, bo oni na ich miejscu to…. Zakładają, że politycy i ich wyborcy nie mają mózgu i nie umieją samodzielnie myśleć. Oko.press regularnie lansuje Hołownie, który stoi z boku głównego nurtu wydarzeń, działa na poziomie ngo-sów, za nic nie odpowiada i czeka aż się reszta wykrwawi twierdząc, że z jedną posłanką zdziałał już więcej niż cała opozycja razem. Walenie w KO to wydaje się być sportem zarówno mediów rządowych jak i wolnych. Przedstawiona analiza wypowiedzi Budki to czyste spekulacje poza sumowaniem głosów wyborców. Opozycję wzmacniamy pokazując jej dobre działania i podkreślając, że kolejna próba na pewno się uda. Proszę Oko.press poczytać o nowych trendach stosowanych w wychowaniu młodzieży i edukacji. np. Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku. Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens – Marcela Mikołaj
A czym są dla Ciebie wolne media? TVN nie jest wolnym medium. Szerzenie propagandy PO i Lewicy, a nie PiSu nie czyni medium wolnym. Nie wydaje mi się, żeby opozycja coś zdziałała na rzecz odzyskania władzy, a po ewentualnym jej odzyskaniu na pewno nie zrobi nic dobrego dla Polski. Będzie robić to samo co PiS – podnosić podatki, ograniczać wolność obywateli i dawać kolesiom stołki. Jeżeli ma się coś w Polsce zmienić na dobre, to na pewno nie za sprawą żadnej z partii, która już jest w Sejmie.
Same wspaniałe wiadomości.
Aż miło poczytać, o takiej opozycji.
Sztandar PO wyprowadzić. Pod tym logo nic już nie da się ugrać. PO musi się podzielić – część liberalno- lewicowa z Trzaskowskim i Nowacką, oraz konserwa ze Schetyną.
Receptą na umocnienie opozycji – dalsze podziały???
Kategorycznie nie zgadzam się z intencją autorów krytykujących dążenia do jedności opozycji demokratycznej. Każda próba pójścia do wyborów osobno, każde nieskoordynowane działanie opozycji demokratycznej, pozwoli wygrać wybory partii PiS. Autorzy artykułu nie wyciągają żadnych wniosków z przeszłych wydarzeń. Nie chcą też uwzględniać argumentów przeczących postawionym w artykule tezom.
Przy wyborach do Sejmu demokraci mają dwa problemy do pokonania:
1) ordynację wyborczą d\\\'Hondta, która faworyzuje duże bloki wyborcze;
2) gotowość Zjednoczonej Prawicy (Kaczyński, Ziobro, Gowin) aby iść do wyborów razem w ramach jednej koalicji
W efekcie powyższego Zjednoczona Prawica zawsze może liczyć na co najmniej 40% głosów, co daje jej większość sejmową i komfort rządzenia (przepraszam, powinienem napisać niszczenia demokracji i zawłaszczania państwa dla siebie) na następną czterolatkę.
Autorzy artykułu nie chcą uwzględnić faktu, że żadne ugrupowanie demokratyczne, (powtórzę raz jeszcze – ŻADNE), ani Hołownia, ani PO, PSL, N, Zieloni, Lewica nie będzie w stanie samodzielnie zbliżyć się choćby do wyniku Zjednoczonej Prawicy i uzyskać samodzielnie poparcie na poziomie 40%.
Argumentowanie zatem przeciwko porozumieniu partii demokratycznych i wolnej liście to przygotowywanie gruntu do kolejnych czterech lat rządów Kaczyńskiego. Czy tego chcecie, Redakcjo OKO.press?
A co do opinii, że "pakt senacki przyniósł sukces w wyborach do Senatu, ale opozycja straciła 500 tys. głosów w porównaniu ze startem osobno w wyborach sejmowych", to dla mnie jest to argument bez sensu. W wyborach chodzi o to aby wygrać, czyli otrzymać więcej głosów niż konkurent. W wyborach do Sejmu chodzi o to aby mieć więcej głosów niż PiS, co stanie się tylko jeśli będzie wspólna lista wyborcza.
To nie krytyka idei Jedności, lecz wykazanie, że jest ona fikcją. Bo jedności nie chce żadna partia, ewentualnie robią one wszystko aby nie była osiągalną.
Płaczcie jeszcze bardziej!
Dawno się tak dobrze nie bawiłem!
Budka chce koalicji wyborczej bo wie, że to gwarancja tego,że to skompromitowana Platforma będzie nadawać tonu całej stawce.
Moim zdaniem nie ma co teraz myśleć – na chwilę obecną wybory są za 3 lata i może wydarzyć się w tym czasie wiele. Pewne tylko ,że całej opozycji na rekę jest utrzymanie Hołowni na powierzchni co może byc trudne jako ,że to pozaparlamentarna siła(no, z wyjątkami). Jest to kluczowe bo na chwilę obecną to jedyna z partii kojarzonych z opozycją która ma szansę zabrać nieco głosów PiS, a to może byc kluczem do sukcesu nawet jeśli PiSowi poparcie nie będzie słabnąć.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Powielasz Waść schematy. Według nich to PiS jest prawicą mimo, że uprawia lewicowe rozdawnictwo i pochwałę własności państwowej nad prywatną. Ustawiasz scenę polityczną według kryteriów obyczajowych a nie ekonomicznych, dorzucając dyskusyjną definicję lewactwa.
A od kiedy kwestie ekonomiczne są wyznacznikiem tego, co lewicowe i prawicowe? Myśląc kategoriami ekonomicznymi, lewicy w Polsce nie ma w ogóle.
"A od kiedy kwestie ekonomiczne są wyznacznikiem tego, co lewicowe i prawicowe?"
Od zawsze.
Wiecznie aktualne pozostają słowa bodaj profesora Winieckiego sprzed dwudziestu kilku już lat, iż w Polsce właściwie nie ma prawicy. W Polsce liczy się tylko lewica, która dzieli się na:
a) lewicę pobożną,
b) lewicę bezbożną.
HU: Na Węgrzech aż sześć partii opozycyjnych – nie wyłączając skrajnego Jobbiku – jakoś porozumiało się odnośnie wspólnego startu w wyborach AD2022. I nawet znaleziono wspólnego kandydata na premiera. Znaleziono kilka wspólnych punktów programowych, pod którymi każda z sześciu partii była się w stanie podpisać.
* * *
PL: Polska opozycja jeszcze nie doszła do tego punktu. Polskiej opozycji się nie śpieszy – polska opozycja ma czas . . .
[CONTRA] Jest rzeczą oczywistą, iż liczba głosów, jakie padną na ewentualną jednolitą & wspólną listę KO+Hołownia+Lewica+PSL – zawsze będzie niższa od liczby głosów jakie by łącznie padły na osobne listy: KO, Hołowni, Lewicy i PSL (o Konfederacji chwilowo zapominam). Bowiem dla pewnego procenta potencjalnych wyborców wspólna lista okaże się nie do zaakceptowania.
Poza tym, zawsze może się zdarzyć jakiś pojedynczy politykier, który nagle wystąpi publicznie z kontrowersyjnymi postulatami wcześniej nie uzgodnionymi (vide: przemówienia antyklerykane i proelgiebetowskie tuż przed wyborami europejskimi AD2018), które jedynie umocnią obóz rządzący. Cóż, zawsze się znajdą tacy, dla których wyartykułowanie osobistych poglądów będzie ważniejsze niźli osiągnięcie celu podstawowego: przywrócenia demokracji, państwa prawa i wolności w mediach.
[PRO] Metoda d'Hondta powoduje, iż mimo wszystko lista wspólna (nawet po zdobyciu nieco mniejszej liczby głosów) ma większą szansę na zdobycie dostatecznej liczby mandatów w Sejmie. Czy do kogoś to kiedyś w końcu dotrze?
Masz rację, ale ani OKO, ani GW tego nie przyzna, bo na siłę forują ugrupowania mocno lewicowe jak Razem. Chciałyby by blok lewicowy był równoważny centrowemu. Nie biorą jednak pod uwagę tego, że poglądy społeczeństwa są takie iż lewica długo jeszcze temu nie sprosta.
Forowanie Razem (jak sama nazwa wskazywała – idącego do wyborów osobno) istotnie miało miejsce, szczególnie w roku 2015. Adrian Zandberg wystąpił wtedy w telewizji i na redaktorze Żakowskim zrobił wrażenie leadera charyzmatycznego.
Szczerze mówiąc, wiele osób – w tym i ja – uważało, że starym działaczom SLD rzeczywiście należy się solidny kop w pewną część ciała, bo też i wiele ich posunięć było kuriozalnych; vide przeforsowanie przez Millera niejakiej Ogórek Małgorzaty (obecnie gwiazdeczki Kurskiej Wizji) jako lewicowej kandydatki na prezydenta. Efektem było całkowite zniknięcie lewicy z sejmu. Gorzej, iż towarzyszyło temu przełożenie się PiS-owskich zaledwie 37,58% ważnych głosów (przy frekwencji ledwie 50,92%) – na bezwzględną większość 235 mandatów w Sejmie. No i odtąd mamy to, co mamy.
Nie zgadzam się z tezą tego artykułu. Rozdrobnienie po stronie demokratycznej jak na razie działało na jej niekorzyść. Autorzy podkreślają, że głównym problemem jest to, że wyborcy nie zaakceptują wspólnej listy, ze względu na obecność na niej osób o skrajnie dla nich różnych i nieakceptowalnych poglądach. Nie wiem z czego wywodzą takie przekonanie. Ale nawet sondaż nie da w tym momencie wiarygodnych rezultatów. Bo trzeba wyborców do tego rozwiązania wcześniej jakoś przekonać i pokazać DLACZEGO opozycja MUSI wystartować wspólnie w wyborach, aby odsunąć PiS od władzy. W mediach politycy opozycji muszą przeprowadzić szeroką kampanię na rzecz tego rozwiązania. Argumenty są takie:
1. PiS manipuluje procesem wyborczym aby zmniejszyć szanse opozycji na wygraną.
2. Stawką jest demokratyczna Polska. Być albo nie być w gronie demokratycznych państw Europy i Unii Europejskiej. PiS od kilku lat niszczy instytucje, aby już nigdy nie oddać władzy i zaprowadzić jednopartyjną dyktaturę. Trwa pełzający polexit.
3. Opozycja wystawia wspólną listę, ale to nie oznacza, że poszczególne ugrupowania rezygnują ze swoich programów. Wspólna lista jest jedynie środkiem do tego, aby zdobyć większość w Sejmie. Partie wchodzące w skład koalicji wyborczej w Sejmie utrzymują swoją podmiotowość i odrębność. Powołanie rządu może być wyzwaniem, ale może będzie to tylko rząd techniczny, do przywrócenia praworządności i naprawy instytucji, aby następnie w niedługim czasie ogłosić nowe wybory.
Jestem przekonany, że taka informacyjna kampania wszystkich ugrupowań opozycyjnych da zamierzony efekt – uspokoi wyborców i zachęci do głosowania na nią. I doprowadzi do wygranej opozycji.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ad 1
Choćby faworyzowanie kandydatów PiS w mediach publicznych. Było to wyraźnie widoczne w czasie obu kampanii wyborczych w 2019 i 2020 roku
Na styczeń 2021 czarno widzę szansę pokonania PiS. 30- 40 % na słupku, mimo licznych wpadek i afer to znak, że betonowy elektorat nie utracił wiary w nieomylność prezesa i jego trzódki. Jedyną "szansę", czego oczywiście nikomu nie życzę, widzę w upadku systemu emerytalnego, który zmusi PiS do wydłużenia wieku emerytalnego i będzie samobójstwem politycznym. Jeśli tego nie zrobią będą dalej zadłużać państwo poza granicę logiki i rozsądku. Suweren i Grzegorz R. dalej będą walczyć z potworem LGBT, lewactwem, UE i sędziami kradnącymi wiertarki, nie zwracając uwagi na ekonomię, łamanie prawa i niszczenie instytucji nieprzychylnych władzy.
Takie twierdzenia, jak u Pana Budki, to przyznanie się, że jedynym celem danej grupy, jest zdobycie władzy. Sukces, to zdobycie władzy i nie ważne są przy tym różne cele, różne programy sięgających po władzę… Czyli nie ważna Polska, ważne własne "ja!".
Czyżby Oko wypuściło artykuł sponsorowany przez Pis?
Blok wyborczy ma sens i programy wcale nie muszą być zbieżne. Wspólny musi być tylko cel. No i oczywiście liderem bloku nie mogą być suchary i PO.
Kolejny raz redakcja OKO.press dopuszcza do druku artykuł, który podszyty jest naiwnym i dogmatycznym przeświadczeniu, że brak zjednoczenia demokratów jest korzyścią dla Polski. Nie jest!
Autorzy artykułu namawiają opozycję do popełnienia tego samego błędu, który został popełniony w czasie wyborów do Sejmu w roku 2019. Wtedy opozycja demokratyczna mimo tego, że łącznie zdobyła więcej głosów niż PiS, otrzymała mniej mandatów. Efektem jest druga kadencja rządów PiS.
Autorzy błędnie zakładają że sposobem na zwycięstwo jest powiększanie elektoratu biorącego udział w wyborach. To nie jest przepis na sukces, ponieważ ordynacja wyborcza (system d'Hondta) preferuje "duże ugrupowania", przyznając im więcej mandatów, niżby to wynikało z ilości oddanych głosów. Przykładowo, w roku 2019, PiS idąc jednym blokiem ze swoimi koalicjantami zdobył tylko 40 procent głosów, ale dało mu to ponad 50 procent mandatów, co pozwala skutecznie rządzić do dziś. Ordynacja wyborcza powoduje, że mniejsza ilość głosów oddanych na partię (lub koalicję), daje w efekcie więcej mandatów poselskich.
Kolejny raz publikowany jest ten sam artykuł panów Danielewskiego i Grucy. Czytałem go wcześniej przed miesiącem lub dwoma. Odnoszę wrażenie, że celem autorów, a pośrednio celem Redakcji nie jest odsunięcie PiS od władzy, lecz promowanie swojej opcji politycznej, jakakolwiek ona jest, oraz dbanie aby żadna inna nie była od niej silniejsza. A środkiem do tego celu jest zniechęcanie do jedności opozycji. Takim działaniem, redakcja OKO.press, propagując jedną opcję polityczną i jeden trend traci wiarygodność i osłabia swój wpływ opiniotwórczy. Nie popieram takiego sposobu działania.